– Bujasz w obłokach, Chrissie? – spytał Justin, siadając koło niej. – Wybacz, że pozostawiłem cię na pastwę Bewcastle'a, ale nie miałem wyboru. Postaram się to naprawić w drodze powrotnej.

Uśmiechnęła się do niego. Ubiegłego wieczoru obiecał, że będzie niewzruszenie trwał przy jej boku, żeby ją uchronić przed, jak sądził, niepożądanymi awansami księcia. Nie wyprowadziła go z błędu, ale też nie protestowała.

Spała z monoklem księcia pod poduszką – oczywiście tylko po to, by nie zapomnieć oddać mu go rano. Czuła ciężar szkiełka w kieszeni.

– Nie gniewam się – odparła. – Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy o tej rodzinie. To naprawdę bardzo sympatyczni ludzie, nie sądzisz?

– Sympatyczni? – zachichotał. – Tak, Chrissie, jeśli lubi się ludzi zarozumiałych i wyniosłych, którzy we własnym gronie śmieją się z nas wszystkich. Słyszałem ich wczoraj, jak zebrali się po spacerze w jednym pokoju. Zapewniam cię, nie byli zachwyceni twoim zachowaniem. Nie martw się tym jednak. – Poklepał ją po dłoni. – Mnie ono się podobało, mimo że nie widziałem, jak turlałaś się ze wzgórza. Bardzo cię lubię. Gdy tylko sezon dobiegnie końca, przyjadę na lato do Schofield. Będziemy chodzić na spacery, wybierzemy się na przejażdżkę po okolicy i pośmiejemy się z wytwornego towarzystwa.

Dlaczego dziewięć lat temu nie zakochałam się w kimś tak bezpiecznym jak Justin? – zastanawiała się. Nie wierzyła, że on ją kochał, wbrew temu, co twierdziła Hermione. Wprawdzie zaproponował jej małżeństwo, ale…

– Pani Derrick.

Christine wyrwana z zadumy spojrzała na lady Sutton, młodą damę, która sprawiała wrażenie bardzo zarozumiałej.

– Czy to nie pani wywołała okropne zbiegowisko, wpadając do Tamizy kilka tygodni temu? – spytała lady Sutton.

– Och! – Christine zarumieniła się, bo oczy wszystkich obecnych zwróciły się na nią. – Obawiam się, że to mnie przypadło to wątpliwe wyróżnienie.

Markiz Hallmere zachichotał.

– Schyliła się, by wyłowić rękawiczkę, którą pewna, hm, dama upuściła do wody, i sama do niej wpadła – powiedział. – Lord Powell wyciągnął ją z rzeki, ale to Bewcastle odegrał rolę szlachetnego rycerza. Otulił ją płaszczem i zawiózł do domu na swoim koniu.

– Cała historia obiegła Londyn lotem błyskawicy – dodała lady Rosthorn. W tej chwili wyglądała równie groźnie, jak jej najstarszy brat. – Wszyscy zdrowo się uśmiali i zachwycili damą, która dla takiej sprawy naraziła własne bezpieczeństwo.

– Byliśmy wielce rozczarowani, że pani Derrick zniknęła z miasta wkrótce potem – wtrąciła się lady Hallmere, również z groźną miną. – Byłaby rozchwytywana na licznych imprezach towarzyskich. My mieliśmy szczęście spotkać ją wśród gości Wulfrica.

– A wczoraj dane nam było obserwować radosne i niekonwencjonalne podejście pani Derrick do życia – powiedział lord Alleyne z czarującym uśmiechem. – W trakcie spaceru po lesie sturlała się ze wzgórza ku radości naszych dzieci, które oczywiście poszły w jej ślady.

– Podobnie jak Free – dodał lord Rannulf.

– Dobry Boże – westchnął lord Sutton.

– Dzieci ją po prostu uwielbiają – powiedziała żona lorda Aidana. – Dzisiejszego ranka w pokoju dziecinnym nie mogła się od nich opędzić.

– Dzieci zawsze lgną do dobrych ludzi – rzekła wicehrabina Ravensberg i uśmiechnęła się ciepło do Christine. – Pani Derrick, czy często ma pani do czynienia z dziećmi? Ma pani dzieci?

Christine zdołała jakoś odpowiedzieć. Zorientowała się, że oni wszyscy pospieszyli, by obronić ją przed złośliwością hrabiny Sutton. Książę Bewcastle nie odezwał się, tylko obrzucił hrabinę lodowatym spojrzeniem, uniósłszy do oka monokl. Jeden ze swoich pozostałych siedmiu.

Na resztę wizyty musiała porzucić rolę obserwatora. Została wciągnięta do rozmowy na różne tematy i ostatecznie znalazła się w towarzystwie markiza Attingsborough, który okazał się czarującym dżentelmenem. Gdy przyszła pora się pożegnać, odprowadził ją przed dom i pomógł dosiąść Trixie.

– Pani Derrick, czy mogłaby pani zarezerwować dla mnie pierwszą turę tańców na balu w Lindsey Hall? – zapytał na od – jezdnym.

– Tak, oczywiście – odparła z uśmiechem. – Należy do pana.

Zauważyła, że Justin podjechał do Bewcastle'a i zajął go rozmową. Najwyraźniej postanowił dotrzymać obietnicy i uchronić ją przed towarzystwem księcia. Pomyślała, po raz pierwszy od początku ich przyjaźni, że Justin czasami potrafi być nieznośny.

Nie obawiała się, że Trixie, pozbawiona uspokajającego wpływu Karego, spróbuje swoich sztuczek, gdyż u jej boku znalazł się lord Aidan. Przypomniała sobie, że wiele lat spędził w kawalerii, i poczuła się bezpiecznie. Przynajmniej na tyle, na ile to w ogóle możliwe w damskim siodle wysoko nad ziemią.

19

Wulfric darzył ogromnym szacunkiem swego przyjaciela Mowbury'ego, który dzisiejszego ranka skorzystał z okazji poszperania w bibliotece Lindsey Hall, nigdy jednak nie czuł specjalnej sympatii do jego młodszego brata. Zastanawiał się nawet, czy ta niechęć nie wynika z zazdrości, Justin Magnus bowiem był bliskim przyjacielem pani Derrick.

Źle spał tej nocy, a uporczywe myśli nie opuszczały go ani wcześnie rano, gdy poszedł na spacer, ani potem, gdy wrócił do domu i usiadł w bibliotece.

Postarał się, by Justin Magnus towarzyszył mu w drodze powrotnej do Lindsey Hall.

– Attingsborough coś długo się żegna – rzucił chłodno. – Miał chyba dość czasu w salonie, by wszystko powiedzieć.

Zastanawiał się, czy te słowa wystarczą, by Magnus zareagował. Jeśli nie, będzie skazany na drogę powrotną w nieznośnym towarzystwie. Jego bracia i siostry postanowili znów połączyć go w parę z panią Derrick. Tym razem nie ze względu na Amy Hutchinson, bo nie było z nimi ciotki, która próbowałaby go zmusić do towarzyszenia biednej dziewczynie. Oni po prostu bawili się w swatów. Niech to licho!

– Attingsborough to znany rozpustnik – powiedział Magnus, gdy oddalili się nieco od reszty towarzystwa.

Wulfric był szczerze zdumiony. Attingsborough, od lat uważany za jedną z najlepszych partii, zapewne nie stronił od uciech życia, ale żeby zaraz nazywać go rozpustnikiem?

Nie odezwał się jednak. Czekał, co usłyszy dalej.

– Nie można zarzucać Chrissie, że z nim flirtuje – oznajmił Magnus. – Wprawdzie była mężatką i ma pewne doświadczenie życiowe, nie jest jednak w stanie stawić czoła komuś takiemu jak Attingsborough. To zupełnie naturalne, że markiz zainteresował się właśnie nią, skoro lady Muir jest jego kuzynką, Whitleaf ubiegł go do panny Hutchinson, a pozostałe damy są niezamężne. Zresztą Chrissie jest całkiem ładna i czarująca bardziej, niż myśli.

– Owszem – potwierdził Wulfric znudzonym tonem.

– Zapewne jest pan rozdrażniony faktem, że poświęciła markizowi tak wiele uwagi – ciągnął Magnus. – Zechce mi pan wybaczyć śmiałość, ale nietrudno zauważyć, że pan też się nią zachwycił. Nie dziwię się, że czuje pan irytację. Ale pani Derrick jest moją najdroższą przyjaciółką i muszę przemówić w jej obronie. Nie powinien pan mieć do niej pretensji, jeśli mężczyźni tacy jak Kitredge czy Attingsborough zwracają na nią uwagę. To nie jej wina. Zawsze tak działała na mężczyzn. Nic na to nie poradzi. Oscar zamienił jej życie w piekło, oskarżając o flirtowanie, a nawet coś więcej. Hermione i Basil też jej to zarzucali. A potem jeszcze ta zatuszowana afera ze śmiercią Oscara, o którą również ją obwiniali. Niesłusznie. Chciałem się upewnić, że pan to rozumie.

– Coś za bardzo gardłuje pan w jej sprawie – rzucił chłodno Wulfric. – Według mego doświadczenia nie ma dymu bez ognia.

Magnus westchnął.

– Chrissie jest moją przyjaciółką – rzekł. – Wierzę, że jest niewinna, i będę jej bronił. Nawet gdyby była zamieszana w setki skandali, a nie zaledwie kilkanaście, o których słyszałem, zawsze będę jej wierzyć. Po to są przyjaciele.

Wulfric wybrał najbezpieczniejszą trasę do Alvesley ze względu na panią Derrick, która nie była dobrym jeźdźcem. W drodze powrotnej już nie musiał się powstrzymywać. Kłusowali na przełaj przez pola, przeskakując ogrodzenia. Teraz też nie zawracał sobie głowy, by zboczyć i przejechać przez otwartą bramę. Ponaglił konia ostrogami i skierował ku najwyższej i najszerszej części żywopłotu. Kary wykonał zgrabny skok. Wulfric zacisnął zęby i czekał, aż jego towarzysz też pokona przeszkodę.

– Dobry Boże! – zawołał Magnus ze śmiechem. – Już dawno nie robiłem czegoś tak ryzykownego.

– Moim zdaniem pan sam jest zakochany w pani Derrick – rzucił Wulfric i spojrzał na Justina. – W jej obronie powie pan wszystko. Gdyby było trzeba, popełniłby pan nawet krzywoprzysięstwo.

Magnus jechał jakiś czas w milczeniu.

– Zaufanie jest konieczne w przyjaźni tak samo jak w miłości – odezwał się w końcu. – Ja ufam Chrissie. Zawsze tak było i będzie. Jeśli pan ją kocha, Bewcastle, czy choćby tylko lubi, też jej pan zaufa. Nawet jeżeli będzie się panu wydawało, że ona zachowuje się zbyt swobodnie. Pan jest człowiekiem światowym. Oscar nie był, a na dodatek miał słaby charakter. Chciał ją mieć tylko dla siebie. Nie, żeby Chrissie kiedykolwiek zrobiła coś niestosownego. Tego nie powiedziałem. Wręcz przeciwnie. Chrissie to uosobienie niewinności. Tyle że czasami sytuacja wydaje się podejrzana. Tak jak w przeddzień śmierci Oscara, gdy przez całą godzinę była w Winwood Abbey sam na sam z mężczyzną, bez żadnej przyzwoitki. Próbowałem dać jej alibi, bo uwierzyłem jej, gdy powiedziała, że nic się nie stało. Wprawdzie złamała konwenanse, ale zupełnie niewinnie. Chyba za dużo mówię. Pana pewnie nie obchodzi akurat ten incydent.

– Nie – powiedział Wulfric.

– Obiecałem, że będę pana trzymał jak najdalej od niej – rzucił Magnus ze szczerym, acz melancholijnym uśmiechem. – To dlatego towarzyszę panu w drodze. Przypuszczam, że kusi ją perspektywa zostania księżną. Tak samo jak szansa na małżeństwo z hrabią Kitredge'em. Dla córki nauczyciela byłaby to doskonała partia, prawda? Ale widzi pan, ona się pana boi. Boi się, że pan będzie surowszy niż Oscar, a Christie potrzebuje swobody, żeby…