– Co pocznę bez ciebie, matko? – zapytał, niepocieszony. Wkrótce zostanie sam. Nie zdarzyło się to nigdy dotąd.

– Musisz znaleźć sobie żonę, Patricku. Glenkirk potrzebuje młodej księżnej, nie pogrążonej w żalu starej wdowy – odparła Jasmine z westchnieniem. – Znajdź odpowiednią dziewczynę i upewnij się, że będziesz mógł ją pokochać. Może pewnego dnia wrócę do was, do domu.

– Nie jestem zadowolony z tego, co postanowiłaś, matko – powiedział, po raz ostatni próbując namówić ją do zmiany zdania.

– To fatalnie – odparła miękko Jasmine – ponieważ, drogi Patricku, nie ty będziesz podejmował w tej sprawie decyzję. Zawsze sama decydowałam o swoim życiu i twój ojciec doskonale o tym wiedział. Nie możesz mnie powstrzymać, wiem też, że nie będziesz próbował. Pora już, synu, byś pogodził się z tym, iż bycie mężczyzną pociąga za sobą także obowiązki. Jak to możliwe, że nie spotkałeś dotąd dziewczyny, którą chciałbyś poślubić? Bóg jeden wie, że było w twoim życiu dość kobiet. Choć nie zamierzam cię o to wypytywać, jestem przekonana, że w pobliżu Glenkirk znalazłby się co najmniej jeden bękart, zrodzony z twoich lędźwi.

Uśmiechnęła się do syna leciutko.

– Dotąd nie było aż tak ważne, bym się ożenił i spłodził prawego dziedzica – odparł szczerze Patrick. – Kobiety potrafią być kłopotliwe, matko.

– Rzeczywiście, potrafimy. Zwłaszcza gdy nasi mężczyźni okazują się upartymi głupcami – odparła poważnie Jasmine. – Świat byłby o wiele lepszym i bezpieczniejszym miejscem, gdyby mężczyźni słuchali swoich kobiet, miast rozkoszować się własnymi, oślimi porykiwaniami. Gdyby twój ojciec posłuchał mnie, zamiast być tak upartym… lecz teraz to już bez znaczenia. Wyjeżdżam z Glenkirk. Znajdź żonę i żyj swoim życiem pamiętając, aby unikać królewskich Stuartów i im podobnych. Jeśli się nie mylę, a nie sądzę, żeby tak było, syn pierwszego Karola nie będzie w stanie znosić zbyt długo ograniczonych, fałszywie pobożnych głupców, którzy próbują teraz go kontrolować. Znam Stuartów i ich sposób myślenia. Ten młodzian przybył do Szkocji, by stanąć mocno na nogi i zdobyć armię, a potem uderzyć na Anglię, pomścić ojca i odzyskać swój jakże chwiejny tron. Lecz to mu się nie uda, przynajmniej jeszcze nie teraz. Fanatyczni bigoci uchwycą się kurczowo tego, co ukradli, niszcząc, albo próbując zniszczyć każdego, kto stanie im na drodze. Strzeż się ich, Patricku. Wykaż rozsądek i nie opowiadaj się po żadnej ze stron. Wspieraj legalny rząd nie uczestnicząc w rebeliach, ale i zbytnio się nie angażuj. To najlepsza rada, jaką mogę ci dać. Okażesz mądrość, jeśli jej posłuchasz.

W tydzień później księżna wdowa wyjechała z Glenkirk w towarzystwie gromadki wiernych sług, w tym Fergusa More – Leslie, który był dobrym człowiekiem i zdecydował się opuścić dom nie tylko ze względu na swą panią, ale i na żonę.

Tak oto Patrick Leslie został nagle sam, opuszczony po raz pierwszy w życiu przez rodzinę. Rodzice, których kochał, odeszli. Rodzeństwo rozpierzchło się po świecie. Nie czuł się dotąd tak samotny i uczucie to wcale mu się nie podobało. Rozciągnięty wygodnie w tapicerowanym krześle z wysokim oparciem, spoglądał ponuro w płonący na jednym z kominków ogień, zastanawiając się, co dalej.

W wielkiej sali panowała martwa cisza, przerywana jedynie trzaskaniem rozpadających się polan lub uderzającymi o szyby śniegiem i deszczem. Płomyki świec migotały niespokojnie, poruszane późnojesiennym wiatrem, którego podmuchy przedostawały się jakoś przez grube kamienne ściany. U stóp Patricka leżały i pochrapywały dwa psy: szorstkowłosy, ciemnoszary ogar i brązowo – czarny seter o miękkiej sierści. Na jego kolanach rozłożył się i pomrukiwał olbrzymi, długowłosy rudy kot, potomek ukochanej Fou – Fou matki i okolicznego dzikiego kocura. Pogłaskał kota między łopatkami, co wywołało kolejną falę pełnego zadowolenia mruczenia. W drugiej ręce trzymał ozdobny srebrny puchar. Poniósł go do ust i dymna whiskey spłynęła mu do gardła niczym płonący jedwab, lądując w żołądku na podobieństwo gorącego kamienia i posyłając fale ciepła wzdłuż długiego, smukłego ciała.

Matka ma rację, pomyślał. Powinien się ożenić i założyć rodzinę. Tego się po nim spodziewano. Odkąd pamiętał, Glenkirk rozbrzmiewało głosami dzieci i śmiechem członków rodziny, nie tylko Lesliech, ale Gordonów z BrocCairn, rodziny babki ze strony matki. Odkąd zaczęły się wojny, większość ludzi starała się nie wychylać nosa z domu, nie tylko dla własnego bezpieczeństwa, ale by chronić majątek przed maruderami. Nie było już tak, jak za czasów jego dziadków, kiedy rodziny i przyjaciele znali się przez całe życie i regularnie odwiedzali. Małżeństwa dzieci aranżowano niemalże w kolebce, co dawało im czas, by wzrastały razem i poznawały się wzajemnie, by potem, gdy dochodziło wreszcie do ślubu, czuć się ze sobą swobodnie. Nie, teraz wszystko wyglądało inaczej.

Po pierwsze, wiele szkockich rodzin szlacheckich podążyło za królem do Anglii, gdy Jakub odziedziczył tron po wielkiej Elżbiecie. Wiele pozostało, powiększając lub zdobywając majątek. Inni wrócili do Szkocji rozczarowani. To prawda, że po śmierci pierwszej żony i synów James Leslie służył królowi w Anglii, zajmując się sprawami rozwijającego się gwałtownie handlu. Nie chciał być Glenkirkiem, pogrążonym w nieszczęśliwych wspomnieniach.

Ku niezadowoleniu rodziny pozostawał przez kilka lat nieżonaty, aż wreszcie król Jakub I osobiście wybrał mu na żonę matkę Patricka. Bogata, owdowiała kobieta zaprotestowała, gdy dowiedziała się, kto ma zostać jej mężem. Przekonanie Jasmine, że powinna zadośćuczynić życzeniu króla, zajęło Jamesowi Leslie kilka lat. Małżeństwo okazało się szczęśliwe i zaowocowało narodzinami trzech synów i dwóch córek, z czego czworo dorosło do pełnoletności. Wychowali się w Glenkirk, gdyż, podobnie jak rodzice, rzadko opuszczali Szkocję, jeśli nie liczyć letnich wypraw do posiadłości prababki, Queen's Malvern, wyjazdu do Francji na ślub króla i roku spędzonego w Irlandii.

Moim obowiązkiem jest wziąć sobie żonę, pomyślał Patrick. Obowiązek to coś, co Leslie z Glenkirk rozumieli bardzo dobrze. Lecz obowiązek wobec kogo? Jego matka wierzy, iż człowiek ma obowiązki przede wszystkim wobec Boga, a potem wobec rodziny, i ma absolutną rację, zdecydował, przesuwając spojrzeniem po pustej sali. Pozostanę lojalny jedynie wobec rodziny, postanowił. Nie znam tego króla i nie obchodzi mnie, co się z nim stanie. Spojrzał na wiszący nad kominkiem portret. Przedstawiał jego imiennika, pierwszego lorda Glenkirk. Odwrócił się, by popatrzeć na przeciwległą ścianę, gdzie, również nad kominkiem, zawieszono portret córki pierwszego lorda, lady Janet Leslie. Znał ich losy bardzo dobrze. To właśnie Janet uzyskała dla swych potomków tytuł lorda Sithean.

I to ona, wiedziona silnym poczuciem obowiązku, ocaliła zarówno Lesliech z Glenkirk, jak z Sithean po tym, gdy Szkoci ponieśli pod Solway Moss sromotną klęskę. Wszyscy dorośli mężczyźni z rodziny polegli w bitwie, lecz Janet, mimo iż stara, zebrała wokół siebie ich synów i córki i troszczyła się o nich, aż dorośli na tyle, by zająć należne im miejsce. Nauczyła też wnuki, jak zarządzać niewielkimi włościami i zaaranżowała dla wszystkich bardzo korzystne związki.

Niestety, z czasem wielu Lesliech przestało dbać o pomnażanie rodzinnego majątku. Zapomnieli o generalnej zasadzie, jaką kierowali się ich przodkowie i słono za to zapłacili. Ale ja nie zapomnę, przyrzekł sobie w duchu drugi książę i szósty lord Glenkirk. Nie zapomnę. Do diabła z królewskimi Stuartami i ich poplecznikami!

Tymczasem zawierucha coraz bardziej się wzmagała. Wiatr uderzał o szyby, które głośno dźwięczały. Książę osuszył kielich, nie przestając głaskać mruczącego rozkosznie kota. Nagle stworzenie otwarło oczy i spojrzało wprost na księcia. Patrick uśmiechnął się do zwierzaka, który ugniatał właśnie z zadowoleniem jego uda.

– Zostaniesz dziś na noc w zamku, Sułtanie – powiedział. – Na pewno znajdzie się tu dla ciebie jakaś mysz albo szczur, aby dostarczyć ci rozrywki. Co zaś się tyczy mnie – wstał, stawiając kota delikatnie na podłodze – pójdę się położyć, stary przyjacielu. Jeśli do rana wichura ucichnie, wybiorę się wcześnie na polowanie. Przydałoby się zaopatrzyć na zimę spiżarnie.

Kot otrzepał się, przysiadł na chwilę, by przyjrzeć się psom, po czym umył energicznie łapy i odszedł z godnością, znikając w cieniu. Książę parsknął śmiechem. Prawdę mówiąc, choć wiedział, że nie jest to uważane za oznakę męskości, wolał koty od psów. Psy, niech Bóg ma je w opiece, są lojalne wobec każdego, kto je karmi. Kot nie zaprzyjaźni się z nikim, kogo by wpierw nie polubił. Ruszył ku swej sypialni, odprowadzany przez psy. W zamku było bardzo cicho. Można by pomyśleć, że nie ma tu żywej duszy, pomyślał.

Wysłał służącego wcześniej na spoczynek, gdyż samodzielne rozebranie się i umycie nie przedstawiało dla niego problemu. Włożywszy nocną koszulę, spoczął w wielkim łożu książęcej sypialni. Jeszcze przed kilkoma miesiącami była to sypialnia jego rodziców, i ich łóżko. Matka nalegała jednak, by po pogrzebie ojca przeniósł się właśnie tutaj. Nadal nie czuł się zbyt dobrze w wielkim łóżku. Mimo to szybko zasnął i spał głęboko, bez snów.

ROZDZIAŁ 2

Obudziwszy się następnego ranka, zobaczył, że dzień wstał szary i ponury. Nie padało, a wiatr zupełnie ucichł. Przekonał się o tym, stając w otwartym oknie sypialni.

– Powiedz stajennym, że wybiorę się dziś na polowanie – powiedział do swego osobistego lokaja, Donala, dalekiego krewnego, z którym wspólnie się wychowywał. Rodzina Donala, More – Leslie, służyła panom z Glenkirk od pokoleń.

– Kucharka domyśliła się, że wstaniesz dziś wcześnie, milordzie – powiedział Donal. – W wielkiej sali czeka solidny posiłek. Będziesz chciał wziąć z sobą trochę jedzenia, panie? Uganianie się za jeleniem może zająć cały dzień.

– Tak, masz rację – zgodził się książę. – Będziemy potrzebowali placków owsianych, sera i cydru. Powiedz ludziom, by zaopatrzyli się w kuchniach, nim wyruszymy.