– Ale parlament w Edynburgu uznał Karola II za króla Szkocji! – zauważył książę.

– Ha! – prychnęła z pogardą Jasmine. – Posłuchaj, Jemmie Leslie. Znaliśmy króla Jakuba dobrze, oboje. Ty wręcz od urodzenia. Słusznie nazywano go najsprytniejszym głupcem w całym chrześcijańskim świecie, był bowiem podstępnym, przebiegłym człowiekiem, który wiedział, jak wygrywać przeciwko sobie otaczające go frakcje, i tylko dzięki temu przetrwał. Jego syna, króla Karola, nie widzieliśmy od czasu, kiedy był niedoświadczonym młodzikiem, zapamiętałam go jednak jako chłopaczka, stojącego w cieniu starszego brata Henry'ego. Tamten Karol był uparty, nieskory do ustępstw, przekonany o własnej ważności i o tym, że tylko on ma rację. W rezultacie sprowadził na kraj wojnę domową.

– Kowenanterzy też nie byli skłonni do ustępstw – przypomniał żonie James Leslie. – Stwarzali tyle samo problemów, co król.

– Zgoda – odparła Jasmine – lecz to król powinien był przekonać ich i wskazać drogę do kompromisu. Nie zrobił tego, a boskie prawo królewskich Stuartów znów zatriumfowało nad zdrowym rozsądkiem i powszechnym dobrem.

– Ale ten król to inny Karol Stuart – zauważył książę.

– Tak, ale to pierworodny syn tamtego Karola, zrodzony z francuskiej księżniczki. Wiem, że po śmierci księcia Buckingham zmarły król i jego żona bardzo zbliżyli się do siebie. Ich wzajemne oddanie stanowiło dobry przykład dla poddanych, pamiętaj jednak, że królowa nie słynęła z inteligencji, nie była też ani trochę przebiegła. Ten drugi Karol to owoc ich miłości, wątpię jednak, by miał dość charakteru.

– Dlaczego? – zapytał książę.

– Podpisał Kowenant, a dobrze wiemy, iż nie zamierza przestrzegać ustaleń tego haniebnego dokumentu – odparła Jasmine wprost. – Potrzebuje bezpiecznego miejsca, skąd mógłby odzyskać Anglię, i sądzi, że znajdzie je w Szkocji. Lecz tak się nie stanie. Teraz ani nigdy!

– Jednak Anglicy przygotowują się, by najechać świętą ziemię szkocką – odparł książę. – Wszyscy lojalni Szkoci zostali wezwani, by pomóc królowi i ojczyźnie. Do diaska, Jasmine! Zostałem wezwany przez dalekich kuzynów, bym wystawił oddział kawalerii i piechoty. Jak mogę im odmówić? Sprowadziłoby to niesławę na Lesliech z Glenkirk, a na to nie mogę się zgodzić.

– Twoi dalecy kuzyni? Czyżby chodziło o Alexandra Leslie, lorda Leven i jego brata, Davida? Tych samych, którzy przekazali Karola I Anglikom, gdy przed kilkoma laty próbował schronić się w ojczystej Szkocji? Zachowali się haniebnie, i dobrze o tym wiesz! Jak możesz dawać posłuch tym ludziom? Poza tym godność lorda Glenkirk jest o wiele starsza, niż tytuł lorda Leven. Jeśli potrzebujesz wymówki, posłuż się wiekiem. W końcu masz już siedemdziesiąt dwa lata.

– Alexander Leslie jest młodszy ode mnie zaledwie o dwa. Poza tym to nie on poprowadzi armię kowenanterów, lecz jego brat, generał porucznik, a on nie jest wiele młodszy.

– Straciłeś rozum! – wykrzyknęła oskarżycielsko. – Myślisz, że nie słyszałam pogłosek, jakoby rządzący krajem fanatycy, którzy nazywają się partią Kościoła prezbiteriańskiego, oczyszczali armię z tych, których uważają za bezbożnych? Wtrącają się do spraw wojska i osłabiają naszą obronę, a wszystko to ponoć w imieniu Boga. Gdyby mieli choć trochę rozsądku, postawiliby tych rzekomo bezbożnych w pierwszym szeregu i pozbyli się ich na zawsze, ale nie! Będą mieli pobożną armię, by walczyła w ich imieniu. Co za nonsens! Nie możesz, nie wolno ci się do tego mieszać, Jemmie! Jesteś siwowłosym starcem i, do licha, nie życzę sobie cię stracić!

– Sądzisz, że wiek uczynił mnie niedołężnym, madame? - zapytał gniewnie jej mąż. – Nie myślałaś tak zeszłej nocy, w łóżku!

Księżna spłonęła rumieńcem, nie zamierzała jednak rezygnować.

– Nie mieliśmy do czynienia z królewskimi Stuartami od lat. Nie jesteśmy im nic winni. Ta głupota z religią jest śmieszna. Bigoteria tylko zwiększa nietolerancję, mój panie, i dobrze o tym wiesz.

– Król to jednak król, a ten poprosił nas o pomoc – odparł James Leslie. – Twój ojciec, Wielki Mogoł, nie tolerowałby u żadnego ze swych poddanych braku szacunku i lojalności.

– Mój ojciec – odparła spokojnie – wiedział dość, by nie narażać siebie ani rodziny. Czy mam ci przypomnieć, że twoja pierwsza żona, dwóch synów i nienarodzone dziecko zginęli podczas najazdu kowenanterów na klasztor, w którym się schronili? Obrońcy wiary gwałcili, torturowali, a w końcu zabili niewinne kobiety i dzieci, a potem wszystko spalili. A teraz, po latach, chcesz rozwinąć sztandar Glenkirk i za nich walczyć?

– Nie za nich, lecz za Karola Stuarta. Król jest moim krewnym – odparł książę, nie dając się przekonać. – A co z synem, którego urodziłaś Stuartowi? Czy odwróci się od swego kuzyna? Nie sądzę, madame. Musimy skupić się wokół króla, by ci, którzy próbują wprowadzić tę tak zwaną republikę zrozumieli, że tego nie chcemy. Należy zmusić prymitywnych republikanów, by nauczyli się, jak ustępować lepszym od siebie, droga Jasmine. Poza tym, zgodziliśmy się zaakceptować tu, w Glenkirk, ugodę pomiędzy anglikanami i prezbiterianami, i to z pobudek wyłącznie praktycznych. Pozwól, bym pokazał rządowi, że Leslie z Glenkirk pozostają lojalni. Zostawią nas wtedy w spokoju. Zresztą, zapewne i tak uznają mnie za bezbożnego i odeślą czym prędzej do domu – zakończył, parskając śmiechem.

– Nie próbuj mnie udobruchać, nazywając drogą Jasmine, Jemmie Leslie – ostrzegła go. – Król należy do rodziny panującej, nie do Lesliech z Glenkirk. Nic nie jesteś mu winien! Jeśli pójdziesz się bić, pójdziesz sam. Nie pozwolę, byś zabrał Patricka na pewną śmierć! Dzięki Bogu, Adam i Duncan przebywają w Irlandii, bezpieczni przed tym szaleństwem!

– Irlandię trudno uznać teraz za bezpieczną – zauważył sucho książę. – Poza tym, Adam i Duncan szczerze zaakceptowali ugodę, choć mógłbym się założyć, że pozostali lojalni wobec króla.

Znużona Jasmine potrząsnęła głową. Podejrzewała, że nie zdoła wyperswadować mężowi szaleństwa, w jakie planował się zaangażować.

– Zapomniałeś już – zaczęła, próbując mimo to go przekonać – że za każdym razem, gdy Leslie z Glenkirk angażowali się w przedsięwzięcie, mające cokolwiek wspólnego z królewskimi Stuartami, dochodziło do katastrofy?

Powędrowała spojrzeniem ku wiszącemu nad kominkiem portretowi. Przedstawiał piękną młodą kobietę o złotorudych włosach.

– Janet Leslie była dla rodziny stracona, kiedy jej ojciec służył Stuartowi. Wrócił w końcu do domu i opłakiwał ją przez resztę życia.

– Lecz tamten Patrick Leslie zdobył w służbie Jakuba IV tytuł lorda – odparł książę. – A kiedy Janet Leslie wróciła po wielu latach do domu, zyskała dla swego syna tytuł lorda Sithean.

– Jej brat, jego dziedzic i ten właśnie syn zginęli, podobnie jak wielu innych członków rodziny i klanu, w bitwie pod Solway Moss, walcząc za Jakuba V – odparła Jasmine natychmiast. – Rodzina byłaby zgubiona, gdyby nie fakt, iż Janet dożyła późnego wieku i przez cały czas ją chroniła. A co z twoją matką? Musiała uciekać ze Szkocji, bo kolejny Stuart zapałał do niej pożądaniem i nigdy nie wróciła. Zmarła we Włoszech, mając przy sobie zaledwie garstkę krewnych. Zapomniałeś o zamieszaniu, jakie wprowadził w nasze życie, kiedy najpierw zaręczył mnie z tobą, a potem zmienił zdanie i postanowił oddać swemu aktualnemu faworytowi, Piersowi St. Denis? Nie podobało mi się, że muszę ukrywać przed szaleńcem swoje dzieci i uciekać miesiącami już po narodzinach Patricka. Nic z tego by się nie wydarzyło, gdyby kolejni Stuartowie nie wtrącali się w nasze sprawy! – zakończyła, podekscytowana.

– Gdy król przekonał się, że St. Denis to zdrajca, wynagrodził mnie, nadając tytuł książęcy – odparował James Leslie.

– O ile sobie przypominam – odpaliła Jasmine – powiedział wtedy, iż nic go to nie kosztowało, gdyż posiadałeś już ziemię i majątek. Otrzymałeś tytuł i nic więcej. Nie uznawaj za szczodrość tego, co nią nie jest, drogi panie.

Kłótnia trwała do późnego wieczora, lecz Jasmine nie udało się przekonać upartego małżonka. W końcu zaakceptowała, acz niechętnie, jego decyzję, nie potrafiła jednak się z nią pogodzić. Wiedziała, że James zmierza na łeb na szyję ku katastrofie. Była na siebie zła, że nie jest w stanie powstrzymać męża, osobiście go zabijając. Książę wystawił oddział, liczący pięćdziesięciu jeźdźców i stu pieszych. Żona ucałowała go z czułością, przeczuwając, iż robi to po raz ostatni. Wspominając w chłodny październikowy wieczór tamtą chwilę, zapłakała.

To, co zdarzyło się później, poznała dzięki relacji swego kapitana, Rudego Hugh, który wyruszył wraz z księciem. James Leslie, pierwszy książę i piąty lord Glenkirk, pomaszerował na południe, by służyć swemu Bogu, krajowi i władcy. Nie został, jak się spodziewał, uznany za bezbożnego i odesłany, gdyż ludzie sprawujący w tym czasie w Szkocji władzę niewiele o nim wiedzieli. To zaś, co wiedzieli, w zupełności im wystarczyło: przyjął Kowenant od razu, gdy mu to zaproponowano, był wierny żonie, wychował bogobojnych synów i córki i nie krążyły o nim żadne plotki.

Po przybyciu stawił się przed swym dalekim kuzynem, generałem porucznikiem Szkocji, sir Davidem Leslie.

– Nie wiedziałem, czy zdecydujesz się przybyć – powiedział David Leslie. – Jesteś teraz najstarszym spośród Lesliech i przez wiele lat nie wytykałeś nosa poza rodzinne wzgórza. Jesteś starszy niż mój brat, prawda?

– Tak, w następne urodziny skończę siedemdziesiąt trzy lata – odparł książę. – Nie przyprowadziłem mego dziedzica. Nie jest jeszcze żonaty, a żona nie chciała się zgodzić, by mi towarzyszył.

David Leslie skinął głową.

– Postąpiłeś mądrze, milordzie, nie ma się czego wstydzić. Chodźmy, przedstawię cię królowi. Parlament nie chce go tutaj, mimo to przybył, a lud go pokochał.

Książę pokłonił się nisko swemu królowi, lecz kiedy podniósł na niego wzrok, nie zobaczył Stuarta. Wysoki wzrost był jedynym, co łączyło go ze Szkotami. Miał czarne włosy, ciemne niczym rodzynki oczy swej matki i posępne rysy Francuza. Wyglądał jak dziadek, Henryk IV, lecz ani trochę jak Stuart. Nie było w nim nic znajomego, powiedział Jasmine Rudy Hugh. James Leslie, wyraźnie skonsternowany, poczuł kolejny przypływ wyrzutów sumienia. Po co tu przyjechałem, zastanawiał się. Z czystego sentymentu? Poczucia obowiązku? Zignorował kardynalną zasadę swej rodziny, by nie angażować się w sprawy królewskiej gałęzi rodu Stuartów. Jasmine miała rację, przyznał w rozmowie z Rudym Hugh: za każdym razem, gdy Leslie z Glenkirk zadawali się ze Stuartami, pojawiały się kłopoty. Lecz kiedy król przemówił, nawet wątpliwości Rudego Hugh rozwiały się bez śladu. Władcy nie sposób było odmówić charyzmy.