– Kiedy zmarł pani mąż? – spytał.

– Oscar? – Jej uśmiech zgasł. – Dwa lata temu.

– Przez te dwa lata musiała dokuczać pani samotność – rzekł. – I pewnie czuła pani żal, że musi wrócić na wieś, do domu, z którego wyszła, i zamieszkać z matką i siostrą starą panną.

Christine rzeczywiście wróciła wtedy do punktu wyjścia. Została z niczym. Nawet gorzej, bo wiedziała, co straciła.

– Każdy z nas ma takie życie, jakie przeznaczy mu los – odparła, opierając się o posąg. – Moje wcale nie jest nieznośne.

– Ale mogłoby być lepsze – zapewnił. – Ja uczyniłbym je lepszym.

Nie chciał tego powiedzieć. Ale zdał sobie sprawę, że nie cofnąłby tych słów, nawet gdyby mógł. Już panował nad sobą, lecz nadal czuł ogień, który w nim rozpaliła.

Christine milczała. Wulfric słyszał tylko brzęczenie pszczoły i zastanawiał się obojętnie, czy to ta sama, co poprzednio.

– Doprawdy? – odezwała się w końcu.

– Mogłaby pani zostać moją kochanką – powiedział. – Miałaby pani własny dom w Londynie i powóz. Modne stroje, klejnoty i dużo pieniędzy.

Wpatrywała się w niego przez kilka długich chwil.

– I zyskałabym to wszystko, gdybym była na każde pana skinienie? – spytała wreszcie. – Dzieliła z panem łoże, ilekroć pan sobie tego zażyczy?

– To pozycja wiążąca się ze znacznym prestiżem – wyjaśnił, na wypadek gdyby pomyślała, że proponuje jej życie zwykłej kurtyzany. – Cieszyłaby się pani dużym poważaniem i mogłaby prowadzić ożywione życie towarzyskie.

– Pod warunkiem że nie oczekiwałabym od pana, by pokazywał się ze mną publicznie w eleganckim towarzystwie.

– Oczywiście – potwierdził.

– Hm, to pocieszające – rzuciła.

Stał i patrzył na nią. Teraz był już pewien, że ona także go pragnie. W ich pocałunku nie było nic z romantycznej niewinności, a ona nie była panienką. Miała za sobą kilka lat małżeństwa. Chyba zdawała sobie sprawę, że mężczyzna taki jak on traktuje kobietę poważnie, niezależnie od jej pozycji społecznej.

Czyżby ją obraził?

Przecież życie w roli jego kochanki byłoby znacznie lepsze niż to, jakie wiodła jako pomocnica wiejskiego nauczyciela, zmuszona przez biedę, by mieszkać z matką. Lepsze pod względem materialnym. I seksualnym. Dwa lata wstrzemięźliwości musiały być dla kobiety równie przykre jak dla mężczyzny. Ale choć patrzyła mu w oczy, nie potrafił nic wyczytać z jej twarzy.

Chyba nie oczekiwała propozycji małżeństwa?

– Własny dom w Londynie – powiedziała. – Powóz. Klejnoty, stroje, pieniądze, rozrywki. A przede wszystkim pan, regularnie odwiedzający moją sypialnię. To wyjątkowo kusząca oferta, muszę jednak ją odrzucić. Nigdy nie miałam ambicji zostać dziwką.

– Między zwykłą dziwką a kochanką księcia jest ogromna różnica – rzucił sztywno.

– Jaka? – spytała. – Dziwka oddaje się w jakimś kącie za grosze, a kochanka kładzie się na jedwabiach za niemałą fortunę, ale przecież każda z nich sprzedaje swoje ciało. Ja swojego nie sprzedam, lecz dziękuję panu za wspaniałomyślną propozycję. To dla mnie zaszczyt.

Ostatnie słowa wypowiedziała z wyraźnym sarkazmem. Zorientował się, że jest bardzo, bardzo rozgniewana. I był wstrząśnięty brutalną szczerością jej słów.

– Proszę mi wybaczyć. – Ukłonił się sztywno i wskazał ręką przejście w ścianie żywopłotu. – Pozwoli pani, że ją odprowadzę do domu.

– Wolałabym, żeby został pan tutaj i po moim odejściu policzył powoli do dziesięciu – odparła. – Obawiam się, że pańskie towarzystwo straciło wiele ze swego uroku.

Obszedł posąg i stanął tyłem do niej. Gdy upewnił się, że odeszła, usiadł na ławeczce.

Źle ocenił sytuację. Ona pragnęła tylko namiętnego uścisku i pocałunku, a nie stałego związku. A już na pewno nie w roli jego kochanki. On z kolei mógł jej zaoferować tylko tę pozycję.

Nie spodziewał się, że mu odmówi. Przecież złożył jej bardzo korzystną propozycję. Wprawdzie kiedyś była żoną młodszego syna wicehrabiego, lecz teraz, jako niezamożna wdowa, mieszkała na wsi z matką i siostrą. Cóż, zapewne oczekiwała od życia czegoś więcej niż pozycji kochanki księcia. Może poczuła rozczarowanie, że nie zaofiarował jej więcej. Ale to już nie jego zmartwienie.

Pomyślał, że ten i tak męczący pobyt w Schofield stanie się jeszcze trudniejszy do zniesienia.

Ale sam był sobie winien. Zaproponował pani Derrick, by została jego kochanką, nie przemyślawszy wszystkich aspektów tej propozycji. A ona była przecież bratową Elricka i córką dżentelmena, nawet jeśli ten został zmuszony, by uczyć w szkole.

Dobrze, że się nie zgodziła.

Wszak miał do niej wiele zastrzeżeń, czyż nie?

Wulfric siedział nieruchomo i wpatrując się w żywopłot, skupił się na tym, by uporządkować emocje, zanim na nowo skuje je lód.

7

Christine w pośpiechu kilka razy pomyliła drogę, zanim udało się jej wyjść z labiryntu. Potykając się, zbiegła po schodach i szybkim krokiem ruszyła aleją, która nagle wydała się jej dwa razy dłuższa. Parę razy obejrzała się przez ramię, ale na szczęście nie szedł za nią. Czego się obawiała? Ze ją dogoni i wymachując monoklem, zmusi do uległości?

„Mogłaby pani zostać moją kochanką”.

Gdy powiedział, że mógłby jej zaofiarować coś lepszego niż obecne życie, myślała, iż chodzi mu o małżeństwo. To absurdalne.

A już zupełnym idiotyzmem było, że na krótką chwilę jej serce zadrżało z radości.

Czy książę Bewcastle chciałby się z nią ożenić? A czy ona chciałaby wyjść za mąż za człowieka takiego jak książę Bewcastle?

Odpowiedzią na oba pytania było stanowcze „nie”.

To dobrze, że ostatecznie zaproponował jej coś zupełnie innego.

Weszła do ogrodu różanego i nagle z przerażeniem zorientowała się, że ktoś w nim siedzi. Poczuła ulgę, gdy zobaczyła, że to tylko Justin. Wstał i podszedł do niej z uśmiechem.

– Ojej, przestraszyłeś mnie – powiedziała, przyciskając dłoń do serca.

– Tak? – Przekrzywił głowę i przyjrzał się jej uważnie. – Czy coś cię zdenerwowało? Usiądź tu i wszystko mi opowiedz.

Podbiegła do niego i ujęła pod ramię.

– Nie tutaj – rzuciła. – Chodźmy pospacerować na tyłach domu.

Poklepał ją po ręce i ruszyli razem ku domowi.

– Zauważyłem, że spacerowałaś z Bewcastle'em – odezwał się. – Powiedziałaś, że chcesz przeczytać w ogrodzie list od siostry. Pomyślałem, że miałaś już dość czasu, by się nim nacieszyć, i przyszedłem spytać, czy nie wybrałabyś się ze mną na spacer. Spóźniłem się jednak. On zjawił się tu przede mną. Czy cię obraził?

– Nie, oczywiście, że nie – odparła szybko i się uśmiechnęła.

– Mnie tak łatwo nie oszukasz – rzekł. – Gdy wpadłaś do rosarium, byłaś bardzo poruszona. Wciąż jeszcze jesteś.

Christine wzięła głęboki oddech i wolno wypuściła powietrze. Justin od lat był jej przyjacielem. Trwał przy niej wiernie także w trudnych chwilach. Ufała mu bezgranicznie.

– Weszliśmy do labiryntu i on mnie pocałował – powiedziała. – To wszystko.

– Czy mam go wyzwać i nauczyć dobrych manier? – spytał, zerkając na nią z posępnym uśmiechem.

– Oczywiście, że nie. – Roześmiała się niepewnie. – Nic takiego się nie stało.

– Nie wiedziałem, że Bewcastle ugania się za kobietami – rzucił, gdy minęli padok przy stajniach i ogród warzywny. – Ale jeśli chcesz, Chrissie, zamienię z nim słowo. Najwyraźniej bardzo cię zdenerwował. Czyżbyś miała nadzieję zostać jego księżną?

– Nie, Justinie. – Znów się roześmiała. – On mi zaproponował coś, co obraża moją godność. Chciał, żebym została jego kochanką.

To naprawdę było poniżające. Nie miała zamiaru z nikim dzielić się swoim upokorzeniem, ale słowa same się jej wymknęły.

Zatrzymał się i spojrzał na nią z ponurą miną.

– Niech to diabli, naprawdę? – spytał głosem drżącym z furii. – O tak, to do niego podobne. Bewcastle nie zniżyłby się do poślubienia kogoś poniżej księżniczki. Ale taka zniewaga! Trzymaj się od niego z daleka, Chrissie. To nieprzyjemny typ. Nie znam nikogo, kto by go lubił czy choćby był w stanie tolerować. Nie powinnaś przebywać w towarzystwie jego i jemu podobnych. Ja go…

– Justinie! – Ujęła go pod ramię i skłoniła do dalszego spaceru. – To miłe, że tak się przejąłeś. Ale ja wcale nie jestem na niego zła. Tylko wstrząśnięta. I wcale nie chcę zostać księżną. Która kobieta przy zdrowych zmysłach by tego pragnęła? W ogóle nie chcę wychodzić za mąż. W zupełności zadowala mnie życie, jakie wiodę teraz. Nie będę się też wystawiać na ryzyko kolejnej zniewagi. Nie musisz się o mnie martwić.

– Mimo wszystko martwię się – westchnął. – Wiesz, jak bardzo cię lubię. Sam bym się z tobą ożenił, gdybyś tylko mnie przyjęła. Ty jednak nie chcesz, więc muszę się zadowolić twoją przyjaźnią. Ale nie spodziewaj się, że będę stał bez słowa, gdy inni mężczyźni ci ubliżają.

Christine poczuła wzruszenie. I skrępowanie. Mocniej ścisnęła jego ramię.

– Już wszystko w porządku – zapewniła. – Chciałabym jednak posiedzieć chwilę w spokoju i odetchnąć świeżym powietrzem, zanim wrócę do domu. Będziesz tak miły, Justinie?

– Nie musisz już nic mówić – odparł z uśmiechem. – Zobaczymy się później.

Gdy odchodził, pomyślała, że właśnie to zawsze w nim lubiła. Był jej najlepszym przyjacielem, ale nigdy nie narzucał się ze swoim towarzystwem ani nie próbował zabierać jej czasu, gdy chciała być sama. Żałowała tylko, że ich przyjaźń była bardzo jednostronna. On rzadko, jeśli w ogóle, jej się zwierzał czy dzielił radościami i smutkami. Miała gorącą nadzieję, że któregoś dnia to się zmieni. Kiedyś on będzie w potrzebie, a wtedy ona pospieszy mu z przyjacielską pomocą.

Gdy w końcu dotarła do drzwi swego pokoju, czuła się bardzo zmęczona i wyczerpana emocjonalnie. Niestety wyglądało na to, że nie dane jej będzie odpocząć.

– Pani Derrick! – odezwał się głos za jej plecami. Obejrzawszy się, Christine zobaczyła Harriet King stojącą w progu swego pokoju. Sponad jej ramienia wychylała się pełna jasnych loków głowa lady Sarah. – Proszę tu do mnie, jeśli łaska.