– Dobrze, ty sprytna lisico – rzucił ostrym głosem i wstał.

Przyciągnął ją mocno do siebie, otaczając ramionami. Odnalazł jej usta i pocałował namiętnie, czując narastające pożądanie i serce rozsadzające mu klatkę piersiową.

To było uniesienie! Głód, który jej przekazywał, tak, prawdziwy głód, przyprawiał ją o pomieszanie zmysłów. Zrozumiała, że w tym pocałunku pragnął jej całej. Fortune, chociaż była dziewicą, umiała rozpoznać pożądanie. Często widywała je w męskich oczach. Zarzuciła mu ręce na szyję i oddała pocałunek z równą mocą. Tego szukała przez całe życie. Było wspaniale!

Nagle odsunął ją od siebie. Prawie się trząsł.

– Nie! – powiedział.

– Tak! – sprzeciwiła się pospiesznie.

– Nie masz pojęcia, co mi robisz, kochana – wyszeptał.

– A ty wiesz, co mi robisz? – zapytała.

– Tak, wiem.

– Czemu więc mamy przestać, Kieranie Deversie? – zażądała odpowiedzi Fortune. Była zaróżowiona z rozkoszy i Kieran starał się z całych sił pozostać dżentelmenem.

– Bo jeśli nie przestaniemy, zaniosę cię do sypialni, by nacieszyć się twoją słodyczą – rzekł ochrypłym głosem. – Bo pragnąłem cię od chwili, gdy cię po raz pierwszy ujrzałem. Bo modliłem się, żebyś nie chciała Williama. Bo, chociaż cię kocham i pożądam, Fortune Lindley, nie mogę cię mieć, gdyż nie mam ci nic do zaoferowania. Nie jesteś zwykłą dziewczyną, jakie znałem. Jesteś panną ze znamienitej rodziny, o ogromnym majątku. Nie zasługuję na ciebie. I moje pochodzenie, i moje doczesne dobra są cholernie mało warte. Wiesz, jak mnie to złości, Fortune? – Odsunął się od niej. – Najlepiej będzie, jeśli wrócę do Mallow Court.

– Przestało padać, więc możesz wybrać się ze mną na przejażdżkę – rzuciła. Fortune doszła do wniosku, że w tym momencie nie może go stracić. Gdyby teraz pozwoliła mu odejść, nigdy więcej by go nie zobaczyła. Pamiętając słowa ojczyma, brnęła dalej: – W przyszłym miesiącu będę miała dwadzieścia lat. Przez całe życie czekałam na ciebie, Kieranie Deversie. Nie pozwolę, żebyś mnie zostawił! Co mnie obchodzi, czy jesteś bogaty, czy biedny. Możesz mieć mój majątek, jeśli tylko zechcesz. Natomiast twoje pochodzenie, gdyby takie rzeczy w ogóle mnie obchodziły, uznałabym za niezwykle szlachetne. Rodzina twojego ojca wywodzi się z rodu Debhers. Twoi przodkowie Celtowie zajmowali się poszukiwaniem wody. To była wysoka kasta, Kieranie. Maguire'owie, rodzina twojej matki, przez wieki panowali w Fermanagh. W obu drzewach genealogicznych są O'Neilowie. W twoim pochodzeniu nie ma nic złego. Obawiam się, że jesteś pod silnym wpływem angielskiej macochy, która pogardza wszystkim, co irlandzkie.

– Skąd o tym wiesz? – zapytał zdumiony.

– Pytałam Rory'ego Maguire'a. Czy wiesz, że mężczyźni z Fermanagh zawsze byli uważani za najgorszych szermierzy w całej Irlandii?

– Nie – odparł z uśmiechem.

– Otóż byli. Fermanagh to najspokojniejsze miejsce w całej Irlandii. Żaden z wielkich władyków nigdy nie uważał mieszkańców Fermanagh za zagrożenie, bowiem możne rody tego regionu składały się w większości z poetów, bardów, medyków i prawników – wyjaśniała Fortune. – Rory Maguire, który sam pochodzi z jednej z głównych rodzin tego regionu, zna całą historię tego okręgu i z radością mi ją wyjawił.

– Nie podejrzewałem nigdy Maguire'a o zainteresowania historyczne – rzekł Kieran.

– Bo przestrzegł cię, abyś nie zapominał, że jestem szlachetnie urodzoną panną i nie należy się mną bawić? – zapytała prowokacyjnie. Roześmiał się, bo były to niemal dokładnie słowa Maguire'a, które usłyszał wcześniej, gdy przyjechał i prowadził konia do stajni.

– Ruszajmy na przejażdżkę, jeśli przestało padać. A może chodziło ci tylko o to, żeby mnie zatrzymać tu dłużej?

– I jedno, i drugie – rzekła uczciwie.

– To wszystko nie ma przyszłości – upierał się. – Jesteśmy szaleni, sądząc, że coś mogłoby z tego wyniknąć.

– Czyż nie do nas należy decyzja, Kieranie? – Położyła mu rękę na ramieniu i spojrzała w jego przystojną, zmartwioną twarz.

– Do nas? – zastanowił się głośno, tonąc w spojrzeniu jej oczu. Zdumiony pomyślał, że jest zakochany. Stało się to tak szybko, tak nagle.

Nigdy się nie spodziewał, że się zakocha. Cała ta sytuacja była nie do zniesienia. Nigdy mu nie dadzą tej dziewczyny za żonę.

– Chcę, żebyśmy się pobrali, zanim twoja rodzina powróci na jesieni z Anglii – szczerze stwierdziła Fortune.

– Nie prosiłem cię o rękę.

– A nie chcesz?

– Oczywiście, że chcę, ale twoja rodzina się na to nie zgodzi, kochanie. Nie rozumiesz? Biedni mężczyźni, nawet jeśli pochodzą ze szlacheckich rodów, nie żenią się z dziedziczkami wielkich fortun. Możesz mieć księcia czy markiza, Fortune. Twoja rodzina na pewno może ci znaleźć lepszego męża ode mnie.

– Kieranie, wybór należy do mnie. Zawsze tak było. Wybieram ciebie. Czy naprawdę mnie kochasz, chociaż tak krótko się znamy?

– Owszem – odpowiedział cicho. – Od pierwszego wejrzenia, gdy spotkaliśmy się twarzą w twarz na tamtym wzgórzu, gdy byłaś taka dumna i wyniosła.

– Byłam okropnie nieuprzejma – przyznała – ale ty zachowałeś się równie arogancko. Moje serce chyba już wtedy wiedziało, chociaż rozum jeszcze nie. Byłam jednak wściekła, że zepsułeś moje doskonałe plany. Pocałował ją w rudą głowę. Bardzo jej pragnął. Chciał obudzić się rano i znaleźć ją koło siebie. Chciał dać jej dzieci. Dlaczego był taki głupi i sprzeciwił się ojcu? Dlaczego nigdy nie przyszło mu do głowy, że kiedyś może zaistnieć sytuacja taka jak ta teraz? Że może się pojawić w jego życiu lady Fortune Mary Lindley?

– Zostałam ochrzczona jako katoliczka przez ojca Cullena – powiedziała, jakby czytając w jego myślach. – A to oznacza, że możemy wziąć ślub w jego kościele. Nie musisz dla mnie z niczego rezygnować, Kieranie.

– To nadal nie rozwiązuje problemu mojego ubóstwa – oświadczył spokojnie, delikatnie odsuwając Fortune od siebie.

– Podyskutujmy o tym w czasie przejażdżki – zaproponowała.

– Nie jestem odpowiednią partią dla ciebie, kochanie – powtórzył.

– Adali! – zawołała, a gdy majordomus wyłonił się z ciemnego korytarza, rzekła: – Znajdź tatę. Powiedz mu, że muszę z nim natychmiast porozmawiać.

– W tej chwili, milady – odpowiedział Adali, widząc nerwowy, pełen zaskoczenia wyraz twarzy Kierana Deversa.

Odszedł szybko korytarzem, uśmiechając się pod nosem. Młody człowiek nie miał żadnej szansy, żeby uciec lady Fortune. Zawsze była zdecydowanym, upartym dzieckiem, które wiedziało, czego chce. Ponieważ nigdy, nawet jako brzdąc, nie miała zbytnich wymagań, gdy zaczynała się tak zachowywać, zawsze zaskakiwała tym swoją rodzinę.

Znalazł księcia w niewielkim gabinecie Maguire'a, przeglądającego plany hodowli.

– Lady Fortune chciałaby się z panem widzieć w holu, milordzie – odezwał się Adali.

– Powiedz jej, że niedługo przyjdę – odpowiedział książę.

– Chyba lepiej będzie, jeśli pójdzie pan zaraz – nalegał Adali. – Lady Fortune oświadczyła panu Deversowi, że muszą się pobrać, ale on wysuwa wątpliwości, bo uważa, iż nie ma majątku, więc nie jest jej godzien.

– Na litość boską! – jęknął książę.

– A niech mnie – z uśmiechem zawołał Maguire.

Kiedy książę Glenkirk wkroczył do holu w towarzystwie Adalego i Rory'ego Maguire'a, Kieran Devers wyraźnie pobladł. Na pewno chcieli go wyrzucić i poszczuć psami. Nie miał prawa, nawet potajemnie, w głębi serca, myśleć o takiej dziewczynie jak Fortune.

– Milordzie – odezwał się, kłaniając.

Co do cholery się z nim działo? Przecież nie był byle chłopem. Był Deversem, miał matkę z rodu Maguire'ów i kuzynów noszących nazwisko O'Neil. Nie był bogaty, ale nosił szanowane nazwisko. Maguire uśmiechał się od ucha do ucha. Co, u diabła, mu się stało?

– Podobno chcesz poślubić moją córkę, Kieranie Deversie – spokojnie odezwał się książę.

– Owszem, milordzie, wiem jednak, że na to nie zezwolisz, bo jestem biednym człowiekiem, który poza nazwiskiem nie ma nic do zaoferowania – odpowiedział Kieran. James Leslie spojrzał na swoją pasierbicę.

– I co powiesz na to, Fortune?

– Kocham go, tato – oświadczyła Fortune.

– Aha. I masz majątek, który wystarczy dla was obojga. Chcesz się nim podzielić?

– Wiesz, że chcę, tato! – zawołała. – A Kieran może mieć wszystko, co jest moje. Tyle tego mam.

– Milordzie, nie mogę poślubić Fortune dla jej majątku – dobitnie stwierdził młody człowiek. – Muszę polegać na sobie i wrócić do niej, gdy będę miał coś więcej do zaoferowania, poza nazwiskiem. Jestem człowiekiem honoru, a nie nędznym łowcą posagów.

– Och, nie bądź taki cholernie dumny! – krzyknęła na niego Fortune.

– Może Willy mógłby się z tobą ożenić dla pieniędzy, ale nie ja! – zawołał w odpowiedzi.

– Nie musi pan żenić się z moją córką dla jej majątku, panie Devers. Nie będzie pan miał żadnej kontroli nad jej fortuną, tak samo, jak nie miałby jej pański młodszy brat. W tej rodzinie kobiety zatrzymują swój majątek i zarządzają nim z rozwagą. To ich tradycja. Mężczyźni, za których wychodzą za mąż, przed ślubem otrzymują odpowiednią rentę. Fortune pozostanie bardzo bogatą kobietą. Jeśli pan zechce, będzie pan mógł zainwestować swoją rentę, żeby ją pomnożyć. Teraz chyba nie może pan mieć już żadnych obiekcji, prawda? Wyświadczy mi pan ogromną przysługę, zabierając smarkulę spod mojej opieki. Była okropnie wybredna przy wyborze przyszłego męża. Jeszcze nigdy Kieran Devers nie był tak zdumiony, jak w tym momencie.

– Mówi pan, że mogę poślubić Fortune, milordzie?

– Tak, pod warunkiem, że ją kochasz. Kochasz ją? – zapytał książę Glenkirk, chociaż znał odpowiedź. Chciał bowiem usłyszeć, jak Kieran Devers mówi to głośno.

– Kocham ją z całego serca! Nie mógłbym poślubić innej, wiedząc, że moje uczucie do niej nigdy nie dorówna mojej miłości do Fortune. Tak, milordzie, kocham ją! Słysząc te słowa, Rory Maguire poczuł, że ściska mu się serce. Doskonale wiedział, co czuje młodzieniec. Chłopak przynajmniej mógł zrealizować pragnienie swojego serca. Jemu to się nigdy nie udało.