Postanowiłyśmy, że pojedziemy moim dżipem. Dana uznała, że jest bardziej „dziwkarski” od jej wozu. Nie byłam pewna, czy powinnam się za to obrazić, czy nie. Wlokąc się w żółwim tempie w godzinach szczytu, nie mogłam się powstrzymać i co dwie sekundy zerkałam we wsteczne lusterko, szukając czarnego SUV – a. Miałam lekką paranoję, że Ramirez mógłby wypatrzyć mój tkwiący w korku samochód. To, że widział mnie we Fioletowym Paskudztwie, było wystarczająco upokarzające. Gdyby przyłapał mnie w stroju Wesołej Dziwki, pewnie umarłabym ze wstydu. Nie wspominając już o tym, że nasz plan wziąłby w łeb. A skoro o tym mowa…

– Może opowiesz mi, na czym polega twój genialny plan. Mamy po prostu wejść do motelu i zapytać, w którym pokoju mieszka Greenway?

– Nic się nie martw – powiedziała Dana, opuszczając osłonę przeciwsłoneczną, żeby sprawdzić makijaż. – Gadkę zostaw mnie.

Nie wiem dlaczego, ale kiedy ktoś mówi mi, żebym się nie martwiła, automatycznie denerwuję się jeszcze bardziej niż przedtem.

– Dobra – rzuciła Dana, ucinając temat. – Gdzie to dokładnie jest? Zerknęłam na mapkę, którą wydrukowałam z Yahoo, zanim wyszłyśmy od Dany.

– Skrzyżowanie Lankershim i Vanowen w Północnym Hollywood. Powinnyśmy tam być za jakieś dwadzieścia minut.

Dana skinęła głową, wyciągnęła szminkę i w milczeniu nałożyła na usta kolejną warstwę krwistej czerwieni.

Jechałyśmy na północ czterystapiątką, przez malownicze wzgórza, aż dotarłyśmy do stojedynki i odbiłyśmy do Valley. Zbliżając się do zjazdu na stotrzydziestkęczwórkę, zwolniłam, a następnie skręciłam na Lankershim, wjeżdżając do Północnego Hollywood.

Nazwa tego miejsca jest niezwykle zwodnicza. Jak powszechnie wiadomo, w Hollywood znajduje się wiele sławnych budynków, odciski dłoni i stóp gwiazd, wyczesane sklepy z pamiątkami. Północne Hollywood to zupełnie inny świat. Okna domów są tu okratowane, na pożółkłych trawnikach, na cegłówkach stoją oldsmobile rocznik 79, a na gankach domów siedzą starzy, bezzębni mężczyźni wszystkich ras, wykrzykując rzeczy w stylu: „To moje cholerne śmieci. Tylko je tknij, a pożałujesz”.

Kiedy mijałyśmy bezzębnego mężczyznę numer 3 (wrzeszczącego coś o cholernym psie na cholernym trawniku), odruchowo zablokowałam drzwi. To nie samo Północne Hollywood budziło moje przerażenie – w końcu dorastałam w LA i trzeba czegoś więcej niż okratowanych okien, żeby mnie przestraszyć. Chodziło o lubieżny sposób, w jaki ten bezzębny starzec gapił się na mnie. Zaczęłam się martwić tym, jakiego rodzaju propozycje mogą spotkać dwie młode, ubrane jak dziwki kobiety w tej części miasta. Na samą myśl poruszyłam się niespokojnie w fotelu. Fuj.

– To powinno być zaraz po prawej – stwierdziła Dana, przyglądając się numerom na mijanych budynkach: sklepie monopolowym, dyskoncie meblowym i Pałacu Porno Desiego.

Zemdliło mnie, kiedy, już prawie u celu, zobaczyłam kobietę w identycznej jak moja spandeksowej sukience, negocjującą cenę za swoje usługi z kierowcą powgniatanego volkswagena caddy. W przeciwieństwie do Dany nie jestem aktorką. Co prawda ostatnimi czasy dość intensywnie ćwiczyłam moje umiejętności mijania się z prawdą (słowo kłamstwo brzmi strasznie nieprzyjemnie), ale nie byłam pewna, czy dam radę odegrać rolę prostytutki.

Było już jednak za późno, żeby się wycofać.

– To tutaj. – Dana wskazała lichy motel po prawej, składający się z dziesięciu pokoi na dole, dziesięciu na piętrze i metalowej klatki schodowej. Recepcja znajdowała się z przodu niewielkiego budynku; na tyłach zauważyłam przepełnione zielone kontenery na śmieci. Beżowy tynk motelu pokrywały liczne graffiti informujące, do którego gangu należy teren. Te trzykolorowe symbole nic mi nie mówiły, ale w South Central można by pewnie zarobić za nie kulkę. Domyślałam się, że w oknach są kraty, a dach przecieka, to znaczy przeciekałby, gdyby w Los Angeles czasem padało.

Zaparkowałam pod anemiczną palmą. Dana wysiadła i natychmiast poprawiła swój top. Poszłam w jej ślady, ostatni raz próbując, obciągnąć majtki. Daremny trud.

– Nie wiem, czy dam radę to zrobić. – Zerknęłam nerwowo na recepcję. Czy, jak głosił napis: r c pcję. Wyglądało to, tak jakby ktoś odstrzelił oba e.

Dana spojrzała w boczne lusterko i poprawiła perukę.

– Spoko, będzie dobrze. Po prostu zostaw gadkę mnie. Jestem mistrzynią kadzenia. – Puściła do mnie oko.

Wzięłam głęboki oddech. Okay, nie ma sprawy. W końcu jestem Maddie Springer, Wesoła Dziwka Extraordinaire.

Rozdział 8

Pierwszy raz w życiu zobaczyłam Danę na asfaltowym boisku gimnazjum imienia Johna Adamsa. Miała na sobie różowe legginsy narciarki, czarny, siateczkowy top a la Madonna i więcej tapety niż jakakolwiek inna znana mi siódmoklasistka. Właśnie flirtowała z Alanem Millerem, szkolnym odpowiednikiem Donniego Wahlberga. Nie robiła tego jednak, głupio chichocząc i odgarniając włosy do tyłu jak inne dziewczyny. Poczynania Dany sprawiały, że w kroczu Alana stał mały namiocik. Trzepotała rzęsami, wysuwała biodro, napierała na biedaka ramieniem, robiła wszystko, co później stało się znane jako jej popisowe zagranie Nachyl Się i Potrząsaj.

Przez lata Dana dopracowała Nachyl Się i Potrząsaj do perfekcji, czego właśnie byłam świadkiem – oparła się łokciami o poplamiony blat motelowej recepcji, a jej piersi wyglądały, jakby miały za chwilę wyrwać się na wolność. Delikatnie kręciła wypiętym krągłym tyłkiem.

Efekt był równie piorunujący jak przed laty. Recepcjonista z nocnej zmiany (niski, łysy facet, w poplamionej musztardą koszulce Metalliki) wpatrywał się w Danę szklistym wzrokiem. Mogę przysiąc, że widziałam, jak coś się poruszyło w jego spodniach. Fuj! Szybko spojrzałam w drugą stronę.

– No więc sam widzisz, że mamy mały problem – powiedziała Dana, głosem tak słodkim, że aż bolały zęby.

Metallica oblizał wąskie, spierzchnięte usta.

– Skarbie – powiedział do dekoltu Dany – chętnie pomogę. Jak nazywa się ten gościu?

– Pan Smith. – Dana puściła oko.

– Ach. – Metallica pokiwał głową. – Czyli to jedna z tych randek.

– Poruszył rzadkimi brwiami.

Domyślałam się, że Moonlight Inn widziało już wiele takich randek. Już na zewnątrz było koszmarnie, a w recepcji jeszcze gorzej. Podłogę pokrywały stare, odłażące płytki PCV, które trzeszczały pod moimi obcasami i nie były myte od czasu rządów Reagana. Ściany pokryte zaciekami i grzybem pomalowano kiedyś paskudną szarą farbą. Nad nami buczały dwie słabe jarzeniówki. W powietrzu śmierdziało przypalonym jedzeniem i ludzkim brudem.

– Wiem tylko – kontynuowała Dana, nie przestając kręcić zadkiem – że Spike, mój menedżer, kazał mi się tu spotkać z panem Smithem. Tyle że nie pamiętam numeru pokoju. – Wydęła dolną wargę. – Spike strasznie się wścieknie, jak wrócę z niczym. Kumasz?

Wow, Dana naprawdę świetnie naśladowała głos głupiej blondynki. Było to połączenie pisku Betty Boop z szeptem Marilyn Monroe, coś absolutnie sztucznego, ale Metallice to nie przeszkadzało. Głupia blondynka w skąpym topie to coś, co metalowcy lubią najbardziej. Widziałam kropelki potu zbierające się nad jego górną wargą, kiedy Dana roztaczała swój czar.

– Pomyślałam, że może opiszę ci pana Smitha, a ty powiesz mi, w którym jest pokoju?

– Będziemy bardzo wdzięczne – wtrąciłam się, oblizując wargi i robiąc zalotną minę. Okay, nie jestem tak dobra we flirtowaniu jak Dana. Szczerze mówiąc, czułam się w moim przebraniu głupio, a nie seksownie. Satynowa bielizna z Victoria's Secret jest seksowna. Żarówiasta sukienka ze spandeksu to zwykłe nieporozumienie.

Na szczęście Metallica nie podzielał moich poglądów. Nadal wpatrywał się w Danę wzrokiem dziecka w sklepie ze słodyczami.

– No nie wiem – odparł. – Przewala się tędy kupa luda. Nie pamiętam wszystkich gości.

– Och, założę się, że masz świetną pamięć. – Dana oparła dłoń na ramieniu Metalliki. Facet o mało nie zemdlał.

– Gość, którego szukamy, prawdopodobnie zameldował się w piątek. Był sam – powiedziałam. – Ma ciemne, zaczesane do tyłu włosy i pewnie stara się nie zwracać na siebie uwagi. Ostatnio miał na sobie skórzaną kurtkę lotniczą, czarne spodnie i czerwoną koszulę. – Dowiedziałam się tego wszystkiego z wczorajszych wieczornych wiadomości.

Metallica oderwał wzrok od biustu Dany i spojrzał na mnie, unosząc brew.

– Skąd tyle wiesz o tym facecie?

Przełknęłam ślinę. Dana rzuciła mi ostre spojrzenie, dając do zrozumienia, że mam się więcej nie odzywać.

– Już wcześniej się z nim spotykałyśmy – powiedziała szybko.

– Okay.

Nie jestem pewna, czy Metallica jej uwierzył. Wyglądało jednak na to, że ma to gdzieś, tak długo jak Dana się do niego umizguje. Muszę przyznać, że jest wspaniałą aktorką. Miałam nadzieję, że dostanie rolę Elwiry.

Jeśli o mnie chodzi, to nie wiedziałam, jak długo jeszcze wytrzymam. Po podłodze przebiegł karaluch i schował się pod biurkiem, a mnie nagle wszystko zaczęło swędzieć. Im szybciej stąd wyjdziemy, tym lepiej.

– To jest tu czy nie? – zapytałam.

– Nie wiem – wykręcił się Metallica i zrobił krok w tył, przenosząc wzrok z Dany na mnie. – Wiecie, to nie fair, żeby jeden gościu miał was obie, dziewczyny.

Oho.

– Może zrobimy tak. Powiem jednej z was, w którym jest pokoju, a druga zostanie tutaj i dotrzyma mi towarzystwa?

Fuj, fuj, fuj! Zmusiłam się do uśmiechu, jednocześnie modląc się, by nie puścić pawia.

Nawet Dana wyglądała, jakby miała już dość tej zabawy.

– Hm, kusząca propozycja – powiedziała, z przyklejonym uśmiechem. – Ale wątpię, żeby było cię na nas stać. Jesteśmy dziewczynami z górnej półki, jeśli wiesz, co mam na myśli.

Metallica uśmiechnął się, ukazując przerwy między zębami. Przypominał lampion z dyni – niby śmieszny, ale i trochę straszny.

– To może szybki numerek w dowód wdzięczności? Zdaje się, że przypominam sobie to i owo o tym gościu.