– Dlaczego właśnie ty?
– Bo chociaż dla ciebie jestem wciąż dzieckiem, stałem się mężczyzną, Edwino… I tam jest moje miejsce.
W milczeniu skinęła głową. Wstała otrzepując spódnicę z kurzu i wytarła ręce. Po dłuższej chwili milczenia znów spojrzała na niego.
– No to je masz – rzekła poważnie i chociaż głos jej lekko drżał, czuła ulgę, bo podjęła wreszcie decyzję.
Była rada, że Filip przyjechał do domu, aby z nią porozmawiać. Gdyby tego nie zrobił, nigdy by nie zrozumiała motywów jego postępowania. Wprawdzie nadal nie była całkowicie przekonana o słuszności jego decyzji, ale bratu należał się jej szacunek. I miał rację: przestał być chłopcem, był mężczyzną i miał prawo postępować według własnych zasad i przekonań.
– Co mam? – nie zrozumiał. Kiedy patrzył na nią zdziwiony, wyglądał niesłychanie chłopięco.
– Masz moje pozwolenie, głuptasie. Bardzo bym chciała, żebyś został, ale masz prawo postępować zgodnie z własnymi przekonaniami. – Oczy jej znowu posmutniały. – Tylko wróć na pewno!…
– Przyrzekam, że wrócę – odparł, czule obejmując siostrę ramieniem.
Stali przytuleni przez dłuższą chwilę, a Teddy obserwował ich z okna na piętrze.
Rozdział dwudziesty
Bracia przegadali prawie całą noc. Filip spakował trochę swoich rzeczy i powiedział George'owi, że może zabrać do Harvardu co tylko zechce. Było już dawno po północy, kiedy zeszli do kuchni, by coś przekąsić.
George perorował z ożywieniem, wymachując udkiem kurczęcia. Życzył bratu szczęśliwej drogi, potem droczył się z nim rozważając, ile też pięknych panien pozna we Francji. Ale nie one były teraz Filipowi w głowie. Prosił brata, aby nie sprawiał kłopotu Edwinie, napominał, by w Harvardzie zachowywał się przyzwoicie.
– Daj spokój! – roześmiał się George, nalewając piwa do szklanek.
Bagaże Filipa zostały spakowane, resztę czasu mogli więc spędzić razem, mogli przegadać nawet całą noc. George wiedział, że Edwina nie miałaby im za złe, gdyby w ogóle nie poszli spać, a nawet gdyby się upili. Uważał, że mają do tego prawo.
– O Edwinie mówię poważnie – zaznaczył Filip. – Ciężko jej było przez te lata, ciągle miała nas na głowie. – Właśnie minęło dokładnie pięć lat od śmierci ich rodziców.
– Nie byliśmy aż tacy straszni – zauważył z uśmiechem George. Powoli sączył piwo zastanawiając się, jak jego brat będzie wyglądał w mundurze. Kiedy o tym myślał, ogarniała go zazdrość i żałował, że nie jedzie do Europy razem z nim.
– Gdyby nie my, wyszłaby może za mąż – rzekł Filip w zamyśleniu. – Zresztą nie wiem. Chyba wciąż myśli o Charlesie i kto wie? może nigdy o nim nie zapomni?
– Nie sądzę, żeby tego chciała – powiedział George, a Filip zgodził się z nim.
– Bądź po prostu dla niej dobry. – Odstawiając szklankę popatrzył z czułością na młodszego brata i z uśmiechem przejechał mu ręką po czuprynie. – Będzie mi ciebie brakowało, stary. Baw się dobrze na studiach.
– A ty na wojnie. – George uśmiechnął się na myśl o przygodach, jakie brat będzie przeżywał we Francji. -Może niedługo spotkamy się w Europie.
Filip gniewnie potrząsnął głową.
– Ani się waż! Jesteś tutaj potrzebny! – przykazał, a wyraz jego oczu świadczył, że mówi poważnie. George skinął głową z westchnieniem żalu.
– Masz rację -przyznał, po czym tonem niesłychanie poważnym jak na niego dodał: – Tylko żebyś wrócił!
Te same słowa brzmiące jak zaklęcie wypowiedziała wcześniej Edwina, teraz powtórzył je George. Filip w milczeniu kiwnął głową.
Położyli się spać dopiero przed drugą, toteż następnego ranka, gdy schodzili na śniadanie, wszyscy już na nich czekali. Edwina podniosła głowę i uśmiechnęła się do braci, którzy po długich godzinach nocnych rozmów wyglądali na zmęczonych.
– Spaliście w ogóle? – zapytała ironicznie, nalewając im kawy.
Siedząca naprzeciwko Fannie nie odrywała oczu od Filipa. Nie mogła uwierzyć, że brat znowu wyjeżdża, w dodatku wiedziała, że tym razem jego podróż nie cieszy Edwiny.
Całą rodziną odprowadzali go na stację. W wypełnionym po brzegi packardzie Edwiny panowała atmosfera sztucznej wesołości.
Na stacji zastali mnóstwo ludzi oczekujących na ten sam pociąg. Bardzo wielu mężczyzn zgłosiło się do wojska, choć upłynęło dopiero dziewięć dni, odkąd Stany Zjednoczone przystąpiły do wojny. Dla Alexis ten dzień był wyjątkowy, a zarazem smutny: obchodziła właśnie jedenaste urodziny, ale trapiła się, bo Filip ich opuszczał.
– Uważaj na siebie – cicho powiedziała Edwina.
George wyglądał, jak gdyby się niczym nie przejmował, i sypał dowcipami jak z rękawa. Starali się zabawiać młodsze dzieci, gdy nagle Edwina poczuła w sercu ostre ukłucie – jej uszu dobiegł gwizd wjeżdżającego na stację pociągu.
George pomógł Filipowi załadować bagaż, czemu młodsze dzieci przyglądały się ze smutkiem.
– Kiedy znowu przyjedziesz? – zapytał Teddy z nieszczęśliwą miną. Do oczu napłynęły mu łzy i potoczyły się po policzkach.
– Niedługo… Bądź grzeczny i nie zapomnij pisać do mnie… -Filipowi przerwał gwizd pociągu sygnalizującego odjazd. Ucałował młodsze rodzeństwo, uściskał Edwinę. – Uważaj na siebie… O mnie się nie martw, wkrótce wrócę, Weenie… O Boże… bardzo mi będzie was brakowało – głos mu się załamał.
– Uważaj na siebie – szepnęła Edwina. – Wracaj szybko do domu… Kocham cię.
Pośpieszyli na peron, bo konduktor wołał: "Proszę wsiadać". Edwina trzymała za rękę Teddy'ego, George prowadził Fannie i Alexis. Stojąc na peronie patrzyli, jak pociąg leniwie opuszcza stację.
Edwina poczuła w sercu dotkliwy ból. Machali rękami do brata, ona zaś przez cały czas modliła się, by wrócił do domu cały i zdrowy. Pociąg przyśpieszał, nie widzieli więc łez spływających po policzkach Filipa. Zrobił to, co uznał za słuszne, ale wiedział, że przyjdzie mu znieść bezmiar tęsknoty za rodzeństwem.
Rozdział dwudziesty pierwszy
Oczekiwanie na powrót Filipa zdawało się ciągnąć bez końca. Od czasu do czasu pisał do Edwiny i dzieci. W zimie przeniesiono go do Francji, brał udział w bitwie pod Cambrai. Jego jednostka walczyła u boku armii brytyjskiej i na początku szło im całkiem nieźle, lepiej niż setkom tysięcy żołnierzy, którzy padli w innych bitwach, dziesięć dni później jednak zaczęła się bitwa pod Cambrai. Anglicy i Amerykanie w wyniku niemieckiego kontrataku stracili zajmowane pozycje i musieli się cofnąć prawie do miejsca, z którego rozpoczęli natarcie.
Sprzymierzeńcy ponieśli ogromne straty, toteż w Edwinie serce zamierało, gdy czytała o tych walkach w gazetach. Filip pisał o błocie i śniegu, o niewygodach, ale nigdy się nie przyznawał do przerażenia i przygnębienia, które go ogarniało na widok tysięcy żołnierzy ginących co dnia. Nie przyznawał się też do żarliwych modlitw, by udało mu się przeżyć to piekło.
W Stanach niezliczone plakaty gorąco zachęcały mężczyzn, aby się zaciągali do wojska. Tej jesieni w Rosji obalono carat, a rodzina władcy znalazła się na zesłaniu.
– Czy George też zostanie bohaterem? – zapytała Fannie w przeddzień Święta Dziękczynienia. Edwina zadrżała na myśl o George'u idącym w ślady Filipa.
– O nie, nic z tego – powiedziała surowo. Dość miała nieustannego zamartwiania się o Filipa.
Na szczęście George od jesieni podjął studia w Harvardzie. Sporadycznie telefonował do domu, a z jego nieczęstych listów wynikało, że jest w nowym miejscu szczęśliwy, choć – jak pisał – z zupełnie innych powodów niż przedtem Filip. Opowiadał o ludziach, których poznawał, o przyjęciach, na które jeździł do Nowego Jorku, i o pannach, z którymi stale się umawiał. Zaskoczył Edwinę, gdy przyznał się do tęsknoty za Kalifornią. Innym razem napisał zabawny list pełen zachwytów nad nowym filmem Charliego Chaplina "Psia dola" i nad innym z Glorią Swanson. Jego fascynacje najwyraźniej przetrwały, o czym świadczyła mnogość szczegółów technicznych w liście i propozycji własnych rozwiązań. Edwina zastanawiała się, czy George w dalszym ciągu marzy o tym, aby pojechać kiedyś do Hollywoodu i kręcić filmy.
W Święto Dziękczynienia odmówili modlitwę za brata walczącego w Europie i podziękowali Bogu za hojne dary.
– I niech Pan Bóg pobłogosławi też George'a – powiedział Teddy poważnie – który nie zostanie bohaterem, bo moja siostra Edwina nie pozwoli mu na to.
Swoją przemową wywołał uśmiech na twarzy Edwiny. W wieku siedmiu lat był wciąż okrągłym, pulchnym elfem, wyjątkowo do niej przywiązanym. Odkąd pamiętał, Edwina była dla niego matką.
Dzień minął spokojnie, po świątecznej kolacji przenieśli się do ogrodu. Było ładnie i ciepło. Alexis z Fannie siedziały na huśtawce, a Teddy kopał piłkę raz do jednej, raz do drugiej. Edwina dziwnie się czuła w domu bez starszych chłopców, w otoczeniu samych dzieci. Zaproponowała, aby napisali list do Filipa. Miała nadzieję, że George, który spędzał Święto Dziękczynienia z przyjaciółmi w Bostonie, zatelefonuje do nich. Po wspaniałej kolacji położyli się wieczorem do łóżek. Edwina jeszcze nie spała, gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Zaskoczona usiadła na łóżku, ale to nie był sen. Pośpieszyła na dół, by natarczywy dźwięk dzwonka nie obudził dzieci.
Dobiegając do drzwi frontowych, wciąż zmagała się z zapięciem szlafroka. Była boso, włosy splecione w warkocze spadały jej na plecy. Otworzyła ostrożnie drzwi, przypuszczając, że to któryś z przyjaciół George'a po pijanemu usiłuje go odnaleźć, bo zapomniał, że chłopiec pojechał do Harvardu.
– O co chodzi? – spytała. W ciemnym holu rozjaśnionym tylko blaskiem księżyca wyglądała bardzo młodo.
Na zewnątrz stał nieznajomy z telegramem w dłoni. Popatrzyła na niego zaskoczona.
– Czy zastałem pani matkę? – zapytał, co zmieszało ją jeszcze bardziej.
– Och… myślę, że chodzi panu o mnie. – Zmarszczyła brwi. – Dla kogo ten telegram? – zapytała jeszcze spokojnie, choć powoli zaczynał ogarniać ją strach. Z wrażenia prawie straciła oddech, gdy posłaniec głośno i wyraźnie przeczytał nazwisko Winfield. Podał jej telegram i zbiegając po schodach znikł jak zjawa ze złego snu. Zamknęła drzwi i oparła się o nie. Telegram nie mógł oznaczać nic dobrego. Dobre wieści nie nadchodzą tuż przed północą!
"Miłość Silniejsza Niż Śmierć" отзывы
Отзывы читателей о книге "Miłość Silniejsza Niż Śmierć". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Miłość Silniejsza Niż Śmierć" друзьям в соцсетях.