Ojciec przyglądał jej się przez dłuższą chwilę.

– Więc poznaliście się z Alekiem w czasie naszego ostatniego wyjazdu narciarskiego?

– Tak.

Wygładziła nogawki spodni na kolanach, kiedy zaczęły jej się pocić dłonie.

– Wiem, że to brzmi tak, jakbyśmy nie mieli zbyt wiele czasu, aby się poznać, ale bardzo go kocham. Jest uczciwy, pracowity, odpowiedzialny. I sprawia, że jestem bardzo szczęśliwa.

– Rozumiem.

Ojciec wziął srebrny długopis i obracając go, stukał nim w kartę pacjenta.

– Co wiesz o jego rodzinie?

Zawahała się, wyczuwając pułapkę, ale nie wiedziała, jak jej uniknąć.

– To bardzo pragmatyczni ludzie. Popukał długopisem jeszcze kilka razy.

– Wiedziałaś, że jego brat był na zwolnieniu warunkowym za jazdę po pijanemu? Jego siostra jest na zasiłku, a jego rodzice kilka razy w ciągu ostatnich dwudziestu lat byli na garnuszku państwa?

Szok sprawił, że zabrakło jej powietrza w płucach.

– Sprawdzałeś ich?

– A spodziewałaś się, że tego nie zrobię?

– I to zanim poznałeś Aleca? – podniosła głos, gdy ten fakt dotarł do niej. – Mój Boże! Zeszłego wieczoru w ogóle nie miał szansy, co? Uznałeś, że nie jest odpowiedni, nim przekroczył próg waszego domu.

Ojciec odłożył długopis.

– Będę z tobą szczery, Christine. To nie jest typ mężczyzny, o jakim dla ciebie myślałem. Ale z drugiej strony zawsze byłaś upartym dzieckiem.

– Upartym dzieckiem? – Zamrugała. – Czy ja kiedykolwiek byłam upartym dzieckiem?

Zmarszczył brwi, jakby się zdziwił.

– Nigdy nie zachowywałaś się, jak przystało na dziewczynę. Wiecznie włóczyłaś się za bratem i jego kolegami, plątałaś im się pod nogami.

– Robbie nigdy nie miał nic przeciwko mojemu towarzystwu. „W przeciwieństwie do ciebie. Robbie wiedział, jak brakuje mi miłości, i nie miał nic przeciwko temu, żeby trochę mi jej dać”. Bała się łez, ale udało jej się nad nimi zapanować.

– Nawet twój wybór specjalizacji to zaskoczenie – ciągnął ojciec. – Cieszyłem się, że wybrałaś medycynę, ale oczekiwałem, że wybierzesz coś bardziej stosownego, na przykład prywatną praktykę położniczo – ginekologiczną.

– Bardziej stosownego? Niby dlaczego to bardziej stosowne? Bo jestem kobietą? – Coś, co przez całe życie upychała głęboko w sobie, wyrwało się na zewnątrz. – To wszystko właśnie do tego się sprowadza, tak? Bo brakuje mi fiuta?

– Christine! – Wyprostował się zszokowany jej językiem. Tama pękła i uwolniło się wieloletnie cierpienie.

– Alec ma rację. Nigdy nie pokochasz mnie tak jak Robbiego, bo nie mam penisa. Co mam zrobić? Wyhodować go sobie? Zafundować sobie operację zmiany płci? Ubierać się jak facet, żeby twoi przyjaciele nie wiedzieli, że z twojej spermy wyrosła dziewczyna?

– Nigdy więcej nie będziesz się tak do mnie odzywać.

– A może to dlatego, że on był zaplanowany, a ja trafiłam się przez przypadek? Skoro matka była taka przeciwna kolejnemu dziecku, to dlaczego nie mogłeś trzymać zapiętego rozporka?

– Dosyć tego!

Odstawił kubek z takich rozmachem, że chlusnęła z niego kawa.

– Nie, nie dosyć! – Cała zaczęła drżeć, jakby płynął przez nią prąd. – Mam prawo wiedzieć, dlaczego nie potrafisz mnie kochać!

– Nie bądź śmieszna. Oczywiście, że cię kocham.

– Tolerujesz. Ale tylko wtedy, gdy robię to, co mi każesz. Tylko wtedy, gdy zachowuję się, jak należy. – Przypomniała sobie wszystko, co powiedział jej zeszłego wieczoru Alec. – Do jasnej cholery, mam dość bycia poprawną. Tak, zgadza się, powiedziałam „do jasnej cholery”. Jestem cholernie zmęczona martwieniem się, że jeśli zrobię coś nie tak, jeśli będziesz ze mnie niezadowolony, jeśli nie będę doskonała, odeślesz mnie.

Ostatnie słowa wprawiły ją samą w osłupienie – nigdy nie wypowiedziała na głos tego lęku. Trzęsła się jeszcze bardziej, gdy łzy popłynęły jej po twarzy.

– Myślałam, że jeśli nie będę doskonała, odeślesz mnie. Cóż, wie pan co, panie doktorze Ashton? Pana córka nie jest doskonała. Pije piwo, przeklina i sypia z „nieodpowiednimi” facetami. Ma nawet tatuaż na tyłku. I wie pan co? Mimo tych wszystkich niedoskonałości, a może właśnie dzięki nim, Alec mnie kocha. Nie oczekuje, że będę doskonała. Chce tylko, żebym była sobą. Więc jeśli chcesz powiedzieć, że się mnie wyrzekniesz, gdy za niego wyjdę, to w porządku. Może to już najwyższy czas, żebyś się mnie wyrzekł, ponieważ tak wiele rozczarowań ci przyniosłam.

– Nie rozczarowałaś mnie, a jeśli się uspokoisz, powiem ci, po co cię tu wezwałem.

– Żeby mi powiedzieć, że mam nie wychodzić za Aleca. Już to zrozumiałam.

– Nie. Oczywiście, że wolałbym, żebyś nie popełniała tego potwornego błędu. Skoro jednak uparłaś się, żeby poślubić człowieka poniżej twojego poziomu, uznaliśmy z matką, że powinnaś porozmawiać z prawnikiem na temat intercyzy.

Zaśmiała się gorzko, kiedy opanował ją dziwny spokój. Wstała i ruszyła do drzwi.

– Wiesz co, tato? Jest jedna rzecz, którą zawsze chciałam powiedzieć, ale nigdy nie miałam dość odwagi.

– To znaczy?

– Pieprz się.

Wyszła i zatrzasnęła za sobą drzwi z taką siłą, że ściana zadrżała. Personel gapił się, jak minęła stanowisko pielęgniarek, podeszła do windy i nacisnęła przycisk poziomu garaży.

Bogu dzięki skończyła już dziś pracę. Czas wracać do domu.

Cała była nabuzowana energią, gdy jechała. Chociaż nadal drżała, a żołądek jej się skręcał, czuła… triumf.

Jutro porozmawia z Kenem Hutchensem na temat zerwania kontraktu. Zadzwoni do agentki i poprosi, żeby poszukała jej pracy w okolicach Silver Mountain.

Ale na razie chciała po prostu dojechać do domu i powiedzieć Alecowi, że go kocha. Nie, coś więcej. Chciała podziękować mu za dodanie jej odwagi, dzięki czemu mogła się uwolnić.

Jej miejsce na parkingu stało puste, co nieco ją zdziwiło. Może Alec pojechał na zakupy, żeby przygotować kolację. Ucieszona, że będzie miała szansę, aby się doprowadzić do porządku, weszła do mieszkania.

Naszło ją złe przeczucie, gdy Buddy nie przybiegł się powitać. Możliwe, żeby Alec zabrał go do parku na ćwiczenia o tak późnej porze?

Gdy weszła do pokoju, zobaczyła kopertę na blacie kuchennym. Wypisano na niej jej imię. Zbyt wiele emocji przeżyła ostatnio, żeby poczuć coś więcej niż ciekawość, kiedy otworzyła kopertę i rozłożyła odręczny list od Aleca.

Ogarnęło ją odrętwienie, gdy czytała kolejne linijki, aż do końca. Nie czuła nawet palców, w których trzymała kartkę. Nic nie czuła.

Odszedł.

Z niedowierzaniem przejrzała słowa raz jeszcze, wychwytując fragmenty.


…postanowiłem przestać gonić za niemożliwym… nie mam prawa prosić cię o takie poświęcenie… liczy się dla mnie tylko twoje szczęście… zawsze będę cię kochał… życzę ci wszystkiego najlepszego… po prostu odchodzę… to zbyt bolesne… nie… dzwoń…


Nie dzwoń? Nie dzwoń?! Poprzez odrętwienie zaczęła przebijać się złość. Po tym wszystkim, co razem przeszli, po całym dniu męki z powodu ich kłótni, po tym, jak postawiła się ojcu, żeby żyć z Alekiem, wraca do domu i znajduje liścik kończący się słowami: „Sądzę, że nie powinniśmy już do siebie dzwonić”?

– O nie, Alecu Hunter, myli się pan.

Wyciągnęła komórkę i wybrała jego numer. Odezwała się poczta głosowa. Już zamierzała zostawić zjadliwą, pełną łez wiadomość, ale się rozłączyła.

To nie był dobry moment na pospieszne słowa. Tyle się w niej kłębiło, że Bóg jeden wie, co mogłaby z siebie wyrzucić. Musiała się zastanowić. Poczekać, aż opadnie poziom adrenaliny, aż zacznie się formować plan.

„Więc nie chcesz, żebym dzwoniła, tak? Dobrze, nie będę!”.

ROZDZIAŁ 22

Klucz do idealnego życia to życie, które jest idealne właśnie dla ciebie.

Jak wieść idealne życie

Nim Alec zdał sobie sprawę, że popełnił gigantyczny błąd, był już w połowie drogi do Kolorado. Powiedział Christine, że kiedy się kogoś kocha, walczy się, żeby być z tą osobą. Szuka się drogi, żeby coś z tego wyszło.

Więc co tu robił – poddał się i odchodził?

Zastanawiał się, czy nie zawrócić i nie pojechać do Austin, żeby kłócić się i prosić, aż Christine zda sobie sprawę, że to, co było między nimi, jest o niebo ważniejsze od płytkiej, obwarowanej warunkami miłości, którą przez całe życie próbowała zdobyć u ojca.

Ale czy to możliwe? Czy ona kiedykolwiek zaakceptuje prawdę i znajdzie sposób, żeby się uwolnić? Może nie. Ale czy to znaczy, że on ma się poddać?

Walka oznaczała, że zaryzykuje wszystko, mając nadzieję, że Christine zmieni zdanie. Jeśli nie zmieni, to pewnie wylądują na sali rozwodowej, bo nie wiedział, czy zdoła żyć tylko z połową jej miłości i patrzeć, jak przeskakuje przez obręcze, żeby zaimponować ojcu.

Czy gotów jest tak zaryzykować?

Tak! Do takiego wniosku doszedł i poczuł, że nie ma żadnych wątpliwości. Wróci do Silver Mountain i stamtąd będzie dalej walczył. Zrobi wszystko, co w jego mocy, żeby namówić Christine na przyjazd, bo to jedyna nadzieja dla ich związku.

Jednak szanse na sukces były tak niewielkie, że żołądek mu się zacisnął, gdy wjechał na parking w Central Village. Boże, tęskniłby za górami, pomyślał, wysiadając z wozu. Wyprostował zmęczone plecy i wziął głęboki wdech, wciągając zimne powietrze pachnące śniegiem, sosnami i dymem z palonego drewna. Słońce połyskiwało na świeżej kołderce z bieli. Miasteczko wyglądało idealnie jak z pocztówki.

– Chodź, Buddy – zawołał, biorąc walizkę. – Idziemy do domu. Pies wyskoczył z jeepa, otrząsnął się i zatańczył z radości, widząc, że znowu jest w krainie śniegu. Zerkając na zegarek, Alec zorientował się, że jest już wczesne popołudnie. Christine pewnie nadal była w szpitalu. Wiele razy dzwonił do niej w czasie dyżuru, ale to nie była rozmowa, którą powinna odbyć w pracy. Musiał poczekać, aż wróci do domu. Zamiast siedzieć samemu w mieszkaniu i gapić się na zegarek, wolał zostawić rzeczy i ruszyć do pubu.