Jeff zaczynał się coraz bardziej przywiązywać do Maggie. A właściwie do ich obu. Dla Ashley było to już oczywiste. Kochał się z nią każdej nocy i był dla niej wyjątkowo czułym kochankiem.

Dwa razy w tygodniu Jeff robił zakupy w towarzystwie Maggie. Piątkowe wieczory spędzali na oglądaniu filmów. Wypożyczali film Disneya, prażyli kukurydzę i w towarzystwie gromady pluszowych zabawek mościli się na kanapie przed telewizorem. Jeff zajmował się małą przez dwa wieczory w tygodniu, gdyż Ashley musiała przygotowywać się do ostatniej sesji egzaminacyjnej.

Zawsze interesował się, jak spędziły dzień, i słuchał ich wynurzeń z taką uwagą, jakby od tego zależał pokój na świecie. A może było mu to potrzebne dla własnego spokoju. Opowiadał im o swojej pracy, o tym, że w końcu przyszłego miesiąca czeka go podróż nad Morze Śródziemne, zdawał na bieżąco relacje z poczynań kandydatów do pracy.

– Sześć! – wykrzyknęła Maggie, podnosząc kolejne plastikowe jajko.

Jeff wstał.

– Nieźle się sprawiłaś, młoda damo. Jestem pod wrażeniem. O ile się nie mylę, wielkanocny króliczek przeznacza sześć jajek na każde dziecko, a więc znalazłaś wszystkie.

– Naprawdę? – Błękitne oczy Maggie rozpromieniły się. Małą rozpierała duma. – Mamusiu, znalazłam wszystkie jajka!

– Jesteś bardzo dzielną dziewczynką – stwierdziła Ashley, wyciągając ramiona do córeczki.

– Maggie podbiegła i padła jej w objęcia. Po chwili odwróciła się do Jeffa. Schylił się i wziął małą na ręce. Ashley poczuła ucisk w sercu. Zarówno ona, jak i jej córka znalazły się w tarapatach. Jeff nie budził w nich już obawy – zresztą, zdaje się, że Maggie nigdy się go nie bała. Jakim cudem Ashley miałaby mu się oprzeć?

Jeff skierował się ku tylnym drzwiom. Ashley wstała ze stopnia i poszła za nim.

Miał fantastyczne podejście do jej córki. Wielka szkoda, że sam nie miał dzieci. Byłby wymarzonym ojcem. Nicole się myliła, zarzucając mu, że nie jest ludzki. Jeff Ritter był wspaniałym mężczyzną – nie pozbawionym wad i słabości, jak każdy człowiek, ale z pewnością przyzwoitym.

Weszła do kuchni. Jeff i Maggie zdążyli już otworzyć kilka plastikowych jajek, wypełnionych smakołykami. Córeczka roześmiała się podekscytowana na widok jaskrawopomarańczowego pierścionka z oczkiem w kształcie stokrotki. Spojrzała na matkę, uśmiechając się od ucha do ucha.

– To najwspanialsza Wielkanoc ze wszystkich. Pojedziemy teraz do kościoła, a potem do Brendy i do Bułeczki?

Ashley skinęła głową i wyciągnęła do niej rękę.

– Chodź, ubierzemy się świątecznie, żeby sprawić przyjemność wujkowi Jeffowi.

Maggie klasnęła w rączki.

– Założymy kapelusze – oznajmiła uszczęśliwiona.

Jeff zmarszczył brwi. Ashley uśmiechnęła się.

– Może to śmieszne, ale to u nas tradycja. Na Wielkanoc sprawiamy sobie zawsze nowe kapelusze.

– Umieram z ciekawości.

Ich spojrzenia spotkały się. Ashley znów poczuła ucisk w sercu.

Uświadomiła sobie, że jest nieprzytomnie i bez pamięci zakochana w Jeffie. Będzie zdruzgotana, gdy przyjdzie jej odejść.

– Dlaczego wszyscy tak na nas patrzą? – zapytała Ashley szeptem, gdy znaleźli się w domu Brendy, w Bellevue.

Jeff również dostrzegł ciekawskie spojrzenia, rzucane w ich kierunku. Objął ją czule w talii.

– Ponieważ wyglądasz uroczo. Uniosła wzrok i uśmiechnęła się do niego.

– Rozumiem.

Ogarnął spojrzeniem jej ciemne, falujące włosy, orzechowe oczy, które przenikały w głąb jego duszy, jej usta, które złożyły się do uśmiechu. Miała na sobie kremową sukienkę z długimi rękawami. Wiotki materiał podkreślał jej zgrabne kształty, opadając elegancko do łydek. Głowę zdobił wąski pasek materiału ozdobionego koronką, który mógł uchodzić za kapelusz jedynie przy bujnej fantazji. Wyglądała przepięknie i szykownie. Jeff nie mógł uwierzyć, że są tu razem.

– A może to ze względu na ciebie – mruknęła. – W końcu ty też prezentujesz się nie najgorzej.

– Z pewnością masz rację.

Ashley, tłumiąc śmiech, wzięła z tacy szklankę z sokiem pomarańczowym, który roznosił odziany w smoking kelner.

Dom Brendy był przestronny. Jej mąż pracował w firmie komputerowej Microsoft niemal od samego początku jej istnienia. Widać było, że im się świetnie powodzi – po eleganckich meblach oraz dziełach sztuki zdobiących pomieszczenia. Ashley podziwiała gustowny wystrój wnętrz, gdy tymczasem Jeff liczył drzwi i planował drogę ewentualnej ucieczki. Wiedział, że nie ma ku temu powodu, ale weszło mu to w krew.

– Co sądzisz o brunchu? – zapytała Ashley. – Uważam, że Brenda przeszła samą siebie.

– To coroczna tradycja. – Rozejrzał się po zatłoczonym salonie. – Zaproszeni goście to w większości pracownicy naszej firmy oraz ludzie pracujący z jej mężem. Reszta to przyjaciele i rodzina.

– Często bywasz na przyjęciach u Brendy?

– Nie.

Nie przyznał się, że przyjął zaproszenie po raz pierwszy. A ponieważ zjawił się do tego w towarzystwie boskiej kobiety oraz jej córeczki, nic dziwnego, że wzbudzili żywe zainteresowanie. Zorientował się, że Ashley uważa go za całkiem normalnego człowieka, i nie zamierzał wyprowadzać jej z błędu.

– Patrzcie, patrzcie, kogo tu mamy.

Jeff zdławił jęk. Los okazał się dla mnie łaskawy tylko przez chwilę, pomyślał na widok swojego wspólnika.

Zane Rankin był w towarzystwie młodej dziewczyny, uwieszonej na jego ramieniu. Miała jakieś dwadzieścia parę lat, blond włosy oraz tak ogromny biust, że odnosiło się wrażenie, iż z trudem utrzymuje się w pozycji pionowej. Jej wydekoltowana, skąpa sukienka ledwie zakrywała pupę.

Jeff odwrócił się, uścisnął dłoń koledze, a następnie przedstawił mu Ashley. Przyjaciółka Zane'a oznajmiła, chichocząc rozkosznie:

– Nazywam się Amee, przez dwa e.

– Zane twierdzi, że jesteś naprawdę niebezpieczna, niemal jak on. Podobno potrafisz zabić człowieka gołymi rękoma – zagadnął Jeff.

Zane posłał mu jadowite spojrzenie.

– To nie jest stosowne miejsce, aby demonstrować nasze umiejętności – oznajmił lodowatym tonem.

– Och! Szkoda. – Dziewczyna prześlizgnęła się wzrokiem po gościach. – Obawiam się, że masz rację. Zresztą są święta.

– Zdaje się, że dzisiaj powinniśmy być dla siebie mili, no nie? – Przytuliła się do Zane'a. – Może kiedy indziej, co?

Amee znowu zachichotała. Wyplątała rękę z uścisku i dotknęła Ashley.

– Muszę iść do toalety. Przejdziesz się ze mną?

Ashley rzuciła Jeffowi rozpaczliwe spojrzenie i wyszła z salonu w ślad za dziewczyną. Jeff zerknął na swego wspólnika.

– Chciałbym cię kiedyś zobaczyć w towarzystwie kobiety, której iloraz inteligencji będzie chociaż o włos większy od obwodu jej biustu.

Zane wyszczerzył zęby w uśmiechu.

– Normalnie odciąłbym ci się, że chciałbym cię kiedyś zobaczyć w ogóle z jakąś kobietą. Ale zaskoczyłeś mnie, Jeff, bo przyprowadziłeś ze sobą babkę i to jaką! Widać starasz się nadrabiać ilość jakością.

– Dzięki.

W tej chwili podbiegła do niego Maggie, a tuż za nią skłębiona futrzana kuleczka.

– Wujku Jeff, Brenda pozwoliła mi uczesać Bułeczkę i obejrzeć z nią razem film.

Wyciągnęła rączki do Jeffa, który odruchowo zmiótł ją z podłogi i przytulił do piersi. Bułeczka stanęła na tylnych łapach i zaczęła skrobać przednimi nogawkę od spodni, jakby chciała mu dać do zrozumienia, żeby ją również wziął na ręce.

Zane uniósł czarne brwi.

– Wujku Jeff, dlaczego nie przedstawisz mnie tej uroczej, młodej damie?

Jeff miał ochotę natychmiast opuścić przyjęcie. Zbyt dużo ludzi przyglądało mu się, wyraźnie zdumionych obecnością dziecka. Może i mieli rację, sądząc, że nie powinien zadawać się z kimś tak niewinnym jak Maggie. Z niezrozumiałych dla niego powodów mała w ogóle się go nie bała. Miał nadzieję, że nie zawiedzie jej zaufania.

– To jest Maggie – powiedział. – Córka Ashley. Maggie, to jest Zane Rankin. Pracuję z nim.

Maggie otworzyła szeroko błękitne oczy.

– Wujek Jeff jest bardzo ważny. Potrafi się rozprawić ze złymi ludźmi. Ty też?

– No pewnie – rzucił Zane swobodnie. – Ale wujek Jeff jest z nas wszystkich najlepszy.

Maggie przytuliła się do Jeffa.

– Wiem o tym. – Przycisnęła usteczka do jego policzka. Skinęła na niego, żeby ją puścił. – Bułeczka bardzo chce obejrzeć film – wyjaśniła, pomachała do niego ręką, po czym zniknęła w tłumie.

Zane obrzucił Jeffa podejrzliwym wzrokiem.

– Nie miałem pojęcia, że jesteś tak bardzo zżyty z tym dzieciakiem.

Jeff wzruszył ramionami.

– To miłe dziecko.

Nie przyznał się, że Maggie budzi w nim niepokój. Tak bardzo bał sieją zranić, że czasami nie spał po nocach. Zane powstrzymał się od komentarza.

– Oto nadchodzą panie.

Jeff odwrócił się i zobaczył Ashley w towarzystwie Amee. Spostrzegł, że Zane przygląda się z zainteresowaniem obu kobietom. Ogarnęła go fala gorąca. Dopiero po chwili zorientował się, że to zazdrość. Zwariowałem, czy co? Jestem zazdrosny o Zane'a? Przecież Ashley w ogóle nie zwraca na niego uwagi. Zresztą, nie jest w jego typie. Tłumaczył to sobie dłuższą chwilę, ale bezskutecznie, gdyż nie udawało mu się nad sobą zapanować.

– Amee opowiedziała mi całe mnóstwo interesujących rzeczy o twojej pracy – stwierdziła Ashley, podchodząc do niego.

– Czy to prawda, że we dwójkę, z Zane'em, uratowaliście brytyjską rodzinę królewską od niechybnej śmierci?

Jeff rzucił partnerowi pytające spojrzenie. Zane roześmiał się.

– W porządku, trochę przesadziłem.

Ashley przysunęła się bliżej do Jeffa.

– Chciałabym usłyszeć z twoich ust o tym, jak rzuciłeś się na królową, ratując ją od śmiercionośnej kuli.

Amee rozpromieniła się.

– Ale z nich śmiałkowie, co? Zane ma ponad tuzin blizn. Powinnaś je obejrzeć.

– Może kiedy indziej – żachnęła się Ashley.

Jeff zajrzał jej głęboko w oczy i dostrzegł czającą się w nich wesołość.