Popędził za nią. Ta płomiennowłosa piękność o zuchwałym języku nie tylko intrygowała go, ale również podniecała. Postanowił już, że zostanie jego żoną.

Pragnąłby jej nawet, gdyby nie miała złamanego grosza, choć może wtedy nie jako żony.

Fortune nie zamierzała pozwolić mu wygrać wyścigu. To nie byłoby w jej stylu. Ścigała się, żeby zwyciężyć. Piorun wielkimi, dudniącymi krokami pokonywał odległość, ale przez cały czas słyszała za plecami tętent czarnego konia. Pochyliła się nisko nad grzbietem wierzchowca, zachęcając go do szybszego biegu. Na twarzy czuła zimne, wilgotne powietrze. Zaczynało się chmurzyć. Fortune zdążyła pomyśleć, że zaraz się rozpada, gdy Piorun wspiął się na wzgórze i omal nie zderzył z nadjeżdżającym z przeciwnej strony jeźdźcem. Oba konie zatrzymały się raptownie.

– Kieran! – usłyszała za sobą głos Williama Deversa, który właśnie wjechał na wzgórze. – To jest lady Fortune Lindley. Fortune, to mój przyrodni brat, Kieran Devers.

Wysoki, szczupły, ciemnowłosy jeździec obrzucił ją zuchwałym spojrzeniem.

– Prawdziwa awanturnica z ciebie – powiedział, wyciągając rękę, żeby dotknąć pukla jej płomiennorudych włosów.

– A ja słyszałam, że jesteś głupcem – gniewnie rzuciła Fortune. Roześmiał się i zwrócił do Williama:

– Czy twoja matka aprobuje ją, Willy?

– Aprobuje mój posag – odparowała Fortune. – Ale wybiega pan zanadto w przyszłość, panie Devers, bo jeszcze nie odbyły się żadne zaręczyny i nie dojdzie do nich, jeśli się na nie nie zgodzę.

– Nie żeń się z nią, Willy – poradził Kieran bratu.

– Będziesz miał z nią pełne ręce roboty, już to widzę.

– Roześmiał się ponownie, widząc oburzenie na twarzy dziewczyny. – Sądzę, że twoja kuzynka, Emily Annę Elliot, byłaby dla ciebie o wiele lepszą żoną niż ta dzika kotka.

– Kieran! – zawołał zaniepokojony William. Z zaczerwienioną twarzą odwróci! się do Fortune.

– Mój brat tylko żartuje. Ma dość specyficzne poczucie humoru. Wybacz mu, proszę. Nie chciał nic złego.

– Absolutnie – potwierdził Kieran Devers, posyłając jej przekorny uśmiech. – Absolutnie nic złego, lady Fortune. Wbiła w niego wzrok. Widziała w jego oczach złośliwy błysk. Miał ciemne oczy. Ciemnozielone. I był nieprzyzwoicie przystojny. Przystojniejszy nawet od swojego młodszego brata. W porównaniu z pełnymi ogłady manierami Willa wyczuwało się w nim jakąś niefrasobliwość. Nigdy by się nie domyśliła, iż są braćmi. William Devers był podobny do ojca. Wysoki, dobrze zbudowany i krzepki, miał jasnoniebieskie oczy swojej matki i kasztanowozlociste włosy. W okrągłej twarzy uwagę zwracał zgrabny nos, małe usta i szeroko rozstawione oczy. Tymczasem jego brat był wyższy, miał pociągłą twarz z mocno zarysowaną szczęką i niby wykutym w granicie nosem. W jego wyglądzie było coś dzikiego, nieokrzesanego, gdy tymczasem jego brat stanowił wzór kulturalnego dżentelmena. Kieran wyglądał na niebezpiecznego i nie można go było tolerować.

– Dlaczego przyjechałeś? – zapytał William.

– Pomyślałem, że dobrze będzie, jeśli sprawimy wrażenie szczęśliwej rodziny i książę Glenkirk zobaczy, że nie obchodzą mnie ziemie mojego ojca. Należą do ciebie, braciszku, wraz z moim błogosławieństwem. A więc, milady – zwrócił się do Fortune – William Devers nie pójdzie do ołtarza bez grosza. Czy jesteś z tego zadowolona? – Zielone oczy patrzyły na nią szyderczo.

– Jego bogactwo nic mnie nie obchodzi – pogardliwie rzuciła Fortune. – Za mój osobisty majątek mogłabym kupić wiele takich majątków, jak ten w Lisnaskea, należący do Deversów. Szukam człowieka, którego mogłabym pokochać, ty gburze! Szarpnęła za cugle Pioruna i pogalopowała w stronę zamku.

– Co za ogień! – z podziwem rzekł Kieran Devers. – Jeśli ją zdobędziesz, będziesz miał szczęście, Willy. Rude włosy i gorący temperament! W łóżku będzie jak tygrysica. Nie jestem pewien, czy zasługujesz na taką nagrodę. Twoja mama nie polubi tej dziewczyny. Jestem pewien, że woli Emily Annę, tylko że biedna Emily nie jest dość bogata, czyż nie? – Roześmiał się.

– Fortune jest najpiękniejszą dziewczyną, jaką zdarzyło mi się spotkać, i jakże interesującą. Mówi, co tylko przyjdzie jej do głowy – powiedział William.

– Zauważyłem. Obaj bracia zjechali ze wzgórza i przez łąki skierowali się do wioski. Gdy podążali główną drogą Maguire's Ford, parę młodych kobiet zawołało coś na powitanie do Kierana Deversa, który odpowiedział każdej, z uśmiechem kiwając głową i zwracając się do dziewcząt po imieniu. William uniósł brwi. Nie miał pojęcia, że eskapady Kierana, jak nazywała je matka, sięgały aż do Maguire's Ford.

Na dziedzińcu zamkowym powitał Kierana rudowłosy dżentelmen.

– Kieran, chłopcze, jak się masz? – zagadnął Rory Maguire. – A to chyba jest twój młodszy brat, prawda? Witam, panie Williamie. Jestem Rory Maguire, zarządca majątku jej książęcej mości.

– Rory, świetnie wyglądasz, jak zawsze. Słusznie się domyśliłeś, to jest młody Willy – odpowiedział Kieran Devers, zsiadając z konia.

– Nie było cię w sali zamkowej – zauważył William.

– Owszem, nie było mnie tam, ze względu na twoją matkę, bo wszyscy wiemy, co myśli. Uważałem, że da radę znieść najwyżej obecność ojca Cullena, kuzyna lady Jasmine. – Słowa te wypowiedziane zostały z humorem i mrugnięciem okiem. William Devers się roześmiał.

– To prawda – zgodził się. Doszedł do wniosku, że podoba mu się ten Maguire. Oczywiście matka zdążyła mu już powiedzieć, że gdy zostanie panem Erne Rock, najodpowiedniejszym zarządcą będzie ich kuzyn, James Dundas, porządny protestant. Jednak Fortune dała mu do myślenia, pytając, dlaczego ktoś dobrze wykonujący swoją pracę miałby być dyskryminowany ze względu na wyznawaną religię. A poza tym James Dundas nie miał pojęcia o koniach i bał się ich. William zsunął się z siodła, mówiąc:

– Chodź, Kieranie, zaskoczymy mamę Jane Annę Devers rzeczywiście zaskoczył widok pasierba, wchodzącego do głównej sali zamkowej w towarzystwie swojego przyrodniego brata. Przynajmniej był przyzwoicie ubrany i sprawiał wrażenie, iż jest w dobrym humorze. Miała nadzieję, że nie przyjechał tutaj, by spłatać jakąś diabelską sztuczkę.

– Kieran, kochanie – zaszczebiotała, gdy się do niej zbliżył.

– Pani, wyglądasz prześlicznie, jak zawsze – powiedział starszy z braci Devers, nachylając się i całując jej dłoń. Następnie odwróci! się i ukłonił pięknie księżnej Glenkirk, siedzącej obok jego macochy.

– Jestem Kieran Devers, wasza miłość. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam, ale nie mogłem pohamować ciekawości. Przybyłem, żeby służyć wsparciem mojemu bratu Williamowi w jego staraniach o względy pani prześlicznej córki, którą poznałem właśnie przed chwilą. – Ucałował dłoń Jasmine.

– Jest pan mile widziany w Erne Rock, Kieranie Deversie – odparła Jasmine. – Adali, przynieś wino dla pana Deversa. Dotrzyma nam pan towarzystwa? – Wskazała mu krzesło przy kominku. Pomyślała, że jest z niego przystojny diabeł. Czy istotnie przywiodła go tu jedynie ciekawość, czy też coś knuł? Uśmiechnęła się. – Czy kiedykolwiek był pan już w Erne Rock? Słyszałam, że pańska matka, zanim poślubiła pana ojca, nosiła nazwisko Maguire.

– To moja pierwsza wizyta w Erne Rock – odpowiedział Kieran. – Dziękuję – zwrócił się do Adalego, który podał mu kieliszek wina.

– Spotkaliśmy Kierana na przejażdżce – wyjaśnił William.

– Już nam to wyjaśnił, kochanie – cierpliwie powiedziała lady Jane. Boże! Czy William musi wychodzić na głupca przy księżnej? – Jestem pewna, że nie będzie mógł zostać, kiedy już zaspokoił swoją ciekawość. Gdzie jest Fortune?

– Ależ skądże! Pani pasierb musi zatrzymać się u nas przynajmniej na jedną noc – odpowiedziała Jasmine. – Zawsze byłam znana z gościnności, moja droga lady Jane. Miło mi będzie gościć pani rodzinę. Mam nadzieję, że później poznam również państwa córki.

– Tylko Colleen jest w Irlandii – rzekła lady Jane. – Mary i moja Bessie są w Anglii, gdzie mieszkają ich mężowie. Colleen zamieszkuje pod Dublinem, w Pale. Jej mąż ma tam niewielką posiadłość. Tylko ona będzie w stanie przyjechać na wesele.

– Jeśli będzie wesele – zauważyła Jasmine. Kieran Devers spostrzegł, że macocha lekko pobladła. A więc to, co Jane Annę Devers uważała za pewnik, wcale nie było przesądzone. Ciekawe. Dziewczyna była niezwykle atrakcyjna ze względu na swoje bogactwo, o urodzie nie wspominając, ale Jane Annę była przekonana, że z jakichś powodów Fortune nie mogła wyjść za mąż w Anglii i dlatego rodzina Lesliech przybyła do Irlandii w poszukiwaniu tu męża dla córki. Zdaniem jego macochy angielski małżonek był najbardziej pożądanym kandydatem. Udało jej się wydać za mąż za Anglika jego starszą siostrę Moire, którą od dnia ślubu z ich ojcem nazywała Mary, oraz własną córkę Bessie. Jednak Colleen wymknęła się jej i zakochała w sir Hughu Kellym. Na szczęście Hugh miał matkę Angielkę i był protestantem, więc Jane Annę łaskawie zgodziła się na jeden irlandzki ożenek w rodzinie.

– Oczywiście, że będzie wesele – z uśmiechem rzekł William. – Zamierzam zdobyć względy Fortune. Jest cudowną dziewczyną i już ją uwielbiam!

– Kogo uwielbiasz? – zapytała Fortune, wchodząc do komnaty w czystej zielonej sukni, z gładko zaczesanymi włosami podtrzymywanymi złocistą siatką.

– Ciebie, naturalnie – szczerze odparł William. Fortune uśmiechnęła się.

– Jesteś głupcem, Willu Deversie – skarciła go, ale Kieran zauważył, że zrobiła to łagodnym głosem.

Kieran w myślach zachęcił młodszego braciszka, żeby wypróbował na dziewczynie swój czar. Ale kiedy ponownie zerknął na Fortune Lindley, która z niesfornego łobuziaka przedzierzgnęła się w elegancką, młodą dziewczynę, pomyślał nagle, że jest zbyt wielkim wyzwaniem dla młodszego brata. Ich małżeństwo postawiłoby Willa w niezwykle trudnym położeniu. Znalazłby się pomiędzy silną matką, która przez całe życie mówiła mu, co ma robić i myśleć, a upartą młodą żoną, która z pewnością sama decydowała o swoim życiu i która będzie chciała kierować także jego poczynaniami. Wojna, która wybuchnie pomiędzy obiema kobietami, zabije jego miłego przyrodniego braciszka.