Dwudziestego siódmego stycznia Aggie obudziła ją przed świtem. Flanna przekonała się, iż jej mąż spał tej nocy we własnym pokoju. W komnacie panowały chłód i wilgoć. Ubierając się starannie, prosiła Boga, by podczas tej wyprawy nie padał deszcz ani śnieg. Założyła grubo tkane pończochy, a na to wełniane bryczesy, starannie wpychając w nie koszulę. Na nią założyła drugą koszulę, tym razem z długimi rękawami, zawiązywaną pod szyją na troczki i ją także upchnęła w bryczesach. Teraz przyszła kolej na skórzany kaftan, podszyty wełną i zapinany na rogowe guziki oraz wysokie skórzane buty. Jej zielona wełniana peleryna podbita była bobrzym futrem, podobnie skórzane rękawice. Tak ubrana, wyszła ze swego apartamentu.

Na dole Fingal pochłaniał właśnie miskę gorącej owsianki. Dołączyła do chłopca, wkrótce też pojawili się Patrick i Charlie. Wyglądali na mocno zmęczonych.

– Upiliście się – stwierdziła oskarżycielsko. Przytaknęli potulnie, krzywiąc się na dźwięk jej głosu.

– Jak wam nie wstyd – złajała ich. – Podróż nie będzie dzisiaj dla ciebie łatwa, Charlie.

– Nawet mi nie przypominaj – jęknął.

– Jedz! – poleciła stanowczo. – Angusie, dopilnuj, by pan Stuart dostał solidną porcję gorącej owsianki ze śmietaną.

Charlie zbladł.

– Lepiej ci się będzie podróżowało z pełnym żołądkiem – zapewniła. – Jedzenie pomoże też na ból głowy.

Co powiedziawszy, wróciła do śniadania, złożonego z owsianki, chleba, masła, sera i szynki.

Charlie zaczął jeść – powoli i z wahaniem. Po chwili musiał jednak przyznać, że posiłek dobrze mu robi. Jego twarz niemal odzyskała zdrową barwę.

Flanna wręczyła mu niewielki kielich wina.

– Klin klinem, jak zwykł mawiać mój papa – powiedziała.

Książę wysączył ostrożnie wino, czując, że z każdym łykiem wracają mu siły.

– Jestem gotowy – powiedział na koniec, wstając. Patrick także wstał. Uścisnęli się i podali sobie dłonie.

– Nie bądź głupi i nie daj się zabić – poradził książę Glenkirk starszemu bratu. – Mamie by się to nie spodobało.

– Ty i Henry jesteście ostrożni za nas wszystkich – stwierdził żartobliwie Charlie. – Co zaś się tyczy młodych Lesliech w Irlandii, muszą walczyć ze wszystkich sił, by nie dać się Cromwellowi ani Irlandczykom. Nie zazdroszczę im.

– Stary Rory utrzyma dla nich Maguire's Ford, jeśli tylko zechcą go słuchać – odparł Patrick.

– Jezu, to Rory jeszcze żyje?

– Tak – odparł Patrick z uśmiechem. – Przekroczył siedemdziesiątkę, ale, jak zapewniają bracia, nadal jest bardzo czynny. Lecz Cullen Butler zmarł w zeszłym roku, tuż po tym, jak skończył osiemdziesiąt lat. Nie ma już księdza w Maguire's Ford i pewnie nie będzie.

Charlie skinął głową i uścisnął brata po raz ostatni.

– Słońce wschodzi – powiedział. – Powinienem ruszać, i Flanna także, jeśli chce dotrzeć do domu ojca o godziwej porze.

Odwrócił się do szwagierki, ujął jej dłoń i pocałował.

– Opuszczam cię w sposób bardziej przyzwoity, niż cię powitałem – zauważył z szelmowskim uśmieszkiem.

– Nie wymkniesz mi się tak łatwo – powiedziała, po czym objęła go i serdecznie ucałowała. – Bezpiecznej podróży, mój niezupełnie królewski bracie – powiedziała.

Skłonił się jej, a potem pomachał im na do widzenia i wyszedł.

– Dzieci! – krzyknęła nagle Flanna, uświadamiając sobie, że nie ma ich w sali.

– Pożegnał się z nimi wieczorem – wyjaśnił Patrick. – Uznał, że tak będzie lepiej.

– Zgadzam się z nim – powiedziała. – Ja też powinnam już ruszać. Wrócę najszybciej, jak będę mogła, mój panie.

– Postaraj się, żono, bo czas bez ciebie będzie mi się dłużył.

Porwał ją w objęcia i zaczął całować, najpierw delikatnie, a potem mocno i namiętnie.

– Och… – westchnęła, zastanawiając się, dlaczego zawraca sobie głowę intrygami. Zaraz przypomniała sobie jednak, iż jest księżną, która niczego nie dokonała, a nie chce pozostać nią na zawsze. Westchnęła i odsunęła się od męża, wołając:

– Gdzie jesteś Fingalu? Ruszamy!

Na dziedzińcu czekał już na nich Ian, trzymając konie. Zaklęła cicho pod nosem. Zamierzała powiedzieć młodemu żołnierzowi, iż może odwiedzić rodziców, podczas gdy ona będzie przebywała u ojca. Teraz, spostrzegłszy stojącego obok Angusa, nie ośmieliła się tego uczynić.

– Nie siedź tam zbyt długo – powiedział wuj na tyle cicho, by tylko ona mogła go usłyszeć. – Masz w Glenkirk zadanie do wypełnienia.

– Powiem, że przesyłasz mu uszanowanie – odpaliła, dosiadając wierzchowca.

– Koniecznie to zrób – powiedział z uśmiechem, a potem odwrócił się, chwycił Fingala i posadził go na siodle.

– Dopisało ci szczęście, młodzieńcze – powiedział. – Książę cię polubił.

– Mam nadzieję, że nadal tak będzie – odparł Fingal.

Ciekawe, co też chciał przez to powiedzieć, zastanawiał się Angus, spoglądając w ślad za oddalającą się trójką. W końcu potrząsnął tylko głową. Brodie zawsze liczyli na szczęście, taką już mieli naturę.

Wierzchowiec Flanny stąpał ciężko po deskach zwodzonego mostu, a jego pani zastanawiała się gorączkowo, jak poinformować Iana, że nie udają się do Killiecairn, ale do Scone. Nie życzyła sobie, by wrócił galopem do Glenkirk i zdradził mężowi jej plany. Fingal zerknął na nią pytająco, potrząsnęła więc tylko głową. Jednak gdy dojechali do zakrętu, nie mogła dłużej zwlekać. Leśna droga rozwidlała się tutaj i podczas gdy jedna odnoga skręcała na północ, gdzie leżał zamek jej ojca, druga prowadziła na południowy zachód, ku Scone. Nie miała już czasu, by dłużej się zastanawiać.

– Jesteś wobec mnie lojalny, Ianie More? – spytała wprost, zatrzymując konia u rozstaju dróg.

– Tak, księżno – odparł po prostu.

– Jestem panią Glenkirk, Ianie More. Wiem, że pozostajesz lojalny wobec Glenkirk, ale czy wobec mnie osobiście? – powtórzyła.

– Nie rozumiem, pani.

Ile mógł mieć lat? Siedemnaście? Wystarczająco mało, by być idealistą? Nie miała wyboru, musiała rozwiązać problem natychmiast.

– Skłamałam księciu – wyznała, niemal parskając śmiechem na widok zaskoczenia, malującego się na jego uczciwej, prostodusznej twarzy. – Nie jadę do Killiecairn. Podążam za księciem Lundy do Scone.

– Ale dlaczego, milady? – zapytał, wyraźnie skonfundowany.

– Jedźmy powoli dalej, wszystko ci wyjaśnię – zapewniła, ściskając lekko nogami boki klaczy, Glaise ruszyła truchtem.

– Słyszałeś, jak w wielkiej sali snuto opowieści o królach z rodu Stuartów – zaczęła, a on przytaknął.

Do licha, ależ jest sprytna, pomyślał z uznaniem Fingal. Z każdą chwilą oddalali się bowiem od zamku, podążając drogą, którą wybrała jego ciotka. Pospieszył konia i wysunął się do przodu, by sprawdzić, czy nie doganiają księcia i towarzyszących mu zbrojnych. Musieli poruszać się nieco z tylu, nie ujawniając swej obecności, póki Flanna nie uzna, że nadszedł właściwy czas. Przysłuchując się, jak ciotka tłumaczy swe postępowanie Ianowi, zastanawiał się, czy młodzian da się oczarować, czy też obróci konia i pogna galopem do Glenkirk.

– Chcę pomóc naszemu królowi – wyjaśniała tymczasem Flanna z zapałem. – Zebrać dla niego oddziały i przynieść chwałę Lesliem z Glenkirk. Mąż jednak opłakuje ojca i uważa, że to król – no, może nie sam król, lecz wszystko, co się wokół niego dzieje – przyczyniło się do tego, że James Leslie zginął. Mary powiedziała mi, iż księżna Jasmine błagała starego księcia, by nie szedł na wojnę, lecz on jej nie słuchał. To nie król jest odpowiedzialny za śmierć ojca księcia. Zginął, gdyż nie posłuchał dobrej rady.

– Powiadają – odparł Ian – że Stuartowie sprowadzają na Lesliech z Glenkirk nieszczęścia.

– Nonsens! – zawołała Flanna. – Leslie z Glenkirk byli zwykłymi szkockimi szlachcicami, póki król z dynastii Stuartów nie uczynił ich lordami, a następny nie nadał godności książąt. Czy byliby szczęśliwsi, gdyby pozostali drobnymi dziedzicami?

– Nie wiem – odparł Ian, cokolwiek zmieszany. Flanna się roześmiała.

– Ja także nie – powiedziała. – Nie ściągnę na męża hańby, Ianie, chcę jednak pomóc królowi. Czy Anglicy mieli prawo zabić starego Karola? Był zarówno królem Anglii, jak naszym. Urodził się w Szkocji, mimo to nie zawahali się go zamordować – mówiła dalej, przedstawiając swój punkt widzenia. – Książę Lundy może załatwić mi audiencję. Poproszę o zezwolenie na to, bym mogła zbierać oddziały. Jeśli mi go nie udzieli, dam sobie spokój. Będziemy podróżowali w ukryciu, aż znajdziemy się na tyle daleko od Glenkirk, że Charlie nie będzie mógł mnie odesłać. Wtedy się ujawnimy. Po spotkaniu z królem wrócę natychmiast do domu, przysięgam na honor! Widziałeś portrety moich poprzedniczek, Ianie? Były kobietami silnymi i stanowczymi, wszystkie co do jednej. Nie chcę przynieść mężowi wstydu przez to, że pozostanę w pamięci potomnych jako księżna, która niczego nie dokonała. Chcę wnieść swój wkład, a jeśli mi pomożesz, twoje imię będzie wymieniane razem z moim.

– Angus mnie zabije – zauważył nerwowo Ian, widziała jednak, że niemal udało jej się go przekonać.

– Angus to kochany staruszek. Jest niczym wierny pies: warczy na wszystko, co zdaje się zagrażać jego pani. Nie będzie warczał na ciebie, obiecuję, gdyż to ty zapewnisz mi bezpieczeństwo. Czyż nie wybrałam cię osobiście, abyś był moim obrońcą?

Uśmiechnęła się, by dodać młodzieńcowi otuchy.

Fingal Brodie omal się nie roześmiał. Jego matka zwykła mawiać, że Flanna doskonale potrafi postawić na swoim i jest przy tym nader pomysłowa. Teraz miał tego dowód. Uśmiechnął się pod nosem. Martwiło go, iż książę może uznać, że to on jest odpowiedzialny za to, co zrobiła Flanna, lecz skoro ciotka zamierza chronić przed Angusem prostego żołnierza, jakim jest Ian, on, Fingal Brodie, nie musi się obawiać gniewu księcia. Weźmie przykład z ciotki i będzie odgrywał niewiniątko. Wykorzysta szansę, jaka się przed nim otwiera i pewnego dnia zostanie kimś.

Ian nie dał się do końca przekonać, nie zawrócił jednak i nie pogalopował do zamku. Nie był całkiem pewien, czy księżna postępuje właściwie, uznał jednak, że nie udałoby mu się jej powstrzymać. Była stanowczą młodą kobietą, a gdyby ją rozgniewał, mógłby stracić miejsce w straży. Nie wątpił, że księżna zrobi wszystko, by go ochronić. Zdążył się już zorientować, że jest groźniejsza niż mąż. Lepiej będzie pozostać i chronić ją przed niebezpieczeństwami, jakie mogą czyhać na nich na drodze.