W południe zadzwonił Sam Horowitz i to, co powiedział Edwinie, wstrząsnęło nią do głębi. Słusznie podejrzewała Stone'a! Po dokładnym sprawdzeniu okazało się, że opuścił mieszkanie, zostawiając pieniądze, które był winien za czynsz. Horowitz odkrył to przez czysty przypadek: z rana jeszcze raz udał się pod jego adres i zastał tam znajomego aktora, którego samochód, pożyczony Stone'owi, znaleziono przy dworcu. Nasuwało to oczywiście podejrzenie, że szubrawiec opuścił miasto. Tylko czy Alexis z nim wyjechała?

– Mogłabyś zgłosić policji, że ją uprowadził – sugerował Sam, ale Edwina nie chciała o tym słyszeć. Bo jeżeli tak nie było? Jeżeli Alexis oświadczy, że poszła z nim z nieprzymuszonej woli, jak zresztą Edwina przypuszczała, to opinia jej siostry zostanie zrujnowana na zawsze. Jakże brakowało jej w tej chwili George'a!

– Mogę ci w czymś pomóc? – zapytał Sam, jakby czytając w jej myślach.

Odrzekła, że sama spróbuje znaleźć jakieś wyjście i poinformuje go, co postanowiła. Uznała, że nie ma prawa narzucać mu się ze swoimi problemami. Zrobił już dla niej wystarczająco dużo. W końcu to nie jego kłopot! Czuła się upokorzona, że musi przyznać się do porażki – nie potrafiła upilnować siostry. A bardzo jej zależało na opinii George'a, Helen i Sama.

Było już za późno, aby powstrzymać Alexis i Malcolma, za późno, aby ich dogonić. Jeżeli opuścili miasto, Edwinie pozostawało tylko wrócić do San Francisco i tam czekać na wiadomość od siostry. Jeszcze tego popołudnia zadzwoniła do Sama i powiedziała mu o swojej decyzji, a nazajutrz razem z Fannie i Teddym wsiadła do pociągu, który miał zawieźć ich do San Francisco.

W czasie dłużącej się podróży do domu cała trójka siedziała w milczeniu. Edwina martwiła się o Alexis, Fannie zaś wyrzucała sobie, że nie wypytała siostry dokładnie, gdzie idzie, albo nie przekonała jej, by w ogóle nie wychodziła.

– Nie przejmuj się tak-usiłowała ją pocieszyć Edwina. -To, co się stało, jest wyłącznie winą Alexis.

– A jeżeli ona nie wróci?

Fannie zaczęła płakać, a Edwina skwitowała jej wątpliwości smutnym uśmiechem. I pomyślała, że Alexis na pewno wróci, tylko Bóg wie kiedy i w jakim stanie. Już lepiej, żeby istotnie była ze Stone'em, niż żeby miało jej się przytrafić jakieś inne, trudne do wyobrażenia nieszczęście. Przez resztę drogi Edwina układała sobie w głowie listę tych "innych" wydarzeń.

Alexis skontaktowała się z nimi po trzech dniach, gdy Edwina była już bliska szaleństwa. Telefon zadzwonił o dziesiątej wieczorem.

– O Boże! Czy ty zdajesz sobie sprawę, jak bardzo nas zmartwiłaś? Gdzie jesteś? Co się stało? – gorączkowała się Edwina.

Głos Alexis drżał. Była zawstydzona i bała się zadzwonić do domu, ale nawet Malcolm uważał, że powinna. Ostatnie dni były najokropniejsze w jej życiu. Najpierw chorowała w pociągu i zdawało jej się, że lada chwila umrze, a potem Malcolm oznajmił jej, że przespała noc poślubną. Wyjaśnił, że pobrali się tuż przed wyjazdem, i następnej nocy zażądał wypełnienia obowiązków małżeńskich. Było to straszne przeżycie, jakże inne od wymarzonych chwil z ukochanym. Nie mogła zrozumieć, dlaczego za niego wyszła. Zachowywał się zupełnie inaczej niż w Los Angeles. Bez ustanku rozwodził się nad filmami, w których będą grać, i chociaż był przystojny, w jasnym świetle dnia Alexis widziała, że jest stary.

– Mam się dobrze – powiedziała słabym głosem. Nawet przez telefon nie wypadło to przekonywająco. – Jestem z Malcolmem Stone'em.

– Domyślałam się tego – rzekła Edwina, dławiąc się od łez. – Ale dlaczego? Do licha, czemu to zrobiłaś? – wypytywała zastanawiając się, w którym momencie popełniła błąd. – Dlaczego mnie okłamałaś?

– Nie okłamałam, w każdym razie niezupełnie. Na weselu rozmawialiśmy naprawdę niewiele. Tańczyłam z nim tylko i zgodziłam się spotkać na lunchu.

– Ale co się z tobą działo przez tyle dni?

Z pewnością był to najdłuższy lunch w jej życiu. Teraz Edwina nie miała już wątpliwości, co się wydarzyło. Po pięciu dniach przykra prawda musiała dotrzeć nawet do Edwiny, skłonnej wiele siostrze wybaczyć.

– Jestem w Nowym Jorku – mówiła Alexis nerwowo.

W pierwszej chwili Edwina pomyślała, że mogłaby skontaktować się z George'em, szybko jednak odrzuciła ten pomysł. Nie chciała zakłócać młodej parze miodowego miesiąca. Zresztą pośpiech był już zbędny, bo teraz niewiele można było zrobić, a wolała utrzymać -w tajemnicy niechlubny wyczyn siostry. Nie wdając się w szczegóły powiadomi Sama, że odnalazła siostrę, rodzeństwo zobowiąże do milczenia, George'owi zaś w ogóle nic nie powie. Im mniej osób będzie wiedziało o przygodzie Alexis, tym lepiej dla niej. Teraz to było najważniejsze.

– W którym hotelu jesteście? – spytała Edwina, postanowiwszy działać natychmiast.

– W Illinois Hotel – odparła Alexis i podała Edwinie adres na West Side. Z pewnością nie był to luksusowy Plaza ani Ritz-Carlton, bo przecież Malcolm Stone nie był skłonny do szastania pieniędzmi. – Edwino… – głos jej się załamał, pragnęła jednak wyznać siostrze całą prawdę. – Wyszłam za mąż.

– Co takiego? – Edwina z wrażenia aż podskoczyła. – Wyszłaś za mąż?!

– Tak, wzięliśmy ślub przed wyjazdem z Kalifornii. – Nie przyznała się, że była pijana i niczego nie pamięta, doszedłszy do wniosku, że lepiej tego siostrze nie mówić.

– Mam nadzieję, że mimo to wrócisz do domu? – Edwina czując, że Alexis odzyskuje rozsądek, już myślała o unieważnieniu ślubu, przede wszystkim jednak musiała sprowadzić siostrę do domu.

– Nie wiem… – powiedziała Alexis niepewnie, dręczona lękiem przed nieznanym. – Malcolm mówi, że będzie próbował dostać tu rolę w teatrze.

– Rany boskie!… Słuchaj… – Edwina przymknęła oczy i szybko coś sobie przekalkulowała. – Nie ruszaj się stamtąd, jadę po ciebie.

– Zawiadomisz George'a?

Słysząc wstyd w głosie Alexis, Edwina odetchnęła z ulgą.

– Nie, nic nikomu nie powiem i lepiej będzie, jak ty i pan Stone też utrzymacie swój związek w sekrecie. Im mniej osób się dowie, tym lepiej. Przywiozę cię do domu, unieważnimy małżeństwo i zakończymy całą sprawę. – Modliła się, żeby, jak George zażartował kilka miesięcy wcześniej, nie otrzymali "brzdąca" w podarku od Stone'a. – Za pięć dni będę w Nowym Jorku – obiecała i szybko odłożyła słuchawkę.

Alexis, ledwo skończyła rozmowę z siostrą, zaczęła się zastanawiać, czy powinna była do niej telefonować. Malcolm na powrót był dla niej miły, zaczynały jej się też podobać "małżeńskie obowiązki". Nie chciała wracać do Kalifornii, wolała zostać z nim w Nowym Jorku. Mimo że hotel, w którym się zatrzymali, był ciemny i obskurny, a w Malcolmie pewne rzeczy ją raziły – na przykład nie podobało jej się, że tak podstępnie wywiózł ją z domu – chwilami odnosiła wrażenie, że jest w nim zakochana. Był przystojny, choć nazbyt gustował w alkoholu, a kiedy wypił za dużo, stawał się gwałtowny. Ale potrafił też być dla niej miły i wtedy traktował ją jak małą dziewczynkę. To lubiła, poza tym czuła się bardzo dorosła, gdy przedstawiał ją jako swoją żonę.

Nazajutrz po telefonie do Edwiny Alexis była święcie przekonana, że chce pozostać panią Stone, i żałowała, iż skontaktowała się z siostrą, nieopatrznie mówiąc jej, gdzie przebywa. Kiedy jednak próbowała się z nią ponownie porozumieć, telefon odebrała Fannie, która powiedziała jej, że Edwina już po nią pojechała.

– Dlaczego to zrobiłaś, Lexie? – jęczała Fannie do słuchawki.

Alexis przeszedł dreszcz, bo właśnie poczuła dłoli Malcolma posuwającą się w górę jej uda.

– Będziemy razem grać w filmach – tłumaczyła siostrze, jakby to mogło być usprawiedliwieniem. – I chciałam być żoną Malcolma.

Fannie aż zaparło dech z wrażenia. O niczym nie wiedziała! Edwina nie wspomniała jej ani słowem, że Alexis wyszła za mąż, napomknęła tylko, że jest w Nowym Jorku.

– Co takiego? Wyszłaś za mąż? – Zaskoczenie Fannie nie miało granic. Stojący obok Teddy z zainteresowaniem przysłuchiwał się rozmowie.

A więc Edwina nic im nie powiedziała, pomyślała Alexis. Przypomniała sobie, że miała utrzymać sprawę ślubu z Malcolmem w tajemnicy.

– No, tak jakby… – zawahała się. Skoro już się zdradziła, to może Edwina nie zdoła unieważnić ślubu? Sytuacja mocno się skomplikowała i Alexis żałowała, że w ogóle zadzwoniła do domu.

Odwiesiwszy słuchawkę, chciała się podzielić wątpliwościami z Malcolmem, ale on nie słuchał. Był w fatalnym nastroju, obszedł bowiem wiele nowojorskich teatrów, w żadnym jednak nie było dla niego pracy.

– Mam pomysł – oświadczył naraz, przewrócił Alexis na łóżko i ściągnął z niej bluzkę, którą podobnie jak inne części garderoby kupił jej przy dworcu w Chicago. Ten szczegół ich związku i wszystkie inne ogromnie ją ekscytowały. Czuła się, jakby występowała w filmie.

Po miłosnych uniesieniach Malcolm na kilka godzin zostawił ją w hotelu samą, wieczorem zaś wrócił pijany, za to z dwoma biletami na statek. W odpowiedzi na awanturę, którą urządziła mu Alexis, obiecał, że nazajutrz rozpoczną nowe życie: popłyną mianowicie do Londynu, gdzie będzie grał w teatrze, a jak już zrobi karierę, wrócą do Kalifornii. I wtedy będzie za późno, żeby jej siostra mogła mi przeszkodzić, pomyślał. Przy odrobinie szczęścia Alexis zostanie matką, a jeżeli nawet nie, to sprawy i tak zajdą za daleko, by rodzina dziewczyny na cokolwiek się odważyła. Resztę życia będzie mógł zatem spędzić wygodnie na koszt George'a Winfielda.

Rozdział trzydziesty trzeci

Przed wyjazdem z San Francisco Edwina zadzwoniła do Sama i zapewniła go, że zaszło nieporozumienie. Alexis, urażona jakimś jej nieopatrznym słowem, nic nikomu nie mówiąc pojechała sama do domu. Zastali ją w domu skruszoną i zawstydzoną.

– Wszystko w porządku – mówiła. – Alexis nic się nie stało i w sumie narobiłam dużo hałasu o nic.

– A Malcolm Stone? – zapytał Sam podejrzliwie, niezupełnie jej wierząc.

– Nie ma go w polu widzenia – odparła Edwina i podziękowała mu za okazaną pomoc.