Autumn otworzyła leniwie oczy.

– Nie bądź niemądry, Karolu Stuart. Wiesz równie dobrze jak ja, że żadna kobieta nie zaspokoiła cię jeszcze nigdy tak, jak ja tej nocy. Nawet lady Barbara, choć ma stale miejsce w twoim sercu, jeśli w ogóle masz serce. Jeśli jednak chcesz, żebym znalazła się dziś w twoim łożu, to tam właśnie będę.

Odwróciła się na bok i uśmiechnęła do siebie, gdy usłyszała, jak zamykają się za nim drzwi. Całkowicie panowała nad sytuacją. Miała zamiar pozostać u steru wydarzeń. Nie pozwoli, by jakiś król znów ją wykorzystał. Tym razem dostanie to, czego pragnie. Zasnęła z tą myślą.

Betts, któremu jego pan kazał pozostać na miejscu do czasu, gdy król opuści dom, odprowadził Jego Wysokość do pomostu, gdzie czekała królewska łódź.

– Dobranoc, Wasza Królewska Mość – odezwał się.

– Dobranoc, Betts – odparł król, wszedł do łodzi i wydał rozkaz powrotu do Whitehall.

Betts stał jeszcze chwilę, zaskoczony faktem, że król zna jego nazwisko. Przebiegł przez trawnik, wszedł do środka i zamknął dom na noc. Zegar w holu wybił trzecią. Betts ziewnął. Rano będzie miał coś ciekawego do powiedzenia swojej żonie.

Książę Lundy przyjechał tuż po południu i natychmiast wbiegł do pokoju swojej siostry. Autumn siedziała na łóżku. Tylko koronkowy szal zakrywał jej nagie piersi. Popijała zieloną herbatę z miseczki i jadła świeży chleb z masłem i serem.

– Wyglądasz jak kot, który połknął kanarka – zauważył Charles i przysunął krzesło bliżej jej łóżka. Przyjął podany przez Lily kielich wina i uśmiechnął się w podziękowaniu do służącej. – Więc przyjechał.

– Owszem – odparła, rozkoszując się smakiem jedzenia i oblizując z ust okruchy chleba.

– Sądzisz, że udało ci się go zaintrygować? – zapytał.

Na litość boską, naprawdę mówię jak alfons, pomyślał, przypomniawszy sobie, co usłyszał od Garwooda. Musiał jednak wiedzieć. Najgorzej byłoby, gdyby król wziął ją sobie tylko raz, a potem zignorował.

– Owszem, zaintrygowałam go, Charlie. Jeszcze nigdy żadna kobieta nie przejęła inicjatywy. Lucy Walters była typem słodkiej ofiary, a potem, biedaczka, zapiła się na śmierć w Paryżu. Barbara Palmer, mimo że potrafi go wykorzystać tak jak ja, nie ma jednak mojego doświadczenia z królewskim kochankiem. – Roześmiała się. – Spodobała mu się moja arogancja. Traktowałam go, jakby był mi równy, i spodobało mu się to! Byłam jednak na tyle rozsądna, by nie popsuć wszystkiego zbytnim entuzjazmem i pozwoliłam mu wierzyć, że to on nad wszystkim panuje. Powiedział, że jeszcze dzisiejszej nocy muszę znaleźć się w jego łożu. Odparłam, że to możliwe, ale tak się nie stanie. Zjawię się na dworze i wyjdę wcześniej, tłumacząc się bólem głowy. – Znów się roześmiała. – Będzie bardzo rozczarowany. Na pewno zacznie się martwić. Może nawet się rozzłości, bo z pewnością wzbudziłam w nim wielkie pożądanie i będzie chciał coraz więcej.

– Nie popełnij błędu, siostro – ostrzegał.

– Nie popełnię. Raz jeden mogę udać chorobę. To sprawi jedynie, że będzie mnie jeszcze bardziej pożądał.

– Jak to się stało, że moja siostrzyczka zrobiła się taka cyniczna?

– Muszę grać taką kartą, jaką dał mi los, Charlie. We Francji źle to rozegrałam. W Anglii nie popełnię tego samego błędu i nie będę znów ofiarą królewskiego pożądania. Nie chcę być jedynie rozrywką. Gdyby tak zostało, okazałabym się niegodna moich przodkiń.

– Chyba nagle stałaś się starsza niż mama – zauważył.

– Jeśli już wspomniałeś o mamie, pozwól, że zapytam, kiedy jedziesz do Szkocji? Jeśli nie przywieziesz swoich dzieci mamie, zanim dowie się o mojej sytuacji, na pewno przyjedzie rozjuszona do Londynu i wszystko zepsuje.

– Wyjadę za kilka dni. Chcę być pewien, że masz całkowitą rację co do swojej obecnej pozycji na dworze. Wtedy ruszę.

– Pomóż mi wybrać suknię na dzisiejszy wieczór. Co myślisz o czarnym aksamicie i brylantach?

– Mój kuzyn będzie potrzebował pomocy samego Boga, by przetrwać znajomość z tobą, Autumn – zaśmiał się Charlie. – Nie sądziłem, że jeszcze kiedyś będzie mi go żal, zwłaszcza po tym, jak powrócił na tron, który mu się należał, ale teraz muszę przyznać, że mu współczuję.

– Nie dramatyzuj, Charlie – odparła Autumn i pociągnęła szarfę dzwonka, by wezwać służbę.

ROZDZIAŁ 18

Niewiele spraw mogło się utrzymać w tajemnicy na dworze króla Karola II. W ciągu kilku dni wszyscy wiedzieli już, że piękna wdowa, markiza d'Auriville jest kochanką króla. Ambitni dworzanie bez żadnych wpływów i władzy starali się o jej przychylność. Wielu mężczyzn spoglądało na nią z zainteresowaniem, ponieważ wszem wobec wiadomo było, iż markiza posiada własny, znaczny majątek. Autumn ignorowała dżentelmenów i całą swoją uwagę poświęcała królowi. Niektóre kobiety, zazdrosne o to, że to nie je król wybrał na swoje nałożnice, czyniły nieprzyjemne uwagi w jej obecności, ale Autumn tylko się śmiała. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że gdy Barbara Palmer urodzi dziecko będzie chciała jak najprędzej wrócić na dwór i odzyskać względy króla.

Po wyjeździe Charliego do Szkocji Autumn została powierzona pieczy dwóch dżentelmenów, księcia Buckingham i księcia Garwood. Buckingham był wesołym i inteligentnym mężczyzną, w towarzystwie którego doskonale się bawiła. Garwood tylko na nią patrzył, niewiele mówił, a kiedy już się do niej zwracał, najczęściej był dość oschły. Drażniło ją jego zachowanie, ale wiedziała, że gdy tylko zyska tytuł i własny dom, opuści królewski dwór i nie będzie musiała go znosić. Postanowiła dalej żartować z George'em Villiersem i wymieniać kąśliwe uwagi z Gabrielem Bainbridgem, co zresztą było źródłem wielkiej wesołości króla i całego dworu.

Gdy przyglądała się Garwoodowi, wydawało jej się, że dostrzega w nim coś znajomego. Nie mogła sobie uświadomić co to takiego. Przecież wcześniej nie znała Gabriela Bainbridge'a. Nie mogła go poznać w Glenkirk, a w Queen's Malvern też nigdy nie był. Nie wiedziała, co też było w nim takiego znajomego. Wzruszyła ramionami i odrzuciła dręczące ją myśli. Musiała się skupić na zadaniu zdobycia domu i angielskiego tytułu do czasu powrotu Barbary Palmer, bo gdy tylko ta kobieta wróci po urodzeniu dziecka, Autumn będzie musiała z wdziękiem opuścić jej miejsce.


*

Henry Lindley, markiz Westleigh, spodziewał się w grudniu gości. Wstąpił do niego po drodze z Londynu jego sąsiad. Ledwie przyjechał, natychmiast opowiedział mu najnowszą plotkę dotyczącą jego siostry. Mówiło się, że jest najbardziej doświadczoną z dotychczasowych kochanek króla i zadziwia go nieustannie miłosnymi zabawami, których nauczyła się od swojego poprzedniego kochanka, króla Ludwika. Sąsiad pozostał w domu markiza bardzo krótko. Kiedy wyjechał, Henry Lindley odezwał się do swojej żony, Rosamundy:

– Jadę do Londynu.

Rosamunda słuchała skandalicznych plotek opowiadanych przez sąsiada.

– Chyba powinieneś jechać, mój drogi – odezwała się z obawą w głosie. – Sądzisz, że mama wie, co się mówi o Autumn? I gdzie właściwie jest Charlie? Czy nie powinien bronić reputacji siostry?

– Charlie jest z rodu Stuartów i nie chce sprzeciwiać się królowi, ale ja nie pozwolę, by król wykorzystywał naszą siostrę. Mama powiedziała mi, że król Francji zmusił ją, by mu uległa, ale fakt, że nasz król uczynił to samo, oburza mnie niepomiernie. Wątpię, by mama o tym wszystkim wiedziała, bo na pewno pojawiłaby się od razu w Cadby. Muszę pojechać do Londynu, nim dotrą do niej plotki o zachowaniu Autumn i postanowił jechać do stolicy, by to naprawić.

Markiz Westleigh ruszył w drogę następnego ranka, biorąc ze sobą swoich ludzi. Do Londynu dotarł kilka dni później i nim zaczął szukać miejsca na nocleg, udał się natychmiast do Whitehall odwiedzić brata w jego apartamentach. Nie zastał go tam jednak.

– Wyjechał do Szkocji po swoje dzieci, milordzie – poinformował go uprzejmie lokaj. – Ma zamiar przywieźć je do Queen's Malvern, by księżna wdowa pomogła mu je wychować.

– Wiesz, gdzie obecnie rezyduje moja siostra? – zapytał markiz.

– Tak, panie. Mieszka w posiadłości Lynmouth nad brzegiem rzeki. Powinna być w domu, bo tak wcześnie nie bywa na dworze – odparł nerwowo, bo nagle zrozumiał, po co markiz Westleigh przyjechał do Whitehall.

– Dziękuję – odparł Henry Lindley i pośpiesznie wyszedł.

Udał się ze swymi ludźmi do Lynmouth, zastanawiając się, dlaczego Autumn nie zamieszkała w Greenwood. Posiadłość Lynmouth należała do kuzyna, którego poznał wiele lat temu. Cóż, przynajmniej nie zabierała jej na dwór służba królewska, jakby była zwykłą ulicznicą.

Kiedy się przedstawił, brama Lynmouth otworzyła się. Gdy dotarł do domu, zsiadł z konia, rzucił wodze stajennemu i wszedł do środka. Powitał go niezbyt głębokim ukłonem pompatyczny majordomus.

– Jestem markiz Westleigh, przyjechałem zobaczyć się z siostrą, markizą d'Auriville. Gdzie ona jest?

– Jej lordowską mość jeszcze nie przyjmuje. Nie wstała jeszcze – odparł służący.

– Nie pytałem, czy się obudziła – stwierdził spokojnie Henry. – Zapytałem, gdzie jest. Nie będę pytał dwa razy.

Poczerwieniał na twarzy i wyglądał naprawdę groźnie. Betts skłonił się, ale stał niewzruszenie na swoim miejscu.

– Pójdę powiedzieć jej lordowskiej mości, że pan przyjechał.

– Zaprowadzisz mnie do niej natychmiast – rzucił markiz, chwycił służącego za ramię i pchnął na schody.

Pokonany Betts uległ i zaprowadził pana Lindleya do pokoju jego siostry. Zastukał, potem skłonił się po raz trzeci i uciekł, nim ktokolwiek zdążył otworzyć drzwi.

Otworzyła Lily i szybko dygnęła na powitanie. Widząc ponury wyraz twarzy markiza, domyśliła się, po co przyjechał.