– Owszem, kiedy wróci do kraju, podąży najpierw do Anglii. Nie pojedzie już więcej do Szkocji. To był wielki błąd, mamo. Bigoci są tacy sami na całym świecie. Za każdym razem, kiedy siły królewskie napotykały opór ze strony protestantów, winili króla o to, że nie uznaje ich wiary. We wszystkim widzieli pomstę Boga za to, że król nie wyznaje tej samej wiary co oni. Głównie szczuł na niego szkocki parlament. Mój kuzyn próbował wypracować jakiś rodzaj kompromisu, ale nic z tego. Nie dziwię się, że Patrick odmówił wzięcia w tym wszystkim udziału – westchnął książę. – Bardzo brak mu ojca.

– Mnie też – przypomniała mu Jasmine.

– Wybacz, mamo – rzekł szybko książę i ująwszy jej dłonie, ucałował je.

Cofnęła dłonie i pogładziła go po policzku.

– Och, Charlie, wiem, że nie chciałeś zrobić mi przykrości. Wciąż jestem zła na twego ojca za to, że dał się zabić. Nie miał prawa ruszać do Dunbar. Nigdy nie zrozumiem tego poczucia obowiązku i honoru, które sprawiają, że człowiek zasłaniając się nimi, robi się głupstwa. Nie sądził pewnie, że zostanie zabity. – Znów dotknęła jego policzka. – Ty nie daj się zabić – ostrzegała. – Tego konfliktu nie da się szybko rozwiązać. Poślę po twoje dzieci. Nie powinny się wychowywać w dzikim Glenkirk u twego brata i jego nieokrzesanej żony. Jeśli je tam zostawimy, nie będą wychowane odpowiednio, by kiedyś wejść do towarzystwa. Poza tym we Francji będą bezpieczniejsze. Macki Cromwella sięgają wszędzie. Jeśli kiedyś się dowie, gdzie ukryłeś dzieci, porwie je, by użyć ich przeciwko tobie. Rodzice Bess przyjęli moje wykręty, kiedy twój teść przyjechał zabrać dzieci, ale mnie już nie ma w Anglii. Hrabia może teraz udać się do swoich purytańskich przyjaciół, by domagać się tego, co, jak uważa, słusznie mu się należy. Był już u Henry'ego i nie znalazł wnuków, więc teraz może udać się do Patricka. Sądzę, że im szybciej zabierzemy dzieci do Francji, tym lepiej.

– Musimy poczekać do wiosny – powiedział Charlie. – Teraz jest już za późno na tak daleką podróż. Zresztą teraz ojciec Bess nie ma już wpływowych znajomych i minie sporo czasu, nim przypomni sobie o moim bracie, księciu Glenkirk. No i nie należy zapominać o pogodzie w Szkocji.

– Nigdy nie zapomnę szkockiej aury – odezwała się Jasmine.

– Jest już późna jesień i niedługo w Glenkirk zapanuje zima. Wiesz sama, że gdy zaczną się deszcze, a potem spadną śniegi, nie sposób dotrzeć do Glenkirk.

– Mam nadzieję, że zima będzie mroźna. Gdy tylko nadejdzie wiosna, chcę mieć u siebie swoje wnuki.

– Chyba po ślubie Autumn zaczęłaś się nudzić – zażartował. – Chciałabyś zacząć wychowywać kolejne dzieci.

– Lepiej pojedźmy zobaczyć się z Autumn przed twoim wyjazdem – stwierdziła Jasmine.

– Nie wyjadę przed świętem Trzech Króli – obiecał. – Wysłałem królowi sakiewkę na pocieszenie i obiecałem przyjechać w styczniu. Do tego czasu zostanę z tobą. – Pocałował ją w policzek. – To chyba jedyna chwila w moim życiu, kiedy mam trochę czasu dla siebie.

– Coś takiego spodziewałabym się właśnie usłyszeć od Henryka Stuarta – rzekła z uśmiechem i poklepała go przyjaźnie po ramieniu.

– Kochałaś go.

– Wszystkich ich kochałam – rzekła ze śmiechem, a po chwili posmutniała. – Ale wszystkich ich mi zabrano z wyjątkiem Jemmiego. Żyliśmy razem długo. Mam nadzieję, że pewnego dnia mu wybaczę, że mnie zostawił, kiedy błagałam, by nie odjeżdżał. Autumn bardzo go potrzebowała.

– Dobrze sobie poradziłaś z Autumn – przypomniał jej Charlie. – Zakochała się do szaleństwa w swoim mężu i kocha go chyba jeszcze bardziej od chwili, gdy odkryła uroki małżeńskiego pożycia – zaśmiał się.

– To słowa nie na miejscu – ofuknęła go matka.

– Od kiedy to uważasz namiętność za coś “nie na miejscu" – zapytał z uśmiechem.

– Co jest nie na miejscu? – zapytała Autumn, wchodząc do salonu w domu matki. – Bonjour, mamo. Witaj, Charlie. Przyjechałam w odwiedziny na dwa dni.

– A gdzie jest Sebastian? – zapytała matka.

– Och – machnęła ręką. – To coś bardzo tajemniczego. Wczoraj odwiedził nas pewien dżentelmen o nazwisku d'Albert. Dziś rano Sebastian musiał gdzieś z nim wyjechać. Powiedział, że mogę cię w tym czasie odwiedzić. To chyba ma coś wspólnego z nowym gatunkiem winorośli, który chcą roz… nie pamiętam dokładnie, jakiego użył słowa, ale wiesz, mamo, jak on bardzo dba o sprawy winnicy. Lily wietrzy moją sypialnię. Mogę zostać, mamo?

– Oczywiście, ma petite. Nie wiesz, gdzie pojechał Sebastian? Może do Tours?

– Naprawdę nie wiem – odparła. – Dlaczego akurat do Tours?

– Pamiętasz przecież, że tam mieszkają jego córka i była metresa – przypomniała jej matka.

Autumn zaśmiała się.

– Wierz mi, mamo, mój mąż nie będzie szukał innej kobiety. Jestem w końcu twoją córką. Nie, to na pewno ma coś wspólnego z winoroślą. Monsieur d'Albert wyglądał mi na osobistego służącego wysłanego do nas przez swojego pana.

– A ja już się ucieszyłem, że nareszcie mam mamę tylko dla siebie – zażartował Charlie.

– Niestety, będziesz musiał się nią ze mną podzielić, braciszku – odparła. – Przynajmniej jeszcze przez dwa dni. Zostaniesz na święta? Musicie z mamą przyjechać do Chermont!

Gdy po kilku dniach Autumn wróciła do domu późnym popołudniem, zastała swego męża, pana d'Alberta i innego dystyngowanego dżentelmena, którego Sebastian przedstawił jej jako pana Roberta Clary, dawno niewidzianego kuzyna, który wiele lat spędził w podróży na wschodzie. Przyznał, iż sądził, że jego kuzyn nie żyje.

– Witamy w Chermont, monsieur Clary – odezwała się Autumn.

– Merci, mademoiselle la marquise - ozwał się uprzejmie z lekko słyszalnym akcentem.

– Kim on naprawdę jest? – zapytała męża, kiedy leżeli razem w łóżku tej nocy.

Pieścił jej pełną pierś i całował usta.

– O kim mówisz, ma chérie? Autumn odsunęła się od niego.

– Nie jestem głupia, Sebastianie – powiedziała. – Pan Clary jest twoim kuzynem w takim samym stopniu co ja. Poza tym rozmawiał przy stole na tematy bieżące w polityce. Gdyby naprawdę nie było go długo w kraju, nic by o tym nie wiedział. Kim on jest naprawdę?

– Autumn, w tej sprawie będziesz musiała mi po prostu zaufać, ma petite - powiedział i usiłował ją znów pieścić.

Odsunęła go ze złością.

– Naprawdę sądzisz, że jestem niemądra i nie możesz ze mną o tym rozmawiać? Jestem twoją żoną, a nie tylko ładną zabawką. Moi rodzice ufali sobie we wszystkim, co dotyczyło ich wspólnego życia. Jeśli nie możesz mi zaufać w ten sam sposób, to znaczy, że pomyliłam się wychodząc za ciebie, mój panie.

– To zbyt niebezpieczne – rzekł.

– Tym bardziej powinnam o tym wiedzieć. Jak mogę ci pomóc, jeśli nie wiem, co się dzieje?

Widziała, że walczy sam ze sobą i nie może zdecydować, co zrobić. W końcu zaczął:

– Jeśli ci powiem, nie możesz o tym nikomu wspomnieć, nawet swojej matce. Chodzi o życie tego człowieka, a nie jest to byle kto. Potrafisz dotrzymać tajemnicy, ma chérie?

– Potrafię – szepnęła.

– Naszym gościem jest sam Mazarin.

– Jak to się stało, że jesteś z nim powiązany? – zapytała spokojnie i choć myślała jasno, nie mogła określić, co czuje.

– Jestem w jego służbie od lat. Tutaj, na odległej prowincji, na niewiele się dotąd przydałem. Jego kurierem jest d'Albert, ale nikt nie wie, że ten człowiek ma cokolwiek wspólnego z kardynałem.

– Co on robi we Francji? Sądziłam, że jest w Cologne.

Autumn usiadła i przykryła się kołdrą.

– Król poprosił go o powrót, ale kardynał ma wciąż wielu przeciwników, którzy starają się, by nigdy nie dotarł do Ludwika. Jest jeszcze kwestia królowej. Gaston d'Orleans i Gondi porwali ją, wywieźli z Paryża i uwięzili w Chenonceaux. Królowi powiedziano, że jego matka postanowiła usunąć się z życia publicznego. Mają zamiar zajmować go sprawami mało ważnymi i sami w jego imieniu rządzić krajem, ale Ludwik jest na to za sprytny. D'Albert będzie musiał niedługo wyjechać do Paryża, żeby przekazać informację o tym, co się stało z królową Anną. Musimy znaleźć sposób na to, by ją uratować i zawieźć z powrotem do Paryża. Mazarin znalazł się tu, ponieważ jego wrogowie nie podejrzewają go nawet o to, że będzie próbował wrócić. Jego kuzyn wygląda, jakby był bratem bliźniakiem kardynała. Pozostał w Cologne, więc d'Orleans, Conde i Gondi sądzą, że kardynał jest w swojej posiadłości. Nie wiedzą o istnieniu kuzyna tak podobnego do Mazarina.

– Prowadzisz bardzo niebezpieczną grę – zauważyła. – Jak macie zamiar wydobyć królową z Chenonceaux? Na pewno jest dobrze strzeżona. A skoro już będziecie ją mieli, jak dotrzecie z nią do Paryża, nim dogonią was wrogowie?

– Jeszcze nie wiemy. Teraz jest bezpieczna, ponieważ porywacze nie chcą jej na razie skrzywdzić. Chcą ją tylko usunąć z królewskiego dworu i uniemożliwić wpływ na Ludwika. Nasz plan ucieczki musi być doskonały, nie możemy jej narazić. Gdy wrogowie zostaną ostrzeżeni, na pewno przeniosą ją w miejsce lepiej strzeżone.

– Wiem jak ją uwolnić i zawieźć do Paryża – powiedziała nagle. – To naprawdę proste.

Sebastian roześmiał się.

– Ma petite, to z pewnością nie jest proste. I przede wszystkim zbyt niebezpieczne nawet dla mężczyzny. Nasi wrogowie z przyjemnością zabiją każdego, kto spróbuje uwolnić ich więźnia.

– Czy pobyt królowej w Chenonceaux miał być utrzymany w tajemnicy? – zapytała.

Potaknął.

– Więc ci, którzy ją porwali, na pewno nie spodziewają się, że do zamku przybędzie tłum odwiedzających? – zapytała Autumn. – Gdyby zatem połowa szlachty z okolicznych winnic pojawiła się w Chenonceaux w dzień świętego Marcina, zaopatrzona w dziczyznę, gęsi i jabłka dla królowej, pewnie nie odmówiono by im wstępu? Zgodnie z obyczajem, królowa musiałaby wyjść do gości, podziękować za dary i zaproponować im poczęstunek. W zamieszaniu podczas pożegnań można by zabrać królową z nami. To proste.