– To ty mi ufasz? Wyrzuciła w górę ręce.

– To jedyne, co dotarło do ciebie z całej mojej przemowy?

– Nie.

Słyszał każde słowo, tylko nie bardzo wierzył, że to prawda.

– Jeff, posłuchaj mnie uważnie. Odkąd zwierzyłeś mi się, zależy mi na tobie jeszcze bardziej. Poznałam ciemne zakamarki twojej duszy, dzięki czemu stałeś mi się bliższy. Jeśli sądziłeś, że mnie odstraszysz i że od ciebie odejdę, to się pomyliłeś.

Zaschło mu w gardle, dlatego z trudem wydobył z siebie głos.

– A jak odebrałaś weekend? Czy coś się przez to zmieniło?

– Trochę działał mi na nerwy Zane, ale poza tym wszystko było w porządku – zamilkła na moment i uniosła wzrok. – Teraz mam jako takie pojęcie na temat twojej pracy. Bardziej doceniam twoje umiejętności. I tyle.

Jakby mu ktoś zdjął ciężar z piersi. Ashley nie była na niego wściekła, nie zamierzała też od niego uciec.

– Cieszę się – powiedział po prostu. Ashley uśmiechnęła się.

– Udowodnij mi to.

– Zrozumiał, co ma na myśli, dopiero kiedy zobaczył w jej oczach namiętny błysk. Pragnęła go. Chciała się z nim kochać i marzyła, by obsypał jej ciało pieszczotami.

Zaprzestał dalszych pytań, żeby jej nie zniechęcić. Objął ją ramionami, podniósł i posadził na krawędzi biurka. Złożył usta na jej wargach i zaczął całować.

Znał dobrze smak jej ust. Wślizgnął się językiem pomiędzy jej wargi, delektując się ich słodyczą. Muskali się językami, zataczając kółka, jak w rytualnym tańcu, który stworzyli na swój wyłączny użytek. Ogarnęła go fala pożądania – rosnące podniecenie spowodowało, że w żyłach zaczęła mu gwałtownie pulsować krew, a jego męskość, naprężyła się na jej brzuchu.

Ashley jest dla mnie idealną partnerką, przemknęło mu przez myśl. Przestał ją całować i przywarł ustami do jej brody, a potem szyi. Wszystko w niej było doskonałe. Jedwabista skóra, zapach ciała, jej dłonie pieszczące jego klatkę piersiową, niecierpliwe palce walczące z guzikami od jego koszuli.

Chwycił za brzeg jej sweterka i podciągnął go w górę. Ashley odchyliła się do tyłu. Ściągnął jej sweter przez głowę i rzucił na podłogę. Następnie zabrał się za biustonosz. Jednym zwinnym ruchem rozpiął haftkę i zsunął z ramion koronkowe ramiączka.

Wysunęła ku niemu nabrzmiałe sutki, jakby chciała się schronić przed panującym w pokoju chłodem. Objął dłońmi jej piersi, chłonąc ich ciężar, temperaturę oraz aksamitną gładkość. Ogarniało go coraz większe pożądanie. Pragnął zedrzeć z niej wszystko i posiąść natychmiast. Wstrzymywał się jednak, bo chciał najpierw zaspokoić Ashley. Nie tylko dlatego, że była ogromnie podniecona. Wiedział, że gdy Ashley osiągnie spełnienie, poczuje następujące po sobie, jeden po drugim, szybkie skurcze, jak tylko w nią wejdzie. To był dla niego najbardziej ekscytujący moment kochania się z nią.

Pochylił głowę i chwycił wargami jej prawy sutek. Zataczał wokół niego językiem małe kółeczka. Wsparł ręce o jej biodra i zaczął rozpinać jej dżinsy. Wplotła mu palce we włosy. Jej oddech przyspieszył. Wygięła się w łuk pod wpływem jego pieszczot, szepcząc jego imię.

Jednym szarpnięciem ściągnął z niej spodnie i figi. Została w samych skarpetkach. Wydało mu się to szalenie seksowne, dlatego ich nie zdjął. Zerwał z siebie koszulę i położył na biurku, za Ashley.

– Połóż się – poprosił. – Najwyższa pora, bym wziął się do roboty.

Roześmiała się i wyciągnęła się leniwie na blacie. Jeff usiadł na krześle i przysunął je bliżej do niej. Rozchyliła nogi – wsunął się między nie zwinnie. Poczuł, że jest rozpalona z podniecenia. Czekała na niego spragniona.

Myśl o tym, co nastąpi za chwilę, podnieciła go niemal do bólu. Poczuł pulsującą w dole brzucha krew, starał się jednak na to nie zważać. Później przyjdzie pora i na niego. Teraz chciał się skoncentrować na Ashley.

Położył jej ręce na brzuchu, a następnie wędrował w górę, przysuwając się do niej coraz bliżej. Połaskotał ją w żebra, jednocześnie drażniąc wargami jej uda – najpierw jedno, potem drugie. Muskał językiem, całował, delikatnie gryzł. Ashley dyszała ciężko i uśmiechała się, szepcząc jego imię. Położyła ręce na jego dłoniach, zachęcając go, aby przesunął się wyżej, aż do jej piersi.

Uniosła się w górę i oparła stopy o poręcz fotela, otwierając się dla niego. Przyjął to milczące zaproszenie i zaczął ją powoli pieścić. Jęknęła z rozkoszy i rozsunęła szerzej uda. Badał językiem miejsce, w które miał wejść za chwilę, zgłębiał słodką tajemnicę jej pożądania, zanim pocałował punkt przeznaczony do wprawienia jej w największą błogość.

Odszukał bez trudu wrażliwe miejsce i zabrał się do pracy.

Jego palce bawiły się stwardniałymi sutkami, jego język zataczał kółka, muskał, pocierał subtelnie, całował, lizał. Poruszał językiem to szybko, to znów wolno. Ashley wydała z siebie jęk, błagała go, aby miał nad nią litość. Nogi zaczęły jej drżeć z podniecenia, a ciało oblało się potem. Dopiero wtedy uległ jej prośbom i przyspieszył ruchy, doprowadzając ją miarowym rytmem do ekstazy.

Zajęło mu to niespełna dziesięć sekund. Pieścił ją, dopóki nie osiągnęła spełnienia w jego objęciach. Jej ciałem targały przez chwilę spazmatyczne dreszcze.

Powstrzymywał się tak długo jak. mógł, czekając, aż Ashley w końcu zastygnie w bezruchu. Wstał i rozpiął pasek od spodni. Mocował się przez moment z zamkiem błyskawicznym. Zsunął spodnie, odepchnął na bok krzesło i poprosił Ashley, by go oplotła nogami w talii. Oparł się rękoma o biurko, zatopił spojrzenie w jej przepięknej twarzy i zanurzył się w jej wnętrzu jednym, powolnym ruchem, który zaparł im obojgu dech.

Ashley zacisnęła nogi wokół niego, uśmiechając się. Jej oczy szkliły się jeszcze od przeżytej przed chwilą rozkoszy. Jeff wykonywał rytmiczne ruchy, obserwując jej twarz, na której zaczęło pojawiać się znowu napięcie. Poczuł raptem, że jej ciałem wstrząsają konwulsje. Jęknęła z rozkoszy. Przełknął ślinę, z trudem panując nad sobą.

Wiedział, że dopóki znajduje się w niej, wykonując rytmiczne ruchy, będzie szczytowała, falując wokół niego biodrami, wciągając go coraz głębiej w siebie, zmuszając, aby przekroczył granicę. Poruszył biodrami, przeklinając w duchu, że z nikim już mu nie będzie tak dobrze, i pragnąc, aby chwila ta trwała wieczność.

Poczekaj, powtarzał sobie. Powstrzymaj się jeszcze trochę. Nie potrafił jednak. Ashley przyciągnęła go nogami, wchłaniając głębiej w siebie, oddając się błogiej rozkoszy. Kiedy wyszeptała jego imię, stracił nad sobą kontrolę. Chwycił ją za biodra i przyspieszył ruchy. W uszach zaczęła mu szumieć krew. Myśli mu się rozpierzchły, zabrakło mu tchu i poczuł gwałtowną ulgę w momencie spełnienia.

Kiedy już doszedł do siebie, pochylił się i pocałował ją w usta.

– Byłeś jak zwykle zadziwiający – westchnęła. – Drzemią w tobie ukryte talenty.

Musnął wargami jej policzki, nos, dolną wargę.

– Moim celem jest zaspokojenie ciebie.

– Proszę, nie upraszczaj sprawy. To nie jest kwestia jedynie zaspokojenia fizycznego. – Jej orzechowe oczy spochmurniały. – Nie chowaj więcej przede mną swoich uczuć, dobrze?

Nie potrafił jej niczego odmówić.

– Obiecuję ci, że nie będę.


Jeff wystukał swoje uwagi dotyczące raportu, przygotowanego przez jego zespół. Opracowali już prawie do końca plan ochrony Kirkmana i jego wspólników. Spotkanie miało się odbyć za kilka dni.

Zadzwonił telefon. Jeff odebrał, ale gdy skończył rozmowę, nie mógł się ponownie skupić na raporcie. Ciężko mu się było dzisiaj skoncentrować, bo jego myśli zaprzątała Ashley.

Minął już blisko tydzień, odkąd zarzuciła mu, że ukrywa przed nią swoje uczucia. W czasie tego tygodnia ich związek nadal komplikował mu życie. Wiedział, że powinien z nią zerwać, nie mógł się jednak na to zdobyć. Zerwanie stanowiło najbezpieczniejsze dla niego rozwiązanie, uświadomił sobie jednak, że mierzi go powrót do samotnego życia. Czerpał radość z ciepła, które wnosiły w jego życie Ashley oraz Maggie. Z namiętności, jaką Ashley obdarowywała go w łóżku. Sprawiała mu przyjemność świadomość, że czeka na niego w domu, że o nim myśli. Ufał jej.

Potrafił powierzyć swoje życie ludziom, z którymi brał udział w niebezpiecznych misjach, ale nigdy jeszcze nie obdarzył zaufaniem żadnej kobiety. Nie zawierzył jej swego serca ani duszy. Obawiał się, że z Ashley może być inaczej.

Chwilami zastanawiał się, co będzie dalej. Czy przeżyje jej odejście?

Nagle drzwi do gabinetu otwarły się z impetem i do pokoju wpadła Ashley. W jej oczach malowała się wściekłość. Przez myśl przemknęło mu, że stała się nieodłączną częścią jego życia. Podziwiał jej nieulękłą naturę – potrafiła zdobyć się na odwagę nawet w sytuacjach, kiedy miała wiele do stracenia.

Zatrzasnęła za sobą drzwi.

– Co ty sobie, do diabła, wyobrażasz?! – wyrzuciła z siebie z furią.

Jeff odwrócił się od komputera i spojrzał jej w twarz. Nie miał pojęcia, o co jej chodzi, uświadomił sobie tylko, że nigdy przedtem nie odwiedziła go w pracy.

– Ashley, w czym problem?

Jej oczy pałały.

– Nie udawaj, że nie wiesz! Co ty wyprawiasz, Jeff? Prowadzisz ze mną jakąś grę? Myślisz, że mnie to bawi? Jak śmiesz igrać sobie z moim życiem! Czy ty w ogóle myślisz? Zupełnie cię nie obchodzi, że mam jakieś cele i plany? Niech cię diabli porwą!

Nie miał pojęcia, co się stało. Wstał, obszedł biurko i stanął tuż przed nią. Czyżby w końcu odkryła, że jego sny nie stanowią jedynie projekcji jego podświadomości, ale demaskują prawdę? Czyżby uzmysłowiła sobie, że nie jest taki jak inni?

Jej oczy zaszły łzami. Otarła je ze złością.

– Powiedz coś wreszcie!

– Nadal nie wiem, co się stało – bąknął.

Ashley zacisnęła usta.

– Typowy facet. Co ja mam powiedzieć Maggie? Czy w ogóle pomyślałeś o niej choć przez chwilę?

Kiedy wspomniała o dziewczynce, zamarło mu serce.

– Czy coś się stało z Maggie? Jest ranna?