– A teraz dokąd pójdziesz? Chyba nie wrócisz do niego?
– Nie, teraz, kiedy wiesz, już nie. Teraz jest inaczej. Ty i Steve jesteście dorośli i muszę się martwić tylko o siebie. Steve jakoś ułożył sobie życie w wojsku, a ty masz Claya. Nie muszę się już o was martwić.
Catherine poczuła kłucie w sercu. Bezwiednie pogłaskała rękę matki, po czym pochyliła się, wpatrując w twarz Ady.
– Kim on był, mamo? – zapytała. Opuchnięte usta usiłowały się uśmiechnąć.
– Nieważne kim, ważne czym. Był wspaniałym mężczyzną. Był najlepszą rzeczą, jaka mi się w życiu przytrafiła. Przeszłabym przez to piekło z Herbem jeszcze raz, gdybym mogła ponownie przeżyć te dni z twoim ojcem.
– Kochałaś go więc?
– Kochałam… och, jeszcze jak.
– Dlaczego więc nie zostawiłaś ta… Herba i nie wyszłaś za niego?
– Był już żonaty. Słysząc to wszystko Catherine zdała sobie sprawę, że w jej matce kryła się kobieta, jakiej nie znała.
– Czy on żyje? – zapytała Catherine, nagle pragnąc wszystko o nim wiedzieć.
– Mieszka tutaj, w mieście. Dlatego też najlepiej będzie, jak ci nie powiem, kto to jest.
– Powiesz mi któregoś dnia?
– Nie mogę ci tego obiecać. Widzisz, on zrobił karierę. Jest teraz kimś. Nie musisz się wstydzić, że masz takiego ojca.
Trochę zaschło mi w ustach. Czy myślisz, że mogę się napić wody?
Catherine pomogła matce napić się, usłyszała jej westchnienie, kiedy z powrotem opadła na poduszkę.
– Mamo, ja także muszę ci coś wyznać.
– Ty, Cathy? – Zaskoczenie, z jakim matka to powiedziała, sprawiło, że Catherine zaczęła się zastanawiać, czy przypadkiem Ada nie uważa jej za osobę niezdolną do popełnienia czegoś niewłaściwego.
– Mamo, ja to zrobiłam celowo – to znaczy, zaszłam w ciążę. Chciałam wyrównać porachunki z Herbem i chciałam uciec przed wami obojgiem, z tego domu gdzie nie było niczego poza awanturami i pijaństwem. Myślę, że podświadomie wierzyłam, że dziecko mnie stamtąd wyrwie i obdarzy miłością. Nie sądziłam, że Herb odegra się za to na tobie.
– Nie, nie obawiaj się, Cathy. Od dawna zbierało się na to. Powiedział, że powinnam była przyjść na jego rozprawę i że to moja wina, iż nie dostał od Claya żadnych pieniędzy. Jednak prawdziwym powodem było to, że nie byłaś jego dzieckiem. Nie mam wątpliwości, że to stanowiło prawdziwy powód, nie chcę więc, byś się za to obwiniała.
– Ale ja tak wszystko skomplikowałam.
– Nie, kochanie. Wybij to sobie z głowy. Masz Claya i wkrótce urodzi się wam dziecko. Mając takiego ojca jak Clay, to dziecko z pewnością też będzie kimś.
– Mamo, Clay i ja… – Catherine jednak nie mogła powiedzieć matce prawdy o ich umowie.
– Co?
– Zastanawialiśmy się, czy kiedy dziecko się urodzi, jeśli będziesz miała wówczas dość siły, nie zamieszkałabyś z nami i pomogła mi przez kilka dni.
Żałosne kłamstwo szarpnęło Catherine za serce, kiedy jej matka westchnęła z zadowoleniem i zamknęła oko.
Catherine usłyszała trzaśniecie drzwi i jej ręce znieruchomiały nad zlewem; właśnie skrobała i płukała selery. Clay wszedł do kuchni i lekko położył jej rękę na ramieniu.
– Jak mama się dzisiaj czuła? Przez bluzkę poczuła ciepło jego ręki, które przeniknęło skórę, mięsień, do głębi jej istoty. Miała ochotę odwrócić się, ująć jego dłoń, pocałować ją, położyć sobie na piersi i zapytać: „A jak ty się dzisiaj czujesz? Jak ja się czuję? Czy byliśmy szczęśliwi z powodu tego, co zaszło między nami w nocy?”
– Bardzo cierpi, ale podają jej środki znieczulające, kiedy tylko o nie poprosi. Mówienie sprawia jej jednak nadal wielką trudność.
Clay ścisnął ją za ramię, pragnąc, by się do niego odwróciła, by go potrzebowała, tak jak ubiegłej nocy. Czuł zapach jej włosów, pachnących świeżymi kwiatami. Patrzył na jej ręce, kiedy pod strumieniem wody czyściła selery.
Dlaczego się nie odwraca, zastanawiał się. Czy nie potrafi odczytać mojego dotyku? Musi wiedzieć, że ja także się boję.
Catherine zaczęła skrobać następny seler, choć go nie potrzebowała. Pragnęła spojrzeć mu w oczy i zapytać: „Co ja dla ciebie znaczę, Clay?” Gdyby ją kochał, z pewnością powiedziałby jej to do tej pory.
Ubiegłej nocy zostali złączeni przez przypadek. Nie powiedział jej jednak, że ją kocha. Nigdy w czasie tych razem spędzonych miesięcy nawet nie wspomniał, że ją kocha.
Ich zmysły pulsowały świadomością wzajemnej bliskości. Clay zobaczył, jak ręce Catherine znieruchomiały. Przesunął palcami po nagiej skórze jej karku, wsunął je za kołnierz, kciukiem gładząc jej ucho. Catherine zamknęła oczy, jej ręce leżały bezwładnie na brzegu zlewu.
– Catherine… – Jego głos brzmiał gardłowo.
– Clay, nie powinniśmy byli dopuścić do tego, co zaszło w nocy – powiedziała.
Odczuł rozczarowanie.
– Dlaczego? – Wyjął jej nóż z palców, rzucił go do zlewu i zakręcił kran. Kiedy zmusił ją do spojrzenia mu w twarz, powtórzył pytanie: – Dlaczego?
– Gdyż zrobiliśmy to z niewłaściwych powodów. To za mało – problemy mojej matki i to, że dziecko jest twoje. Nie widzisz tego?
– Ale potrzebujemy się nawzajem, Catherine. Jesteśmy małżeństwem, ja chcę…
Nagle położyła mu swe mokre dłonie na policzkach, przerywając wywód.
– Uspokój się, Clay. Nie powtórzymy już przedstawienia z ubiegłej nocy.
– Do diabła, nie rozumiem cię! – powiedział ze złością, odsuwając jej palce od swojej twarzy.
– Nie kochasz mnie, Clay – powiedziała ze spokojną godnością. – Czy teraz mnie rozumiesz?
Jego oczy, stalowoszare, przechodzące w zgaszony błękit, wpatrywały się w jej oczy i Clay zapragnął, by mógł zaprzeczyć jej słowom. Z łatwością mógłby utonąć w jej kuszących oczach, w jej gładkiej skórze i pięknych rysach, do których tak się już przyzwyczaił. Mógłby wypełnić swe dłonie jej piersiami, zniżyć swoje usta do jej, poznać ich smak i dotyk. Ale czy mógł powiedzieć, że ją kocha?
Teraz świadomie sięgnął do jej piersi, jakby chciał udowodnić, że tylko tego chce. Poprzez sukienkę i biustonosz poczuł nabrzmiałe sutki. Oddychała ciężko i szybko.
– Ty także tego chcesz – powiedział, wiedząc, że to prawda. Gdy pocierał czubki jej piersi, pod kciukami czuł prawdę.
– Mylisz pożądanie z miłością.
– W nocy myślałem, że w końcu zgodziłaś się ze mną, iż seks jest zdrowy.
– Czy teraz też tak myślisz?
– Oczywiście, że tak. Nie czujesz, co się z tobą dzieje?
Ze stoickim spokojem pozwoliła na swobodę jego rękom i chociaż nie mogła nic poradzić na to, że jej ciało odpowiada na jego dotyk, nie zamierzała dać mu satysfakcji, iż na to przystaje.
– Czuję to. Och, jak najbardziej to czuję. Czy jeszcze bardziej czujesz się mężczyzną, widząc, co się ze mną dzieje?
Clay szybko opuścił ręce.
– Catherine, nie mogę znieść twojego chłodu. Potrzebuję czegoś więcej, niż dostaję od ciebie.
– A ja nie potrafię dać ci więcej bez miłości. Tak więc, Clay, czy to błędne koło? – Popatrzyła mu prosto w twarz, nadal błyszczącą od wody. Szanowała go chociażby za to, że nie kłamał. – Clay, jestem realistką. Przez te wszystkie miesiące spędzone z tobą łatwo mogłabym dać się zwieść twoim oczom. Kiedy popatrzysz na mnie w taki szczególny sposób, cała się roztapiam i myślę, iż mnie kochasz. Wiem jednak, że to nieprawda.
– Aby być kochaną, trzeba być kochającą, Catherine. Nie rozumiesz tego? Nawet nie starasz się tego zrozumieć. Chodzisz tak, jakbyś miała na sobie zbroję. Nie wiesz, jak oddać uśmiech, dotyk czy…
– Clay, nie miałam się tego gdzie nauczyć! – broniła się. – Czy uważasz, że to przychodzi naturalnie? Czy myślisz, że się z tym rodzisz, że masz to dane, tak jak szare oczy po ojcu i jasne włosy po matce? A więc nie, nie jest tak. Miłości trzeba się nauczyć. Uczono cię jej od pierwszej chwili twojego życia. Byłeś jednym z tych szczęśliwców, którym się to przydarzyło. Nigdy się nad tym nie zastanawiałeś, ale zawsze tego oczekiwałeś, prawda? Kiedy upadłeś i stłukłeś kolano, całowano cię i pieszczono. Kiedy wracałeś do domu, witano cię i ściskano. Jeśli coś ci się nie powiodło, mówiono ci, że nie ma to znaczenia, i tak są z ciebie dumni za to, iż próbowałeś, prawda? Kiedy źle się zachowałeś, karano cię, by uświadomić ci, że bolało ich to tak, j a k kara bolała ciebie. Mnie nigdy nie udzielono takich lekcji. Zamiast tego otrzymałam inne i musiałam się nauczyć żyć nic nie wiedząc o tych lekcjach, jakie ty otrzymywałeś. Zbyt lekko traktujesz wszelkie objawy uczucia, zbyt mało przykładasz do nich wagi. Ze mną jest inaczej. Nie potrafię… nie potrafię być… och, nie wiem, jak to powiedzieć, żebyś mnie zrozumiał. Jeśli czegoś jest mało, wartość tego wzrasta. I tak jest ze mną, Clay. Nikt przedtem nie traktował mnie miło, dlatego też każdy gest, każdy dotyk ma dla mnie znacznie większą wartość niż dla ciebie. Doskonale zdaję sobie także sprawę, że jeżeli nauczę się akceptować, akceptować ciebie, będę cierpieć bardziej niż ty, kiedy nadejdzie czas naszego rozstania. Tak więc obiecałam sobie, że nie uzależnię się od ciebie – w każdym razie nie emocjonalnie.
– Chcesz powiedzieć, że jesteśmy w tym samym miejscu, jakby nie było wczorajszej nocy?
– Niezupełnie. – Catherine spojrzała w dół na swoje ręce, poruszające się niespokojnie.
– Co się zmieniło? Podniosła wzrok, spojrzała mu prosto w oczy, po czym prawie niedostrzegalnie wyprostowała plecy.
– Mama powiedziała mi dzisiaj, że Herb nie jest moim prawdziwym ojcem. To mnie od niego uwalnia – naprawdę mnie uwalnia. Zrozumiałam też lepiej, co się dzieje, kiedy z niewłaściwych powodów ludzie trwają w pozbawionym miłości małżeństwie. Nigdy do tego nie dopuszczę. Nigdy.
W czasie następnych tygodni Clay zastanawiał się nad stwierdzeniem Catherine, że miłości trzeba się nauczyć. Nigdy przedtem nie zastanawiał się, na jak wiele sposobów rodzice okazywali mu uczucie. Catherine miała jednak rację co do jednej rzeczy: zawsze przyjmował to za coś oczywistego. Ich aprobata dawała mu takie poczucie bezpieczeństwa, tak był pewien ich miłości, że nigdy nie kwestionował ich taktyki. Przyznał jednak Catherine rację, że przykłada mniejszą wagę niż ona do fizycznego kontaktu. Zaczął analizować zewnętrzne oznaki uczucia z punktu widzenia Catherine i przyznał, że przywiązywał do nich za mało znaczenia. Powoli pojmował jej przeogromną potrzebę zachowania emocjonalnej wolności, zrozumiał, że myśl o pokochaniu go jawiła się jej jako groźba – w świetle ich porozumienia, że rozwiodą się, jak tylko urodzi się dziecko. Analizował swoje uczucia do niej i doszedł do wniosku, że uczciwie mówiąc, nie sądzi, by ją kochał. Pragnął jej fizycznie, ponieważ jednak nigdy nie okazywała mu swoich uczuć, nie wyobrażał sobie, że mógłby ją kiedykolwiek pokochać. Potrzebował bowiem kobiety, która zdolna byłaby impulsywnie unieść ramiona i pocałować go. Takiej, która potrafiłaby zamknąć oczy i przytulić twarz do jego policzka, sprawiając, że poczułby się pożądany i pożądający. Wątpił, by udało mu się osiągnąć z Catherine ową swobodę i spontaniczność, której szukał u żony.
"Osobne Łóżka" отзывы
Отзывы читателей о книге "Osobne Łóżka". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Osobne Łóżka" друзьям в соцсетях.