– Tak.

Nie był zbyt rozmowny.

– Ten sen przyśnił ci się już przy mnie wcześniej, nie przypominam sobie jednak, żebyś krzyczał.

Odwrócił głowę. Uniosła się na łokciu i dotknęła jego policzka.

– Jeff? Możesz mi powiedzieć prawdę. Tak łatwo mnie nie przestraszysz. Jeśli to sprawa zbyt osobista, to rozumiem, ale jeżeli ukrywasz przede mną coś, by oszczędzić mi przykrości, uznam to za policzek.

Jeff słysząc te słowa, odwrócił się do niej. Na jego twarzy pojawił się blady uśmiech.

– Zane mówił mi, że parowałaś wszystkie jego komentarze na temat „bab". Muszę mu powiedzieć, że nie dasz sobie wcisnąć żadnej ciemnoty.

– To prawda. Zaznałam w życiu wiele cierpienia. Niełatwo mnie zszokować. Możesz śmiało mówić o wszystkim, a ja chętnie cię wysłucham.

Uśmiech znikł z jego twarzy. Przymknął oczy.

– To był inny sen – powiedział cicho. – Nawiedziły mnie dusze zmarłych.

Dopiero po chwili zrozumiała, co ma na myśli. Dusze ludzi, których zabił. Usiadła na łóżku i oparła mu głowę na ramieniu.

– Byłeś żołnierzem. Wykonywałeś jedynie rozkazy.

– Czy to mnie rozgrzesza?

– Nie wiem. Wiem jednak, że nie czyni to z ciebie potwora. Wbrew temu, co twierdzi twoja była żona, nadal jesteś człowiekiem.

Przełknął ślinę.

– W moich śnie pojawiła się też Maggie. Krzyczała rozpaczliwie, żebym ją ratował, a ja nie mogłem nic zrobić. Jak tylko zbliżyłem się do niej, uciekała na mój widok.

Ashley wzdrygnęła się. Nie chciała słuchać tego dłużej. Nie chciała wiedzieć, co przecierpiał Jeff, spełniając swój obowiązek. Tak bardzo pragnęła wyzwolić go od dręczącego go koszmaru.

– Z pewnością istnieje psychologiczne wytłumaczenie tego, że Maggie pojawiła się raptem w twoich snach – stwierdziła. – Przejmujesz się nią i chcesz uchronić ją od wszelkiego zła. Moją przyjaciółkę prześladuje sen, w którym ginie niemowlę. Jej dzieci są już dawno dorosłe i nie mieszkają z nią, nie znaczy to jednak, ze przestała się o nie martwić.

– Poznanie źródła snu nie oznacza, że traci on na sile.

– Wiem – pocałowała go czule w ramię. – Jeff, chętnie cię wysłucham, jeśli sądzisz, że to coś pomoże.

Nie odpowiedział. Leżała nadal przytulona do niego. Jeff przymknął oczy i myślała już, że zasnął. Sen dobrze by mu zrobił. Odezwał się jednak po chwili:

– Nie mogę ci powiedzieć nic więcej. Gdybyś poznała prawdę, nie zmrużyłabyś już nigdy oczu.

W pierwszej chwili mu nie uwierzyła, kiedy jednak odwrócił ku niej twarz, zobaczyła, że jest śmiertelnie poważny. Przypomniała sobie jego wypowiedzi w czasie minionego weekendu. Wykłady, opowiadane swobodnym tonem historie. Profesjonalne podejście do tematu. Raptem jej ciało przeszył lodowaty dreszcz. Nie chciała znać koszmarów z jego przeszłości.

Przywołała w pamięci jeden z wykładów na temat bomb i pułapek minowych oraz urazów ciała, jakie mogą spowodować. Wiedza Jeffa nie pochodziła z książek, ale z doświadczenia. Napatrzył się na ginących ludzi. Był naocznym świadkiem niejednego koszmaru na tym podłym świecie.

– Tak bardzo chciałabym ci ulżyć w cierpieniu – westchnęła, muskając jego policzek. – Ale nie wiem jak.

Ujął jej dłoń i przycisnął do niej usta. W jednej chwili rozwiały się wątpliwości. Kochała go. Pokochała go od pierwszego wejrzenia. Nieważne, co Jeff do niej czuje, czyją kocha, czy też nie. Posiadał ją całą – jej serce i duszę.

– Dlaczego płaczesz? – zapytał szeptem. Ashley pociągnęła nosem.

– Nie zdawałam sobie z tego sprawy. Otarł łzy z jej twarzy.

– Co cię doprowadziło do łez? Jak miała mu to wytłumaczyć?

– To twoja przeszłość mnie zasmuca. Pragnęłabym wymazać ją z pamięci, ale nie potrafię.

Zebrał palcami kolejne łzy i polizał je, jakby chciał sprawdzić, czy są prawdziwe.

– Jeszcze nigdy nikt nie płakał nade mną.

Nie bardzo wiedziała, co ma na myśli – że nikt tego nie robił, czy że nie powinien.

– Nic na to nie poradzę – odparła. – Czuję twój ból. Zmarszczył brwi.

– Nie jestem taki jak inni ludzie.

– Wiem o tym.

– Rozczarowałem cię, tak?

Nie potrafiła powstrzymać się od uśmiechu.

– Nie. To dla mnie zaszczyt znać takiego człowieka. I stanowić część jego życia.

Jeff pokręcił głową.

– Nadal nie rozumiem, skąd te łzy.

– Płaczę, bo się o ciebie martwię.


Niemal tydzień później Jeff nadal nie rozumiał sensu tych słów. Rzucił pióro na leżący przed nim notes. Wycofał się po obiedzie do gabinetu, rzekomo po to, aby pracować. Myśli jednak zaprzątała mu wyłącznie Ashley oraz ich dziwna rozmowa.

Ashley płakała nad nim. Nie rozumiał tego, tak samo jak nie rozumiał jej wytłumaczenia, że płacze, bo się o niego martwi. Przecież nic się między nimi nie zmieniło. Nadal spędzali ze sobą noce, wciąż darzyła go zaufaniem, jeśli chodzi o córkę. Miał nadzieję, że między nimi wszystko jest w porządku, ale nie był tego pewien. Dręczyło go poczucie nadchodzącej klęski.

Ashley spędziła z nim weekend, poznając go od innej strony. Odniósł wtedy wrażenie, że nic nie jest w stanie jej odstraszyć. Obawiał się jednak, że jego koszmary nocne dopełniły miary. Śnił, że Maggie grozi niebezpieczeństwo, a on nie może jej uratować, bo mała się go boi. Czy Ashley nie rozumiała symboliki tego snu? Że tak naprawdę nie może na niego liczyć?

Drzwi do gabinetu otworzyły się z impetem. Ashley wkroczyła do środka i wzięła się pod boki. Posłała mu piorunujące spojrzenie.

Poczuł się na jej widok jak pijany. Wyglądała przepięknie, z roziskrzonymi oczami i rumieńcami na policzkach. Sweterek opinał ponętnie jej smukły tułów, a dopasowane spodnie podkreślały szczupłość bioder. Nie potrafił powstrzymać się od śmiechu na widok puchatych skarpetek w krowy.

– Widzę, że ci cholernie wesoło – oburzyła się. – Jesteś jednak w poważnych tarapatach, mój panie.

Jeff w ułamku sekundy stracił dobry humor. Stało się. Ashley odkryła prawdę i zamierza od niego odejść.

Milczał, bo cóż miał. powiedzieć? Przecież wiedział, że taki będzie finał ich znajomości.

Ashley podeszła do biurka.

– Już od tygodnia mnie unikasz. Nie próbuj się tylko wykręcać pracą. Co się z tobą dzieje?

– Kiedy ja naprawdę mam mnóstwo pracy – upierał się. – Całkowicie mnie pochłonęła sprawa Kirkmana.

Ashley nawet nie drgnęła powieka.

– Spróbuj to wmówić komu innemu, ale nie mnie. Co się stało?

Zastanawiałam się nad wydarzeniami z ostatnich dni i doszłam do wniosku, że zachowujesz się dziwnie od poniedziałku. Wtedy w nocy przyśnił ci się koszmarny sen. Rozmawialiśmy na ten temat. O co ci chodzi, Jeff? Czy ma to jakiś związek z twoim snem? A może niepokoi cię, że za bardzo się do siebie zbliżyliśmy?

W pewnym sensie miała rację.

Westchnęła.

– Jesteś na mnie wściekły, Jeff?

– Nie, skądże.

– Patrzcie państwo, przemówił wreszcie – posłała mu piorunujące spojrzenie. – W porządku, nie jesteś wściekły. A może po prostu masz już dość mnie i Maggie? Może chcesz, żebyśmy się wyniosły?

Zdumiało go to pytanie. Zerwał się z miejsca, ale po chwili opadł znowu na skórzany fotel.

– Nie, nie chcę, żebyście się wyprowadziły. Lubię wasze towarzystwo.

Ashley podeszła jeszcze bliżej do biurka.

– Po nitce do kłębka dojdziemy do sedna sprawy. W porządku, nie jesteś na nas wściekły i lubisz nasze towarzystwo. Czy czujesz się szczęśliwy?

Nie bardzo wiedział, co to jest szczęście, skąd mógł w takim razie wiedzieć, co czuje?

– Widzę po twojej twarzy, że nie – westchnęła Ashley, rozsiadając się na krześle stojącym naprzeciwko biurka. – W porządku. Nie jesteś na mnie wściekły, ale nie czujesz się szczęśliwy. Mimo wszystko chcesz, abym została. Czy zadasz sobie trud, by mi to wyjaśnić?

Ashley nie dawała za wygraną.

– Ma to związek ze snem – powiedział Jeff, wpatrując się w blat biurka, bo nie chciał widzieć jej twarzy. – Męczy mnie, że śnią mi się takie koszmary. Zwłaszcza że nie wróżą nic dobrego.

– Dotyczą bowiem twojej przeszłości, do której wolałbyś nie wracać, tak?

– To nie o to chodzi – wziął głęboki oddech. – Zobaczyłaś moją słabość.

Spojrzał na Ashley, gdyż nie zareagowała. Wpatrywała się w niego wyczekująco. Jeff niemal jęknął. Jak długo trzeba jej jeszcze tłumaczyć? Dlaczego go nie rozumie? Słabość oznaczała niebezpieczeństwo, dlatego zasługiwała na pogardę. Pragnął z całego serca być razem z Ashley, bał się jednak zbytnio do niej zbliżyć. Jako żołnierz powinien pamiętać o zachowaniu dystansu, ale wobec niej jakoś go zachować nie umiał.

Po raz pierwszy w życiu odczuwał strach. Bał się stracić kogoś, kto był dla niego ważny.

Ashley pochyliła się do przodu i oparła się o biurko.

– Uważasz za słabość, że opowiedziałeś mi o swoim śnie.

– Między innymi.

Wpatrywała się w niego uporczywie.

– Powiedziałeś, że we śnie nie potrafiłeś uratować Maggie. Czy to cię boli?

Jeff zaczął się wiercić na krześle. Co za perfidia tak go zadręczać pytaniami.

– Tak.

– Boisz się, że jak poznam twoje słabości, to się to odwróci przeciwko tobie? Że zmienię zdanie o tobie?

Zerwał się na równe nogi.

– Cholera jasna! No pewnie, że tak! – żachnął się.

Wstała z miejsca i zmierzyła go lodowatym wzrokiem.

– Nie krzycz na mnie. To nie ja zachowuję się idiotycznie, tylko ty – okrążyła biurko i zatrzymała się tuż przed nim. – Przestań mnie traktować jak wroga – powiedziała, szturchając go palcem w klatkę piersiową. – Bo nim nie jestem. Przestań się przede mną chować dlatego, że zachowujesz się jak normalny człowiek. To wręcz mile widziane i możesz liczyć z mojej strony na zachętę.

Położyła mu ręce na ramionach i próbowała nim potrząsnąć.

– Czy nie dociera do ciebie, że mi na tobie zależy? – zawiesiła głos, ale po chwili mówiła dalej. – Nie zranię cię. Ani nie zmienię zdania na twój temat. Tak naprawdę to bardzo cię podziwiam. Może jako żołnierz naruszyłeś pewien kodeks. Może w twardej, żołnierskiej rzeczywistości pokazanie się od wrażliwej strony jest niebezpieczne. Lecz w prywatnych związkach kobiety z mężczyzną wrażliwość to jedynie zaleta. Zaufaj mi, tak jak ja ufam tobie.