– Obawiam się, że Wasza Królewska Mość będzie musiał poczekać, żeby odkryć tę tajemnicę – odparła z uśmiechem. – Ale obiecuję, że nie będziesz, panie, zawiedziony. Zresztą nieważne. Ubieram się po to, by sobie samej sprawić przyjemność. Uśmiechnęła się uwodzicielsko.

– Gdzie jest Garwood? – zapytał na głos król.

– Pewnie siedzi gdzieś smutny w kącie – odparła szybko. – Obawiam się, że za mną nie przepada.

– Ależ on cię lubi – zapewnił ją król z błyskiem w oku. – Wydaje mi się, że chętnie znalazłby się z tobą w łożu. Na szczęście jestem od niego ważniejszy i dlatego mogę cię mieć pierwszy. Czy to źle?

– Masz, panie, więcej do zaoferowania – odparła po prostu, śmiejąc się z jego poważnej miny.

– Nie będę drążył tematu, moja droga – odparł ze śmiechem. – Kim jest ten nieznany mi mężczyzna, który dziś z tobą przyszedł?

– To mój brat, Henry Lindley, markiz Westleigh, Wasza Wysokość. – Przyjechał do Londynu, ponieważ usłyszał plotki na mój temat i chciał się upewnić, że nic mi nie jest. To miło z jego strony, prawda?

– Owszem, miło – zgodził się. – Sam mam siostrę w Paryżu. Bardzo ją kocham. – Zwrócił się do Henry'ego: – Choćby przez wzgląd na nią, obiecuję, że będę dobrze traktował lady Autumn.

– Już mnie o tym zapewniła, panie – odparł szybko Henry.

– Tak? – Król uniósł brew ze zdziwieniem. – Czyżbyś zaczęła darzyć mnie uczuciem, moja droga? – zażartował.

– Przenigdy, Wasza Wysokość. Za mądra jestem, by się znów zakochać.

Król roześmiał się.

– Przejdźmy się, madame - rzekł, podał ramię Autumn i odeszli razem.

– On dotrzymuje obietnic – rzekł George Villiers do Henry'ego Lindleya. – Wiem to na pewno, bo wychowywaliśmy się razem od wczesnego dzieciństwa.

Następnego dnia Henry Lindley wyjechał do Cadby. Kiedy przybył na miejsce, z ulgą przyjął wiadomość, że matka nie odwiedziła ich podczas jego nieobecności. Opowiedział żonie o swojej podróży i o tym, co wydarzyło się w życiu jego siostry, jak poznał króla i zrelacjonował jej krótką z nim rozmowę.

– Jak król był odziany? – zapytała Rosamunda.

– Mnóstwo koronek i wstążek i bardzo bogate materie. Miał buty z rozetkami i chodził z laską z gałką z kości słoniowej. Ja wyglądałem na dworze jak wieśniak, moja droga.

– Więc Charlie przywozi do domu swoje dzieci. Autumn miała rację. Matka na pewno będzie zbyt zajęta dziećmi, żeby pomyśleć o niej. Dzieci Charlie – go potrzebują opieki. W Glenkirk wyrosły na dzikusów. Zwłaszcza Sabrina. Biedne dziecko. Gdy tylko się zjawią w Queen's Malvern, muszę tam pojechać i zaprosić ich do nas. Sądzisz, że będą nas pamiętały?

– Sabrina i Freddie może tak, ale Wilhelm na pewno nie – odparł jej mąż. Z ulgą stwierdził, że cieszy się, iż znalazł się wreszcie w domu i nie musi zajmować się Autumn. Już nie muszę o tym myśleć, postanowił. Mojej siostrze nic nie zagraża, a Charlie niedługo powróci na dwór. Poza tym zarówno książę Buckingham, jak i nasz kuzyn Lynmouth zapewnili mnie, że Autumn nie dzieje się żadna krzywda.

Charlie wrócił ze Szkocji z trójką dzieci na trzy tygodnie przed świętami. Jasmine była wniebowzięta. W wieku dziewiętnastu lat lady Sabina Stuart była niezwykle urodziwą dziewczyną. Niestety, nie umiała już poprawnie mówić po angielsku. Jej szkocki akcent był zbyt wyraźnie słyszalny. Miała nieznośny charakter i potrafiła kląć gorzej niż większość mężczyzn. Madeline i Margot obawiały się jej i gdy tylko spojrzała w ich stronę, zaczynały płakać. Sabrina śmiała się z nich, przezywając płaczkami. Jej bracia, ku zaskoczeniu Jasmine, byli trochę bardziej cywilizowani.

– Ależ mi dałeś ciężkie zadanie, Charlie – zauważyła. – Z twoimi synami sobie poradzę, ale córka… – westchnęła.

– Muszę wracać na dwór – rzucił przepraszająco.

– Oczywiście. Zapewniałeś mnie, co prawda, że hrabia Lynmouth zajmie się Autumn, ale lepiej będzie, jeśli i ty tam pojedziesz. Nieczęsto do mnie pisze i wcale nie wspomina o ewentualnych kandydatach na męża, choć zdaje się, że swoje smutki już dawno porzuciła.

– Zostanę z wami na święta, ale na Trzech Króli muszę być na dworze – rzekł Charlie, starając się nie rozmawiać więcej o Autumn.

– Przykro mi z powodu Greenwood. Wolałabym, żeby Autumn miała własny dom.

– Nie, mamo, lepiej jeśli pozostanie pod dachem spokrewnionego z nami mężczyzny. A ja mam przecież apartament w Whitehall.

– Oczywiście – zgodziła się. – Masz zupełną rację, Charlie. Musimy przecież dbać o reputację Autumn, prawda?

– Owszem – zgodził się książę Lundy. – W rzeczy samej.

Charles Fryderyk Stuart przybył na dwór czwartego stycznia. Ku swojemu zaskoczeniu dowiedział się, że król wyznaczył Autumn do roli Mistrza Złych Rządów na czas świąt. Najwyraźniej odnosiła sukcesy, ponieważ dwór wypełniony był rozbawionymi ludźmi. Jej ulubionym celem żartów był książę Garwood. Jego oczywisty brak poczucia humoru budził wesołość u dworzan, zwłaszcza gdy pewnego dnia nałożyła na niego karę, zmuszając do chodzenia przez cały dzień tyłem. Oznaczało to, iż za każdym razem, gdy się witał, wypinał się w stronę witanej osoby. Był źródłem wielkiej wesołości. Gabriel Bainbridge w końcu stracił cierpliwość i wybiegł z Whitehall. Przez dwa kolejne dni nikt go tam nie widział. Autumn przywitała brata uściskiem i pocałunkiem w policzek.

– Wróciłeś! Jak twoje dzieci? Jak mama?

– Zdaje się, że z Sabriną sobie już nie poradzi – rzekł. – Mama zastanawia się, dlaczego tak rzadko do niej piszesz.

– Jestem zajęta – odparła wesoło.

– A król wciąż zadowolony? Uśmiechnęła się szeroko.

– Oczywiście.

– Lady Barbara już urodziła?

– Dopiero w lutym. Koronację przewidziano na dwudziestego trzeciego kwietnia. Spodziewam się, że będzie chciała wrócić przed tym wydarzeniem, nawet gdyby miało ją to zabić. Co, oczywiście, oznacza, że będę musiała ustąpić.

– Poprosiłaś już o swój tytuł? – zapytał.

– Nie, jeszcze nie. Jeszcze nie nadeszła odpowiednia chwila. Myślę, że wkrótce nadejdzie. Mam nadzieję, że szybko, bo jeśli nie, to przepadłam.

Przez chwilę Charlie dostrzegł na jej obliczu zmartwienie, chyba po raz pierwszy od dnia, gdy rozpoczęła swoje trudne zadanie.

Tej nocy, ku wielkiej radości króla, Autumn znalazła się w jego łożu. Młoda pokojowa pomogła jej zdjąć suknię i bieliznę i została odesłana. Król miał na sobie tylko ciemny, wzorzysty szlafrok. Patrzył na kobietę paradującą po komnacie w samych jedwabnych pończochach, białych z zielonym wzorem bluszczu. Podwiązki z kremowego jedwabiu ozdobiono sporymi różyczkami, a we wnętrzu każdej z nich lśnił niewielki szmaragd. Białe buty wykonane z jedwabiu miały zielone sprzączki, a obcasy zdobione były szmaragdami i perłami.

– Nigdy nie nudzi mnie oglądanie cię w takim stroju – rzekł król. – Chodź tu do mnie, moja droga. – Gdy podeszła, położył dłonie na cudownie krągłych pośladkach i przyciągnął ją do siebie. Przytknął twarz do gęstych, ciemnych loków pokrywających jej wzgórek Wenery. Wdychał głęboko zapach jej ciała. Niewinny zapach kapryfolium i wiciokrzewu w połączeniu z jej naturalnym zapachem podniecał go bardziej niż jakikolwiek afrodyzjak. Wsunął język pomiędzy jej nogi i pieścił jej kobiecość. – Cudowna – mruknął i odnalazłszy wrażliwe miejsce, wzmógł pieszczoty.

– Och tak, tak, ty diable – zachęcała go, kładąc dłonie na jego odzianych w jedwabny szlafrok ramionach, żeby nie stracić równowagi. Zaczęła się poruszać, gdy pieszczota osiągnęła zamierzony efekt.

– Zdejmij mi szlafrok, ty moja śliczna nierządnico – rozkazał ochrypłym z podniecenia głosem.

Autumn pośpiesznie wykonała polecenie, starając się nie odsunąć od dającego jej rozkosz języka. Czuła pod dłońmi jego nagie ramiona i zaczęła je pieścić. Spojrzała w dół i dostrzegła jego miecz naprężony i gotów do walki. Bez wahania odsunęła się i po chwili już siedziała na nim, obejmując sobą jego męskość.

– O tak, kochanie – mruczała. – Czy tak nie jest miło? – Powoli poruszała się, a król pieścił dłońmi jej pośladki. – Czy Wasza Królewska Mość życzy sobie mały pocałunek? – zażartowała, delikatnie dotykając ustami jego ust.

Król wstał ze swego miejsca i nie wysuwając się z wnętrza kobiety, poszedł w stronę łoża. Położył ją na brzegu i zaczął poruszać się w niej gwałtownie, póki nie jęczała z rozkoszy. Oczy miała mocno zamknięte, a na pięknej twarzy malowała się przyjemność. Jego ruchy stawały się coraz szybsze, a kiedy krzyczała z rozkoszy, sam, nie mogąc już dłużej się powstrzymać, osiągnął szczyt, oddając jej nasienie.

Autumn westchnęła i pocałowała go namiętnie.

– Karolu Stuart, jesteś znacznie lepszym kochankiem niż twój kuzyn, Ludwik! – rzekła i pocałowała go znów.

Tej nocy kochali się raz jeszcze, a potem Autumn wstała i ubrała się. Czekała na przyjście pana Chiffincha, który miał ją odprowadzić przez labirynt korytarzy i sekretnych przejść do głównego wyjścia i czekającego na nią powozu.

– Kiedy skończy się nasza znajomość, Autumn, muszę obdarować cię czymś szczególnym. Co byś chciała, kochanie? Byłaś dla mnie taka miła, ale za kilka miesięcy Barbara zechce wrócić na dwór, a ja ją przyjmę.

Autumn udawała, że zastanawia się nad odpowiedzią, a potem odezwała się cicho.

– Mam dość pieniędzy, Karolu. Kiedyś kochał mnie wspaniały mężczyzna. Mam dwie córki. Żeby pozostać w Anglii potrzebny mi tylko dom i angielski tytuł. Podarujesz mi je w zamian za nasz wspólnie spędzony czas? Tytuł nie musi być szczególnie ważny, a dom nie musi być duży, ale chciałabym mieć coś swojego. Podaruj mi dom i tytuł, a będę ci bardzo wdzięczna.

– Będziesz miała jedno i drugie, gdy skończy się nasza przygoda, Autumn. Nie prosisz o wiele. Stać mnie na to, by być hojnym wobec kobiety, która była tak hojna wobec mnie. Chodź i pocałuj mnie teraz na dobranoc. Słyszę już kroki Chiffincha. Autumn podeszła do łóżka i pocałowała go czule.