Autumn znów była brzemienna. Dziecko miało urodzić się wiosną. Kilka dni przed trzecimi urodzinami córki z winnicy przybiegł parobek, wołając madame la marquise. Tuż za nim Lafite dostrzegł kilku innych parobków, niosących coś na rękach. Gdy się zbliżyli, służący poczuł, że serce mu zamarło. Jego pani wybiegła z domu. Po chwili Lafite usłyszał rozdzierający serce krzyk.
Parobkowie nieśli na noszach Sebastiana d'O1eron. Wnieśli go do środka, a tuż obok nich biegła pobladła na twarzy Autumn. Trzymała męża za rękę.
– Poślijcie po moją matkę – krzyknęła do Lafite'a. – I po doktora, jeśli mieszka jakiś w pobliżu. Na górę – rozkazała parobkom i wskazała schody.
Mężczyźni położyli markiza na łożu. Lily i Orange obie wybuchły płaczem, kiedy go zobaczyły. Autumn spojrzała na nie ze złością.
– Wasze płacze tu nic nie pomogą – rzuciła. – Pomóżcie mi go rozebrać. Marc, przynieś koszulę nocną z szafy pana. – Pochyliła się nad mężem. – Już, już, mon coeur. Wszystko będzie dobrze. Gdzie cię boli?
Sebastian z trudem podniósł dłoń i wskazał tors. Orange przyniosła niewielki kielich z winem, a Autumn pomogła mężowi podnieść się na tyle, by wypił trochę wina.
Kobiety wspólnie rozebrały markiza i założyły mu nocną koszulę.
Sebastian chwycił dłoń Autumn.
– Ja… ja… umieram – wykrztusił z trudem. Sam przez chwilę był zaskoczony tym, co powiedział, ale wiedział, że to prawda. – Poślij po… księdza – szepnął jeszcze.
– Pojadę – rzucił szybko Marc, nim Autumn zdążyła zaprotestować lub wydać mu rozkaz. Marc, choć sam przed sobą nie chciał tego przyznać, wiedział, że jego pan ma rację. Umierał. Wybiegł i odszukał Lafite'a. – Markiz chce widzieć księdza. Gdzie go znajdę?
– W kościele w Archambault – odparł służący.
Młody człowiek wbiegł do stajni, zabrał konia i ruszył galopem w stronę Archambault. W kościele znalazł ojca Hugo.
– Nasz pan, markiz d'Auriville, umiera, dobry ojcze. Prosi, byś natychmiast przybył. Weź mego konia. Ja pójdę do hrabiego. On mnie odwiezie.
Wybiegł z kościoła i odszukał hrabiego de Saville i jego siostry. Kiedy im powiedział, co się stało, hrabia kazał przygotować powóz dla sióstr, a sam razem z Markiem pobiegł do stajni po konia. Jechali jak najszybciej mogli w stronę Chermont.
– Czy on jeszcze żyje? – zapytał Lafite'a hrabia, gdy w towarzystwie Marca wszedł do domu. – Gdzie jest moja siostrzenica?
– Jeszcze żyje. Są z nim ksiądz i madame - odparł majordomus. – Posłano po madame la duchese, monseigneur.
– Wiesz, co się stało? – zapytał hrabia.
– Ogrodnik z winnicy powiedział, że markiz był z nim w polu, jak zwykle podczas zbiorów. Nagle chwycił się za lewe ramię. Na jego twarzy pojawił się wyraz bólu. Krzyknął i upadł na ziemię. Nie mógł wstać, więc przyniesiono go do domu.
– Zaprowadźcie madame Jasmine na górę, jak tylko przybędzie – rozkazał służącym Lafite.
W ciemnej sypialni paliły się tylko dwie świece. Markiz leżał w milczeniu na łóżku. Ojciec Hugo siedział obok i szeptał modlitwę. Autumn siedziała po drugiej stronie z kamienną twarzą, ale w jej oczach widać było cierpienie. Hrabia de Saville widział, że jego siostrzenica walczy, by nie wybuchnąć płaczem. Na jej kolanach siedziała córka. Madeline była dziwnie cicho, jakby wyczuła, że dzieje się w tej chwili coś strasznego. Hrabia położył dłoń na ramieniu siostrzenicy w geście pocieszenia.
Autumn spojrzała na niego i uśmiechnęła się słabo. Potrząsnęła głową i powiedziała:
– Nie rozumiem. To nie powinno się stać, oncle. Jak to możliwe?
– Nie wiem, Autumn – odparł szczerze, siadając obok niej na krześle podstawionym przez Lily.
Siedzieli w milczeniu, słuchając oddechu markiza, który z każdą chwilą stawał się cięższy. Autumn drżała, patrząc na męża, z którego na jej oczach uchodziło życie. Wszystko to było jak zły sen, a ona miała ochotę uszczypnąć się, by się obudzić. Byliśmy tacy szczęśliwi. Mieliśmy Madeline i dopiero co dowiedzieliśmy się, że na wiosnę urodzi nam się kolejne dziecko. On nie może umrzeć! Nie może! Ma przecież tyle powodów, by żyć, myślała Autumn i nagle przestraszyła się, bo poczuła na swoich dłoniach inne, zimne dłonie.
– Ma chérie – powiedział Sebastian, a tym razem jego głos był znacznie silniejszy niż wcześniej.
Patrzyła na ukochaną twarz, ale wypowiadane przez niego słowa wcale do niej nie docierały. Uśmiechał się łagodnie i uścisnął jej dłoń resztkami sił.
– Je t'aime, et notre Madeline aussi - rzekł. – Je t'aime.
Oczy Sebastiana zaszły mgłą, westchnął nagle i życie opuściło go ostatecznie.
Autumn uniosła dłoń do twarzy, by zdusić krzyk rozpaczy. Ksiądz wstał i uczynił nad zmarłym znak krzyża, po czym zamknął oczy nieboszczyka. Orange, niezwykle jak na nią przewidująco, zabrała Madeline z kolan matki i zaniosła śpiącą już dziewczynkę do sypialni. Gdy tylko drzwi się za nią zamknęły, Autumn zaczęła głośno i żałośnie szlochać. Lily stała nad nią bezradnie, nie mogąc jej w niczym pomóc.
Autumn spojrzała na księdza.
– Zmarł tak młodo, tak nagle, niespodziewanie. Dlaczego Bóg mi go zabrał, mon père? Proszę mi odpowiedzieć. Cóż to za Bóg, który zabiera rodzinie człowieka w kwiecie wieku, tak niespodziewanie, bez ostrzeżenia?
– Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, madame la marquise. Wiem tylko, że wszystko, co Bóg czyni, ma swój powód, nawet jeśli teraz nie możemy tego zrozumieć – odparł ksiądz.
– Proszę to powiedzieć dziecku, które nie ma ojca – rzuciła z goryczą Autumn.
– Jeszcze kiedyś pani kogoś pokocha, madame la marquise – rzekł duchowny.
– Jak śmiesz mi to teraz mówić! Wynoś się! Wynoś! Już nigdy nikogo nie pokocham! Nigdy!
CZĘŚĆ III
ROZDZIAŁ 13
– Nie możesz się tu wiecznie ukrywać – zwróciła się Jasmine do córki. – Sebastian nie żyje od roku. Musisz wrócić do Chermont. Madeline powinna wychowywać się w swoim domu, nie u babki.
– Gdym ja nie żyła, ty byś ją wychowywała, mamo – odparła wdowa.
– Tak, ale w Chermont, a nie w Belle Fleurs.
– Sama nie mogłaś mieszkać w Glenkirk po śmierci taty – oponowała Autumn.
– Mieszkałam tam ponad trzydzieści lat. Urodziłam tam dzieci i gdyby po śmierci twego ojca były jeszcze bardzo młode, zostałabym tam z nimi, bo jako potomkowie rodu Leslie powinni wychowywać się w Glenkirk. Rodzina Sebastiana żyła w Chermont przez wiele stuleci, a Madeline jest ostatnią z rodu. Nie sądzisz, że powinna znać swoje dziedzictwo?
– Wciąż widzę, jak go niosą z winnicy na noszach. Wciąż widzę, jak leży w naszym łożu i ledwie łapie oddech. Wciąż widzę, jak tam umiera.
Zaczęła szlochać. Płakała tak prawie codziennie od śmierci męża. Jezu! – pomyślała z irytacją Jasmine. Robi z tej żałoby swoje powołanie. Nie sądziłam, że jest taka wrażliwa. Śmierć ojca, śmierć Sebastiana i utrata drugiego dziecka to dla niej za wiele. Czy ja też byłam taka załamana, kiedy zmarł Jamal i straciłam dziecko? To było tak dawno, że już nie pamiętam. Jasmine wzięła głęboki oddech i odezwała się:
– Jutro wracasz do Chermont, Autumn. Jeśli przeraża cię własna sypialnia, zamknij ją i zajmij inną. Bóg jeden wie, że w Chermont jest ich dość. Pojadę z tobą i zostanę tam, póki się nie zadomowisz od nowa.
– Nie mogę – łkała Autumn.
– Na litość boską! Od roku wysłuchuję tego jęczenia! Dość tego, mon fille! Sądzisz, że łzy cokolwiek zmienią? Myślisz, że płacz sprowadzi Sebastiana z powrotem? Wydaje ci się, że kiedy on patrzy na ciebie z nieba, jest szczęśliwy, że podoba mu się twoje zachowanie? Zaniedbujesz córkę przez to użalanie się nad sobą. Nie jesteś pierwszą kobietą na świecie, która straciła męża i nie pierwszą, która straciła dziecko, którego się spodziewała. Moja babka opłakiwała sześciu mężów i po każdej z tych strat przetrwała, by potem znów kogoś pokochać. Z tobą też tak będzie, Autumn. Nie proszę cię, żebyś zapomniała o Sebastianie i o tym, jaka byłaś z nim szczęśliwa, ale to już skończone. Musisz żyć dalej!
– Nie możesz tego zrozumieć! – rzuciła rozpaczliwym tonem Autumn.
Jasmine uderzyła ją mocno w twarz.
– Jak śmiesz! – krzyknęła. Autumn przyłożyła dłoń do policzka.
– Mamo!
– Sądzisz, że moje życie zaczęło się z chwilą, gdy poznałam twego ojca? Zamordowano mi dwóch mężów, nim wyszłam za Jamesa Leslie. Jedno dziecko straciłam jeszcze w moim łonie, a drugie tuż po tym, jak nauczyło się mówić “mamo" Ta dziewczynka była tak słodka, że serce mi stawało za każdym razem, kiedy się uśmiechnęła. Ty urodziłaś się, kiedy już sądziłam, że nigdy nie będę miała dzieci. Byłaś radością dla mnie i swego ojca, ale ponieważ twoje rodzeństwo już dorosło, wychowałaś się jak jedynaczka. Do dziś nie wiedziałaś, co to smutek. Takie jest życie, Autumn. To nie romantyczna bajka. Bywa słodkie, ale bywa też gorzkie. Jeśli nie potrafisz tego przyjąć do wiadomości, może naprawdę powinnaś uschnąć z tęsknoty za mężem i osierocić swoją córkę.
– Mamo! – oburzyła się Autumn.
– Przestań się tak oburzać, ma fille. Idź i powiedz Lily, Orange i Marie, żeby zaczęły się pakować. Wyjeżdżamy jutro.
Autumn spojrzała na matkę i zrozumiała, że nie ma sensu się spierać, bo nic jej nie przekona. Dygnęła i wyszła z pokoju.
– Najwyższa pora na taką rozmowę – odezwała się ze smutkiem stara służąca. – Wszyscy ją strasznie rozpuściliśmy. Tak nas cieszyło, że w domu jest znów małe dziecko. W dzisiejszych czasach młode kobiety są zupełnie inne. Brak im siły charakteru.
"Królewska Intryga" отзывы
Отзывы читателей о книге "Królewska Intryga". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Królewska Intryga" друзьям в соцсетях.