– Nie jestem szesnastoletnią panienką, Rory – ostro rzuciła Fortune.

– Owszem, nie jesteś, a to oznacza, że nie powinnaś się obściskiwać w miejscu, gdzie każdy może cię zobaczyć – odpowiedział równie ostro. – Następnym razem postaraj się być bardziej dyskretna, dziewczyno. Relacje o twoim swobodnym zachowaniu z przystojnym rozrabiaką zostaną bardzo zniekształcone, zanim dotrą do Lisnaskea. I możesz mi wierzyć, że zostaną opowiedziane ze wszystkimi szczegółami lady Devers, gdy tylko wróci do domu. Nie będzie zachwycona, zwłaszcza że prawdopodobnie będziesz już wówczas żoną jej pasierba, odtrąciwszy wcześniej jej syna. Pierwsza rzecz, jaka przyjdzie do głowy tej dobrej chrześcijance, to zemsta.

– Mama powinna pozwolić nam się pobrać już teraz – parsknęła Fortune. – Nie byłoby wtedy powodu do plotek.

– Twoja mama jest mądra. Co jest złego w czekaniu, jeśli naprawdę się kochacie? – zapytał Rory. Fortune potrząsnęła głową ruchem, który był mu dziwnie znajomy.

– Może coś w moim brzuchu, jeśli mama każe mi zbyt długo czekać! – I wypadła ze stajni, zmierzając w stronę schodów prowadzących do zamku. Kieran Devers podniósł do góry ręce w geście poddania się.

– Nie uwiodę jej – obiecał.

– Wierzę, ale ona zrobi wszystko, żeby uwieść ciebie – powiedział Maguire, kręcąc głową. – Miałem młodszą siostrę Aoife, która była równie uparta, jak lady Fortune. Strzeż się, Kieranie, bo możesz wylądować na plecach, z tą młodą lisicą siedzącą ci na brzuchu. To bezwstydna dziewczyna, chociaż jest dziewicą. Mężczyźni rozstali się. Kieran Devers skierował się do zamku, a Rory Maguire opuścił stajnię i udał się do małego domku, który wiele lat temu podarowała mu Jasmine. Zamieszkał w nim dopiero teraz, kiedy Jasmine wróciła do Erne Rock, ale już wcześniej zapełnił go pamiątkami rodzinnymi, szczególnie drogimi jego sercu. Bride Duffy pilnowała, żeby dom zawsze był wysprzątany i przewietrzony, na wypadek gdyby go potrzebował. Gdy wszedł do środka i zobaczył swoje rzeczy, ogarnęła go nostalgia. Wspiął się na strych pod spadzistym dachem. Ze znajdującego się tam kufra wyciągnął drewnianą szkatułkę o rogach okutych srebrem i zniósł ją na dół do dużego pokoju. Służący rozpalił już ogień na kominku, żeby osuszyć powietrze.

Rory postawił pudełko na stoliku w pobliżu kominka i nalał sobie szklaneczkę whisky. Usiadł i przez chwilę ze smakiem sączył trunek, po czym odstawił szklaneczkę i sięgnął po szkatułkę. Od wielu lat do niej nie zaglądał. Zawierała miniaturowe portrety osób z jego rodziny. Ich oglądanie zawsze wprawiało go w głęboki smutek, bo Rory Maguire pamiętał dawne czasy, gdy Erne Rock i Maguire's Ford należały do jego bliskich. Przez kilkaset lat te skromne włości przechodziły z pokolenia na pokolenie Maguire'ów.

Kiedy przed dwudziestu laty przywódca ich klanu, Conor Maguire, opuścił Irlandię wraz z hrabiami z północnych ziem, ojciec, matka, młodszy brat i trzy siostry wraz z rodzinami poszli za nim. Był jedynym, który pozostał, nie potrafił bowiem zostawić swoich poddanych na laskę Anglików. Zrządzeniem boskim, a może dzięki diabelskiemu szczęściu, nowym właścicielem Maguire's Ford okazała się Jasmine Lindley, markiza Westleigh, która poznawszy jego historię, uczyniła go zarządcą swoich nowych włości.

Mógł pozostać w swoim domu. Chociaż niektórzy byliby zbyt dumni, żeby się tak upokorzyć, Rory wierzył, że słusznie postąpił. Jego rodzice zostali pochowani we Francji, z dala od rodzinnej ziemi. Nie wiedział, co się stało z jego siostrami i ich rodzinami. Jego młodszy brat Conan zawędrował do Rosji i został oficerem w armii cara. Ostatni raz miał od niego wiadomości dziesięć lat temu. Dziś mógł już nawet nie żyć. Szkatułka z miniaturami była jedyną rzeczą, która pozostała po rodzinie.

Wolno uniósł wieczko. Wewnątrz znajdowało się siedem owalnych miniatur. Uśmiechnął się na widok twarzy ojca, uświadomił sobie bowiem nagle, że teraz wygląda tak jak on. Była też podobizna matki o długim, zgrabnym nosie i bystrych, niebieskich oczach. Był też on, w wieku osiemnastu lat, i drugi syn, czternastoletni wówczas Conan. I jego siostry, najstarsza z nich wszystkich, dwudziestojednoletnia Myrna, szesnastoletnia Aoife i dwunastoletnia Fionula. Szykując się do zamknięcia szkatułki, pomyślał ze smutkiem, że był to szczęśliwy czas.

Nagle jednak powrócił spojrzeniem do Aoife. Artysta namalował ją w pozie, która kiedyś była mu dobrze znana, z niecierpliwym odchyleniem głowy. Tego gestu nie widział od lat… aż do dzisiaj. Rory wyjął miniaturę z pudełka i starł cienką warstewkę kurzu. Z niedowierzaniem przyglądał się patrzącej na niego twarzy. To była twarz Aoife. Była to też twarz Fortune Lindley. Do tej pory nie zauważył tego podobieństwa, chociaż oba oblicza były niemal identyczne.

Chwycił kubek i jednym haustem wypił jego zawartość. Czuł się tak, jakby dostał obuchem w łeb. Jak to możliwe? W jaki sposób lady Fortune Lindley i jego siostra Aoife mogły mieć takie same twarze? Te same gesty? Takie same płomienne, złocistorude włosy, które z całej rodziny miał tylko on i Aoife? Głupcze, zadźwięczało mu w głowie. Znasz przecież odpowiedź na swoje pytania. Czyż wiele lat temu nie przespałeś się z Jasmine Lindley?

Fortune jest twoją córką.

Jęknął, jakby coś go zraniło. Cofnął się myślami o dwadzieścia jeden lat. Markiz Westleigh został zamordowany. Jego żona zapadła w stan, z którego nie można jej było wyrwać. Wzywała swojego męża, żeby kochał się z nią jeszcze jeden raz. Umierała, jak twierdził Adali i ksiądz. Posłali po niego, żeby się kochał z obłąkaną kobietą, w nadziei, że uda się ją w ten sposób wyrwać śmierci. Chociaż zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia, wiedział, że ona nie pokocha go nigdy.

Rory pamiętał, że był zaszokowany uczynioną mu propozycją, zwłaszcza że nalegał na to nie tylko Adali, któremu można było wybaczyć jako cudzoziemcowi, lecz również ksiądz.

Nie potrafił zrezygnować z okazji. Uświadomił sobie, że nie musieli zanadto się wysilać, by go przekonać. Gdyby przeżyła, miałby satysfakcję, że ją uratował. Gdyby zaś umarła, umarłby wraz z nią. Spełnił więc ich żądanie, po czym wymknął się z jej sypialni i ukrył w mroku swej samotności. Jasmine przeżyła i ocknęła się następnego ranka. Gdy po paru tygodniach okazało się, że jest brzemienna, wszyscy uznali, że jej ukochany Rowan Lindley, który kochał się z żoną w noc poprzedzającą jego zabójstwo, podarował jej pożegnalny prezent w postaci trzeciego dziecka.

Ale Fortune nie była córką Rowana Lindleya. Była córką Rory'ego Maguire'a. Kto jeszcze wiedział? Jasmine? Nie! Nie mogła wiedzieć, bo nigdy nie wiedziała o jego roli w uratowaniu jej życia. Adali mógł się domyślać. Jego przenikliwe oczy dostrzegały wszystko. A ojciec Cullen? Tak, on pewnie także wiedział! I przez te wszystkie lata trzymali to przed nim w tajemnicy. Gdyby dzisiaj nie poczuł potrzeby spojrzenia na twarze najbliższych, mógłby nigdy nie poznać prawdy. A teraz, co miał począć?

Zanim zamknął i odstawi! na bok szkatułkę, wsunął miniaturę Aoife do kieszeni.

Co robić? Co robić?

Do pokoju weszła służąca z tacą.

– Nie przyszedł pan do jadalni, więc pan Adali przysłał kolację. Pyta, czy dobrze się pan czuje.

Dziewczyna postawiła tacę na stoliku i uniosła lnianą serwetkę, przykrywającą jedzenie.

– Powiedz Adalemu, że nie czuję się dobrze i chciałbym się z nim zobaczyć, zanim uda się na spoczynek – rzekł Rory. – Chcę się też spotkać z ojcem Cullenem. – Widząc przerażony wyraz twarzy służącej, roześmiał się. – Nie, dziewczyno, jeszcze nie umieram. Może tylko pogoda nieco mnie przygnębia. Chcę zasięgnąć rady księdza w pewnej sprawie. Zachowaj dyskrecję, wypełniając moje polecenie, bo nie chcę niepotrzebnego zamieszania.

Puścił do niej oko. Dziewczyna wybiegła, chichocząc, a Rory spojrzał na jedzenie. Pstrąg. Kilka plastrów wołowiny. Chleb. Masło i ser. Miseczka zielonego groszku. Z przyzwyczajenia zjadł trochę, ale nie czul żadnego smaku. Nalał sobie więcej whisky i wychyli! do dna. Był spokojny, przeraźliwie spokojny. Miał córkę. Piękną córkę, która była wierną kopią jego ulubionej siostry.

Miał córkę, która byłaby wstrząśnięta na wieść o tym, że nie jest pogrobowcem po markizie Westleigh. Rory Maguire westchnął. Przez dwadzieścia jeden lat zachował w tajemnicy szczegóły choroby Jasmine po śmierci Rowana Lindleya. Nie było to łatwe, ale udało mu się. Usunął Jasmine ze swojej głowy, choć na zawsze pozostała w jego sercu.

Był to wielki ciężar, a teraz na barki zwalił mu się jeszcze większy, wiedza o prawdziwym pochodzeniu Fortune. Dlaczego od razu się nie zorientował? Cóż, Aoife tak dawno go opuściła, że jej obraz zatarł mu się w pamięci. Wyniósł szkatułkę z miniaturami na strych, bo wspomnienia dawnych, szczęśliwych czasów, kiedy miał kochającą rodzinę, którą potem stracił, były zbyt bolesne. Mógł odejść wraz z nimi, ale odmówił opuszczenia Ulsteru. Przypomniał sobie szloch matki i sióstr, gdy odchodziły z Maguire's Ford. Nawet teraz, po dwudziestu pięciu latach, serce ściskało mu się na wspomnienie tamtych wydarzeń.

Nie zgadzał się z hrabiami z północy, którzy porzucili swoje domy i poddanych. Uważał ich za egoistów. Pamiętał swoje dyskusje z ojcem, którego lojalność wobec kuzyna, Conora Maguire'a, zdawała się większa niż przywiązanie do najbliższej rodziny. Tylko interwencja matki powstrzymała obu mężczyzn od bójki. Oczywiście w końcu wola ojca przeważyła. Rodzina opuściła Ulster, podążając za hrabiami, ale Rory Maguire pozostał, aby chronić mieszkańców Maguire's Ford najlepiej jak umiał. W ten sposób jednak został pozbawiony najbliższych. Nigdy się nie ożenił, bo zakochał się w Jasmine i żadna kobieta nie mogła jej dorównać. Naturalnie Jasmine nigdy nie dowiedziała się o jego głębokich uczuciach. A teraz nagle okazało się, że ma rodzinę. Lecz jak mógł przyznać się do córki, nie wyrządzając krzywdy Fortune i jej matce? Służąca wróciła po tacę i powiedziała: