– Nie bądź naiwny, de Belleville. Kto by się nie zalecał do takiej kobiety, gdyby nadarzyła mu się okazja? Jest piękna, bogata. Miała nieposzlakowaną reputację, była dziewicą. Byłbym głupcem, gdybym nie starał się zdobyć podobnego klejnotu. Nie jestem w niej zakochany i nigdy nie byłem. Jesteśmy przyjaciółmi i dlatego nie mogę pozwolić, by ktoś, kto nic o niej nie wie, niszczył jej reputację, która jak dotąd była kryształowa.
– Przepraszam, mon ami - powiedział de Belleville, starając się pokojowo zakończyć tę dyskusję.
Skłonił się przed hrabią de Montroi.
– Przeprosiny przyjęte – rzekł Guy Claude, zadowolony, że dobrze się spisał, starając się jak najlepiej bronić reputacji Autumn.
Ani przez chwilę nie wątpił, że jego kompani nie zmienili zdania, ale wiedział, że przynajmniej nie będą zbyt swobodnie dyskutowali na ten temat publicznie.
Autumn życzyła matce dobrej nocy i nie powiedziała nic, co mogłoby uświadomić Jasmine, jak bardzo była zdenerwowana. Matka na pewno wiedziała, że jej córka nie czuje się zbyt swobodnie. Lily i Orange pomogły swojej pani zdjąć suknię. Orange rozczesała gęste, ciemne włosy Autumn, a Lily przyniosła czystą, jedwabną koszulę nocną. Autumn umyła ręce, twarz i zęby. Wypłukała usta perfumowaną wodą. Nie była jeszcze gotowa pójść do łóżka i zastanawiała się ile czasu minie, nim król zdecyduje się przyjść. Stała przy oknie z widokiem na trawnik przed zamkiem. Światło księżyca oświetlało zielony dywan. Autumn dostrzegła na nim kilka pasących się jeleni. Nie widziała niczego podobnego od czasu ostatniej wizyty w Queen's Malvern. Westchnęła głęboko zauroczona widokiem, który ścisnął jej serce. Jak odległe były te czasy niewinności. Nastawiła uszy, gdy dobiegł do nich nieznany, cichy odgłos. Nie przestraszyła się nawet, gdy usłyszała tuż za sobą głos króla.
– Piękny widok.
– Tak, piękny – zgodziła się.
Sięgnął do błękitnych wstążek koszuli nocnej, rozwiązał je szybko i puścił, by odzienie spadło na podłogę. Autumn stała naga i ku jej zaskoczeniu okazało się, że wcale się nie boi, choć jak dotąd wydawało jej się, że będzie przerażona.
– Dzisiejszej nocy pozwolę ci się spokojnie wyspać – powiedział. – Dzień był długi i męczący. Pozwól mi tylko nacieszyć się przez chwilę swoją urodą. Mam na ciebie ogromną ochotę, ale wiem, że jesteś zmęczona po podróży z Chermont.
– Wasza Wysokość jest bardzo łaskaw – odparła z ulgą, ciesząc się, że może na jeden dzień odłożyć to, co i tak nieuniknione.
Król roześmiał się.
– Twoje maniery są doskonałe, ma bijou. Tak jak wszystko z tobą związane. Zdaje mi się jednak, że kochankowie powinni mówić sobie po imieniu, nawet jeśli jedno z nich nosi koronę. Zwracaj się do mnie po imieniu, kiedy jesteśmy sami, choć muszę przyznać, że na pewno niezwykle byłoby usłyszeć w twoim wykonaniu: “Och, Wasza Wysokość!" podczas zbliżenia.
– Może pewnego dnia tak się stanie – odparła bez strachu.
Król roześmiał się cicho. Objął dłońmi jej piersi i uniósł je nieco, zaglądając jej przez ramię.
– Są piękne – rzekł jakby z żalem, po czym pogładził kciukami brodawki i cofnął dłonie. Objął ją w pasie i przyciągnął do siebie. Oparł jej plecy o swoją jedwabną koszulę nocną i przyciskając lekko palcami, przeciągnął dłonią po jej brzuchu. Nagle zsunął dłoń i odszukał palcami wargi sromu. Wsunął palec pomiędzy nie i odnalazł jej bouton d'amour. Wprawnymi, doświadczonymi ruchami drażnił wrażliwe miejsce.
Autumn szybko nabrała powietrza w płuca. Zupełnie się tego nie spodziewała. Poczuła się zniewolona, obnażona i zależna od niego. Co gorsza, ku własnemu zaskoczeniu zrozumiała, że odczuwa podniecenie. Jak to możliwe? Jak to się stało, że ten zupełnie obcy mężczyzna, ten młody król potrafi obudzić w niej pożądanie? Czyż to nie przywilej jej męża? Nagle przeraziła ją myśl, że być może jej odczucia, zmysłowe rozkosze, których dotąd doznawała z Sebastianem, nie były jedynie efektem miłości. Ależ była niemądra!
– Jesteś wilgotna – mruknął z zadowoleniem do jej ucha.
Oddech miał gorący. Nie przestawał jej pieścić palcami.
Autumn oparła się o jego ramiona, zamknęła oczy i oddychała z trudem, gdy rozkosz gromadziła się w jej wnętrzu.
– Podoba ci się to, prawda? – zapytał cicho.
– Oui - jęknęła, nim zdążyła się powstrzymać, a dla podkreślenia prawdziwości swej reakcji, niespodziewanie zaczęła ocierać się pośladkami o jego krocze. Mruknął z zadowoleniem, ale potem powiedział:
– Non, ma bijou. Jeśli dalej będziesz taka niegrzeczna, zacznę żałować, że obiecałem zostawić cię dziś w spokoju. – Czuł pod palcami niewielki bouton d'amour, nabrzmiały i pulsujący. Uśmiechnął się do siebie, kiedy jęknęła głośniej, a na jego dłoni pojawiło się jeszcze więcej wilgoci. – Och, jak miło, prawda, chérie?
Ludwik zaczął oblizywać każdy z palców po kolei, a potem podsunął jej dłoń i kazał ssać swoje palce, by poznała smak własnego podniecenia. Odwróci! ją i spojrzał uważnie, a Autumn oparła się o niego, prawie omdlewając.
Chwycił ją mocno i wziął na ręce, a potem zaniósł do łóżka. Gdy ją położył, pochylił się, by pocałować pełne usta.
– Jutro będziesz wilgotniała na wspomnienie tych kilku chwil za każdym razem, kiedy na mnie spojrzysz, ma bijou. Nie nosisz pantalonów, prawda?
Bez słowa potrząsnęła głową.
– To dobrze – - powiedział i spojrzał na nią znacząco.
Uśmiechnął się i wyszedł z sypialni. Autumn leżała na łóżku zupełnie zaskoczona jego słowami, oszołomiona rozkoszą, jaką jej ofiarował, i zdziwiona faktem, iż tak spontanicznie zareagowała na jego pieszczoty. Nie wiedziała. Skąd mogła to wiedzieć? Dlaczego matka jej tego nie wyjaśniła? Czy to w ogóle dało się wyjaśnić? Jakie jeszcze niespodzianki czekają ją w ramionach Ludwika? Była zdziwiona i zmęczona. W głowie kłębiły się setki myśli, gdy nagle usnęła.
Jasmine o nic nie pytała następnego dnia rano, kiedy spotkały się na polowaniu. Twarz Autumn przypominała maskę, nie wyrażała żadnych uczuć. Madame la duchese pomyślała tylko, że jej córka wygląda pięknie w lesie, w zielonym kostiumie do jazdy konnej i kapeluszu z szerokim rondem, którego białe, miękkie pióra ocierały się o jedwabistą skórę policzka. Mężczyźni głośno chwalili wygląd dam, gdy pomagali im wsiąść na konie. Ludwik spojrzał tylko na Autumn znacząco i uśmiechnął się. Zauważył, że jej policzki zaróżowiły się wstydliwie i uśmiechnął się frywolnie. Wyjeżdżali wolno z zamkowego podwórca. Psy i naganiacze ruszyli przed nimi, a łowczy zadął w róg.
Słońce ledwie ukazało się nad horyzontem, a niebo już pojaśniało czystym błękitem. Na wschodzie pojawiła się złotawo – pomarańczowo – lawendowa poświata. Ziemia była ciepła, ale powietrze chłodne. Nad polami zawisła niezbyt gęsta mgła.
– Zupełnie, jakbyśmy jechali pośród najdelikatniejszej koronki – zauważyła Autumn, popędzając konia do kłusa. Nie jechała tak od śmierci Sebastiana. Przypomniała sobie o tym i pomyślała, że cudownie jest znów jeździć konno i czuć wiatr na twarzy. Jazda konna dawała jej poczucie wolności, ale wiedziała w głębi duszy, że wcale nie jest wolna.
– Dobrze sobie radzisz na koniu, madame - zauważył król, zrównując się z nią. – Uczyłaś się jeździć od dziecka?
– Tata posadził mnie na konia, nim jeszcze nauczyłam się chodzić – odparła z nieznacznym uśmiechem, nie patrząc mu jednak w oczy. – Własnego kuca dostałam, gdy miałam trzy lata.
Przed nimi nagonka wypłoszyła z krzaków wielkiego jelenia, a psy ruszyły za nim z jazgotem. Zwierzę szybko skręciło w gęsty las, gdzie, ku rozczarowaniu myśliwych, zniknęło. Ich następna zwierzyna, wielki dzik, nie miał tyle szczęścia i został szybko zabity. Przywiązano go za nogi do drąga i odesłano do Chambord, gdzie miał zostać sprawiony i upieczony na kolację.
W południe zatrzymali się na słonecznej polanie, gdzie służba przygotowała piknik dla myśliwych. Były tam pieczone kapłony i kaczki, wielka wiejska szynka, twardy ser o orzechowym posmaku i miękki brie; świeży, jeszcze ciepły chleb zawinięty w serwetki, kosz jabłek i gruszek oraz kilka karafek wina. Wszyscy jedli z apetytem, a potem powrócili na polowanie. Służba została na miejscu, by posprzątać i zabrać do zamku to, co zostało z posiłku.
Jasmine bardzo podobało się polowanie, nie uczestniczyła w niczym podobnym od wielu lat. Jechała z werwą, a towarzyszący mężczyźni otwarcie chwalili jej entuzjazm. Trudno im było uwierzyć, że ta piękna dama skończyła sześćdziesiąt lat. W związku z zainteresowaniem księżną Glenkirk, nikt prócz spostrzegawczego de Montroi nie zauważył zniknięcia Autumn i króla. Hrabia wiedział, że jego pan dobrze zna te lasy, nie martwił się więc. Najwyraźniej król miał już dość polowania na dziś i postanowił popołudnie spędzić na uwodzeniu damy. Guy Claude pojechał z resztą myśliwych.
– Dokąd oni jadą? – zapytała Autumn, kiedy król pochylił się i wziął wodze jej konia, po czym skierował oba rumaki w inną stronę niż reszta towarzystwa.
– Niedaleko jest piękna polanka. Pomyślałem, że chciałabyś ją zobaczyć – odparł. – Kiedy będziesz chciała wrócić do zamku, ruszymy z powrotem. Znam drogę, ma bijou. - Spojrzał jej prosto w oczy, a potem roześmiał się, gdy dostrzegł wyraz jej twarzy. – Już jesteś wilgotna? – zażartował. – Ostrzegałem cię, że tak będzie.
– Jesteś nieznośny, Ludwiku – ofuknęła go łagodnie.
– Zaufaj mi, Autumn. Nigdy cię nie skrzywdzę, ma bijou. Kobiety trzeba kochać i rozpieszczać, a nie krzywdzić.
– To bardzo miłe, co powiedziałeś – odparła zaskoczona. Nie mogła zrozumieć, jak to się stało, że całkowicie przejął nad nią kontrolę. – Chyba powinnam ci zaufać. W końcu i tak nie mam innego wyjścia.
"Królewska Intryga" отзывы
Отзывы читателей о книге "Królewska Intryga". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Królewska Intryga" друзьям в соцсетях.