– Jesteś taka zapobiegliwa, kochanie. Żałuję, że nie możesz ze mną jechać – powiedział pewnego dnia Kieran, gdy przeglądali listę rzeczy, które udało się już załatwić.

Fortune uśmiechnęła się do niego.

– Tak bardzo bym chciała wyruszyć z tobą, ale zrozumiałam, że tak będzie lepiej. Musisz całkowicie się skoncentrować na zagospodarowaniu naszej posiadłości, żeby przynosiła nam zyski, Kieranie. W moim aktualnym stanie byłabym dla ciebie ciężarem, bo przez cały czas trząsłbyś się nade mną. Położył dłoń na jej brzuchu, który ostatnio zaczął się zaokrąglać.

– Trudno mi się pogodzić z myślą, że nie będzie mnie tutaj przy narodzinach naszego syna – rzekł. – Pamiętam, jak mój świętej pamięci ojciec opowiadał, iż akuszerka wyjęła mnie z łona matki i podała mu w objęcia. Chciałbym być tutaj i zrobić to samo, kochanie. – Czule gładził jej brzuch. – Mój syn – dodał, niemal z nabożnym podziwem.

– Nasze dziecko – poprawiła łagodnie. – To może być dziewczynka albo chłopiec. Jest mi to obojętne, byle tylko dziecko było zdrowe.

Delikatnie pocałował ją w usta.

– Zgadzam się, Fortune. Popatrz, w tym czasie w zeszłym roku zakochaliśmy się w sobie.

Zaśmiała się radośnie.

– Jesteś najbardziej sentymentalnym mężczyzną, jakiego znam, Kieranie Deversie – oświadczyła. – Wiedziałam, że słusznie robię, oddając ci serce, na wet jeśli kosztowało mnie to Maguire's Ford.


*

Skończyło się lato. Jasmine wraz ze swoją maleńką córeczką Autumn Rosę Leslie przybyła na południe Anglii, do Queen's Malvern. Książę i jego najstarszy syn pozostali w Glenkirk, ale księżnej nie można było odwieść od pomysłu, żeby być u boku brzemiennej córki. Z Autumn, która miała już prawie rok, mogła podróżować dość wygodnie. Kieran czuł się lepiej, wiedząc, że matka Fortune będzie z dziewczyną przy porodzie.

– Oboje jesteście rozsądni, że zdecydowaliście się opóźnić wyjazd Fortune.

Przy pierwszym dziecku nigdy nie ma pewności, kiedy się urodzi. Lepiej, że Fortune zostanie tutaj z nami. Niedługo Charlie wyjedzie na królewski dwór i będziemy miały Queen's Malvern tylko dla siebie – powiedziała Jasmine.

Charles Frederick Stuart obchodził dwudzieste urodziny. Jego brat, Henry Lindley, markiz Westleigh, starsza siostra India, hrabina Oxton i jej małżonek, Deveral Leigh, przyjechali, aby uczcić okazję wraz z niezbyt królewskim Stuartem. Tej nocy Jasmine rozejrzała się po jadalni. Oto czwórka jej najstarszych dzieci. Kiedyś byli sobie tak bliscy. Teraz, już dorośli, robili wiele zamieszania wokół Jesieni Róży, najmłodszej z nich wszystkich. Jasmine spojrzała na swojego syna, którego miała ze Stuartem.

– Jesteś wierną kopią ojca – powiedziała Charliemu. – Gdy umarł, miał dwadzieścia lat. Dzięki Bogu masz silniejszą konstrukcję. Kiedy się urodził, traktowano go w Szkocji jak jakieś hinduskie bóstwo. Służba nosiła go na rękach dopóki nie skończył czterech lat. Wyznał mi kiedyś, że kiedy w końcu zostawiali go samego na noc, wstawał z łóżka i biegał w tę i z powrotem po pokoju. Gdyby tego nie robił, miałby tak słabe nogi, jak jego młodszy brat. Twój biedny wuj Karol był mniej pomysłowy i okropnie cierpiał, ucząc się chodzić. Czy zauważyłeś, że nawet dzisiaj porusza się dziwacznym krokiem?

– Ciekaw byłem, skąd się to wzięło – odpowiedział Charlie. – Mamo, byłaś starsza od ojca, prawda?

– O trzy i pół roku, ale nikt się nad tym za bardzo nie zastanawiał – odpowiedziała Jasmine. – Chyba wszystkim ulżyło, że w końcu wziął sobie kochankę i udowodnił, iż jest prawdziwym mężczyzną. Znasz plotki, które zawsze krążyły wokół twojego dziadka, króla Jakuba. – Uśmiechnęła się i poklepała go po ręce. – A ty, synu? Czy jakaś dama skradła ci serce?

Charlie się zaczerwienił.

– Jestem królewskim bratankiem. Nieważne, że pochodzę z nieprawego łoża, nadal jestem jego bratankiem i damy zawsze są wobec mnie niezwykle miłe – odparł niezbyt królewski Stuart z błyskiem w oku.

– Szkoda, że mama nie wyszła za mąż za księcia Henry'ego – wtrącił Henry Lindley. – To ty byłbyś teraz królem i chyba lepszym niż biedny król Karol. Jeśli jest czegokolwiek pewny, to swojego autorytetu, ale nie potrafi podjąć żadnej politycznej decyzji, zanim rozważy najdrobniejsze szczegóły. I niech nikt nie śmie się z nim nie zgadzać. Z trudem znosi wszelkie odmienne sugestie i krytykę.

– Nie jest złym monarchą – broniła króla Jasmine.

– Owszem, jest – powiedział markiz Westleigh – nawet jeśli chce dobrze, mamo. Ale przynajmniej naszemu Charliemu udało się uniknąć Henrietty Marie jako żony. Przesadnie dumna i nabożna katoliczka. Już samo jej istnienie stwarza kłopoty – roześmiał się.

– Henry! Pamiętaj, że twój szwagier jest katolikiem. Nie po to cię wychowałam, żebyś teraz prezentował takie uprzedzenia – Jasmine skarciła swojego najstarszego syna.

– Nie jestem przeciw katolikom, mamo. Jestem praktyczny i mówię prawdę. Powiedziałbym to samo, gdyby była nabożną purytanką. Ekstremizm nie jest zdrowy dla kraju i dla rządu. Anglia się zmienia, a ja nie mam pewności, czy podobają mi się zachodzące zmiany – rzekł markiz.

– Anglicy od wieków pokazywali tylko jedną stronę religii – zabrał głos Kieran. – Może nie lud, ale władcy.

– Lud też – rzekł ponuro Henry Lindley.

– Wydawało mi się, że przyjechaliście tutaj, by świętować moje urodziny – rzeki z uśmiechem Charlie. – Nie chcę rozmawiać o polityce czy o religii. Nigdy już nie spotkamy się wszyscy razem. Niedługo nasza siostra opuści nas, żeby udać się do Nowego Świata. Dziś wieczorem chcę jeść, pić i wspominać. Pamiętacie, jak wszyscy uciekliśmy do Francji, bo moi dziadkowie, król Jakub i królowa Annę doszli do wniosku, że Jemmie Leslie jest idealnym mężem dla mamy?

– I dwa lata zajęło mu odnalezienie nas, bo nikt nie chciał mu powiedzieć, gdzie jesteśmy – roześmiała się India.

– Dopóki madam Skye nie zaczęła udzielać wskazówek tak wyraźnych, że musiałby być zupełnie głupi, żeby nas nie odszukać – zarechotał Charlie.

– Znalazł nas tylko dlatego, że śledził naszą prababkę, która przyjechała do Francji, by powiedzieć mamie o śmierci pradziadka – rzekła Fortune. – Ale tata był istotnie właściwym mężem dla mamy i idealnym ojcem dla nas!

– Z wyjątkiem tych momentów, kiedy jest tak uparty, że kompletnie nie daje się z nim dyskutować – dodała India.

– Na Boga, Indio! – zawołał Henry Lindley do starszej siostry. – Chyba nie żywisz ciągle urazy do biednego Glenkirka? Myślałem, że już dawno mu wybaczyłaś. Zrobił to, co uważał za właściwe.

– Oczywiście, że mu wybaczyłam – odpowiedziała India. – Po prostu przypomniałam sobie, jak przez niego omal nie straciliśmy z Devem naszego pierworodnego.

– Wolę wspominać nasze dzieciństwo – stwierdziła Fortune. – Ależ to były czasy, kiedy mama przebywała na dworze, a my musieliśmy zostać u madam Skye i pradziadka Adama. Pamiętasz czarnego kucyka, którego ci podarował, Indio? India zachichotała.

– Błagałam o tego kucyka od dnia, w którym się urodziłaś. Pamiętam, jak mu oświadczyłam, że wolałabym czarnego kucyka niż małą siostrę. Czy przypominasz sobie, Fortune, kiedy miałaś trzy latka i udało ci się, do dziś nikt nie wie, jakim sposobem, wdrapać się na grzbiet kuca? A potem wyjechałaś na nim ze stajni na podwórko, piszcząc z zachwytu.

– Ty zaś byłaś wściekła, że śmiałam się przejechać na twoim kucyku. Toteż następnego dnia pradziadek Adam kupił mi dereszowatego kucyka z ciemnymi plamami na zadzie. Nazwałam go Piegus.

– Jak udało ci się dosiąść mojego kucyka? – zapytała India.

– Henry mi pomógł.

– Henry? – Zdumiona India spojrzała na brata. Markiz Westleigh roześmiał się.

– Nie spodziewałem się, że Fortune wyjedzie na podwórko – powiedział. – A ona tak bardzo chciała znaleźć się na końskim grzbiecie. Byłem przerażony, że mama o wszystkim się dowie. Toteż wymknąłem się ze stajni tylnym wyjściem i udawałem, że jestem równie zaskoczony jak pozostali, gdy wyjechała na zewnątrz. Fortune nigdy mnie nie wydała, za co jestem ci do dziś bardzo wdzięczny, siostrzyczko. Ku ich zaskoczeniu Jasmine zaczęła się śmiać z tej historii.

– Ależ mieliście szczęście, mając siebie nawzajem. Moja biedna maleńka Autumn będzie wzrastała jak jedynaczka. Jej najmłodszy brat Leslie jest od niej o dwanaście lat starszy. W Glenkirk został już teraz tylko Patrick, który ma szesnaście lat i bardziej go interesują dziewczęta, z którymi może się przespać, niż młodsza siostrzyczka. – Uśmiechnęła się do czwórki swoich najstarszych dzieci.


*

Następnego dnia Henry Lindley wrócił do swojego domu w Cadby, jego siostra India z mężem udali się do Oxton, a Charlie wyruszył na królewski dwór. Wieczorem w Queen's Malvern pozostali tylko Jasmine, jej obie córki i Kieran. Piękny, zbudowany z cegieł dwór pogrążył się w zadumie. Fortune i Kieran trzymali się razem. Jasmine rozumiała ich. Tak niedługo będą musieli się rozstać.

Pewnego dnia dotarła do nich wiadomość, że wyprawa do Mary's Land wypływa w połowie października z Gravesend.

– Nie ma sensu jechać do Londynu, skoro „Róża Cardiffu” cumuje w Liverpoolu. Tam pojedziesz, Kieranie – oświadczyła Fortune, a jej matka potakująco pokiwała głową. – Statek popłynie po kolonistów do Dundalk i możecie spotkać statki Leonarda Calverta… – Przerwała zakłopotana. – Gdzie, mamo?

– Przy Cape Clear, u wybrzeży Irlandii. Wyprawa do Mary's Land będzie płynęła tamtędy po wypłynięciu z kanału Świętego Jerzego na pełne morze – spokojnie odpowiedziała Jasmine.

– Rano będziemy musieli posłać umyślnego do lorda Baltimore, żeby potwierdzić te plany. Drugi posłaniec wyruszy do Maguire's Ford, aby nasi ludzie przybyli do Dundalk o właściwej porze. A posłaniec musi wrócić od lorda Baltimore na tyle wcześnie, byś miał czas dojechać do Liverpoolu. Pojadę z tobą.

– Nie – zdecydowanie sprzeciwiła się Jasmine. – Ja pojadę, ty zaś musisz pożegnać się z Kieranem tutaj. Nie możemy teraz przygotowywać dla ciebie powozu, a konno nie pojedziesz w tak długą drogę. To zbyt niebezpieczne, Fortune. Przecież chcesz urodzić zdrowe dziecko, które latem przyszłego roku będzie mogło odbyć długą i niebezpieczną podróż do Mary Land.