– Może wiadomość, że wchodzimy do ujścia Loary, poprawi jej humor – rzekł kapitan z uśmiechem. – Późnym popołudniem dotrzemy do miasta, wasza wysokość.

– Doskonale, kapitanie – odparła Jasmine. – Pragnę panu podziękować za podróż. Mocno zboczyliście z kursu. Bylibyście już dawno w drodze do Maryland, gdyby nie ta zmiana planów. Proszę też pamiętać o przekazaniu mojej córce, pani Deveres, listów, które panu dałam.

– Ależ oczywiście, wasza wysokość, przekażę. Będzie to dla niej wspaniały prezent gwiazdkowy, nawet jeśli purytanie nie pozwalają nam świętować narodzin Chrystusa.

Jasmine zaśmiała się, a potem ostrzegła kapitana.

– Proszę uważać z tak krytycznymi uwagami. Jeśli wpadną w ucho niewłaściwej osoby, purytanie mogą zażądać zmiany kapitana. Moja rodzina woli sama zarządzać własnymi interesami, bez ingerencji obcych. Kompania handlowa O'Malley przetrwała prawie sto lat dzięki naszej dyskrecji.

– Tak jest, wasza wysokość – przytaknął zawstydzony kapitan.

– Wiem, że masz serce na właściwym miejscu, kapitanie Ballard – uspokajała go Jasmine. – W przeciwieństwie do innych zawsze przyjmowałeś swój los z pokorą. Jednak wśród załogi mogą być ludzie o mniej otwartych umysłach niż my. Uważaj więc, kapitanie, nie tylko z powodu naszych interesów, ale też dla własnego bezpieczeństwa.

Kapitan skinął, skłonił się i wyszedł.

– Ci purytanie narobili niezłego zamieszania – zwróciła się do swojej pani Rohana. – Nie sądziłam, że w naszym wieku znów zostaniemy pozbawione korzeni.

– Nie wiadomo, jak będzie wyglądało Belle Fleurs, księżno – odezwała się Toramalli. – Nie byłyśmy tam od trzydziestu lat. Stary Mathieu już dawno zmarł. Kto się zajmował domem?

– Jego wnuk, Guillaume – odparła Jasmine. – On i jego żona, Pascaline, zarządzają Belle Fleurs. Pewnie Autumn to miejsce wyda się staromodne, ale zawsze było przytulne.

Służąca zachichotała, wspomniawszy czasy, gdy uciekły ze swoją panią z Anglii do Belle Fleurs. Potem książę pojechał za nimi do Francji, ożenił się z panią i wrócili do domu. Od tej pory nie widziały Belle Fleurs. Bliźniaczki spojrzały po sobie i skinęły głowami. Francuska posiadłość ich pani była wtedy bardzo piękna i na pewno teraz też będzie im tam dobrze.

Rano wciąż padał deszcz, ale statek przestał huśtać się na falach. Autumn wyjrzała przez bulaj i zorientowała się, że są już na Loarze. Pośród mgły dostrzegła ląd, Francję! Byli we Francji. Wiedziała, że już niedługo będzie uczestniczyła w dworskich uciechach, zapomni o Cromwellu i jego smutnych purytanach, którzy nienawidzą wszystkiego, co piękne i miłe. Czuła się teraz o wiele lepiej niż poprzedniego dnia. Nawet Lily wstała i podśpiewując pod nosem, pakowała do kufra odzienie swojej pani.

– Gdzie jest mama? – zapytała służącej.

– Na pokładzie, z Fergusem – odparła Toramalli. Autumn skierowała się do drzwi.

– Proszę chwilę poczekać, milady – odezwała się zaniepokojona służąca. – Lily, podaj pelerynę swojej pani. Nie powinna wychodzić bez okrycia. Jest wilgotno, wieje wiatr i choć nastał już dzień, z pewnością jest jeszcze bardzo chłodno. Pośpiesz się, dziewucho! Musisz się nauczyć przewidywać naprzód, co trzeba przygotować.

– Przepraszam, ciociu – odparła Lily i wzięła błękitną, aksamitną pelerynę podszywaną futrem z bobra. Zarzuciła ją na ramiona Autumn, szybko zapięła i narzuciła ciepły kaptur na głowę panienki. Starała się nie roześmiać, bo Autumn, która stała plecami do Toramalli, stroiła do niej miny. – Proszę, panienko – powiedziała poważnym tonem, starając się z całych sił nie chichotać. Potem podała jej skórzane rękawiczki z jedwabną podszewką. – Nie chce chyba pani odmrozić tych pięknych rączek.

– Oczywiście że nie! – wykrzyknęła Autumn. – Cóżby sobie wtedy pomyślał o mnie mój przyszły francuski mąż, kimkolwiek jest i gdziekolwiek teraz przebywa.

Lily parsknęła śmiechem, a Autumn zaczęła chichotać.

– Ale z was śmieszki – rzekła Toramalli. – Lily, weź swoją pelerynę i idź z panią. Może chłodne powietrze obie was uspokoi.

Obie młode kobiety wyszły z kabiny na pokład. Toramalli zamknęła za nimi drzwi, potrząsając głową z dezaprobatą.

– Nie wiem, jak mi się udało nie zgłupieć podczas półrocznej podróży z Indii w towarzystwie księżnej, naprawdę nie wiem – rzekła do siostry.

– Urodziłyśmy się w rodzinie służących i wychowano nas jak służące – rzekła cicho Rohana. – Byłyśmy niewolnicami i inaczej patrzyłyśmy na świat. Z czasem Lily stanie się doskonałą pokojową swojej pani. Obie są Szkotkami i obie jeszcze nie wyrosły z psot.

– Zawsze bronisz Lily – rzekła Toramalli. – Bez nas stoczyłaby się jak jej matka.

– Niepotrzebnie jesteś taka surowa, siostro. Matkę Lily wykorzystał podstępny człowiek. Zakochała się. Pamiętam dobrze ojca Lily. Co z tego, że nie należał nawet do żadnego szanowanego cechu, skoro był przystojny jak piękny, letni wieczór. Pewnie siostra Fergusa nie pierwsza poszła za nim bez oglądania się za siebie.

– Gdybym tak nie kochała Lily, kazałabym jej wracać skąd przyjechała – mruczała Toramalli.

– Nie zrobiłabyś tego – roześmiała się Rohana. Toramalli westchnęła.

– Nie, ale ta dziewczyna wpędzi mnie kiedyś do grobu!

Statek “Pomyślne wiatry" wpłynął do portu w Nantes po południu, wcześniej niż przewidywał kapitan. Red Hugh już na nich czekał. Skłonił się swojej pani, kiedy dostrzegł ją na pokładzie statku.

– Milady, wszystko już na panią czeka – rzekł. – Pomyślałem, że skoro przypłynęliście późnym popołudniem i niedługo zapadnie zmrok, będzie pani chciała spędzić noc tutaj, w Nantes. Wynająłem najlepsze pokoje w mieście. Powóz czeka w porcie – dodał.

– Dziękuję, Red Hugh. Przywitaj się z rodziną i możemy ruszać w drogę. – Księżna się uśmiechnęła.

Wielki Szkot chwycił Toramalli i obdarzył ją głośnym całusem.

– A niech mnie, kobieto, alem się za tobą stęsknił!

– Głuptasie! – mruknęła, a policzki zaczerwieniły jej się z radości. – Dobrze już, ja też za tobą tęskniłam.

Ze szwagierką i siostrzenicą przywitał się znacznie mniej wylewnie, a potem skinął głową w stronę brata.

– Jesteśmy gotowi, milady – odezwał się po chwili. Jasmine podziękowała kapitanowi Ballardowi i wraz z córką i służbą opuściła statek. Wynajęty powóz był duży i pięknie ozdobiony. Red Hugh dodał, że mniejszy powóz czeka pod gospodą i pomógł damom wsiąść do środka. Potem razem z bratem zajęli miejsca na koźle woźnicy i wyjechali z portu, kierując się w stronę gospody.

Chwilę po ich przyjeździe gospodarz wybiegł na podwórze, kłaniał się i uśmiechał na powitanie. Red Hugh najwyraźniej wspomniał mu, że jego pani jest ważną osobistością, więc oberżysta sam zadbał o wygody księżnej i jej świty.

Gospoda okazała się czysta, ciepła i dość duża. W progu powitały ich zapachy przyrządzanych posiłków. Autumn zachwycała się wspaniałym aromatem, kiedy prowadzono ją do jej przytulnego pokoju na parterze. Zaskoczyło ją, z jaką łatwością jej matka przestawiała się w jednej chwili z angielskiego na francuski i z powrotem. Tłumaczono rozmowę z gospodarzem ze względu na Lily, bo wszyscy pozostali mówili po francusku, nawet Red Hugh i Fergus.

– Lily, będziesz musiała nauczyć się francuskiego. Jeśli to ma być nasz nowy dom, musisz porozumiewać się w języku tego kraju. Poza tym, jak masz zamiar flirtować z młodzieńcami, których tu poznasz, jeśli nie będziesz wiedziała, o czym mówią – żartowała księżna, a potem zwróciła się do gospodarza. – Monsieur Pierre, kolację zjemy w swoich pokojach. Proszę nie przygotowywać nic nadzwyczajnego. Z kuchni dobiegają tak smakowite zapachy, że postanowiłam dobór dań pozostawić panu. Zjemy to, co przygotowano, byle szybko, bo nie mogę się doczekać kąpieli i wygodnego łóżka. Nie jestem już pierwszej młodości i podróż bardzo mnie wyczerpała.

Obdarzyła gospodarza szerokim uśmiechem, a ten skłonił się tak nisko, że jego głowa o mało nie dotknęła podłogi.

– Natychmiast podamy kolację, madame la duchese, a potem wniesiemy do pokoju balie z ciepłą wodą dla pani i pani pięknej córki.

Ukłonił się i wyszedł z pokoju.

– Cóż to za dziwny człowiek – odezwała się Autumn. – Bardzo chce się nam przypodobać.

– To sprytny człowiek, a jego gospoda jest prowadzona bez zarzutu – zauważyła Jasmine. – Tak czy siak, moje złoto zawsze zapewnia nam doskonałą obsługę. Pamiętaj o tym, Autumn, złoto daje władzę.

– Czy ja jestem dziedziczką? – zapytała nagle. – Nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałam.

– Jesteś dziedziczką sporego majątku – odparła matka. – Masz wielki posag, który zapewnił ci ojciec, a ode mnie też otrzymasz dużo pieniędzy. Jesteś więc dość bogata, by zdobyć najlepszego męża. – Uśmiechnęła się złośliwie – Poza tym, pewnie będziesz przyciągać wielu łowców posagu, ma bébé.

– Pojedziemy do Paryża?

– Po pewnym czasie – odparła Jasmine. – Muszę najpierw dowiedzieć się sama, co się teraz dzieje we Francji. Królowa Anna jest regentką, ale wciąż toczy się spór o panowanie małego króla Ludwika. Najbardziej zaufany doradca królowej, kardynał Mazarin, jest znienawidzony przez wielu książąt krwi, ale wynika to z czystej zazdrości. Sami chcieliby mieć wpływ na młodego króla, a co za tym idzie władzę w kraju. Jak dotąd, królowej udawało się chronić przed nimi swego syna.

– Francuzi przynajmniej nie zabili własnego króla – odezwała się Autumn. – Ile lat ma król Ludwik, mamo?

– Dwanaście. W przyszłym roku będzie miał trzynaste urodziny i stanie się oficjalnie dorosły. Wtedy będzie mógł władać bez pomocy regenta, ale jak sądzę, matka wciąż będzie wywierała na niego wielki wpływ. Kiedy chłopiec oficjalnie przejmie władzę, wrogowie kardynała nie będą mogli go porwać, twierdząc, że chcą go chronić przed królową i kardynałem Mazarinem – roześmiała się Jasmine. – Królowa i jej sprzymierzeńcy okazali się bardzo sprytni, Autumn. Należy ją za to podziwiać.