– Jeff – wyszeptała niemal bez tchu. – Nie musisz obchodzić z nami świąt wielkanocnych, jeżeli nie masz na to ochoty.

Chciałam tylko powiedzieć, że tak czy siak pragnę się z tobą kochać.

Roześmiał się cicho, szarpiąc koronkową koszulę.

– Chętnie spędzę z wami święta – powiedział łagodnie. Pociągnął za krótkie rękawy nocnej koszuli, obnażając Ashley do pasa. – Przyrzekam ci, że od tej chwili zrobię wszystko, co tylko zechcesz.

Rozdział 11

Jeff obudził się tuż przed świtem. Wyrwał się z głębokiego zdrowego snu i stwierdził, że jest tam, gdzie powinien – w swojej sypialni. Dopiero po chwili uprzytomnił sobie dwa istotne fakty: nie przyśnił mu się nocny koszmar i nie był w pokoju sam.

Nie wiedział, co go bardziej zaskoczyło. Kiedy skończyli kochać się z Ashley poprzedniego wieczoru, wsunęli się pod kołdrę. Trzymał ją w objęciach, przekonany, że spędzi kolejną noc wpatrując się w sufit, bojąc się zamknąć oczy, aby nie nawiedził go zły sen. Zasnął jednak, nie nękany widmami z przeszłości.

Odwrócił się do ciepłego, kobiecego ciała, przytulonego mocno do niego, i odkrył, że Ashley przygląda mu się badawczo. Na jej ustach pojawił się leniwy uśmiech.

– Dzień dobry.

Jej głos był aksamitny, a ciało delikatne niczym jedwab. Poczuł, że jej bliskość go podnieca, zwłaszcza że dostrzegł w jej oczach przyzwolenie.

– Jak ci się spało? – zapytał. Przekręcił się na bok i dotknął jej policzka.

– Doskonale – zawahała się. – Wiem, że mężczyźni nienawidzą zaczynać w ten sposób dnia, ale musimy ze sobą porozmawiać.

Miała włosy w nieładzie. Ciemne loki wiły się niesfornie wokół jej twarzy, stercząc we wszystkich kierunkach, niczym aureola. Jej skóra była nieco zaróżowiona, z pościeli zaś unosił się zapach miłosnej nocy. Ta nagła potrzeba rozmowy, w jego odczuciu nie zaburzała w żaden sposób nastroju.

Wiedział, co Ashley chce powiedzieć. Przelotny związek nie był w jej stylu. Powinni wykazać się rozsądkiem i przestać ze sobą romansować. Stwierdził w duchu, że nie ma nic przeciwko temu. Dwie ostatnie noce dały mu więcej, niż się spodziewał. Dla niego to wystarczające.

– Wyrzuć z siebie, co ci leży na sercu – powiedział, siląc się na swobodę. Podparł ręką głowę.

– No tak. Oczywiście, to ja muszę się męczyć – opadła zrezygnowana na poduszki i odwróciła do niego głowę. – Jeff, co my wyprawiamy?

Chciał powiedzieć, że przespali noc, a teraz rozmawiają, wiedział jednak, że nie o to jej chodzi.

– Jak powinniśmy się zachowywać według ciebie?

– Każdemu innemu zarzuciłabym krętactwo, podejrzewam jednak, że zadałeś mi to pytanie szczerze, bo sam nie wiesz. Mam rację?

Skinął głową. Ashley chciała porozmawiać o nich. O ich ewentualnych wspólnych celach oraz pragnieniach. Jemu nie przyświecał żaden cel, nie miał też żadnych pragnień – zwłaszcza jeśli chodzi o związek z kobietą.

Ashley zacisnęła wargi.

– Zaryzykuję stwierdzenie, że czujesz się skrępowany całą sytuacją. Mam rację?

Znowu skinął głową. Przekręcił się na plecy.

– Jeff, czy w twoim życiu jest jakaś kobieta?

Wiedział, dlaczego zadała mu to pytanie.

– Nie. W innym przypadku nie leżałbym teraz z tobą w łóżku.

– Tak przypuszczałam, ale chciałam się upewnić. – Przesunęła rękę pod kołdrą i dotknęła delikatnie jego ramienia. – Czy miałeś ostatnio jakiś romans? Zastanowił się nad odpowiedzią.

– Nie. Odkąd rozstałem się z Nicole, nie było w moim życiu żadnej innej kobiety.

Może to dziwne, ale trudno powiedzieć, że Nicole była mu bliska. Młody mężczyzna, za którego wyszła za mąż, zmienił się diametralnie w ciągu kilku miesięcy. Kiedy obchodzili drugą rocznicę ślubu, po dawnym Jeffreyu Ritterze nie zostało już śladu.

Dopiero teraz zrozumiał, że w ogóle nie powinien się z nią żenić. A skoro już to zrobił, nie powinien wstąpić do służb specjalnych. Ogromnie go to zmieniło, i to błyskawicznie, przez co ich małżeństwo nie miało żadnych szans powodzenia. Od rozstania się z Nicole kobiety przestały dla niego istnieć. Stały się bezimiennymi, pozbawionymi twarzy towarzyszkami nocy. Były to obce istoty, które przyjmowały go z otwartymi rękoma na godzinę, czy też dzień. Tylko jednej z nich udało się wytrzymać z nim blisko dwa tygodnie.

– Ja nie spotykałam się z nikim od czasu Damiana – wyznała Ashley. Przysunęła się do niego bliżej, zwijając się w kłębek. – Miałam kilku chłopaków przed nim, ale byłam wtedy bardzo młoda. Właściwie to się nie liczy.

– Nadal jesteś całkiem młoda.

– Jeff!

Spojrzał na nią, gdyż uniosła się na łokciu.

– Mam dwadzieścia pięć lat. Wyrosłam już z pieluch.

– Ja mam trzydzieści trzy lata.

– No i co z tego? Czy uważasz się w związku z tym za staruszka?

Nie miała pojęcia, jak bardzo postarzał się wewnętrznie, oglądając rzeczy, o których się ludziom nawet nie śniło.

Westchnęła i znowu się do niego przytuliła. Poczuł na ramieniu jej nagą pierś.

– Doprowadzasz mnie do szału – mruknęła. – Wcale nie jesteś taki stary.

– Skoro tak twierdzisz…

– Owszem. Zresztą, mniejsza z tym. Damian był moim pierwszym mężczyzną. A więc ty jesteś drugim.

Zdumiały go te słowa.

– Dlaczego mi o tym mówisz?

– Ponieważ… – Przycisnęła wargi do jego gołego ramienia.

– Ponieważ chcę ci dać do zrozumienia, że to, co jest między nami, to coś wyjątkowego. Że uważam cię za nietuzinkowego mężczyznę.

To tylko złudzenia, pomyślał natychmiast. Chciał jej wytłumaczyć, że nie może zapewnić jej żadnego wsparcia, że nie może się czuć przy nim bezpieczna, a cała ta sytuacja jest ryzykowna dla nich obojga. Nie potrafił jednak znaleźć odpowiednich słów.

– Nie chciałam się angażować uczuciowo – mówiła dalej.

– Biorąc pod uwagę twoje życie, sądzę, że ty również nie. Dlatego powinniśmy wyciągnąć jedyny słuszny wniosek, że emocje wzięły w nas górę nad rozumem i że prędzej czy później nam przejdzie.

Zdobył się na odwagę i zerknął na nią, zatracając się niemal w jej przecudownych oczach.

– Dlaczego nie chcesz się angażować uczuciowo?

Uśmiechnęła się rozbrajająco.

– Ze względu na komplikacje. Za bardzo mnie pociągasz. Wczoraj czułam się niemal jak schizofreniczka. Popadałam z jednej skrajności w drugą – chichotałam z radości jak idiotka, to znów przysięgałam sobie, że natychmiast z tobą skończę.

A więc czuła się dokładnie tak samo jak on.

– Jeśli zamierzałaś zakomunikować mi to ostatniej nocy, przyznam, że twoja koronkowa koszula wzbudziła we mnie raczej mieszane uczucia.

– Wiem. – Uśmiech na jej ustach zbladł. – Żadne z nas nie chce pakować się w kłopoty. Dla nas obojga to niewłaściwy moment. Wszystko się przez to zagmatwało. Istnieje mnóstwo powodów, dla których powinniśmy dać sobie spokój, wolę jednak, by stało się inaczej.

– Czyli jak?

Położyła mu głowę na ramieniu i przymknęła oczy.

– Chcę działać spontanicznie. Cieszyć się każdą chwilą spędzoną z tobą, nie angażując się zbytnio emocjonalnie.

Dopóki nie nadejdzie pora, by odejść, dodała w duchu. Jeff odczytał jednak jej myśli. Wiedział, że Ashley ma rację. Mogli udawać parę kochanków, zachowywać się jak inni. Oboje jednak znali prawdę. Ashley i tak od niego odejdzie, gdyż on nie potrafi dać jej tego, czego pragnie i na co zasługuje. On z kolei pozwoli jej odejść, ponieważ jej obecność zbytnio go rozprasza.

– Chcę zachować swój pokój – powiedziała. – Ze względu na Maggie. Wolałabym, żeby się o nas nie dowiedziała. Dlatego lepiej będzie, jeśli każdego ranka będę wracała do siebie, zanim się mała obudzi.

Ashley zamierzała spędzać z nim noce. W każdym razie przebywać z nim w jednym łóżku długie godziny. Nie tylko, by się kochać, ale leżeć w jego objęciach, dotykać go i spać razem. Ogarnęło go podniecenie.

– Co ty na to? – zapytała Otworzyła oczy i spojrzała na niego. – Nie wspomniałeś jak dotychczas słowem, czego ty chcesz.

Zdawał sobie sprawę, że to tylko gra, ale z drugiej strony znaczyło to dla niego więcej niż cokolwiek dotychczas.

– Chcę, żebyś była ze mną szczęśliwa – powiedział. – Chcę spełnić wszystkie twoje życzenia.

Ashley zachichotała.

– Naprawdę?

Przewrócił ją na plecy i wsunął udo między jej nogi.

– Dosłownie wszystkie.

– Cudownie – mruknęła leniwie. – Dzisiejszej nocy dostaniesz ode mnie listę moich życzeń.

– Dlaczego mielibyśmy czekać do wieczora?

– Mamusiu, znalazłam! – pisnęła z radości Maggie, podnosząc jaskrawożółte, plastikowe jajko. – Wujku Jeffie, spójrz!

– Ile ich już masz? – zapytał. Maggie zerknęła do koszyczka.

– Cztery – odparła z dumą w głosie.

Ashley, która przysiadła obok Jeffa na schodku, uśmiechnęła się do córeczki. Zamrugała, próbując powstrzymać cisnące się do oczu łzy. Była bardzo wzruszona, co nie mogło dziwić.

Od dwunastego roku życia musiała sobie radzić sama. Najpierw musiała pogodzić ze śmiercią siostry i matki, a następnie utrzymywać się na powierzchni w kolejnych rodzinach zastępczych. Udało jej się zrobić maturę i rozpocząć studia. Aż nagle zakochała się w czarującym próżniaku, który nie sprawdził się w roli męża, a co dopiero ojca. Została samotną matką, borykając się z życiem.

Przez ostatnie trzynaście lat stawiała dzielnie czoło kolejnym wyzwaniom. Po raz pierwszy od czasu, gdy została sama, miała szansę trochę odetchnąć, nabrać sił. Dzięki pracy u Jeffa oraz pracom zleconym udało jej się oszczędzić trochę pieniędzy. Była na bieżąco z programem studiów i każdy dzień zbliżał ją do zdobycia upragnionego dyplomu. Maggie była zdrowa jak rydz i bardzo szczęśliwa, a obie miały dach nad głową.

Wszystko to dzięki Jeffowi.

Ashley zerknęła na niego kątem oka. Ubrał się do kościoła w przepiękny, granatowy garnitur, choć jeszcze tego samego ranka, tuż po szóstej, w dżinsach i sportowej bluzie chował w ogrodzie jajka. Wczorajszego wieczoru pomógł Ashley przygotować te słodkie niespodzianki. Napełnili plastikowe skorupki czekoladowymi smakołykami oraz ozdobili je odblaskowymi naklejkami w jaskrawych kolorach, a do jednego z nich włożyli malutki pierścionek.