– Chętnie pojadę z tobą na dwór, Charlie. Chciałabym zobaczyć, choć raz, jak tam jest. Tak naprawdę w głębi duszy zawsze pozostanę wiejską dziewuchą. Nie jestem taka, jak ona – rzekła i wskazała palcem grób lady de Marisco.

– Nikt nie jest taki, jak ona – odparł po prostu.

– Pamiętasz ją? Na pewno pamiętasz. Ile miałeś lat, kiedy zmarła?

– Trzynaście. Na pewno ucieszyłaby się, że pojedziesz na dwór, Autumn. Nasza prababka nie była kobietą, która potrafiłaby usiedzieć spokojnie. Zawsze parła do przodu, szukała nowych przygód, z niecierpliwością wyczekiwała, co przyniesie przyszłość.

– Kiedy ruszamy? – zapytała.

– A ile czasu zajmie twoim służącym spakowanie twoich pełnych przepychu francuskich strojów? – zapytał z uśmiechem.

– Nie wiem. Nie wiem nawet, co powinnam ze sobą zabrać. Gdzie się zatrzymamy?

– W Whitehall. Ale jeśli wolisz, możesz zatrzymać się u mamy w Greenwood.

– Wolałabym dom mamy niż pałac – zaproponowała nieśmiało. Wstała. – Chodźmy, bracie. Zapytamy mamę, co mi będzie potrzebne na dworze i ile czasu zajmie spakowanie tego wszystkiego.

Jasmine bardzo ucieszyła się z tego, że jej synowi udało się rozweselić Autumn. Gdy dowiedziała się, co ją trapiło, zgodziła się z pomysłem syna. Kiedy dwie stare pokojowe księżnej dowiedziały się, że lady Autumn udaje się na królewski dwór, natychmiast zaczęły uczyć Lily i Orange, co trzeba spakować i o czym nie wolno zapomnieć. Jasmine poprosiła Adalego, by przyniósł szkatułki z jej biżuterią do sypialni, i razem z Autumn przeglądały ich zawartość, szukając czegoś, co mogłoby się przydać.

– Mamo, pożycz mi rubiny. Zawsze bardzo mi się podobały – prosiła Autumn.

– Łzy Kali, naszyjnik i klipsy – powiedziała matka.

– Te rubiny się tak nazywają. Możesz je sobie wziąć, kochanie. Fortune dałam szmaragdy, choć w Nowym Świecie raczej nie będzie miała z nich wielkiego pożytku. India dostała szafiry. Miałam przepiękne szafiry, prawda, Adali?

– W rzeczy samej, księżno – zgodził się staruszek.

– Wciąż pani ma wspaniałą kolekcję.

– Ale nie takie piękne jak Gwiazdy Kaszmiru. – Księżna wyjęła szkarłatny woreczek i podała go Autumn. – Oto twoje rubiny, kochanie. Niech ci służą. Mnie służyły dobrze. A teraz, co jeszcze?

Zaczęła przeszukiwać szkatułki, a Autumn bacznie ją obserwowała.

Po tygodniu markiza była spakowana i gotowa do podróży w towarzystwie brata. Jej córki zdążyły się przyzwyczaić do nowego otoczenia. Nie przejęły się wcale, że matka je zostawia, zwłaszcza że babka obiecała im świetną zabawę.

Do Londynu dotarli po kilku dniach. Mieli wiele szczęścia, ponieważ pogoda była dobra, a drogi dość suche. Gdyby było inaczej, woźnica musiałby się nieźle napracować. Gdy powozy dotarły do bramy Greenwood, londyńskiego domu Jasmine, strażnik wyszedł im naprzeciw i skłonił się.

– Nie spodziewaliśmy się nikogo – rzekł uprzejmie.

– Jestem synem księżnej wdowy, księciem Lundy, a w powozie jest moja siostra, markiza d'Auriville. Moja siostra będzie tu mieszkała podczas swojej wizyty na królewskim dworze – rzekł Charlie i czekał na otwarcie bramy.

Strażnik nie wiedział, jak się zachować.

– Przykro mi, Wasza Wysokość, ale Greenwood zostało skonfiskowane przez rząd Protektoratu. Jest teraz własnością księcia Garwood, który tu obecnie mieszka.

– Do diaska! – zaklął Charlie.

Otwarło się okno powozu i wyjrzała Autumn.

– Co się stało? – zapytała brata.

– Greenwood zostało skonfiskowane przez Cromwella – rzekł Charlie. – Nigdy nam o tym nie powiedziano. – Zastanowił się chwilę i odezwał do strażnika: – Czy hrabia Lynmouth wciąż jest właścicielem swojego domu, tego w sąsiedztwie Greenwood?

– Och, tak, Wasza Wysokość. Jest tam teraz. Wiem, bo on i książę są dobrymi przyjaciółmi. Razem jeżdżą konno prawie każdego ranka.

– Wszystko będzie dobrze, Autumn. Pojedziemy do niego. Rodzina Southwood jest z nami spokrewniona, więc chętnie nas przyjmą.

Rzucił strażnikowi monetę i podziękował za uprzejmość.

– Poznałam ich już? – zapytała brata, kiedy powóz wolno podjeżdżał pod bramę posiadłości Lynmouth.

Charlie potrząsnął głową.

– Książę Lundy do hrabiego Lynmouth – zawołał woźnica do strażnika posiadłości Lynmouth, który pośpiesznie otworzył bramę.

Powóz wjechał na szutrowy podjazd i szybko znalazł się pod domem. Nienagannie ubrana służba natychmiast wybiegła z domu. Książę zsiadał z konia, a lokaje pomagali Autumn wysiąść z powozu. Poprawiła spódnicę i ruszyła za bratem po marmurowych schodach. Majordomus wyszedł im naprzeciw i zachowywał się uniżenie. Skłonił się Charliemu, natychmiast rozpoznając w nim kogoś ważnego.

– Panie? – odezwał się.

– Jestem księciem Lundy – odparł spokojnie Charlie. – Chciałbym się widzieć z hrabią Lynmouth.

– Jego lordowską mość odpoczywa przed dzisiejszym przedstawieniem w Whitehall, Wasza Wysokość. Kazano mi nie przeszkadzać mu – rzekł służący.

– Chyba nie wyraziłem się jasno – odparł jeszcze spokojniej Charlie. Mówił tak cicho, że majordomus musiał się pochylić, by go dobrze słyszeć. – Jestem Charles Fryderyk Stuart, ukochany kuzyn króla, znany jako niekrólewski Stuart. Ta dama to moja najmłodsza siostra, madame la marquise d'Auriville. Podróżujemy od kilku dni i gdy przyjechaliśmy na miejsce, dowiedzieliśmy się, że dom mojej matki, sąsiedni budynek, został skonfiskowany przez ludzi Cromwella – ton głosu Charliego powoli się podnosił. – Chciałbym zobaczyć się z moim kuzynem, hrabią Lynmouth. – Jak się nazywasz, człowieku?

– Betts, wasza wysokość – odparł nerwowo majordomus.

– Betts, chciałbym się widzieć z moim kuzynem, hrabią Lynmouth. Natychmiast! – krzyknął.

– Tak jest, Wasza Wysokość, natychmiast – odparł Betts, cofając się i o mało nie potknął się o własne nogi. – Wprowadzę państwa do biblioteki, gdzie będziecie mogli chwilę zaczekać, podczas gdy ja pójdę po jego lordowską mość. – Truchtał przed nimi, otworzył z łoskotem drzwi i zaprosił ich do pokoju wypełnionego książkami. W kominku palił się ogień, a majordomus gestem wskazał srebrną tacę z karafką i dwoma kryształowymi kieliszkami. – Mam nalać, Wasza Wysokość?

– Chyba poradzę sobie sam, Betts – rzekł już znacznie łagodniej Charlie i nawet uśmiechnął się do służącego.

– W takim razie ja natychmiast udam się do jego lordowskiej mości – obiecał i wyszedł z pokoju.

– Jeszcze cię takiego nie widziałam, Charlie – odezwała się Autumn do brata.

– Czasem służący na wyższych stanowiskach starają się nadmiernie bronić swoich państwa. Nigdy nikomu nie pozwolę, by odnosił się do mnie z wyraźnym brakiem szacunku. – Nalał dwa kieliszki wina i jeden podał siostrze. – W Londynie służba, zwłaszcza królewska, ma tendencję do pogardliwego, a nawet zarozumiałego zachowania. Nigdy na to nie pozwalaj, siostrzyczko.

Skinęła głową i usiedli oboje na kozetce w oczekiwaniu na hrabiego Lynmouth.

– Kim są ci kuzynowie? – zapytała brata.

– Są z nami spokrewnieni przez prababkę, madame Skye. Trzeciego syna miała z Geoffreyem Southwood, hrabią Lynmouth. Ten syn to był wuj Robin. Nie wiem, kto jest obecnie hrabią Lynmouth, ale jesteśmy spokrewnieni. Wuj Robin zmarł jeszcze przed poprzednim królem. Jego najstarszy syn Geoffrey zginął walcząc za króla pod Nasby w tysiąc sześćset czterdziestym piątym. Wiem, że miał syna, a ten syn miał też synów.

Otworzyły się drzwi do biblioteki i wszedł do środka przystojny mężczyzna o złotych włosach i intensywnie zielonych oczach. Na jego twarzy malowała się ciekawość.

– Jestem John Southwood, hrabia Lynmouth – rzekł. – Chciał pan mnie widzieć? Betts twierdzi, że jest pan moim kuzynem.

– Jestem Charles Fryderyk Stuart, książę Lundy, milordzie. Nasza prababka była żoną… – Przerwał na chwilę, by przypomnieć sobie rodzinne powiązania. – Nasza prababka była drugą żoną Geoffreya Southwooda, hrabiego Lynmouth.

– Niemożliwe! – odparł Southwood. – Moja babka ma na imię Penelopa, a dziadek nie ma drugiej żony.

– Nie chodzi o tego Geoffreya Southwooda – zaprzeczył Charlie. – Tego nazywano anielskim hrabią i żył w czasach królowej Elżbiety.

– A niech to! Ten Geoffrey Southwood był moim prapradziadem! – wyjaśnił. – Moim pradziadem był Robin Southwood, a prababką Angel. Mój dziad był ich najstarszym synem. Też miał na imię Geoffrey. Ożenił się z kuzynką, Penelopą Blakley. Ich najstarszy syn, Robert, był moim ojcem, a matką była lady Daphne Rogers. Mój ojciec i starszy brat, Geoffrey, zginęli pod Worcester. Miałem wtedy siedemnaście lat i nie mogłem uczestniczyć w walce. Matka zamknęła mnie w domu, w Lyndmouth, gdzie siedziałem cicho i nie interesowałem się polityką. Czekaliśmy z matką, aż król wróci na tron. Proszę, niech Wasza Wysokość wyjaśni raz jeszcze nasze pokrewieństwo.

– Moją prababką była Skye O'Malley. Moją babką, jej najmłodsza córka, Velvet, hrabina BrocCairn. Moją matką jest jej córka, Jasmine, a ojcem książę Henryk Stuart. Dama, która przyjechała ze mną, to moja najmłodsza siostra, markiza d'Auriville, dawniej lady Autumn Leslie. Jest córką księcia Glenkirk, który był ostatnim mężem mojej matki i zginął pod Dunbar walcząc za króla.

Młody hrabia skłonił się i uśmiechnął.

– Czym mogę wam służyć, kuzynie i kuzynko?

– Greenwood było domem mojej matki i zdaje się, że zostało skonfiskowane za czasów Protektoratu. Moja siostra wróciła z Francji. Jest wdową i pomyślałem, że mógłbym ją zabrać na królewski dwór, ale teraz nie ma gdzie się zatrzymać, biedaczka. Miałem nadzieję, że mogłaby skorzystać z twojej gościnności. Moje apartamenty w Whitehall nie są dość duże dla nas obojga.

– Masz własne apartamenty w Whitehall? – zachwycił się hrabia.