– Jednak król… – zaczęła madame de Laurent, ale szybko jej przerwano.

– Zostaw mnie! Obie wiemy, że twoje rozkazy, madame, pochodzą od mojego szwagra, a nie syna – syknęła ze złością królowa. – Idź już, na litość boską, bo każę cię wtrącić do lochu. Pamiętaj, madame, że dopóki nie próbuję opuścić zamku, muszkieterowie słuchają mnie we wszystkim.

Na policzkach madame de Laurent pojawiły się dwie wielkie, czerwone plamy. Skłoniła się i wyszła najwyraźniej wściekła. Nie mogła jednak w żaden sposób dać upustu swej złości.

– Wasza Wysokość – szepnęła jej cicho do ucha Autumn, kiedy de Laurent wyszła. – Proszę nie zdradzić się z tym, co powiem. Przyjechałyśmy cię uwolnić. Wysłała nas osoba, której ufasz. Moja ciotka, madame de Belfort ma na sobie dwie peleryny. Za chwilę pozbędzie się jednej z nich. Proszę, żeby Wasza Wysokość włożyła ją, ale na razie nie nakładała kaptura, by wszyscy widzieli twarz. Kapitan d'Aumont powiedział, że wizyta ma być krótka. Kiedy przyjdzie po nas, wszystkie włożymy kaptury i wybiegniemy ze śmiechem. Wasza Wysokość wybiegnie z nami. Jeśli Bóg nam pomoże, wywieziemy cię stąd i pomożemy dotrzeć do Paryża.

– A jeśli Bóg nie jest po naszej stronie, madame la marquise? - zapytała cicho królowa.

Autumn wzruszyła ramionami.

– Nie wiem, co wtedy, ale na pewno nie będzie to przyjemne, Wasza Wysokość. Mimo to warto spróbować. Król cię potrzebuje, pani. Ludzie, którzy go teraz otaczają są podstępni i żądni władzy.

Królowa poczuła, że ktoś narzuca jej na plecy pelerynę. Spojrzawszy w dół, zorientowała się, że okrycie ma kolor jej sukni – głęboki fiolet. Naciągnęła mocniej pelerynę i zapięła srebrne haftki.

– Merci - szepnęła do nieznajomych rąk pomagających jej się ubrać.

Kobiety wypiły wino i zjadły ciasteczka. Kapitan d'Aumont stał już w drzwiach, by poinformować je, że wizyta się skończyła i muszą wyjść.

– Proszę odprowadzić moich gości do powozów i dopilnować, by bezpiecznie panie przejechały przez bramę, kapitanie – powiedziała głośno królowa. – Ja udam się do swojej komnaty. Kiedy pan wróci, proszę przekazać kucharzowi, że chciałabym dziś zjeść na kolację pieczoną gęś.

– Tak jest, Wasza Wysokość – odparł kapitan i machnął zapraszająco ręką w stronę dam. – Proszę tędy, drogie panie.

Królowa Anna z błyskiem w oku uniosła kaptur i zakryła nim głowę. Peleryna podbita była futrem z ciemnych norek, a jej kaptur zakrywał prawie całą twarz kobiety. Otoczona swoimi gośćmi, wybiegła z komnaty. Kobiety rozmawiały i chichotały. Królowa ledwie mogła uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Szła obok innych kobiet i ktoś pomógł jej wsiąść do powozu tuż obok madame de Belfort i madame St. Omer. Powóz ruszył z dziedzińca zamku i jechał dalej za innymi, podobnymi powozami.

Jedynie Autumn została trochę dłużej. Podziękowała kapitanowi, uśmiechając się z dziewczęcym wdziękiem.

– Bardzo miło z pana strony, że zechciał się za nami wstawić, kapitanie. Królowa wyglądała na wypoczętą. Przyjedziemy jeszcze raz przed świętami. Mam nadzieję, że Jej Wysokość jeszcze tu będzie – rzuciła uwodzicielsko i zamrugała gęstymi rzęsami.

Uśmiechnęła się i podała dłoń kapitanowi. On ujął dłoń w uperfumowanej rękawiczce. Od zapachu kręciło mu się w głowie.

– Madame la marquise, będę z niecierpliwością oczekiwał kolejnej wizyty – mruknął i pomógł jej wsiąść do powozu. Gdy wsiadała, przytrzymał jej ramię odrobinę dłużej, niż należało.

Autumn wychyliła się z okna przed odjazdem powozu i przesłała mu całusa.

– Adieu, kapitanie.

Patrzył na odjeżdżający pojazd i zastanawiał się, jakim mężczyzną jest jej mąż. Pewnie jakiś sztywny prowincjusz. Madame la marquise wyglądała na kobietę odrobinę znudzoną, której brakuje dobrej zabawy. Pomyślał, że gdy kobieta znów zjawi się w Chenonceaux będzie musiał znaleźć odpowiednią okazję, by skorzystać z jej ochoty do figli. Jak się okazało, nowe zadanie i pobyt na prowincji mogły być całkiem interesujące.

Kilka kilometrów od Chenonceaux zatrzymały się na drodze dwa powozy. Z jednego z nich wyszła postać w kapturze. Szybko wsiadła do drugiego powozu, w którym siedziała Autumn. Wyciągnięto już dodatkowe siedzenie.

– Przykro mi, że Wasza Wysokość musi jechać za moimi plecami – odezwała się dziewczyna. – Niestety, istnieje prawdopodobieństwo, że twoje zniknięcie, pani, zostanie szybko odkryte. Podejrzewam, że poszukiwania zaczęliby od mojego powozu, bo to ja nalegałam, żeby nas wpuszczono. Podróż na szczęście nie będzie zbyt długa.

Królowa Anna nie próbowała nawet spierać się z młodą kobietą. Jak na damę w średnim wieku, żwawo zajęła ciasne miejsce i usadowiła się na nim z łatwością.

– Nie zamknę Waszej Wysokości, póki nie usłyszę, że ktoś nas śledzi. Mam nadzieję, że Wasza Wysokość nie obawia się ciasnych pomieszczeń.

– Nie wiem. Nigdy mnie w takim nie zamykano. Nie. Kiedyś, gdy jeszcze byłam mała, w Hiszpanii, chowałam się przed moją starą nianią w szafie na pościel. Zapomniałam już o tym. Powiedz, madame, czyJules jest w twoim zamku?

– Król poprosił go o powrót, ale pewne osoby sprzeciwiają się jego woli. Mój mąż pracował w służbie kardynała przez wiele lat. Dowiedziałam się o tym niedawno. Kardynał ma kuzyna, który wygląda jak jego bliźniak. Pokazuje się teraz w Cologne, a wasi wrogowie sądzą, że kardynał wciąż tam jest. Nie wiedzą, że przybył do Francji. Oczekuje Waszej Wysokości z niecierpliwością.

– Bardzo mi go brakowało przez ostatnie kilka miesięcy – przyznała królowa. – Nie byłam pewna, czy jeszcze go zobaczę. Potem wywieziono mnie z Paryża. Obawiałam się nie tylko o Julesa, ale też o mego ukochanego syna.

– Madame, ktoś nas ściga – zawołał woźnica. – Mam przyśpieszyć czy udawać, że ich nie zauważyłem?

– Jedź z tą samą prędkością, Henri – zawołała Autumn. – Wasza Wysokość, niestety, muszę panią zasłonić. Proszę przez jakiś czas być bardzo cicho.

Autumn uśmiechnęła się do królowej, która skinęła głową, gdy młoda kobieta zamykała drzwiczki prowadzące do schowka w powozie. Autumn usiadła na swoim miejscu, oparła się w kącie i udawała, że śpi. Usłyszała tętent końskich kopyt.

– Zatrzymać powóz! – usłyszała rozkaz i pojazd zatrzymał się natychmiast. Ktoś gwałtownym ruchem otworzył drzwi.

Autumn udała strach i zakrzyknęła głośno. Widząc kapitana d'Aumonta, powiedziała:

– Dlaczego zatrzymuje pan mój powóz, kapitanie? Swobodnie sobie pan poczyna, ścigając mnie – dodała uwodzicielskim tonem. – Co powiem mężowi, kiedy stangret mu przekaże, że jechał pan za mną? Proszę szybko stąd zmykać!

Pogroziła mu palcem i zrobiła figlarną minkę.

– Choć bardzo chciałbym powiedzieć, że to właśnie pani szukam, madame la marquise, nie mogę skłamać tak pięknej kobiecie.

Światło powozu oświetliło jego twarz i wąsy. Autumn pomyślała, że to naprawdę przystojny mężczyzna.

– Dlaczego więc mnie pan zatrzymał?

– Królowa zniknęła z Chenonceaux, madame - odparł.

– Co takiego?! Musiał się pan pomylić, monsieur. Dlaczego królowa miałaby nagle zniknąć? Jest pan pewien? Kto to panu powiedział? Jeśli to prawda, trzeba natychmiast rozpocząć poszukiwania! Królowa może być w wielkim niebezpieczeństwie!

– Poszedłem do komnaty Jej Królewskiej Mości zaraz po tym, jak wypełniłem jej rozkazy i odprowadziłem panie oraz powiadomiłem kucharza, co ma być na kolację. Kiedy stanąłem pod drzwiami prywatnej komnaty królowej, madame de Laurent powiedziała mi, że Jej Wysokości tam nie ma. Szybko przeszukano wszystkie pokoje zajmowane przez królową. Niestety, nigdzie jej nie znaleziono. Wysiałem ludzi na poszukiwanie Jej Wysokości, madame la marquise, i nie spoczniemy, póki jej nie znajdziemy i nie przywieziemy do Chenonceaux. Rozprawimy się bezwzględnie z porywaczami, zapewniam panią, że kara ich nie minie.

– I słusznie, kapitanie – zgodziła się z nim. – Jednak wciąż nie odpowiedział pan na moje pytanie. Dlaczego zatrzymał pan mój powóz? Chyba nie sądzi pan, że to ja porwałam królową? Jak pan widzi, podróżuję sama. Poza tym sam pan przecież pomagał mi wsiąść do powozu. Wyjechałam z zamku jako ostatnia. Dlaczego właściwie ktokolwiek miałby porywać królową Annę?

– Proszę wysiąść z powozu, madame la marquise. Muszę się upewnić, że nikogo innego tam nie ma prócz pani – rzekł i podał jej dłoń, pomagając wyjść.

– To oburzające – zaprotestowała, kiedy uniósł ją do góry. Udawała złość na tyle srogą, by go przekonać, ale nie wzbudzić podejrzeń. Nie obawiała się, że kapitan zauważy schowek, w którym ukryła królową. Zamki i zawiasy schowka były doskonale ukryte.

Kapitan d'Aumont wszedł do środka i rozejrzał się. Wszystko było w najlepszym porządku. Po kilku chwilach wyszedł.

– Proszę o wybaczenie, madame la marquise, ale sama pani rozumie, że to należy do moich obowiązków.

– Oczywiście, kapitanie – odparła oschłym tonem. Pomógł jej wsiąść i zamknął za nią drzwi. – Ruszaj, Henri! – zawołała do woźnicy, dając jednocześnie muszkieterowi do zrozumienia, że jest na niego obrażona, zupełnie jak każda Bogu ducha winna niewiasta w takiej sytuacji.

– Oui, madame - zawołał Henri i popędził konie.

– Wasza Wysokość, musi pani zostać na razie tam, gdzie pani jest – odezwała się cicho Autumn. – Nie jestem pewna, czy już pojechali. Proszę nic nie mówić i proszę być cicho. Zapewniam, że do Chermont już niedaleko. – Nagle przyszło jej coś do głowy. Zawołała do woźnicy: – Henri, tylko jedna kobieta wyjdzie z powozu na dziedzińcu. Nie okazuj zdziwienia. Potem masz pojechać od razu do stajni.

– Oui, madame - odparł mężczyzna obojętnie. Doskonale rozumiał swoją panią. Im mniej ludzi będzie wiedziało o tej tajemniczej sprawie, tym łatwiej będzie ją utrzymać w sekrecie i pomóc biednej królowej.