Czyżby naprawdę uważał, że przestał być człowiekiem?

– Wybacz, Jeff – powiedziała, podchodząc bliżej. – Przyznaję, że zanim cię lepiej poznałam, trochę się ciebie bałam. Nigdy jednak nie uważałam, że różnisz się specjalnie od innych mężczyzn. Maggie uwielbia cię od pierwszej chwili.

– To wyjątkowe dziecko.

– Ty też jesteś wyjątkowym człowiekiem – rzekła Ashley.

– Niełatwo do ciebie dotrzeć, ale masz całe mnóstwo wspaniałych cech.

Zerknął na nią przez ramię.

– Moja była żona, Nicole, nie zgodziłaby się z tobą.

– W takim razie byłaby w błędzie.

Jeff nadal stał twarzą do okna. W pokoju było zbyt ciemno, aby dostrzec jego odbicie w szybie. Majaczył w niej jedynie cień. Jeff pokiwał głową.

– Nicole miała rację – oświadczył z ociąganiem. – Dobrze wiedziała, jaki jestem. Mówiła, że cieszy się, iż nie mamy dzieci. Że nie mogę mieć dzieci, bo przestałem być człowiekiem, a nie z powodu fizjologii. Że wojsko zmieniło mnie nieodwracalnie.

– Nie – zaprotestowała Ashley. Wyciągnęła instynktownie rękę i dotknęła jego gołego ramienia. – To nieprawda. Jesteś takim człowiekiem jak i my wszyscy. Tak samo jak…

Jeff obrócił się na pięcie i bez uprzedzenia chwycił jej rękę – mocno i zdecydowanie, lecz nie brutalnie.

– Nie dotykaj mnie – warknął. – Nie pakuj się w coś, czego nie potrafisz doprowadzić do końca.

Ashley myślała w pierwszej chwili, że naruszyła jakąś zasadę obowiązującą wojownika. Ze dotyk wzbudził w nim uczucie zagrożenia i dlatego potraktował ją jak napastnika. Jeff nie puścił jej ręki, tylko zaczął rozcierać ją palcami. W jego dotyku było coś pieszczotliwego. Ashley zaczęła topnieć jak wosk.

– Jeff?

Spojrzał na nią takim wzrokiem, że nie mogła już udawać przed sobą, że nie dostrzega w nich namiętności, pożądania i głodu. Oblizała wargi z podniecenia.

Powinna była odwrócić się i uciec gdzie pieprz rośnie. Albo przynajmniej do swojej sypialni. Ale czy w drzwiach jest zamek? Czy będzie tam bezpieczna?

Szkopuł w tym, że wcale nie chciała czuć się bezpiecznie. Długo tłumione pożądanie obudziło się w niej, tak gwałtownie, że zrobiło jej się aż słabo.

Powoli, bardzo powoli, tak aby mieć świadomość każdego gestu, wyciągnęła do niego rękę i dotknęła palcami jego piersi. Poczuła ciepłą skórę, chłodne, kręcone włosy i delikatne drżenie ciała.

Jeff zaklął i złapał ją za ramiona.

– Ashley!

Wymówił jej imię w taki sposób, że miała ochotę zamruczeć jak kot. W jego głosie brzmiała desperacja. Ashley wspięła się na palce i przywarła wargami do jego ust.

– Zamierzam doprowadzić sprawę do końca – wyszeptała. – Na co jeszcze czekasz?

Rozdział 9

Powinna była zdawać sobie sprawę, że w żaden sposób nie będzie przygotowana na jego pocałunek. Jeff oplótł ją silnymi ramionami i przyciągnął do siebie zdecydowanym ruchem. Ashley ledwie zdążyła poczuć przy sobie twarde jak stal ciało, a już jego wiedzione pożądaniem wargi odnalazły jej usta, pozbawiając ją kompletnie własnej woli.

Jeff nie dociekał, nie pytał ani się nie wahał. Po prostu przywarł ustami do jej warg, jakby w tym momencie ważyły się jego losy, jakby to była kwestia życia i śmierci. Jego gwałtowność powinna ją przestraszyć, pomyślała mgliście, ale pragnęła go równie gorąco. Zabrakło jej powietrza w płucach i teraz on stanowił jej jedyne źródło życia.

Ulegała mu bezwolnie, tak że wcale nie musiał jej uwodzić.

Jeff był prawdziwym mężczyzną. Nie pierwszym w jej życiu – czego dowodem było dziecko. Jednakże nikt nigdy nie całował jej w taki sposób. Jeff nie przestawał całować jej warg. Był gwałtowny i napastliwy, do niczego jednak jej nie zmuszał, wzbudzając w niej czułość, drzemiącą kobiecość, wywołując w niej falę dreszczy.

Ich oddechy skrzyżowały się, ręce oplotły ciała. Ashley chwyciła się ramion mężczyzny, szukając podpory, gdyż raptem świat zawirował. W momencie gdy ogarnęło ją przekonanie, że już dłużej tego nie zniesie, Jeff wślizgnął się językiem do jej ust.

Zabrakło jej tchu. Gdyby miała w płucach dosyć powietrza albo czuła się na siłach, krzyknęłaby na całe gardło.

Jeff zachowywał się jak stuprocentowy mężczyzna, całkowicie świadom swojej męskości. Głaskał ją, odkrywał powoli jej ciało. Panował nad każdym gestem, co działało na nią kojąco. Nie czuła najmniejszego powodu do skrępowania. Wiedziała, że Jeff nie pozwoli jej na fałszywy krok. Pozbawiona strachu, reagowała na niego coraz silniej. Wspięła się na palce, żeby lepiej się do niego dopasować. Chłonęła chciwie jego mocne ciało. Jego szerokie dłonie głaskały jej plecy.

Wygięła się w łuk pod wpływem jego dotyku. Miała na sobie bawełnianą koszulę nocną i flanelowy szlafrok. Pod nimi bawełniane majteczki. Raptem wszystkie te warstwy wydały jej się zbędne. Pragnęła czuć jego palce na gołej skórze.

Ujął w dłonie jej twarz i odsunął ją delikatnie od siebie. Jego szare oczy płonęły z pożądania, a palce lekko drżały. Ashley uświadomiła sobie, czując jego męskość na brzuchu, jak bardzo jest podniecony.

– Ashley, ja… – zaczął cichym i schrypniętym głosem, jakby trudno mu było mówić. – Muszę być pewien, że też tego chcesz.

Zdobyła się na uśmiech.

– Możesz być całkowicie pewien – wyszeptała. – Wiem, że to czyste szaleństwo, ale bardzo cię pragnę.

Oblała się rumieńcem, bo nie przywykła do takiej śmiałości. Nie cofnęła jednak słów. Pragnęła Jeffa bardziej niż jakiegokolwiek innego mężczyzny. Nawet bardziej niż swego byłego męża.

Przeczesał palcami jej zmierzwione włosy i złożył na jej ustach przelotny pocałunek.

– Nie mam w domu żadnego zabezpieczenia – wzruszył ramionami. – Nie sypiam zbyt często z kobietami. Jak wiesz, robiłem testy, z których wynika, że zajście ze mną w ciążę jest raczej mało prawdopodobne.

Ashley uśmiechnęła się bezwiednie. Jeff pragnął ją zapewnić z całego serca, że z jego strony nic jej nie grozi. Pochyliła się do przodu i przywarła ustami do jego gołej piersi. Poczuła delikatny, słony smak.

– Myślałeś, że będę się chciała wycofać?

Nie odpowiedział jej, tylko przywarł ustami do jej warg i przyciągnął mocno do siebie. Całowali się namiętnie, zatracając się w pocałunku. Być może później Ashley dojdzie do wniosku, że oszalała. I jeżeli okaże się, że przekroczyli granicę, za którą wszystko się zmienia, będzie tego żałowała. Ale nie dzisiejszej nocy. Dążyła instynktownie do spełnienia, pragnąc Jeffa co najmniej tak samo gorąco jak on jej. Pożądanie powodowało, że nie był w stanie jej się oprzeć. Jego ciało obiecywało tak wiele…

Przesunął nieco głowę w bok i zaczął całować je policzek, a potem brodę. Wilgotne pocałunki łaskotały skórę, aż brakło jej tchu. Wargi sunęły niżej, wzdłuż szyi, do kołnierzyka w szlafroku. Teraz ręce rozpoczęły wędrówkę. Wstrzymała oddech, gdy odnalazł jej piersi. Kiedy ujął je w dłonie, chciała go błagać, aby nie przerywał pieszczot, ześlizgnął się jednak w dół, wzdłuż talii, aż do bioder. Jego kciuki zaczęły muskać wystające kości.

Ashley speszyła się trochę. Uprzytomniła sobie, że jest za chuda, i to prawie o dziesięć kilo. Jeffowi, zdaje się, to nie przeszkadzało.

Przyklęknął i zdecydowanym ruchem podwinął szlafrok i koszulę nocną w górę, aż do pasa. Dotknął jej rąk, sugerując, by przytrzymała poły. Szarpnął majteczki i ściągnął je w dół. Ashley bezwiednie odsunęła je stopą na bok.

Poczuła, że gorąco uderza jej do głowy. Chyba nie powinna iść na całego… Jest na to za wcześnie, a ona… Po prostu nie powinna i tyle.

Jeff nie miał żadnych skrupułów. Zanim zdążyła wymyślić jakąś wymówkę, przytulił wargi do jej brzucha. Pocałunek poruszył ją tak głęboko, że zrobiło jej się błogo na duszy. Wyszeptała jego imię.

Kąsał czule jej delikatną skórę na brzuchu, zatrzymując się na moment przy pępku. Ashley miała nogi jak z waty. Z trudem utrzymywała się w pozycji pionowej. Jeff podążał wciąż niżej i niżej, aż dotarł do najbardziej skrytego miejsca. Rozsunął delikatnie fałdy skóry chroniące jej kobiecość.

Ashley zagryzła wargi, żeby nie krzyknąć. W jej głowie pobrzmiewał echem krzyk rozkoszy. Miała wrażenie, że Jeff zna ją lepiej niż ona siebie samą. Myśl ta przemknęła jej leniwie przez głowę. Ledwie mogła ustać na nogach, a Jeff całował ją i całował.

Uniósł ją leciutko w górę, by rozchyliła nogi. Próbowała sprostać jego życzeniu, ale trudno jej było utrzymać równowagę. Raptem zachwiała się i o mały włos by upadła. Objęły ją w mocnym uścisku jego ramiona.

Jeff uśmiechnął się do niej i pomógł jej usiąść na dywanie. Zsunął delikatnym ruchem szlafrok z jej ramion i ściągnął przez głowę nocną koszulę. Ashley była teraz naga, ale wcale jej to nie przeszkadzało. Czuła się przy nim swobodnie. Może inna kobieta na jej miejscu byłaby speszona, nawet trochę przerażona, lecz ona marzyła tylko o jednym – aby Jeff nie przestawał jej pieścić.

Wprawdzie nie odgadł jej myśli, ale to, co zrobił, było równie cudowne. Pochylił się nad jej piersią i chwycił wargami sutek, drugi pieszcząc tymczasem palcami. Ssał, lizał, delikatnie kąsał, aż Ashley zaczęła wić się na podłodze, pragnąc rozpaczliwie więcej.

Po tym, jak poświęcił równie wiele uwagi drugiej piersi, uniósł się nieco w górę, przyklękając pomiędzy jej nogami, i całował, wytyczając pocałunkami ścieżkę w dół jej brzucha. Oczekiwała go z zapartym tchem. Zesztywniała, gdy w końcu pochylił się nisko i złożył jej najbardziej intymny z wszystkich pocałunków. Krzyknęła jego imię, podciągnęła w górę kolana i zaparła się piętami o podłogę.

Ujął jej biodra w dłonie. Jego oddech był gorący, jego język natarczywy. Nie mogła tego znieść dłużej, gdyż była u szczytu rozkoszy.

– Jeszcze – wykrztusiła. – Błagam.

Raczej poczuła, niż faktycznie usłyszała tłumiony śmiech. Jeff nie przerywał. Świat zawirował, wymykając jej się spod kontroli. Niespodziewanie jej ciałem wstrząsnęła fala rozkoszy. Porwała ją, unosząc gdzieś daleko, dostarczając cudownych odczuć, jakich nigdy jeszcze nie przeżyła.