– A ja się bałam, że Wulfric zmrozi ją na sopel lodu – odezwała się Morgan. – Ale ona nie zwróciła na niego uwagi. Wyglądała jak strach na wróble, bo zamiast przyjść i dygać przed nami, najpierw zajęła się dzieckiem. Mimo to przywitała się z nami wesoło i z werwą.

– Nie można nie podziwiać jej hartu ducha – przyznała Freyja. – Joshua twierdzi, że razem wyglądamy naprawdę groźnie, zwłaszcza ustawieni w szeregu. Mówi, że jesteśmy skuteczni jak pluton egzekucyjny, a wykańczamy ofiarę bez krwi i hałasu.

– Moim zdaniem pani Derrick to wspaniała kobieta – powiedział Alleyne. – Ma poczucie humoru i ciekawie się z nią rozmawia.

– Niestety nie jest w typie Wulfa – orzekła Freyja, krzywiąc się lekko. – Wyobrażacie sobie, że wolałby jej towarzystwo, nawet gdyby miał do wyboru tylko Amy?

Zaśmiali się zgodnie, zastanawiając się nad tą alternatywą.

– Ale rozmawiał z nią dzisiaj przez pewien czas – zauważył Rannulf. – I to właśnie dlatego, że uciekał przed Amy. A właściwie przed ciotką.

– Nie sądzę jednak, żeby to się miało powtórzyć – odparła Freyja. – Nie, musimy mu znaleźć kogoś innego.

– Niestety nie ma nikogo innego – powiedziała Morgan. – Chyba że hrabia Redfield zaprosił na święta gości do Alvesley Park. Może przyjechała kuzynka Lauren.

– Lady Muir? – upewnił się Rannulf. – Kiedyś mi się nawet podobała. – Odchylił głowę do tyłu i uśmiechnął się do żony. – Potem jednak poznałem Judi i zapomniałem, że w ogóle istnieje.

Judith pstryknęła go w ucho.

– Wcale nie jestem taka pewna, że pani Derrick nie pasuje do Wulfa – odezwała się Rachel. – To wdowa, kobieta bliższa mu wiekiem niż Amy. I moim zdaniem bardzo ładna, choć nie według norm przyjętych w towarzystwie. Na pewno wszyscy zauważyliście, jaka jest pełna życia, ujmująca w obejściu i jak chętnie się śmieje. Ma w sobie ogień, a może właśnie tego trzeba Wulfricowi.

– Co takiego? – Rannulf spojrzał na nią zdumiony, podobnie jak reszta obecnych.

– Wulfric jest bardzo wrażliwy – ciągnęła Rachel. – Potrzebuje tylko kogoś, kto pomoże mu to okazać.

Rannulf i Joshua roześmiali się głośno.

Alleyne usiadł przy żonie, ujął ją za rękę i splótł ich palce.

– Rachel żywi takie przekonania na temat Wulfa od chwili, gdy go ujrzała – powiedział.

– Widziałam jego twarz, kiedy spostrzegł Alleyne'a, którego od kilku miesięcy uważał za zmarłego – wyjaśniła Rachel. – Wy widzieliście tylko, jak na weselu Morgan przeszedł przez taras i wziął Alleyne'a w objęcia. Ja widziałam jego twarz i nikt mnie nie przekona, że Wulfric jest zimny i niezdolny do głębszych uczuć.

– Brawo! – zawołała Freyja. – Podziwiam osoby, które mają odwagę stawić czoło Bedwynom.

– Rachel, masz całkowitą rację – wtrąciła się Morgan. – Nie mówiłam tego nigdy nikomu z wyjątkiem Gervase'a, bo wydawało mi się, że zdradzę sekret Wulfa, a poza tym muszę przyznać, byłam wtedy przerażona. Po nabożeństwie żałobnym za Alleyne'a poszłam do biblioteki w Bedwyn House, żeby po prostu pobyć w towarzystwie Wulfa. Stał przed kominkiem i płakał. Na szczęście mnie nie zauważył.

Zapadła długa, pełna skrępowania cisza.

– Nie sądzę, aby Bewcastle był ci szczególnie wdzięczny za to, że opowiadasz o nim takie przerażające historie – odezwał się w końcu Gervase.

– To oczywiste, że Wulfric potrafi kochać – powiedziała Eve. – Pomógł Aidanowi i mnie zbliżyć się do siebie, już po naszym ślubie. I chyba podobnie było w przypadku Freyi i Joshuy oraz Rannulfa i Judith. Łatwo jest osądzać, że zrobił to tylko z chęci uniknięcia skandalu i ze względu na rodzinną dumę. Ja jednak od dawna wierzę, że on nas kocha. Przyjechał do Oxfordshire, by pomóc mi zatrzymać Davy'ego i Becky, gdy mój kuzyn chciał mi ich odebrać. Cóż innego mogło nim powodować, jeśli nie miłość? Rachel, czy rzeczywiście uważasz, że pani Derrick zdoła skruszyć pancerz, za którym ukrywa się Wulfric?

– Oczywiście, że tak – zawołała niespodziewanie Freyja. – Nie rozumiem, dlaczego od razu tego nie zauważyliśmy. Czy Wulf nie gościł u lady Renable zeszłego lata? Pani Derrick zapewne również była tam obecna. I czy nie zastanawialiśmy się, dlaczego Wulfric pospieszył jej na pomoc w Hyde Parku, mimo iż było tam wiele osób z towarzystwa? To nie w jego stylu wystawiać się na plotki i narażać na śmieszność. I po co zaprosił jej rodzinę na Wielkanoc, skoro wiemy, że nie łączy go z nią żadna głębsza zażyłość, no, może z wyjątkiem Mowbury'ego? Dlaczego wreszcie nas zaprosił? Zwykle sami się wpraszamy.

– Chyba nie sugerujesz… – zaczął Alleyne.

– I dlaczego dziś po południu ustawił nas wszystkich w holu, gdy tylko nadjechał powóz Renable'a? – ciągnęła Freyja. – Pamiętacie, jak nas to zdziwiło?

– Niech to diabli, ty właśnie to sugerujesz – zawołał Alleyne. – Muszę przyznać, że kobiety mają naprawdę niesamowitą wyobraźnię. Zaczynają od prostych faktów, a dochodzą do niesłychanych wniosków. Free, uważasz, że Wulf zadurzył się w pani Derrick?

– To całkiem prawdopodobne – odparła i spojrzała mu w oczy.

– No cóż, chyba zgodnie uznaliśmy, że niedorzeczny plan ciotki Rochester, by skojarzyć Wulfa z Amy Hutchinson, należy udaremnić – skwitował rzeczowo Aidan. – Ze względu na nich oboje. Jeśli uda się nam to osiągnąć poprzez stwarzanie okazji, by Wulf jak najczęściej przebywał w towarzystwie pani Derrick, to jestem za. Jeśli przy tym zakocha się w niej po uszy, choć ta wizja trochę wykracza poza moją wyobraźnię, chętnie sprawię Eve nową suknię na ich ślub.

– A ja proponuję, choć wiem, że nie na wiele się to zda, bo Bedwynowie zawsze robią dokładnie odwrotnie, niż się im sugeruje, by zostawić ich w spokoju – powiedział Joshua. – Nie ma czegoś bardziej niedorzecznego niż banda pełnych dobrych chęci Bedwynów, którzy spiskują, by Wulfrica ocalić przed niefortunnym małżeństwem, popychając do związku z inną kobietą, również nie najszczęśliwiej dobraną.

– Zgadzam się – poparł go Gervase.

– Niedorzecznego? – prychnęła Freyja. – Zarzucasz nam, że jesteśmy niedorzeczni, Joshua? A ciebie to śmieszy, Gervase?

Aidan wstał.

– Czas iść spać – powiedział. – Jest tylko jedna rzecz bardziej przerażająca niż Bedwynowie zabawiający się w swatów: Bedwynowie kłócący się ze sobą. Zaraz rzucicie się na siebie z pięściami, a przecież są tu obecne dwie czy trzy damy.

– Dwie czy trzy… – Freyja z ogniem w oczach zerwała się na nogi.

Aidan uniósł dłoń i wszyscy umilkli. Gdy chciał, potrafił być równie groźny jak Wulfric, a przy tym po wielu latach służby w wojsku jako oficer kawalerii potrafił zdobyć posłuch.

– Freyjo, dobrze wiesz, że w każdej sprzeczce ty pierwsza rzucasz się z pięściami – oświadczył. – Chodźmy spać. Zobaczymy, co nam przyniesie jutro. Sądzę, że Wulf bez najmniejszej pomocy z naszej strony pokrzyżuje plany ciotki i uniknie związku z panią Derrick. I nie będzie wymagało to od niego większego wysiłku, co najwyżej uniesienia brwi.

Podał ramię Eve.

– Niektóre osoby zawsze muszą mieć ostatnie słowo – rzuciła Freyja, kręcąc głową.

Rannulf i Alleyne spojrzeli wymownie na siebie, potem na Freyję i demonstracyjnie zacisnęli usta.

Joshua uśmiechnął się i objął żonę.

Tymczasem Christine rozmawiała w swej sypialni z Hermione. Szwagierka dogoniła ją na schodach, gdy wszyscy udawali się na spoczynek, i wprosiła się do środka.

– O, jaki śliczny pokój – zauważyła, rozejrzawszy się. – To chyba największa i najładniejsza sypialnia w całym domu.

Christine nie przyszło to do głowy; sądziła, że wszystkie pokoje są równie okazałe jak jej. Hermione nie rozwinęła tematu. Usiadła na podsuniętym jej krześle i spojrzawszy poważnie na szwagierkę, powiedziała:

– Zastanawialiśmy się z Basilem nad tym zaproszeniem. Nasza znajomość z księciem jest bardzo luźna. Wiemy też, że rzadko, jeśli w ogóle, zaprasza do Lindsey Hall gości. Dlaczego więc zaprosił nas? Wprawdzie przyjaźni się z Hectorem, ale z Melanie i Bertiem łączy go tak samo daleka znajomość jak z nami, choć to Hector przywiózł go do Schofield zeszłego lata. Doszliśmy do wniosku, że zaproszono nas tutaj z twojego powodu.

– Mojego powodu? – powtórzyła Christine.

– Tak. Uważam, a Basil zgadza się ze mną, że książę się w tobie zadurzył.

Christine patrzyła na szwagierkę w milczeniu.

– Jest oczywiste, że markiza Rochester ma co do księcia inne plany i może wywrzeć na niego spory wpływ – ciągnęła Hermione.

– A jego rodzina nigdy nie zaakceptuje małżeństwa z tobą. Jemu zresztą też małżeństwo nawet nie przyjdzie do głowy. Zaproponuje ci tylko romans.

– Próbujesz mnie ostrzec, żebym nie robiła sobie wielkich nadziei? – spytała Christine.

Hermione zmarszczyła brwi.

– Nie, proszę cię, żebyś nie zrobiła z siebie idiotki – odrzekła. – Nigdy nie zostaniesz księżną Bewcastle. Sama myśl o tym jest niedorzeczna. A jeśli znów zaczniesz stosować te swoje sztuczki, twoje ambicje staną się jasne dla markizy i rodzeństwa księcia i odium twego niestosownego zachowania spadnie również na nas.

– Moje sztuczki. – Christine nagle zrobiło się zimno.

– Udawałaś, że spadasz z drzewa, akurat gdy on był w pobliżu – rzuciła Hermione z goryczą. – Niby przypadkiem wpadłaś do rzeki, kiedy książę przejeżdżał obok. Dziwnym trafem siedziałaś w alei szczodrzeńców, gdy zapragnął tam pospacerować. Udawałaś, że boli cię noga, gdy Hector ci na nią nadepnął, i nie było cię w sali balowej przez całą godzinę. I zwracałaś na siebie uwagę niemal każdego dżentelmena w Schofield. Hrabia Kitredge nawet oświadczył ci się w Londynie, ale podobno mu odmówiłaś. Czemu zadowolić się tytułem hrabiny, skoro można zostać księżną?

– Hermione, myślę, że powinnaś stąd wyjść – powiedziała Christine.

Hermione wstała i podeszła do drzwi.

Zawsze tak było, pomyślała nagle Christine. A przynajmniej przez kilka ostatnich lat życia Oscara, po jego śmierci, ubiegłego lata i teraz. Zawsze unikały szczerej rozmowy.