Ułożyła wszystko tak, by Fannie i Teddy mogli zostać pod opieką gosposi, następnego ranka zaś wyjechała do Nowego Jorku, zdecydowana wrócić razem z Alexis. Przekonała rodzeństwo, że dla dobra siostry należy utrzymać całą rzecz w sekrecie, i obiecała, że wróci jak najszybciej. Na odchodnym powtórzyła, że mają zachować tajemnicę, a gdyby zadzwonił George, pod żadnym pozorem nie wolno mu o niczym mówić.

Wsiadła do pociągu do Nowego Jorku pełna obaw i przykrych wspomnień. Gdy ostatnim razem, przed jedenastu laty, podróżowała w tym kierunku, jechała z rodzicami, rodzeństwem i Charlesem, by w Nowym Jorku wsiąść na pokład "Mauretanii". Teraz podróż na wschód dłużyła się niesamowicie. Przez całą drogę w głowie kłębiły jej się setki myśli, a kiedy dotarła do hotelu Illinois, leciała z nóg ze zmęczenia.

Udała się tam wprost z dworca, spodziewając się zastać zrozpaczoną Alexis w sidłach Malcolma Stone'a, którego zamierzała postraszyć sądem, aby uwolnić siostrę. W recepcji wręczono jej list, skreślony dziecięcym pismem Alexis, wyjaśniający, że Malcolm postanowił udać się do Londynu, gdzie będzie występował w teatrze, i ona, jako posłuszna żona, jedzie z nim. Z treści listu dało się wywnioskować, że Alexis do tego stopnia straciła dla niego głowę, że zdecydowała się wsiąść na statek. Edwina zdawała sobie sprawę, jakim ciężkim przeżyciem będzie dla niej ta podróż. Zastanawiała się, czy Stone wie, co mu grozi, i czy Alexis powiedziała mu, że przeżyła katastrofę "Titanica" przed jedenastu laty. Wyszła z hotelu zapłakana, rozważając, co dalej począć. Czy ma zostawić sprawy swojemu losowi? Może Alexis rzeczywiście chce być żoną Malcolma i wszelkie interwencje byłyby spóźnione i bezcelowe? Co w takim wypadku powinna zrobić starsza siostra? Jeżeli Alexis jest w ciąży, małżeństwa nie da się unieważnić. Cicho popłakiwała na tylnym siedzeniu taksówki wiozącej ją do hotelu Ritz-Carlton. Zarejestrowała się w recepcji i weszła do pokoju. I oczywiście zaraz wspomniała bliskich, z którymi była tu ostatnio. Raptem gorąco zapragnęła obecności kogoś, w kim mogłaby znaleźć oparcie. Niestety, takiej osoby nie było. Rodzice i Filip nie żyli, George się ożenił, Sama Horowitza ledwo znała, a Benowi nie chciała się przyznać, że zawiodła na całej linii. Nie miała więc do kogo zwrócić się o pomoc i wiedziała, leżąc bezsennie w łóżku, że musi sama uporać się z problemem. Nie miała wyboru. Zastanawiała się, czy zdoła wejść na statek po tym, co przeszła na "Titanicu", ale była też pewna, że zrobi wszystko co w jej mocy, by nie zostawić Alexis na łasce Malcolma Stone'a. Przecież siostra zadzwoniła do niej i powiedziała, gdzie jest. Mogło to oznaczać tylko jedno – chciała, żeby Edwina pośpieszyła jej na ratunek.

Przez całą noc rozważała argumenty przemawiające za podróżą i przeciw niej. Wiedziała, jakim statkiem popłynęli. Mogła wysłać telegram, który siostra odebrałaby jeszcze na morzu, lecz na nic by się to zdało teraz, gdy Alexis była bez pamięci zadurzona. Edwina czuła, że musi, i to jak najszybciej, podjąć decyzję, w przeciwnym razie zwariuje. Jakby w odpowiedzi na swoje wątpliwości zobaczyła przed sobą twarz matki i zrozumiała, jak ona by postąpiła. Pojechałaby za Alexis.

Po południu tego samego dnia Edwina zarezerwowała bilet na transatlantyk "Paris". Wyruszała w ślad za Alexis, która odpłynęła trzy dni wcześniej statkiem "Bremen".

Rozdział trzydziesty czwarty

Gdy Alexis wsiadła na "Bremen", na pokład drugiej klasy, pobladła i ucichła, choć niczego nieświadom Malcolm próbował ją rozruszać. Sądząc, że jeszcze nigdy nie płynęła statkiem, opowiadał, jak cudownie będą spędzać czas. Zamówił szampana, pieścił ją i roztaczał wizję życia, jakie będą wiedli w przyszłości na luksusowych statkach, podróżując wyłącznie pierwszą klasą.

– Pomyśl o tym, skarbie – mówił.

Przekomarzał się z nią, wkładał jej rękę pod sukienkę, lecz tym razem Alexis ani razu się nie uśmiechnęła. Od chwili gdy statek odbił od nabrzeża, nie odezwała się ani słowem, a gdy udali się do kabiny, Stone zauważył, że cała drży.

– Mam nadzieję, że nie dostajesz morskiej choroby – upewnił się i pomyślał, że choć musiał wydać ostatnie pieniądze na przejazd, a ona choruje, to przecież warto było: podróżował wszak z młodą efektowną kobietą, siostrą szefa wielkiego studia filmowego.

Statek był okropny, jednakże Niemcy, którzy stanowili większość pasażerów, lubili śmiać się i pić, co gwarantowało dobrą zabawę. Stone liczył, że znajdą się chętni do pogrania w karty i będzie przed kim pochwalić się "żoną", tyle że na razie jego plany spełzły na niczym, Alexis bowiem leżała w koi jęcząc, z oszalałym wzrokiem. Przerażony wezwał stewarda.

– Mein Herr? – rzekł steward pytająco, zaglądając do kajuty. Już wcześniej zwrócił uwagę na piękną żonę Amerykanina. Stanowili przystojną parę, ale mąż mógłby być jej ojcem.

– Moja żona zachorowała. Potrzebujemy lekarza, i to szybko.

– Oczywiście – uśmiechnął się steward. – Może przyniosę filiżankę bulionu i kilka herbatników? To wspaniale pomaga przy chorobie morskiej. Czy pani płynęła kiedyś statkiem?

Kiedy to mówił, Alexis wydała okropny jęk. Malcolm odwrócił się do niej i stwierdził, że zemdlała.

– Lekarza, człowieku, szybko! – przeraził się, bo wyglądała jak martwa. Co będzie, jeżeli umrze? George Winfield zabije go. A wtedy przyjdzie mu się pożegnać z Hollywood i luksusowymi samochodami, ze spokojnym dostatnim życiem u boku słodkiej Alexis!

Lekarz zjawił się błyskawicznie i bez ogródek zapytał, czy pani jest w ciąży i czy wystąpiły ślady poronienia. Malcolmowi nawet nie przyszło to do głowy, zresztą za krótko byli razem. Do ich pierwszego spotkania Alexis była dziewicą. Odpowiedział, że nie sądzi. Wyszedłszy z kajuty na prośbę lekarza, krążył po korytarzach paląc i zastanawiając się, co sprawiło, że Alexis zemdlała i że już przed wejściem na statek wyglądała nie najlepiej.

Minęło sporo czasu, zanim lekarz wyłonił się z kabiny i skinął na niego. Kazał mu pójść za sobą. Stone z wahaniem wykonał polecenie.

– Czy to poważne? – spytał.

– Nie. Teraz będzie spała. Dałem jej zastrzyk. – Przeszli do małego pomieszczenia, gdzie mogli usiąść. – Czy ten wyjazd do Europy był aż tak ważny?

Z niezrozumiałego dla Malcolma powodu lekarz wydawał się zagniewany.

– Tak. Jestem aktorem… Mam występować na scenach Londynu.

Jak wszystko w jego dotychczasowym życiu, to również było kłamstwem. Nie miał przecież pojęcia, czy uda mu się znaleźć w Anglii pracę.

– Rozumiem, że żona nic panu nie powiedziała? – upewnił się lekarz, przez chwilę rozważając, czy ta para jest rzeczywiście małżeństwem. Ona, znacznie od niego młodsza, wystraszona, w luksusowym obuwiu wyraźnie odbijającym od reszty ubioru. On, wprawdzie przystojny, ale podstarzały blondyn, z nieszczerym uśmiechem nerwowo palący papierosa za papierosem. Taka żona jakoś nie pasowała do niego, toteż zastanawiał się, czy przypadkiem dziewczyna nie uciekła z domu. Jeżeli tak, to podróż ta była surową karą.

– O czym miała mi powiedzieć? – zdumiał się Malcolm.

– O swojej poprzedniej podróży do Europy – rzekł lekarz, któremu Alexis z płaczem wyznała, że nie może znieść pobytu na statku, ponieważ boi się, że zatonie. Oszalała ze strachu, przylgnęła do niego drżąc na całym ciele i wtedy pojął, że nie obejdzie się bez środków uspokajających. Postanowił też, że jeśli Amerykanin wyrazi zgodę, zatrzyma ją pod opieką pielęgniarki w izolatce, póki nie dotrą do Anglii.

– O niczym nie wiem – zirytował się Malcolm.

– Nie wie pan, że płynęła na "Titanicu"? – zdziwił się lekarz. Skoro byli małżeństwem, to dziwnie mało wiedział o żonie.

– Przecież była wtedy bardzo mała – powiedział Malcolm powątpiewająco.

– Miała sześć lat. Straciła w katastrofie rodziców, razem z nimi utonął też narzeczony jej siostry. – Malcolm pomyślał, że to wiele wyjaśnia. Nigdy się nie zastanawiał, gdzie są rodzice Alexis i dlaczego opiekują się nią George i Edwina. Dla świętego spokoju przyjął, że gdzieś wyjechali, bo prawdę mówiąc niewiele go to obchodziło. Alexis nic mu nie powiedziała, dopiero teraz wyręczył ją lekarz: – Tamtej nocy zgubiła się rodzicom i na siłę umieszczono ją w łodzi ratunkowej. Rodzeństwo odnalazła dopiero na statku, który ich wyratował. Zdaje się, że to była "Carpathia". – Lekarz zmarszczył brwi, wspomniawszy tamte czasy. Był wtedy lekarzem okrętowym na "Frankfurcie", który także odebrał radiowe sygnały z ostatnim wołaniem o pomoc. – Uważam, że pańska żona – rzekł z naciskiem – powinna otrzymywać środki uspokajające do końca podróży. Obawiam się, że inaczej jej nie zniesie. Wydaje się nader delikatną osobą.

Malcolm westchnął. No tak! Jeszcze tylko trzeba mu na statku rozhisteryzowanej dziewczyny, której rodzina utonęła na "Titanicu"! Jakże ją odstawi do Stanów, gdy przyjdzie pora powrotu? Może wtedy opiekę nad nią przejmie już George lub Edwina, o ile w ogóle któreś się zjawi… Zaczynał się obawiać, że nigdy to nie nastąpi. Zabezpieczył się przed rodzeństwem Alexis, dopóki nie będzie gotów do załatwienia spraw na warunkach, które sam podyktuje. Musiał więc czekać, aż Alexis będzie mu jadła z ręki.

– Dobrze – przystał na propozycję lekarza. Pomyślał, że dzięki temu będzie mógł przynajmniej spokojnie pograć w karty.

– A więc zgadza się pan na umieszczenie żony w izolatce? – upewnił się lekarz.

– Oczywiście – przytaknął Malcolm z uśmiechem.

Odszedł w stronę baru, gdy tymczasem lekarz, pielęgniarka i stewardesa wynosili nieprzytomną Alexis z kabiny.

Resztę podróży przespała, budząc się tylko po to, by dostać następny zastrzyk. Docierało do niej jak przez mgłę, że płynie statkiem, i nieraz krzyczała w ciemności, wzywając matkę na pomoc. Matka jednak nigdy nie przychodziła. Zjawiała się tylko kobieta w białym fartuchu, wypowiadająca obce słowa, tak że Alexis zastanawiała się, czy statek zatonął i ona przebywa w innym świecie, gdzie wreszcie uda jej się odzyskać matkę… A może chodziło jej o Edwinę?