– Dlaczego robisz to dziś wieczór, po takim cudownym dniu?
– Powiedziałem ci, że chcę iść z tobą do łóżka. Czy byłoby to niebezpieczne?
– Lekarz nic na ten temat nie mówił.
– Cóż, może zapytasz go następnym razem, kiedy będziesz z nim rozmawiać.
– Nie ma takiej potrzeby.
– Nie ma? Cisza, jaka po tym nastąpiła, była równie brzemienna jak kobieta, która opierała się o toaletkę. Głos Claya zabrzmiał twardo.
– Mam już dość spania na tym tapczanie, kiedy jest tutaj wspaniałe łóżko i doskonała, ciepła kobieta, do której można się przytulić. I jak sądzę, jej także by się to spodobało, gdyby sobie na to pozwoliła. Co powiesz, Catherine, przecież są święta.
– Nie rób tego, Clay. Obiecałeś.
– Łamię obietnicę – powiedział, powolnym ruchem odrywając się od framugi drzwi.
– Clay – rzuciła ostrzegawczo, odwracając się do niego twarzą.
– Jak możesz całować w ten sposób i nie podniecać się, możesz mi to wyjaśnić?
– Nie zbliżaj się do mnie.
– Cały czas się nie zbliżałem. To tylko powoduje, że pragnę cię jeszcze bardziej.
– Nie zamierzam iść z tobą do łóżka. Możesz więc o tym zapomnieć!
– Przekonaj mnie o tym – odparł, podchodząc do niej.
– Wiesz, na czym polega twój problem? Na twoim ego. Po prostu nie potrafisz uwierzyć, że mogę z tobą mieszkać i nie poddać się twojemu śmiertelnemu urokowi, prawda?
– Cat, jesteś cholerną kłamczucha – oskarżył ją aksamitnym głosem. – Zapominasz, że to ja cię wcześniej całowałem. Co w tym złego? Jest to w końcu usankcjonowane prawem, jeśli już o tym mówimy – zapisane, opieczętowane i udokumentowane przez pastora. Czego się boisz?
Teraz znajdował się od niej zaledwie na długość ramienia, a jego szare oczy były cieplejsze niż kiedykolwiek przedtem. Nieświadomie zakryła obiema rękami swą powiększoną talię.
– Dlaczego to robisz? Dlaczego próbujesz ukryć się przede mną? Zawsze trzymasz mnie na odległość, unikasz nawet przebywania w tym samym pokoju co ja. Dlaczego nie możesz być częściej taka jak dzisiejszego wieczoru? Dlaczego ze mną nie porozmawiasz, nie powiesz, jak się czujesz, może nawet ponarzekasz na coś? Potrzebuję jakiegoś ludzkiego kontaktu, Cat. Nie przywykłem do prowadzenia takiego samotniczego życia.
– Nie mów do mnie „Cat”!
– Dlaczego? Powiedz mi, dlaczego.
– Nie powiem. – Już miała się odwrócić, jednak jego ramię ją powstrzymało.
– Nie odwracaj się ode mnie, porozmawiaj ze mną.
– Och, Clay, proszę. To był cudowny wieczór. Proszę, nie psuj teraz wszystkiego. Jestem zmęczona i dawno nie czułam się taka szczęśliwa, dopóki nie zacząłeś. Czy nie możemy udawać, że tego pocałunku nie było, i pozostać przyjaciółmi?
Chciał powiedzieć o źródle jej problemu, powiedzieć, że to, iż będzie się z nim kochać, nie zrobi z niej dziwki, o co oskarżał ją ojciec. Nie była jednak na to jeszcze gotowa, a ponadto tę prawdę musi odkryć sama. Wiedział, że jeśli ją zmusi, zanim pozna tę prawdę, wyrządzi jej tym ogromną krzywdę.
– Jeśli mówisz poważnie i jeśli rzeczywiście będziesz od tej pory przyjazna w stosunku do mnie, to już dobry początek. Nie spodziewaj się jednak po mnie tego, że zapomnę o naszym pocałunku, i nie oczekuj, że uwierzę także w to, iż ty o nim zapomniałaś.
– To ten dom. Coś jest w tym domu. Czuję się inna, kiedy tam idę, i tylko tam robię szalone rzeczy.
– Na przykład pozwalasz swojemu mężowi, żeby pocałował cię pod jemiołą?
Catherine walczyła z uczuciami, których nie potrafiła opanować, pragnęła go, a równocześnie bała się bólu, jaki może jej w końcu sprawić. Clay wyciągnął opaloną rękę, schwycił za kark i chociaż opierała się sztywno, przyciągnął do siebie.
– Boisz się mnie, Catherine. Nie musisz. Decyzja należy do ciebie. – Pocałował ją lekko w usta, nadal trzymając dłoń na jej napiętych mięśniach karku. – Dobranoc, Cat – szepnął i wyszedł.
Jej postanowienie opierania się Clayowi osłabło jeszcze bardziej, kiedy w świąteczny poranek otworzyła małą paczuszkę od niego i znalazła w niej dwa bilety na „Jezioro łabędzie”, wystawiane pod koniec stycznia w Northrup Auditorium. Przeczytała słowa wypisane na biletach i podniosła wzrok, on jednak w tej chwili rozpakowywał prezent od matki, tak więc Catherine pochyliła się i lekko dotknęła jego ramienia. Clay podniósł wzrok.
– Pamiętałeś – powiedziała, czując, jak w jej piersi rozlewa się ciepło. – Ja… cóż, dziękuję, Clay. Przepraszam, że nie mam dla ciebie żadnego prezentu.
– Od dawna nie byłem na balecie – odparł. Wyraz jego oczu sprawił, że przez chwilę atmosfera się skomplikowała, po czym Catherine przerwała napięcie, żartując:
– Kto powiedział, że cię ze sobą zabiorę? – i obdarzyła go jednym ze swych rzadkich uśmiechów.
ROZDZIAŁ 24
W następnym tygodniu Clay poprosił Catherine, by pomogła mu kupić ubranie na sylwestra, ale odmówiła. Wobec tego któregoś dnia wrócił do domu z dwiema plastikowymi torbami i jedną z nich rzucił niedbale na krzesło w salonie.
– To dla ciebie. Pomyślałem, że oboje potrzebujemy czegoś nowego.
– Kupiłeś coś dla mnie? - zapytała z kuchni.
– Oczywiście. Nie chciałaś pójść ze mną do sklepu, musiałem więc sam coś wybrać. W klubie obowiązują stroje wieczorowe – taka tradycja.
Wbiegł po schodach ze swoją torbą. Catherine wytarła ręce w ścierkę do naczyń. Gdy Clay wrócił, stała z uniesioną wysoko suknią i rozpościerała jej dół niczym otwarty wachlarz.
– Clay, nie powinieneś był tego robić.
– Podoba ci się?
– Cóż, tak, ale jest taka niepraktyczna. Prawdopodobnie włożę ją tylko raz.
– Chcę, żebyś wyglądała równie szałowo jak wszystkie kobiety, które tam będą.
– Ale ja nie jestem szałowa. W życiu nie miałam takiej sukni. Będę się w niej czuła dziwnie. – Przez chwilę wyglądała na zakłopotaną, Clay widział jednak po jej minie, że jest suknią zachwycona.
– Posłuchaj, Catherine, jesteś moją żoną i masz prawo bywać w tym klubie. Rozumiesz?
– Tak, ale…
– Nie ma: „Tak, ale”. Martwię się tylko o to, czy będzie na ciebie pasowała. Wiesz, po raz pierwszy kupowałem suknię dla przyszłej matki.
Catherine nie mogła powstrzymać chichotu.
– Coś zrobił? Wszedłeś do sklepu i powiedziałeś: „Poproszę o sukienkę, która ma, powiedzmy, cztery stopy w obwodzie”?
Clay potarł brodę, mierząc Catherine wzrokiem:
– Nie, wydawało mi się, że to będzie pięć stóp. Nie spojrzała na niego, kiedy wybuchnęła śmiechem, tak była wpatrzona w suknię.
– Będę w niej wyglądała jak cyrkowy namiot, ale ogromnie mi się podoba… Naprawdę.
– Strasznie jesteś drażliwa na punkcie swojej figury. Czy nie pora, byś to w końcu zaakceptowała?
– Mężczyźnie łatwo tak mówić, dopóki sam nie rozrośnie się do rozmiarów sterowca. Jeśli nie będę uważać, następnego lata żaden mężczyzna na mnie nie spojrzy.
Gdy to powiedziała, wyczuła, że Clay się zjeżył. Jego dobry humor znikł.
– Aha, więc wówczas zamierzasz zapolować na męża?
– Nie to chciałam powiedzieć. Z całą jednak pewnością nie chcę, by to małżeństwo wyznaczyło kres mojego życia erotycznego.
Przyjemność, z jaką kupował jej sukienkę, nagle rozpłynęła się, pozostawiając uczucie gniewu i zranione ego. Rozdrażniło go, że Catherine myśli o innym mężczyźnie, a jemu nie pozwala się nawet tknąć palcem. Dał jej przecież najlepszy dom, jaki kiedykolwiek miała, wszystko, co tylko można, by ułatwić jej życie. Przejął na siebie część domowych obowiązków, dał jej swobodę wychodzenia i wracania, kiedy chciała, pozwolił na to wstrętne pisanie na maszynie, które bezgranicznie go irytowało i sprawiało, że miał ochotę wyrzucić maszynę przez okno. Przez te wszystkie miesiące był wobec niej bezgranicznie cierpliwy i wyrozumiały. I tak mu się odwdzięcza?
Kiedy przygotowywali się do wyjścia na sylwestra, Clay zachowywał się grzecznie, lecz oficjalnie. Nie potrafił jej wybaczyć tego, co powiedziała trzy dni temu, gdy kupił jej suknię. Catherine odczuła na własnej skórze, jakie to przykre, gdy się jest traktowanym z zimną obojętnością.
Po raz ostatni przygładziła włosy. Wtedy właśnie Clay wszedł do sypialni i zaczął szukać w szkatułce na biżuterię szpilki do krawata. Kiedy patrzyła tak na jego sylwetkę od tyłu, wydał się jej niezmiernie szczupły i smukły w szaroniebieskim dopasowanym garniturze, z podwójnym rozcięciem z tyłu marynarki.
Clay odwrócił się, czując, że mu się przygląda.
– Jestem prawie gotowy. Przepraszam – powiedział, szybko ją omijając.
– Widzę. Czy to ten nowy garnitur? Nie odpowiedział, podszedł do lustra, by wpiąć szpilkę w nowy krawat w paski.
– Wyglądasz, jakbyś pozował do reklamy w „The New Yorkerze” – spróbowała zażartować.
– Dziękuję – odparł lodowatym głosem.
– A suknia jest w sam raz, widzisz?
– To dobrze. Jego obojętność ją zabolała.
– Clay, prawie ze mną nie rozmawiasz. O co chodzi?
– Jeśli tego nie rozumiesz, nie zamierzam tracić czasu, by ci to wytłumaczyć.
Catherine doskonale zdawała sobie sprawę, o co chodzi, trudno jej jednak było zmusić się do przeprosin. Upuścił szpilkę i wymamrotał:
– Do diabła.
– Clay, wiem, że czasami zachowuję się jak niewdzięcznica, ale taka nie jestem. Zawarliśmy przecież układ.
– Ach, oczywiście! Czemu więc obdarzasz mnie komplementami? Nagle zasłużyłem sobie na twoją uwagę z powodu nowego ubrania?
– Ponieważ to prawda.
– Catherine, nie rób tego, dobrze? Nie wiem już, jak z tobą postępować. Od tygodni omijasz mnie z daleka. I kiedy wreszcie zechciałaś ze mną rozmawiać, miałaś mi do powiedzenia tylko to, że twoim zmartwieniem jest otłuszczona talia i że będzie ci ciężko znaleźć faceta, kiedy znowu będziesz do wzięcia. Nie obchodzi cię, jak się czuję, kiedy odtrącasz mnie za każdym razem, gdy próbuję się do ciebie zbliżyć?
– Och, na litość boską, o czym ty mówisz?
"Osobne Łóżka" отзывы
Отзывы читателей о книге "Osobne Łóżka". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Osobne Łóżka" друзьям в соцсетях.