Angela bardzo się starała, by na jej twarzy nie odmalował się ból, więc tylko gwałtownie przełknęła ślinę. Claiborne'owi wypadł z rąk nóż do papieru i ze stukotem upadł na podłogę. On sam oparł się łokciami o blat biurka i zakrył twarz dłońmi.

– Zgodziliśmy się oboje co do tego, że będzie to najlepsze rozwiązanie – powiedział spokojnie Clay.

Forrester senior spojrzał w ich kierunku dokładnie w tym momencie, gdy Catherine odsuwała ostrożnie swoją rękę z kolana Claya.

– To bardzo dobrze – szepnęła Angela, zastanawiając się, czy tak jest rzeczywiście.

Claiborne nie mógł się powstrzymać przed pytaniem:

– Czy jesteście pewni swej decyzji?

Catherine odczuła ukradkowe spojrzenie Claya, który siedząc wygodnie rozparty na kanapie, położył poufale dłoń na jej ramieniu.

– Przyjaciołom Catherine i mnie udało się ją przekonać – powiedział z wystarczającą dozą demonstracyjnej zażyłości, by uspokoić rodziców.

Catherine poczuła, że się czerwieni.

Angela i Claiborne obserwowali, jak wzrok ich syna pieści twarz młodej kobiety, i ich własne zaskoczone spojrzenia spotkały się. Jakże mogło do tego tak szybko dojść? Jednak natychmiast przypomnieli sobie, że przecież między młodymi już doszło do intymnej sytuacji – widocznie byli dla siebie atrakcyjni. Świadczyło o tym zachowanie Claya, a potwierdzał to rumieniec dziewczyny. Wyczuwając, że Catherine nie spodobało się, iż Clay ujawnił ich wzajemną bliskość, Angela podeszła do nich z gratulacjami. Claiborne dołączył do żony. Kiedy mocno ściskał dłoń syna, powiedział z przekonaniem:

– Jesteśmy dumni z twojej decyzji, Clay. Wszystkich obecnych w gabinecie opanowało dojmujące uczucie będące mieszaniną radości i smutku. Catherine pomyślała, że tak właśnie musi się czuć złodziej, który perfidnie okrada swoich przyjaciół.

Gdy doszło do sprawy ślubu, Angela zapytała:

– Czy chcesz, żebyśmy ja i twój ojciec załatwili wszystko?

– Oczywiście – odparł bez wahania Clay. – Catherine i ja nie mamy pojęcia o planowaniu wesela.

– Czemu nie urządzić wesela tutaj? – zapytała nieoczekiwanie Angela. Było jasne, że Catherine tego nie przewidziała. Angela przepraszająco położyła dłoń na jej ramieniu.

– Och, wybacz, czyżbym była zbyt zarozumiała? Z tego, co mówiłaś o ojcu, sądziłam, że może… – Słowa uwięzły jej w gardle. Zdała sobie sprawę, że popełniła gafę, co rzadko zdarzało się pani Forrester.

Catherine próbowała załagodzić sytuację, siląc się na niedbały uśmiech.

– Och, nie, nie, w porządku. Prawdopodobnie ma pani rację. Mój ojciec nie byłby skłonny wyłożyć pieniędzy na ten cel.

– Wprawiłam cię jednak w zakłopotanie, Catherine, a nie było to moją intencją. Nie chcę wyręczać twoich rodziców, ale wiedz, że ojciec Claya i ja bylibyśmy niezmiernie szczęśliwi, gdybyśmy mogli pomóc w zorganizowaniu waszego wesela. Po prostu nie chcę, byś sądziła, że czegoś wam odmawiamy. Clay jest naszym jedynym synem – proszę, zrozum, Catherine. To zdarza się tylko raz. Jako rodzice chcielibyśmy spełnić nasze marzenia o doskonałym weselu. Jeśli zgodzisz się… jeśli oboje zgodzicie się, by uroczystość odbyła się tutaj, w tym domu, będziemy niezmiernie szczęśliwi, prawda, kochanie?

Claiborne poczuł się zagubiony i osaczony. No cóż, do diabła! – pomyślał. To powinna być Jill. To powinna być Jill!

– Zgadzam się z Angela. Rzeczywiście nie mamy kłopotów finansowych i z radością za wszystko zapłacimy.

– No, nie wiem… – powiedziała z wahaniem Catherine. Nie brała pod uwagę takiej możliwości.

– Mamo, jeszcze nie mieliśmy okazji o tym porozmawiać – przyszedł jej z pomocą Clay.

Angela bardzo starannie dobierała słowa w nadziei, że Clay zrozumie, iż są pewne towarzyskie powinności, którym ludzie z ich pozycją muszą sprostać.

– Nie widzę powodu, byście musieli się ukrywać jak dwoje skarconych dzieci. Zawarcie małżeństwa powinno być radosnym wydarzeniem. Catherine, widzę, że wprawiłam cię w zakłopotanie.

– Mamo, porozmawiamy o tym z Catherine i damy ci znać.

– Wszyscy byliby rozczarowani, gdybyście wzięli cichy ślub – powiedziała Angela do Claya. – Twój ojciec i ja także. Chciałabym, by na weselu była obecna rodzina i kilkoro najbliższych przyjaciół. Wiesz, że twoi dziadkowie poczuliby się dotknięci, gdybyśmy ich pominęli. Jestem pewna, że i Catherine byłaby szczęśliwa, widząc swoją rodzinę.

Znowu zapadła niezręczna cisza. Claiborne klasnął w dłonie i z udaną wesołością zaproponował po kieliszku wina.

Clay natychmiast przystał na tę propozycję i poszedł po butelkę, a Claiborne przyniósł cztery kryształowe pucharki.

W rękach Catherine znalazł się kieliszek znakomitego białego wina. Na chwilę pucharek przesłonił twarz Claya, ale zdołała przesłać mu porozumiewawcze spojrzenie. Kiedy spełnili toast, wziął z ręki Catherine kieliszek i odstawił go wraz ze swoim na stolik.

– Catherine i ja zobaczymy się z wami… kiedy, Catherine? – Spojrzał na nią. – Jutro wieczorem?

Tak szybko! – pomyślała. – Wszystko dzieje się tak szybko! Chciała jakoś podziękować Angeli, ale nie potrafiła.

– Wszystko się jakoś ułoży. – Kiedy Angela podniosła kieliszek do ust, brylanty na jej palcach zabłysły. – Idźcie już, zobaczymy się jutro.

Kiedy Catherine wychodziła z pokoju, Claiborne i Angela stali objęci wpół. Porównując ich w myślach ze swoimi rodzicami, musiała przyznać, że Forresterowie nie zasługują na to, by ich oszukiwać. Byli bogatymi „sukinsynami”, jak ich nazwał jej ojciec, teraz jednak spojrzała na nich jak na ojca i matkę, którzy pragną dla swego syna wszystkiego co najlepsze. Opuszczając ich dom, Catherine pomyślała, że nie jest lepsza od swego ojca.

ROZDZIAŁ 10

Na zewnątrz zrobiło się chłodniej i zaczął siąpić deszcz. Przez klimatyzację dostawało się do wnętrza samochodu jeszcze nie rozgrzane wilgotne powietrze. Catherine objęła dłońmi kolana, by powstrzymać ich drżenie.

– No i co o tym myślisz? – zapytał Clay.

– Nie przypuszczałam, że twoja matka wysunie taką propozycję.

– Ja także nie, ale chyba lepsze to niż kościół pełen gości, prawda?

– Nie wiem, czego się spodziewałam, ale z pewnością nie babć i dziadków na naszym ślubie.

– Nie przyniósł mnie bocian, wiesz? – powiedział, starając się zabarwić humorem tę wcale niewesołą sytuację. – Masz jakichś dziadków?

– Nie. Umarli. Ale gdyby żyli, przypuszczam, że gorzko by żałowali, iż spłodzili kogoś takiego jak mój ojciec. Clay, nie chcę, żeby ten człowiek uczestniczył w naszym ślubie.

– Cóż, nie zrani to moich uczuć, jeśli go nie zaprosimy, ale jak możesz pominąć jego, a zaprosić matkę? Czy o to ci chodzi?

– Nie wiem, o co mi chodzi. Cały ten pomysł, z… z tą uroczystością jest… jest taki niedorzeczny! Mój stary jak zwykle urządzi jakąś scenę. Albo będzie opowiadał swoim kumplom, że w końcu jego statek zawinął do portu!

– Cóż, nie wiem, jak tego uniknąć.

– Clay! – powiedziała niedowierzającym tonem.

– Co „Clay”? – powiedział przedrzeźniając ją.

– Ty naprawdę chcesz, żebyśmy zgodzili się na cały ten cyrk, prawda? I pozwolili wszystkim uwierzyć, że to na całe życie?

– Jeśli matka chce to zrobić, pozwólmy jej na to. Jest w swoim żywiole.

– Ale ja czuję się jak złoczyńca! Nie chcę oszukiwać twoich rodziców.

– Catherine, myślę, że musisz spojrzeć na tę historię z dystansu. Cała impreza będzie z pewnością kosztowała mniej niż jeden pierścionek mojej matki. Dlaczego więc nie pozwolić jej na trochę zabawy?

– Dlatego, że to nieuczciwe – powtórzyła z uporem. Clay zirytował się.

– Ustaliliśmy, że musimy przez to przejść.

– Nie moglibyśmy po prostu pójść do sędziego pokoju czy kogoś takiego?

– Możemy, jeśli rzeczywiście tego chcesz. Ale sądzę, że to by bardzo zraniło moich rodziców. Oni postanowili zaakceptować nasze małżeństwo i chcą, by wszyscy o tym wiedzieli. Czy nie po to urządza się wesela?

– Nie. Na ogół urządza się je tym parom, które chcą do końca życia być razem.

Clay wyczuł nowy ton w głosie Catherine.

– Nie chciałabyś żadnej „wstrętnej ostentacji” z twojego powodu, prawda? Zwłaszcza że rachunek mają uregulować ci nieznośni bogacze, których nauczono cię tak bardzo nienawidzić?

– Na początku rzeczywiście tak było, ale teraz już nie. W porządku, przyznaję, byłam uprzedzona. I to też prawda, że miałam z góry wyrobione zdanie na temat twojej rodziny.

Clay zacisnął zęby, zauważając w duchu, że nie włączyła jego osoby do tego sprawozdania ze swych odkryć.

– Chcesz powiedzieć, że ich polubiłaś?

– Żywię dla nich szacunek – powiedziała zgodnie z prawdą – a to samo w sobie stanowi dla mnie nowość.

– Czy wobec tego nie mogłabyś uszanować ich życzeń i zgodzić się na propozycję mojej matki?

– Boże, nie wiem. – Westchnęła ciężko. – Nie jestem w tych rzeczach dobra. Sądzę, że nie powinnam była zgadzać się na jej propozycję.

– Catherine, nie myśl, że moja matka manipuluje tobą. W naszej sferze jest już taka tradycja, że na tego rodzaju uroczystość zaprasza się wieloletnich współpracowników, z którymi przez lata nawiązało się coś więcej niż tylko zawodowe kontakty. Niektórzy są bliskimi przyjaciółmi moich rodziców. Przepraszam, jeśli to stanowi dla ciebie dodatkowy ciężar, ale tak już jest.

– Dlaczego mi tego nie powiedziałeś, kiedy po raz pierwszy rozmawialiśmy o naszym planie?

– Uczciwie mówiąc, nie pomyślałem.

– Och, to wygląda coraz gorzej.

– Jeśli poprosisz mamę, żeby ograniczyła swoje zapędy, jestem pewny, że tak zrobi. Gwarantuję ci jednak, że dzięki niej wszystko będzie przeprowadzone sprawnie i elegancko. Czy trudno ci to zaakceptować?

– To… to mnie przeraża. Nie mam pojęcia o… weselach w takich sferach.

– Ale ona ma. Pozwól, żeby tobą pokierowała. Odnoszę wrażenie, że będziecie się rozumiały, kiedy już się poznacie.