– Na ile dotyczy to Ameryki? – zapytała Edwina, gdy kilka dni później wracali do San Francisco. – Myślisz, że my też przystąpimy do wojny? – popatrzyła na Filipa z obawą, lecz brat ją uspokoił.

Zafascynowany rozwojem wydarzeń Filip pochłaniał wszystko, co się dało na ten temat przeczytać. Po powrocie do San Francisco udał się natychmiast do redakcji gazety. Gdy Ben też się tam pokazał, spędzili długie godziny dyskutując o informacjach docierających z Europy.

Do końca miesiąca wiadomości z pól bitewnych były głównym tematem wszelkich rozmów. Do stron walczących przyłączały się kolejne państwa, tak że w krótkim czasie wojenna zawierucha ogarnęła większość świata.

Filip, wciąż zafascynowany wojną, z początkiem września wracał do Harvardu. Gdzie tylko pociąg przystanął, chłopiec kupował gazetę i z młodzieńczym zapałem wymieniał z pasażerami uwagi na temat przeczytanych wiadomości. Jego zainteresowanie spowodowało, że Edwinę też zaciekawiła problematyka wojenna. Aby być na bieżąco czytała każdą informację, jaka wpadła jej do ręki, zwłaszcza przed comiesięcznymi zebraniami w wydawnictwie, choć w tym akurat czasie miała własne, bardziej prozaiczne kłopoty ze związkami zawodowymi. Bywały chwile, kiedy wątpiła, czy uda jej się utrzymać gazetę przez następne dwa i pół roku. Oczekiwanie, aż Filip skończy studia, wydawało się nie mieć końca. Decyzje podejmowała wyważone, powiadamiała o nich pracowników spokojnie. Nie chciała ryzykować utraty pisma wskutek nieprzemyślanych kroków i choć krytykowano ją za konserwatyzm, wiedziała, że na razie musi hamować zapędy i swoje, i innych.

W roku 1914 Filip studiował na drugim roku w Harvardzie. Wojna w Europie nabierała rozmachu, niemieckie łodzie podwodne właśnie rozpoczęły blokadę Wielkiej Brytanii. Edwina nadal otrzymywała wieści od ciotki Liz, choć dochodziły coraz mniej regularnie. Jej listy, zawsze w tym samym pełnym skarg tonie, zdawały się ociekać smutkiem. Nie wywierały na Edwinie wrażenia, ponieważ ciotka i jej sprawy jakby się od niej oddaliły. Liz była dla Winfieldów osobą, z którą kiedyś tam się widzieli, lecz w gruncie rzeczy nigdy jej nie znali. Wciąż nalegała, by Edwina spakowała rzeczy matki – co już dawno uczyniła – żeby sprzedała gazetę i dom i zamieszkała z nią w Havermoorze. Tego by Edwina nigdy nie zrobiła, toteż w ogóle tego tematu nie poruszała w odpowiedziach na listy krewnej.

Pomimo wojny w lutym tego roku otworzono w San Francisco Wystawę Światową, na którą Edwina zabrała dzieci. Wycieczka bardzo im się spodobała, toteż domagały się, żeby chodzić tam co tydzień. Najciekawsze było, demonstrowane po raz pierwszy, dalekodystansowe połączenie telefoniczne między Nowym Jorkiem i San Francisco. Gdy Filip pojechał do przyjaciół w Nowym Jorku, poprosił, aby mu pozwolono zadzwonić do San Francisco, zobowiązując się pokryć koszty połączenia.

Gdy telefon zadzwonił tego wieczoru, dzieci właśnie jadły kolację. Edwina podniosła słuchawkę, nie domyślając się niczego. Realizująca rozmowę telefonistka poprosiła, aby się nie rozłączać, i oto Edwina usłyszała głos Filipa. Połączenie nie było najlepsze, miało wiele zakłóceń, ale słyszała brata, przywołała więc dzieci, aby też posłuchały jego głosu. Każde mu coś powiedziało, Filip zaś, cierpliwie wysłuchawszy ich, przekazał wszystkim ucałowania, po czym rozłączył się. Ta rozmowa bardzo podekscytowała Winfieldów i jakby przybliżyła im brata, na którego przyjazd z niecierpliwością czekali.

W Harvardzie Filip uczestniczył w uroczystości, którą bardzo boleśnie przeżył, odświeżyła bowiem prawie zasklepione już rany. Otóż pani Widener zaprosiła go na uroczystość nadania bibliotece imienia jej tragicznie zmarłego syna, Harry'ego Elkinsa Widenera. Chłopcy widzieli się po raz ostatni na "Titanicu". Filip dobrze zapamiętał młodego Widenera, który utonął razem z ojcem. Harry przyjaźnił się z Jackiem Thayerem, również obecnym na uroczystości. Filip zamienił z nim kilka słów, lecz zaraz się rozstali. Dziwnie chłodne było to spotkanie zważywszy, że po katastrofie znaleźli się w tej samej łodzi ratunkowej.

Przez dzień czy dwa lokalne gazety nagabywały Filipa, pragnąc przeprowadzić z nim wywiad jako z jednym z rozbitków, wreszcie jednak dały mu spokój, co przyjął z ulgą. Ci, co ocaleli z "Titanica", zbyt wiele utracili i zbyt wiele ich kosztowało pogodzenie się z losem, aby wracać do przeżytej tragedii. Filip napisał Edwinie, że spotkał Jacka Thayera, ale pominęła to milczeniem, on więc także o tym więcej nie mówił. Wiedział, że przypominanie tamtych tragicznych chwil jest dla niej rozdrapywaniem ledwie zabliźnionej rany. Nieczęsto wspominała owe wydarzenia i prawie nigdy Charlesa. Stratę narzeczonego przeżywała w skrytości ducha i wciąż na nowo. Filip podejrzewał, że tak już będzie zawsze. Jego siostra nie potrafiła wyrzucić z pamięci tamtej nocy, która bezpowrotnie zabrała jej młodość.

Prawdziwy cios spadł na nich w maju. Filip szedł właśnie przez miasteczko studenckie, gdy usłyszał wiadomość, która nim wstrząsnęła. Aż przeszedł go dreszcz, gdy mimo woli wróciło doń wspomnienie tamtej lodowatej nocy sprzed trzech lat.

Otóż Niemcy storpedowali statek pasażerski "Lusitania", który bez powodu został zaatakowany i w ciągu osiemnastu minut poszedł na dno wraz z tysiącem dwustu pasażerami. Opinię publiczną na całym świecie bardzo poruszyła ta zbrodnia. Filip doskonale potrafił sobie wyobrazić agonię tonącego statku. Przez cały ranek myślał o zbrodniczym ataku i o tym, jak bardzo dotknie ta wiadomość jego starszą siostrę. Czuł, że Edwina mocno to przeżyje.

Nie omylił się. Usłyszawszy o nieszczęściu, zamknęła oczy i śmiertelnie pobladła, po czym aby się uspokoić, piechotą poszła z redakcji do domu na California Street. Ben chciał ją podwieźć, lecz odmówiła, potrząsając w milczeniu głową. Nie powiedziała ani słowa, jakby go nie widziała.

Szła powoli, rozmyślając, podobnie jak Filip, o okropnej nocy sprzed trzech lat, która zmieniła całe ich życie. Sądziła, że wspomnienia te przybladły, jednakże tragiczny los "Lusitanii" przywołał je ze wzmożoną siłą. I znów powróciły obsesyjne myśli o rodzicach i Charlesie. Zdawało jej się, że dostrzega ich twarze poprzez mgłę łez, gdy odmawiała modlitwę za pasażerów "Lusitanii", Znowu słyszała orkiestrę na "Titanicu" grającą żałobny hymn tuż przed zatonięciem statku; poczuła na twarzy mroźne podmuchy wiatru; usłyszała okropny trzask rozpadającego się kolosa… Wróciło bolesne poczucie utraty tych, których kochała.

– Edwino? – Alexis wystraszyła się wyrazu twarzy siostry wchodzącej frontowymi drzwiami, jej lunatycznych ruchów, gdy podnosiła woalkę i zdejmowała kapelusz. – Czy coś się stało? – spytała.

Miała teraz dziewięć lat, o wiele za mało, by przypominać jej rodzinną tragedię. Edwina delikatnie musnęła twarz dziecka i pokręciła głową. Zdradzały ją tylko oczy.

– Nic się nie stało, kochanie – powiedziała.

Dziewczynka wyszła bawić się na dwór, a Edwina długą chwilę patrzyła za nią.

Gdy zadzwonił Filip, Edwina była już spokojna.

– To paskudna wojna, prawda, Weenie? – powiedział.

– Jak mogli coś takiego zrobić?… Statek pasażerski… – Sama myśl o zatonięciu "Lusitanii" przyprawiała ją o dreszcz i wzmagała dawny ból.

– Nie myśl o tym – uspokajał ją Filip.

Ale jak można było nie myśleć? Wspomnienia natrętnie cisnęły się do głowy, słyszała skrzyp opuszczanych łodzi ratunkowych, jęki ludzi tonących w lodowatej wodzie… Bardzo chciała o tym zapomnieć, ale niestety, zaczynała się obawiać, że nigdy jej się to nie uda. Co noc bowiem leżała w łóżku rozmyślając o rodzicach, Charlesie i nie ziszczonych marzeniach o życiu u jego boku.

Rozdział osiemnasty

Po zatonięciu "Lusitanii" Włochy zerwały sojusz z Niemcami i wypowiedziały wojnę Austrii We wrześniu tego roku wojska rosyjskie, straciwszy w walkach tysiące żołnierzy, wycofały się z Polski, Litwy i Kurlandii. Wojna nieprzerwanie zbierała okrutne żniwo a Ameryka wciąż przyglądała się temu z boku.

W roku 1916 Niemcy i Francuzi stracili prawie siedemset tysięcy ludzi pod samym tylko Verdun, ponad milion padło nad Sommą. Niemieckie U-booty kontynuowały bezwzględną wojnę zaczepną topiąc statki handlowe i pasażerskie na równi z wojennymi,co wzmagało oburzenie światowej opinii publicznej. Nawet Portugalia przystąpiła do wojny. Nieprzerwanie trwały naloty niemieckich samolotów na Londyn. W listopadzie Wilson został ponownie wybrany na prezydenta USA, głównie po to, by trzymać kraj z dala od wojny. Oczy świata zwrócone były jednak na Europę, gdzie bez przerwy trwała rzeź, jakiej historia dotąd nie znała.

Ostatniego dnia stycznia 1917 roku Berlin zawiadomił Waszyngton o rozpoczęciu nieograniczonej wojny prowadzonej przez łodzie podwodne, które miały zatapiać każdy statek wiozący dostawy broni dla wroga. Kilka dni później prezydent Wilson musiał zająć zdecydowane stanowisko. Wprawdzie dotąd twierdził, że Stany Zjednoczone są "narodem zbyt dumnym, aby walczyć" teraz jednak ogłosił, że chce bronić amerykańskiej wolności i demokracji.

Do Edwiny wciąż dochodziły, aczkolwiek bardzo nieregularnie listy od ciotki Liz. Docierały one z Europy różnymi okrężnymi drogami. Wynikało z nich, że ciotce wiedzie się nie najgorzej pomimo okropnej pogody oraz niedostatku paliwa i żywności. Błagała Edwinę żeby dbała o siebie, i skarżyła się, iż tęskni za nimi. Miała nadzieję,że po wojnie przyjadą ją odwiedzić, ale na myśl o podróży Edwinie ciarki chodziły po grzbiecie, bo teraz mocno przeżywała nawet przeprawę promem do Oakland.

Często bywała w wydawnictwie, gdzie z zainteresowaniem przysłuchiwała się mężczyznom dyskutującym o wojnie. Jej stosunki z Benem wróciły do normy, tak że znów byli najlepszymi przyjaciółmi. Ben w końcu pogodził się z tym, że Edwina nie zamierza wychodzić za mąż i że odpowiada jej poświęcenie życia młodszemu rodzeństwu. Potrzebowała przyjaźni Bena, jego męskiego spojrzenia na sprawy polityki i wojny, na problemy wydawnictwa. Potrafili omawiać te kwestie bez końca.