– Nic – łagodnie uśmiechnęła się Edwina. – George chce ci powiedzieć coś, co na pewno cię ucieszy.

Słowa siostry nieco uspokoiły Alexis, którą wystraszyło uroczyste wezwanie do salonu przed oblicze starszego rodzeństwa.

– Pewnie się żenisz? – zapytała, a George skinął z zadowoleniem głową i uśmiechnął się do niej szeroko.

– Owszem, ale nie o tym chciałem z tobą porozmawiać. Ślub będzie dopiero we wrześniu. Teraz chodzi o ciebie… – wyjaśnił i na chwilę Alexis znów się zaniepokoiła. Pomyślała, że chcą ją pewnie posłać do jakiejś szkoły, aby się dalej kształciła, co nie budziło jej entuzjazmu. – Co byś powiedziała o przyjeździe do Los Angeles… – zaczął George i w oczach jego siostry błysnął promyk nadziei – i zagraniu w filmie?

Alexis oniemiała. Długo bez słowa patrzyła na brata, potem zeskoczyła z kanapy i chwyciła go za ramiona.

– Mówisz poważnie?… Naprawdę?… – zwróciła się do Edwiny. – Naprawdę mogę?… Pozwolisz mi?

Edwinę i George'a rozbawiła żywiołowa reakcja Alexis, która omal nie udusiła ich z radości.

– No dobra, wystarczy… – George uwolnił się z objęć siostry i pogroził jej palcem. – Ale muszę cię o czymś uprzedzić. Zawdzięczasz to Edwinie, bo ona się za tobą wstawiła. Ja bym ci chyba nie pozwolił przyjechać do Hollywood po występie, jaki dałaś ostatnio… Na wspomnienie upokorzenia, jakiego doznała za sprawą Malcolma Stone'a, Alexis zmieszana spuściła wzrok. Ilekroć wspomniała tamto zdarzenie, nawet gdy była sama, czerwieniła się ze wstydu, choć za nic nie przyznałaby się do tego Edwinie. – Jeżeli raz jeszcze zrobisz nam coś takiego – mówił dalej George – to zamknę cię na cztery spusty i wyrzucę klucz. Dlatego radzę, żebyś zachowywała się jak należy.

Zarzuciła mu ramiona na szyję i znowu omal nie udusiła z radości brata zadowolonego, że tak uszczęśliwił młodszą siostrę.

– Obiecuję, George… – zawołała. – Obiecuję, że będę grzeczna. A czy potem zamieszkamy na stałe w Hollywood?

Coś takiego tylko jej mogło przyjść do głowy.

– Hm, sądzę, że Edwina będzie chciała wrócić tutaj, bo przecież Fannie i Teddy muszą chodzić do szkoły – odparł George.

– Przecież tam też są szkoły – rzekła zdziwiona, że starsze rodzeństwo nie wpadło na tak oczywiste rozwiązanie. Edwina i George nie zamierzali jednak kłopotać się teraz dość odległą przecież przyszłością. Ku zgrozie George'a, Alexis przyszedł do głowy jeszcze jeden pomysł. – A może bym zamieszkała z tobą i z Helen? – podsunęła.

Na te słowa George aż jęknął, Edwina zaś roześmiała się na widok jego miny.

– Pewnie już na Boże Narodzenie byłbym albo rozwiedziony, albo w więzieniu. Dobrze wiem, ile kłopotów ma z tobą Edwina. O, nie, nie możesz zamieszkać z nami.

Alexis posmutniała na chwilę, szybko jej wszakże pojaśniała buzia.

– Jak zostanę gwiazdą, to może będę miała własny dom? – rozmarzyła się. – Jak Pola Negri… I tłumy pokojówek, i lokaja… i własny samochód, taki jak twój… i dwa irlandzkie charty… – mówiła, rojąc o przyszłości.

Kiedy powoli, jakby pogrążona we śnie, wyszła z pokoju, George uśmiechnął się niepewnie i spojrzał zatroskany na Edwinę.

– Możemy pożałować naszej decyzji. Powiedziałem Samowi, że go zaskarżę, jeżeli ten film zrujnuje mojej siostrze życie.

– I co ci powiedział? – zainteresowała się Edwina. Nie znała dobrze Sama, ale z tego, co George opowiadał o wspólniku, wywnioskowała, że to człowiek ze wszech miar odpowiedzialny.

– Oświadczył, że wychował swoje dziecko, wypełniając obowiązek wobec Boga i ojczyzny, a teraz zarówno jego córką, jak i moją siostrą muszę się zająć ja.

– Wydaje mi się całkiem rozsądnym człowiekiem – skomentowała Edwina podnosząc się z krzesła, by przygotować się do kolacji.

– Jak przyjedziecie do Los Angeles, ma zamiar wszystkich nas zabrać na kolację, żeby uczcić zaręczyny córki.

– To mi się podoba – powiedziała Edwina ujmując brata pod ramię i całując w policzek.

Dzieci ogromnie się ucieszyły, gdy przy kolacji George im wyjawił, że żeni się z Helen. Zapowiedź wyjazdu do Los Angeles przyjęły z entuzjazmem, a wiadomość, że Alexis wystąpi w filmie, poruszyła je do głębi. Edwina bała się, czy Fannie nie będzie zazdrosna, ale jej obawy się rozwiały, gdy zobaczyła, jak rozpromienia się twarzyczka najmłodszej siostry. Mała uściskała Alexis, po czym jęła się dopytywać, czy będzie mogła przychodzić na próby. Po chwili jednak z niepokojem zwróciła się do Edwiny:

– Ale wrócimy tutaj, prawda? Wrócimy do domu?

Najwyraźniej przemówiły przez nią domatorskie skłonności. Nigdzie nie czuła się lepiej niż w domu, a zwykłe codzienne zajęcia sprawiały jej największą przyjemność.

– Oczywiście, kochanie – odparła Edwina mówiąc sobie w duchu, że spokojna egzystencja w domu rodzinnym jest pomysłem na życie znacznie lepszym od nieco awanturniczych planów Alexis, która marzyła o przeniesieniu się do Hollywood i posiadaniu irlandzkich chartów.

– To dobrze – skwitowała Fannie ze szczęśliwym wyrazem twarzy i usadowiła się wygodnie na krześle.

Edwina po raz kolejny zdumiała się, że dzieci tych samych rodziców tak dalece się różnią.

Rozdział dwudziesty dziewiąty

Przyjechali do Los Angeles dwa tygodnie po wizycie George'a w San Francisco i tym razem zatrzymali się u niego. Nie chciał, by Alexis znów wdała się w jakąś niepożądaną przygodę, a uważał, że Edwinie łatwiej będzie kontrolować sytuację, gdy zamieszkają w jego dużym, komfortowym domu. Dla wygody wynajął dla niej samochód.

Teddy natychmiast po przyjeździe zainteresował się wierzchowcami George'a. Następnego popołudnia, gdy Edwina obserwowała wyczyny jeździeckie młodszego brata, pod dom zajechała limuzyna – długi czarny rolls – i zatrzymała się tuż obok niej. W pierwszej chwili nie poznała osoby siedzącej w samochodzie. Przypuszczała, że to pewnie któryś z przyjaciół George'a, ale gdy szofer w liberii otworzył drzwiczki samochodu i z szacunkiem odsunął się na bok, ujrzała wyłaniającego się z limuzyny potężnie zbudowanego mężczyznę: wysokiego, o szerokich ramionach i gęstej siwej czuprynie.

Widok Edwiny, stojącej w blasku jaskrawego letniego słońca, zaskoczył przybysza, który najwyraźniej jej nie poznał. Patrzył na krótko ostrzyżoną szczupłą, wysoką kobietę w eleganckiej granatowej sukience. Czując na sobie uważny wzrok mężczyzny, Edwina odruchowo wyrzuciła papierosa, którego właśnie paliła. Nagle uśmiechnęła się, poznając, kim jest niespodziewany gość, i wyciągnęła do niego dłoń.

– Przepraszam, że tak się zagapiłam. W pierwszej chwili nie wiedziałam, kim pan jest. Pan Horowitz, prawda?

Uśmiechnął się, wciąż przyglądając się jej uważnie. Była elegancką, pełną wdzięku piękną kobietą. Podziwiał Edwinę od dawna, chociaż widzieli się zaledwie raz, i to przed kilkoma laty, ale znał ją z opowieści George'a i w miarę jak ich wysłuchiwał, rosło jego uznanie dla siostry wspólnika. Pod wieloma względami losy Edwiny i Sama były podobne.

– Ja też przepraszam… – rzekł nieśmiało. – Zastanawiałem się przez moment, co w domu mojego przyszłego zięcia robi taka piękna młoda dama – dodał szarmancko.

W rzeczywistości poznał ją od razu i znów znalazł się pod jej urokiem. Była naprawdę śliczna i pomimo prostej w kroju sukienki oraz całkowitego braku wyszukanych ozdób i biżuterii, wyglądała nader wytwornie. Przed przyjazdem do Hollywood, nie chcąc przynieść wstydu bratu, kupiła sobie trochę nowej odzieży i oto, proszę, udało jej się zrobić wrażenie. Podobnie jak matka miała doskonały gust, a teraz dzięki hojności ciotki Liz posiadała także pieniądze, które mogła wydawać na siebie.

– Chciałem was osobiście powitać w Los Angeles. Wiem, jak George się cieszy waszym przyjazdem i tym, że będziecie przy kręceniu filmu. Mnie i Helen jest także bardzo miło.

Choć wszystko w tym człowieku budziło respekt i świadczyło o posiadanej władzy – poczynając od potężnej sylwetki aż po szacunek, z jakim odnosił się do niego szofer, który wydawał się oczekiwać na każde skinienie chlebodawcy – była w nim zaskakująca łagodność, życzliwość i prostota, cechy, które Edwina zauważyła już i podziwiała u Helen. W jego zachowaniu próżno było szukać pretensjonalnego, napuszonego czy prostaskiego gestu. Wyróżniały go spokój, okazywana w niebanalny sposób serdeczność i delikatność.

Podszedł do niej i przez chwilę razem obserwowali jeżdżącego konno Teddy'ego. Szło mu nieźle, a na koniu wyglądał nadzwyczaj przystojnie. Kiedy pomachał do nich radośnie, Sam odpowiedział mu podobnym gestem. Nie miał dotąd okazji poznać młodszych dzieci, a wiedział, że rodzeństwo wiele znaczy w życiu George'a, w którym ta właśnie cecha bardzo go ujęła. Wiedział od przyszłego zięcia, że Edwina wychowała ich całkiem sama, co zwiększało jego podziw. Zerknął na nią, stojącą obok niego, i pomyślał z zachwytem, że jest kobietą niemal doskonałą.

– Wejdzie pan na filiżankę herbaty? – zapytała uprzejmie.

Horowitz skinął głową szczęśliwy, że nie proponuje mu szampana o tak wczesnej porze. Ludzie w Hollywood pili stanowczo za dużo, czego Sam nigdy nie pochwalał.

Wszedł za nią do domu, zmuszając się do oderwania wzroku od jej zgrabnych nóg, które ukazywały się spod rozkołysanej sukienki, podkreślającej nienaganny kształt bioder.

Edwina poprosiła lokaja o herbatę, po czym poprowadziła Sama przez bibliotekę do południowego ogrodu. Stały tam eleganckie krzesełka i stół, wszystko w bardzo angielskim stylu.

– Podoba się pani Los Angeles? – zapytał, gdy czekali na herbatę.

– Bardzo. Zawsze świetnie się tu bawimy. Zauważyłam, że tym razem dzieci są wyjątkowo przejęte z powodu roli Alexis. To dla nas prawdziwe wydarzenie. Ma dziewczyna szczęście.

– Największym jej szczęściem jest to, że ma was- uśmiechnął się życzliwie. – Helen wiele by dała, żeby mieć tak liczną i udaną rodzinę. Dorastała samotnie, w dodatku chowana tylko przez ojca.

Edwina zadumała się na moment i choć szybko odwróciła głowę, Horowitz dostrzegł smutek w jej oczach.