Jej orzechowe oczy napełniły się łzami.

– Ale nas nie kochasz.

Strach ścisnął mu serce. Zdawał sobie sprawę, że jeśli powie jej prawdę, może ją stracić. Nie potrafił jednak kłamać.

– Sam nie wiem. Nie wiem, co to znaczy miłość. Wiem, że coś czuję – wyznał, chwytając się za pierś. – Pragnę ciebie. Tęsknię za tobą, gdy cię nie ma. Chcę jak najlepiej dla ciebie, Maggie i naszego dziecka. Czy to jest miłość?

Ashley poczuła łzy na policzkach. Powinna jakoś zareagować, narobić krzyku, uciec, ale nawet nie drgnęła, tak była zszokowana. Przez całe życie marzyła tylko o jednym – aby ktoś pokochał ją ponad wszystko na świecie. Jak idiotka oddała serce Jeffowi, wiedząc, że nie potrafi odwzajemnić jej miłości. Kiedy się jej oświadczył, puściła wodze fantazji, wyobrażając sobie, że darzy ją Bóg wie jakim uczuciem. Myślała, że w końcu znalazła swoje szczęście, pomyliła się jednak. Okazuje się, że była to czysta iluzja.

– Nie mogę… – wykrztusiła, nie bardzo wiedząc, co chce powiedzieć. Że nie może z nim zostać? Wyjść za niego za mąż? Złapać oddechu?

Chciała wstać, lecz nogi miała jak dwie kłody drewna – poczuła w łydkach kłujące mrówki. Zmusiła się do wysiłku i dźwignęła się z łóżka. Sięgnęła po ubranie. Bolało ją całe ciało i sprawiał jej trudność każdy krok.

– Ashley, gdzie ty idziesz?

– Do swojego pokoju. Muszę sobie to wszystko przemyśleć. – Chciała zrozumieć, jak to możliwe, że sprawy wzięły tak fatalny obrót.


Jeff leżał w ciemnościach, wsłuchując się w panującą w domu ciszę. Ashley zostawiła go samego kilka godzin temu. Wiedział, co się stało, nie miał jednak pojęcia, jak naprawić swój błąd. Powinien pójść za nią do jej pokoju? Starać się jej wyjaśnić sytuację? Czy to jednak miało jakikolwiek sens?

Ashley chciała, aby oddał jej swoje serce. Zdawał sobie z tego sprawę. Nie zawahałby się ani chwili, gdyby to tylko było możliwe. Ale ten delikatny narząd, uważany za siedlisko uczuć, już dawno w nim obumarł, czyniąc go człowiekiem, który był jedynie pustą skorupą. Dzięki temu Jeff potrafił znieść koszmary, których był świadkiem oraz których doświadczył na własnej skórze. Zabijając w sobie bezlitośnie wszelkie ludzkie uczucia, stał się maszyną, która miała za cel tylko jedno – przetrwanie. Teraz sytuacja wymagała, aby stał się czułym człowiekiem, lecz nie umiał się na to zdobyć.

Wstał z łóżka i podszedł do okna. Niebo nocą było zadziwiająco przejrzyste. Studiował pilnie gwiazdy, jakby szukał w nich odpowiedzi. Od szyb wiało chłodem. Przeszedł go dreszcz.

Ashley od niego odejdzie.

Oparł czoło o zimne szkło, dławiąc w sobie krzyk bólu. Nie, pomyślał. Nie wolno jej tego zrobić. Gdyby od niego odeszła, nie przeżyłby tego. Bez niej stałby się znowu robotem ze swoich nocnych koszmarów. Bez niej nie miał najmniejszej szansy przetrwać.

Nie zwlekając ani chwili, wyszedł z pokoju i pospieszył do jej sypialni. Światło było zgaszone, ale Ashley nie spała. Usłyszał cichy płacz. Bez słowa wślizgnął się do jej łóżka i wziął ją w ramiona. Przygarnęła go do siebie i wtulając się w niego czule, przycisnęła policzek do jego piersi.

– Zostań – wyszeptała.

– Dobrze. Tylko nie odchodź ode mnie.

Wdychał jej zapach, chłonął jej ciepło, potrzebował jej, by wypędzić z siebie chłód. Lód jednak nie chciał stopnieć.

Rozdział 15

Trzy dni później Ashley czuła się tak samo urażona i zakłopotana jak w chwili, kiedy po raz pierwszy uprzytomniła sobie, że Jeff jej nie kocha. Zastanawiała się, co powinna zrobić. Zostać przy nim? Mimo wszystko wyjść za niego za mąż? Spodziewali się przecież dziecka, co dla niej dużo znaczyło. Myślała, że dla niego też. Poza tym Maggie go uwielbiała.

Odsunęła na bok książkę o teorii rachunkowości i wstała z krzesła. Nauka przychodziła jej z trudem. Postanowiła sobie zrobić małą przerwę.

Wyruszyła na poszukiwanie Jeffa i Maggie. Zaproponował jej, że zajmie się wieczorem małą, żeby mogła się pouczyć. Była mu bardzo wdzięczna i chętnie się zgodziła. Nie tylko dlatego, żeby wetknąć nos w książki, ale by odpocząć trochę od jego towarzystwa, które ją ostatnio męczyło. Zwłaszcza że nie udawało jej się zgłębić jego myśli i uczuć.

Jeśli chodzi o nią, to sprawa była prosta. Skoro Jeff jej nie kocha, musi od niego odejść. Po pewnym czasie podejmą jakieś decyzje w kwestii ich dziecka, bo ona nie może wyjść za mąż za człowieka, który nie darzy jej miłością.

W takim razie, dlaczego jeszcze tu jest? Na co czeka? Skąd z jej strony ta bierność? A może kryje się za tym coś więcej? Usiłuje zyskać na czasie, łudząc się nadzieją, że zdarzy się jakiś cud, czy też wierzy, że uczucia Jeffa są głębsze, niż sądzi? Nie umiała odpowiedzieć na żadne z tych pytań.

Co za ironia losu! Zanim spotkała Jeffa, miała poważne kłopoty finansowe, ale jej życie w sumie było o wiele łatwiejsze. Nie miała aż tylu dylematów. Teraz musiała podjąć decyzję, lecz wciąż się wahała. W jednej chwili zdecydowana była zostać, bo nie wyobrażała sobie życia bez Jeffa, za moment zaś postanawiała odejść od niego następnego ranka.

Weszła do bawialni. Jeff i Maggie siedzieli na podłodze – Jeff opierał się plecami o kanapę, trzymając jej córeczkę na kolanach. Oglądali film o Tarzanie.

Mała przytuliła się do niego, opierając mu ufnie głowę na piersi. Jego duża dłoń spoczywała na jej brzuszku. Maggie bezwiednie skubała jego palec. Na podłodze leżało kilka lalek, niektóre do połowy rozebrane, a dookoła w nieładzie różne ubranka. Widocznie bawili się w ulubioną zabawę Maggie – pokaz mody.

Ashley nie mogła powstrzymać uśmiechu, wyobrażając sobie Jeffa zmagającego się z miniaturowymi zapięciami malutkich, ale skomplikowanych ubranek dla lalek. Choć nie uczestniczyła w ich zabawie, wiedziała, że Jeff ma anielską cierpliwość do Maggie i zawsze spełnia wszystkie jej zachcianki, dając jej odczuć, że jest wspaniała. Zdawała sobie doskonale sprawę, że nie interesuje go specjalnie film o Tarzanie, mimo to oglądał go z takim zaangażowaniem, jakby od tego zależał pokój na świecie. I zapewne bez protestu obejrzy go jeszcze raz w przyszłym tygodniu.

Oparła się o framugę i skrzyżowała ręce na piersi. Pragnęła odpowiedzi na dręczące ją pytania. Pokiwała głową. Chciała mieć pewność, że Jeff jest mężczyzną jej życia. Że jest dla niej stworzony. Nie miała ochoty popełnić jeszcze jednego błędu. Musi jej obiecać, że będzie ją kochał. Jeśli nie zdobędzie się na te słowa, odejdzie.

Czy może jednak odejść, zapominając o wszystkim, co dla nich uczynił? O tym, że w razie potrzeby zawsze może na niego liczyć – zarówno ona, jak i Maggie? Zapominając o wszystkich jego uprzejmościach? O tym, że je przygarnął, że otworzył się przed nią, pokazał swoje prawdziwe oblicze, ryzykując, że od niego odejdzie? Że postanowił się z nią ożenić, bo zaszła z nim w ciążę?

Uprzytomniła sobie, że to najbardziej godny szacunku człowiek, ze wszystkich ludzi, jakich zna. Jak może mieć jakiekolwiek wątpliwości?

Jeff nie potrafił wyrazić swoich uczuć, ale okazywał je każdego dnia. Czy to nie jest najważniejsze? Czy czyny nie znaczą więcej niż słowa? Nie umiał określić stanu swego serca, lecz każdy gest z jego strony, każdy przejaw troski i cierpliwości, świadczyły o jego prawdziwych uczuciach.

– Ashley?

Odszukała go wzrokiem i zobaczyła, że się jej przygląda. Zwrócił do niej pytające spojrzenie. Od ostatniej nocnej rozmowy sytuacja między nimi była niejasna. Zerknęła na swoją córeczkę, uprzytomniając sobie, że nie jest to odpowiedni moment na wyjaśnienia.

– Chciałam ci tylko powiedzieć cześć – oznajmiła. – I że cię kocham.

W jego oczach błysnęła nadzieja.

– Nadal? Pomimo, że… – głos mu się załamał.

– Tak, nadal – zapewniła go. Pragnęła być z tym mężczyzną – na zawsze.


Ashley położyła Maggie do łóżka i ruszyła na poszukiwania Jeffa. Znalazła go w gabinecie, studiującego jakieś papiery. Na jej widok odłożył pióro.

– Musimy porozmawiać – powiedział.

– Wiem. – Obeszła biurko, usiadła mu na kolanach, objęła za – szyję i pocałowała. – Doszłam do wniosku, że wszystko się między nami ułoży. Potrzebujesz po prostu trochę czasu, żeby oswoić się z tym, co się między nami wydarzyło. Rozumiem to. W krótkim czasie tak wiele się zmieniło. Ostatnich piętnaście lat żyłeś jak Rambo. Teraz się będziesz musiał przestawić na życie rodzinne. Ufam ci całkowicie, z pewnością ci się uda.

– Cieszę się – odparł. Postawił ją na podłodze i wstał z krzesła. – Zwłaszcza, że musimy ustalić kilka spraw jeszcze przed moim wyjazdem.

– Jakim wyjazdem?

– Nad Morze Śródziemne. W sprawie Kirkmana.

– Ach, tak. Wspominałeś mi o tym. – Dręczona ostatnio rozterkami, Ashley zupełnie o tym zapomniała. Usiadła obok niego na kanapie i pokazała palcem leżącą na stoliku teczkę. – Tajemnice państwowe?

– Nie.

– Plan ochrony?

– Niezupełnie. Uniosła głowę.

– Widzę, że nie jesteś zbyt rozmowny.

– Chcę z tobą porozmawiać na temat mojego testamentu. – Otworzył opasłą teczkę i wyjął z niej dokumenty. – Widziałem się wczoraj ze swoim adwokatem i spisaliśmy nowy testament. Przepisałem na ciebie wszystko, z wyjątkiem dwóch polis ubezpieczeniowych na życie, które są wystawione na Maggie oraz nasze dziecko. Ty figurujesz na obu jako powiernik. W razie czego suma ta powinna pokryć koszty związane z ich utrzymaniem, do skończenia studiów.

Ashley wpatrywała się w leżący przed nią dokument, kompletnie zdezorientowana.

– Testament? Nic z tego nie rozumiem.

– Gdyby coś mi się stało, musisz radzić sobie dalej sama.

– Jeśli chodzi o firmę, to w razie mojej śmierci Zane przejmuje połowę udziałów należącą do mnie. Z kolei ja przejmuję jego udziały, w przypadku jego śmierci. W razie czego otrzymasz wpływy ze sprzedaży moich udziałów oraz dom. Mam spory kapitał w lokatach terminowych, na rachunkach bieżących i kontach oszczędnościowych. Gdyby coś mi się stało, Brenda skontaktuje się z moim doradcą finansowym i Jerry przejrzy z tobą niezbędne papiery.