– Czy chcesz, żebym wrócił do rodziców i grzebał w stosie prezentów w nadziei, że znajdę wśród nich jakieś prześcieradła i koce? – Miał rację, znaleźli się w pułapce.
– Catherine, to dziecinada. Właśnie wzięliśmy ślub i zgodziliśmy się spędzić ze sobą kilka miesięcy. Zdajesz sobie sprawę, że w tym czasie będziemy na siebie niekiedy wpadać, prawda?
– Tak, ale nie w apartamencie dla nowożeńców w „Regency”. – Wiedziała jednak, że zanim minie noc, zada ona kłam jej słowom.
– Catherine, co do licha, sądziłaś, że wetknę klucz z powrotem ojcu w rękę i powiem: „Sami z niego skorzystajcie”?
Nie było sensu się kłócić. Siedzieli w samochodzie milcząc, aż w końcu Clay wyjechał spod garażu.
– Clay, nie mam swojej walizki! – jęknęła z przerażeniem Catherine.
– Jest w bagażniku razem z moją – powiedział, kiedy portier, z założonymi rękami i postawionym kołnierzem, stawał się coraz mniejszy, w miarę jak się oddalali.
Jechali w milczeniu, a Catherine nadal otulała się płaszczem, mimo że w samochodzie dawno już zrobiło się ciepło. Zapach rozgrzanego oleju mieszał się z zapachem nowych obić. Z każdą mijaną milą Catherine stawała się coraz bardziej spięta. W końcu powiedziała:
– Dlaczego wszystko, co ważne między nami, dzieje się w twoim samochodzie?
– Bo wtedy jesteśmy sami.
Nagłym skrętem kierownicy zjechał na pobocze i zatrzymał się.
– Co się stało? – zaniepokoiła się. Clay już nawracał.
– Chcesz jechać do domu, w porządku, jedziemy do domu – rzucił.
Chwyciła go za ramię.
– Nie rób tego – prosiła. Milczał przez chwilę, teraz też napięty. – Myliłam się, dobrze? – przyznała. – Tylko nie jedź jak szalony. Wiem, że twoi rodzice mieli dobre intencje, kiedy rezerwowali dla nas apartament, i masz rację – co za różnica, gdzie będziemy spali. – Puściła jego ramię. – Postaraj się jednak zrozumieć. Ten wieczór zszarpał mi nerwy. Nie jestem przyzwyczajona do przepychu.
– To może lepiej przyzwyczaj się, bo oni nigdy nie uciekają się do półśrodków.
Teraz prowadził samochód rozsądniej.
– Jak sądzisz, ile ich kosztowało nasze wesele?
– Nieważne. Mamie sprawiło ogromną przyjemność. Mówiłem ci już, że jest w swoim żywiole, kiedy organizuje takie uroczystości. Czy nie widziałaś, jak się cieszyła, że wszystko się udało?
– Czy ma to złagodzić moje wyrzuty sumienia? – zapytała.
– Catherine, czy będziemy przechodzić przez to wszystko za każdym razem, gdy coś od nich dostaniemy? Dlaczego ustawicznie siebie poniżasz? Czy nie przyszło ci na myśl, że nie tylko ty odnosisz korzyść z tego układu? Może się zdziwisz, ale jestem bardzo szczęśliwy, że wyprowadzam się z domu. Powinienem był to zrobić dawno temu. Jestem już zmęczony ich ustawiczną troską o mnie. Myślę, że moi rodzice także coś na tym zyskali. Czy widziałaś twarz mojego ojca, gdy dzierżył w dłoni kieliszek szampana? Czy widziałaś mamę, kiedy rozkazywała kelnerom i doglądała, by wszystko toczyło się gładko? Oni cieszą się każdym towarzyskim sukcesem, pomyśl więc o tym jak o jeszcze jednej gali wydanej przez Forresterów. Fundując nam noc w „Regency”, robią to, czego spodziewają się po nich ich przyjaciele, plus…
– Plus co? – Spojrzała na niego.
– Plus to, że zapewnienie nam właściwego startu pomaga im wierzyć, że wszystko między nami dobrze się ułoży.
– A ty nie czujesz się winny, że to przyjmujesz?
– Tak, do diabła! – wybuchnął. – Nie wysiądę teraz jednak i nie kupię sobie włosiennicy, żeby to odpokutować, zrozumiałaś?
Jego gniew zdziwił ją, gdyż od wielu dni zachowywał się w stosunku do niej bardzo łagodnie. Dojechali do „Regency” w pełnej napięcia ciszy. Catherine już chciała wysiąść, lecz zatrzymał ją rozkazujący głos Claya:
– Poczekaj, najpierw wyciągnę nasze walizki. Obszedł samochód, zrywając serpentyny z gofrowanej bibuły. W blasku hotelowego neonu i świateł nad wejściem jego oddech tworzył bladoróżowy obłok. Gdy wysiadła z auta, Clay ujął ją za ramię.
– Catherine, przepraszam, że krzyczałem, ale ja także jestem zdenerwowany.
Przyglądała się jego dziwacznie kolorowej twarzy w świetle neonu i milczała, nie znajdując właściwej odpowiedzi.
ROZDZIAŁ 19
Apartament w hotelu był elegancko i ze smakiem urządzony, w kolorach złamanej bieli i szarego błękitu. Chłodne błękitne ściany zostały wykończone perłową sztukaterią, tworzącą prostokąty wypełnione rzeźbionymi liśćmi akantu. Ten wzór powtarzał się na obojgu podwójnych drzwi, które prowadziły do garderoby i łazienki. Eleganckie draperie z białego jedwabiu obszyte były ozdobnymi frędzlami, alabastrowe francuskie meble harmonizowały z miękkim niebieskim dywanem. Oprócz ogromnego łoża w pokoju znajdowały się dwa krzesła i stolik w stylu Ludwika XVI, o wdzięcznie wygiętych nóżkach i owalnym marmurowym blacie. Na stoliku stał bajeczny bukiet białych róż, których zapach unosił się w powietrzu.
Kiedy drzwi się zamknęły i zostali sami, Catherine podeszła do kwiatów, znalazła przy nich maleńką zieloną kopertę i zwróciła pytający wzrok na Claya.
– Otwórz – powiedział. Na kartce widniały proste słowa: „Z miłością, Mama i Tata”.
– To od twoich rodziców. – Podała mu kartonik i oddaliła się na bezpieczną odległość.
– To ładne – szepnął i wetknął bilecik w bukiet. Rozpiął marynarkę i stanął z rękami na biodrach. – Ładne – powtórzył.
– Więcej niż ładne – zawtórowała. – Oszałamiające. Na stoliku stał także kosz z owocami i srebrne wiaderko z butelką z zielonego szkła. Clay podszedł do niego, uniósł butelkę i przeczytał nalepkę, odłożył ją, odwrócił się, rozwiązał muszkę i rozpiął guzik koszuli. Catherine spojrzała w inną stronę. Podeszła do drzwi prowadzących do sypialni i zajrzała.
– Pozwolisz, że wezmę twój płaszcz? – zapytał Clay.
Spojrzała zdziwiona.
– Och… tak, oczywiście. Clay podszedł, by odebrać od niej okrycie, a ona znowu cofnęła się o krok.
– Nie denerwuj się – powiedział spokojnie. – Chcę tylko powiesić twój płaszcz.
– Nie denerwuję się. Nie wiem tylko, co ze sobą zrobić.
Clay otworzył drzwi do garderoby i powiedział odwrócony do niej tyłem:
– A ja twierdzę, że się denerwujesz. Może pomógłby ci kieliszek szampana. Masz ochotę? – Powiesił swoją marynarkę.
– Chyba nie. – Podeszła jednak do stolika. – Od kogo te owoce?
– Od dyrekcji hotelu. Może zjesz ostatnią gruszkę tego sezonu? – Sięgnął opaloną ręką po owoc.
– Nie jestem głodna. Clay podrzucił owoc kilka razy, po czym zapomniał o nim, przyglądając się Catherine.
– Nie chcesz szampana, nie chcesz owoców, co więc chciałabyś robić, żeby zabić czas?
Spojrzała na niego obojętnie, stojąc na środku pokoju, jakby bała się dotknąć jakiegokolwiek znajdującego się w nim przedmiotu. Clay westchnął, odłożył gruszkę do koszyka i poszedł, by zanieść ich walizki do sypialni.
– Skoro już tu jesteśmy, moglibyśmy wykorzystać to jakoś.
Podszedł do drzwi łazienki, zapalił światło, po czym odwrócił się do niej z zapraszającym gestem.
– Chciałabyś z niej pierwsza skorzystać? I zanim Catherine się zorientowała, śmiała się na głos!
Najpierw poczuła drżenie w gardle i zanim zdołała je opanować, wybuchnęła śmiechem, zakryła więc usta dłońmi, lecz po chwili opuściła je i śmiała się na całe gardło. W końcu popatrzyła na Claya, który nadal stał wyczekująco w drzwiach łazienki, ale i w jego oczach pojawiło się rozbawienie.
– Daj spokój, żono, próbuję być rycerski, ale to staje się z minuty na minutę coraz trudniejsze.
I nagle napięcie ustąpiło.
– Och, Clay, gdyby twój ojciec mógł nas widzieć, sądzę, że zażądałby zwrotu pieniędzy. Czy rzeczywiście znajdujemy się w apartamencie dla nowożeńców w „Regency”?
– Tak sądzę. – Rozejrzał się wokół, jakby sprawdzając, czy tak jest.
– I wpisałeś nas do księgi meldunkowej jako państwa Forrester?
– Tak. Spojrzała w górę, jakby zwracała się o pomoc do niebios.
– O Boże, przepadłam.
– Powinnaś to robić częściej, wiesz? – uśmiechnął się do niej.
– Co, przepadać? – Zachichotała i uczyniła gest wyrażający bezradność.
– Nie, śmiać się albo przynajmniej uśmiechać. Już myślałem, że przez cały wieczór będziesz miała ponurą minę.
– Rzeczywiście mam ponurą minę? – Gdy to mówiła, jej twarz przybrała wyraz zaskoczenia.
– „Ponura” to niewłaściwe określenie. Ściślej byłoby powiedzieć „obojętna”. Tak, obojętna.
– Naprawdę?
– Najczęściej wtedy kiedy jesteśmy sami.
– Więc podobałoby ci się, gdybym się częściej uśmiechała?
Wzruszył ramionami.
– Tak, sądzę, że tak. Lubię ludzi, którzy się uśmiechają.
– Postaram się o tym pamiętać. – Spojrzała w stronę okna i znowu na niego. – Clay, to, co powiedziałeś w samochodzie, no cóż, ja także przepraszam. – Jej twarz nagle stała się poważna, skruszona.
– Nie, to ja straciłem cierpliwość. Nie zsynchronizowałem wszystkiego.
– Nie, posłuchaj, to także była moja wina. Nie chcę, żebyśmy kłócili się przez cały czas, kiedy będziemy ze sobą. Przez całe życie byłam tego świadkiem i teraz po prostu chcę… cóż, pokoju między nami. Wiem, że brzmi to niemądrze, ale już jest lepiej, kiedy przyznaliśmy, że poniosły nas nerwy i nie zachowujemy się tak jak w czasie jazdy tutaj. Chcę, żebyś wiedział, że ze swej strony zrobię wszystko, by utrzymać ten stan rzeczy.
– Dobrze, ja także. Mamy ze sobą być na dobre i na złe, wobec tego zróbmy, co można, by było to na dobre, a nie na złe.
Catherine uśmiechnęła się lekko.
– Zgoda. Więc… ja pierwsza, tak?
– Tak. Co, do licha, pomyślała, to tylko zwyczajna stara łazienka, prawda? A ja się duszę w tej sukni, prawda? I marzę o tym, żeby się rozebrać, prawda?
Kiedy jednak znalazła się w łazience, zbyt była świadoma obecności Claya w pokoju. Odkręciła kran, by zagłuszyć wszelkie odgłosy. Raz po raz spoglądała na drzwi. Zobaczyła się w lustrze i podeszła tak blisko, by przyjrzeć się swojemu odbiciu, aż jej oddech zrosił szkło.
"Osobne Łóżka" отзывы
Отзывы читателей о книге "Osobne Łóżka". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Osobne Łóżka" друзьям в соцсетях.