Parker przyciągnął Holly do siebie i aż jęknął, gdy spoczęła na jego udach. Miał wrażenie, że cały płonie. Że trawi go ogień. Boże, jak dawno nie było mu tak dobrze!
Pragnął jej do bólu. Była wszystkim, czego potrzebował dp szczęścia i do życia. Wszystkim, czego chciał.
Zatracony w zmysłowych doznaniach, o niczym innym nie myślał. Żył chwilą. Błądził rękami po ciele Holly. Stanik, mimo że cieniutki, stanowił zbędną barierę. Nie przerywając pocałunku, Parker odnalazł zapięcie i jednym ruchem pozbył się przeszkody. Holly westchnęła z błogością, gdy zakrył dłońmi jej piersi. Odrzuciwszy w tył głowę, powtarzała szeptem jego imię. Jej szept jeszcze bardziej go podniecał.
– Muszę cię jakoś przemycić do domu – powiedziała.
– Nie puszczę cię. – Przycisnął rękę do jej brzucha.
– Parker… – Oblizała wargi. Po chwili uniosła głowę i popatrzyła mu w oczy. – Jeśli natychmiast nie wejdziemy do środka, możemy zostać aresztowani za uprawianie seksu w samochodzie.
– To kuszące. – Uśmiechnął się, widząc głód wyzierający z jej oczu.
– Masz rację, bardzo kuszące. – Uniosła lekko biodra i potarła się o niego niczym kocica złakniona pieszczot. – Ale przyjemność będzie znacznie większa, jeśli całkiem pozbędziemy się ubrań.
– Słusznie.
Zabrała ręce z szyi Parkera i zapięła stanik, po czym pochyliła się i pocałowała Parkera w usta.
– Chodźmy..
Zsunęła się zjegokolan. Jęknął niezadowolony. Nie podobało mu się to puste miejsce. Psiakrew, naprawdę jej pragnął. Jak nigdy nikogo dotąd.
Myślał o niej bez przerwy.
Kiedy spał, pojawiała się w jego snach.
Kiedy pracował, nagle stawała mu przed oczami.
Holly otworzyła drzwi, wysiadła i chwyciwszy z podłogi torebkę, obejrzała się przez ramię.
– Idziesz?
– No pewnie.
Truchtem pokonała wąską kamienną ścieżkę i przekręciła klucz z zamku, zanim jeszcze Parker wszedł na ganek. Po chwili byli w środku. Zasunęła zasuwę i pobiegła na piętro.
Kolejne drzwi.
Parker przestępował nerwowo z nogi na nogę, nie mogąc się doczekać, kiedy będzie mógł wziąć Holly w ramiona. Wreszcie. Wpadli do mieszkania, które przypominało letni ogród: seledynowe ściany, ogromne kanapy obite kwiecistą tkaniną. Ciepło i przytulnie. I bardzo kobieco. Parker wciągnął w nozdrza powietrze. Tak, wewnątrz unosi się zapach Holly. Kwiatowy i korzenny.
Rzuciła torebkę na stojący pod ścianą stół, obok położyła klucze, po czym obróciła się twarzą do Parkera. Obejmując go za szyję, przyciągnęła go do siebie i pocałowała z taką żarliwością, jakby od tego zależało jej życie.
Zakręciło mu się w głowie. Niewiele się namyślając, przerwał pocałunek, następnie ściągnął, Holly bluzkę przez głowę i ponownie rozpiął stanik.
– Boże, ale jesteś piękna – szepnął, gładząc jej piersi.
– Mmm, jak im dobrze – zamruczała. – Ale ty masz na sobie zdecydowanie za dużo.
– Zdecydowanie. – przyznał.
Rozpięła Parkerowi koszulę, zsunęła mują z ramion, po czym delikatnie przejechała palcami po jego nagim torsie. Płonął z pożądania. Chciał kochać się z Holly do nieprzytomności, ale na razie wystarczył mu jej dotyk oraz świadomość tego, że ona również go pragnie.
– Potrzebuję cię – szepnęła. – Teraz… już… Pociągnęła go za rękę w stronę ciemnego korytarzyka, na którego końcu znajdowały się przymknięte drzwi. Pchnęła je i nacisnęła kontakt. Stojąca na stoliku lampa z amarantowym kloszem oświetliła pokój. Wzrok Parkera padł na duże metalowe łóżko zarzucone kolorowymi poduszkami.
Holly pozbyła się sandałków, następnie ściągnęła spodnie. Rzuciła je na fotel. Parkerowi zaschło w gardle. Miała na sobie tylko czarny koronkowy trójkącik przytrzymywany na biodrach dwiema cieniutkimi gumkami.
– Zaraz dostanę przez ciebie zawału – mruknął.
– Błagam, nie rób mi tego – powiedziała ze śmiechem, po czym skierowała się do komody stojącej po lewej stronie łóżka.
Może coś jeszcze powiedziała, ale jej nie słuchał. Stał jak urzeczony, podziwiając wspaniały widok jej pleców i bioder. Dodatkową podnietę stanowiła naturalność Holly, to, że się nie wstydzi własnego ciała, że nie nalega na półmrok. Ucieszył się, bo chciał na nią patrzeć.
W sunęła rękę do górnej szuflady, a po chwili uniosła ją, pokazując mu, co trzyma w dłoni: garść jaskrawo opakowanych prezerwatyw.
– Dobrze, że przynajmniej jedno z nas jest przygotowane – oznajmił pogodnie Parker.
Ostatni raz nosił prezerwatywy w portfelu, kiedy miał osiemnaście lat i gorąco liczył na to, że mu się wreszcie poszczęści.
Ruszyła z powrotem. Szła wolno, zmysłowo kołysząc biodrami. Świadomość tego, że Parker pożerają wzrokiem, sprawiała jej przyjemność. Zatrzymawszy się przednim, uśmiechnęła się i odgarnęła włosy do tyłu.
– W ciąż masz za duzo na sobie, Parker.
– Za minutę czy dwie też będę goły.
– Za minutę? A po co ta zwłoka? – zażartowała.
– Tak bardzo ci się spieszy?
Ponownie zakrył dłońmi jej piersi. Opuszkami palców gładził ciepłą, jedwabistą skórę. Bardzo pragnął się z Holly kochać, ale pragnął również nacieszyć się jej bliskością, łagodnym dotykiem, zapachem.
– Mmm, jakie to miłe.
Położywszy prezerwatywy na szafce nocnej, Holly pochyliła się nad łóżkiem i odrzuciła na bok kilka poduszek. N a widok ponętnie wypiętej pupy Parker nie wytrzymał.
– Zostaw te poduszki – jęknął, obejmując ją w pasie.
– Poduszki? – zapytała szeptem, rozchylając uda. – Jakie poduszki?
ROZDZIAŁ ÓSMY
– Pachniesz bosko… – szepnął. Jego usta wędrowały po jej szyi, ręce po plecach.
Chwyciła go za ramiona, by nie stracić równowagi, po czym opadła na materac. Przestała myśleć o czymkolwiek. Po raz pierwszy w życiu nie analizowała, nie zastanawiała się, czy słusznie postępuje. Dziś nie miało to znaczenia. Dziś po prostu chciała czuć, doznawać, doświadczać, rozkoszować się dotykiem, pieszczotą, seksem. Zbyt długo żyła jak mniszka.
Pociągnęła go za pasek od spodni. Zrozumiał. Migiem pozbył się swojego ubrania, a potem czarnego koronkowego trójkącika, który bronił mu dostępu do niej.
– Pragnę cię od pierwszego dnia…
– Ja ciebie też. – Wsunęła rękę w jego gęste włosy. – Och, Parker…
Całował ją namiętnie. Wszędzie. A ona wyginała plecy w łuk, unosiła biodra, aby być bliżej jego ust. I nagle, niespodziewanie, poczuła, jak jej ciałem wstrząsa dreszcz.
– Niesamowite – szepnął Parker, przyglądając się jej z zafascynowaniem.
– Tak, niesamowite – przyznała. Przyciągnęła go do siebie, pocałowała raz, drugi, trzeci, a potem uśmiechając się nieśmiało, oznajmiła: – Poproszę o Jeszcze.
– Dobrze, moja słodka.
Sięgnął za siebie po prezerwatywę i wyjął ją z opakowania.
– Chodź, Parker… Błagam – jęknęła Holly, obejmując go nogami w pasie.
I zapomnieli o całym świecie.
Godzinę później siedzieli na łóżku, każde z kieliszkiem w dłoni, popijając doskonałe czerwone WIllO.
– Co za noc.
– Odlotowa.
Holly uśmiechnęła się promiennie.
– Masz rację. Odlotowa.
Parker dolał wina do obu kieliszków, po czym odstawił na szafkę pustą butelkę.'
– Pamiętaj, Holly, że to, co nas łączy tu, w sypialni, nie ma wpływu na sprawy zawodowe.
Przyjrzała mu się uważnie.
– Wiem, Parker.
– To dobrze. Bo naprawdę podziwiam twój talent.
Posłała mu figlarny uśmiech.
– Talent wokalny – sprecyzował ze śmiechem. Bardzo chciałbym, żebyś śpiewała w moim klubie.
Przez dłuższą chwilę w milczeniu wpatrywała mu się w oczy, po czym odstawiła na bok kieliszek. Wcześniej, gdy złożył jej propozycję występów w Grocie, wahała się. Ale teraz nie miała już żadnych wątpliwości. Zależy jej na tej pracy. Każdy dodatkowy dolar, jaki udało się jej zarobić, szedł na specjalne konto. Może dzięki pracy u Parkera szybciej zrealizuje swoje marzenia?
– Dobrze.
– Dobrze? To znaczy, zgadzasz się?
– Dlaczego się dziwisz? – Uśmiechnęła się. – Powinnam się opierać?
– Nie. Po prostu sądziłem, że będziesz chciała przemyśleć…
– Co przemyśleć? Zaproponowałeś, żebym występowała trzy wieczory w tygodniu. Podoba mi się twój klub. Ty mi się podobasz… – Urwała. – Nie miej tak przerażonej miny Parker.
– Wcale nie…
– Nie kłam. Wszystko widzę w twoich oczach. Boisz się, że zaraz wyznam ci miłość.
– Nie. – Pociągnął łyk wina. – Nie o to chodzi. Ja…
– Nie przejmuj się.
Specjalnie mówiła lekkim tonem, by go nie wystraszyć. Od początku zdawała sobie sprawę, że pochodzą z dwóch różnych światów. To, że Parker może nie chcieć, aby jakaś nieznana wokalistka wodziła za nim rozmarzonym wzrokiem, było całkiem zrozumiałe.
– Holly… – Ujął ją za rękę. – Akurat jestem w trakcie rozwodu. Moje małżeństwo było koszmarem.
Ogarnęły ją wyrzuty sumienia. Ponownie zaczęła się zastanawiać, czy zdradzić Parkerowi, czego przed laty dowiedziała się o jego żonie. Nie była jednak pewna, czy informacja ta mu pomoże, czy też sprawi przykrość.
Postanowiła milczeć na ten temat i skoncentrować się na przyszłości. Na swojej przyszłości.
Od najmłodszych lat marzyła o stworzeniu ciepłego domu dla kilkorga dzieci. Opiekowałaby się nimi, darzyła je miłością, której sarna była tak bardzo spragniona w dzieciństwie, a kiedy wychodziłaby do pracy, stery przejmowałaby zatrudniona na stałe gosposia.
W te plany nie zamierzała wtajemniczać Parkera. Bo i po co?
– Nie martw się, Parker. Naprawdę niczego od ciebie nie oczekuję – powiedziała łagodnie, splatając palce z jego palcami. – Jesteśmy dorośli. Potrafimy oddzielić przyjemność od pracy. Ty potrzebujesz wokalistki, a mnie, jak ci już wspomniałam, przyda się dodatkowa forsa.
Uśmiechnął się.
– Masz jakieś plany?
– Tak.
– Opowiesz mi o nich?
"Miłosny blues" отзывы
Отзывы читателей о книге "Miłosny blues". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Miłosny blues" друзьям в соцсетях.