Walter nadal siedział nieruchomo, lecz Katarzyna zrozumiaładoskonale, co Cyganka ma na myśli. Szkoci zażądają głowy Waltera.
Uznają tylko prawo odwetu: oko za oko, ząb za ząb! Dowódca zabity,morderca musi zapłacić głową! Katarzyna poczuła, że nie mogłaby tegoznieść. W końcu, co ją obchodził Maclaren? Przecież go nie kochała. Cóżmogło znaczyć jej chwilowe zaślepienie? Ale żeby Walter miał zginąć zrąk Szkotów, do tego nie mogła dopuścić! Nagły impuls pchnął ją do stópNormandczyka i kazał jej uczepić się jego rąk.
- Uciekaj! Zaklinam cię! Uciekaj, zanim odkryją trupa!
- Nic mnie nie obchodzi, czy odkryją, że jestem mordercą! Po prostuzabiją mnie. No i co z tego?
- Nie chcę, abyś umierał! - błagała Katarzyna.
- Wypędziłaś mnie, pani... Śmierć uwolni cię ode mnie na zawsze!
- Nie wiedziałam, co mówię! Byłam zaślepiona! Obraziłeś mnie,dotknąłeś do żywego... lecz miałeś rację! Teraz ja proszę cię oprzebaczenie!
- Dosyć tego! - przerwała Sara. - Posłuchajcie lepiej odgłosówdochodzących z dołu.
W istocie, Szkoci domagali się swego komendanta coraznatarczywiej, waląc w stoły łyżkami i miskami. Dał się też słyszeć łoskotprzewracanej ławy, po czym nagle na schodach usłyszano kroki zbliżającesię do pokoju Katarzyny. Katarzyna potrząsnęła ramieniem Waltera.
- Miej dla mnie litość, jeśli kiedyś wzbudziłam w tobie choć źdźbłouczucia, uciekaj, ratuj się!
- Dokąd mam uciec? Czy tam, gdzie już nigdy cię nie zobaczę?
- Wróć do Montsalvy, do Michała, i czekaj, aż przyjadę! Pośpieszsię! Zmykaj, a chyżo!
Tymczasem Sara już otwierała okienko wychodzące na dach. Dopokoju wpadło ostre, zimowe powietrze... Kroki na schodach zbliżały się isłychać było pijane głosy.
- Pomówię z nimi, by zyskać na czasie. Konie są w stajni. Jeśli udasię nam zyskać dwie do trzech godzin, będziesz uratowany!
I zwinnie wymknęła się przez uchylone drzwi. W samą porę, gdyż wtej chwili błysnęło za nimi światło świecy i dał się słyszeć gromki głos.
- Co to za hałasy? - zapytała ostro Sara. - Czy nie wiecie, że paniKatarzyna jest cierpiąca? Właśnie z trudem zasnęła, a wy przychodziciewydzierać się pod jej drzwiami! Czego chcecie?
- Wybacz, pani - odparł zbity z tropu Szkot. - Szukamy naszegokapitana.
- I przychodzicie tutaj? Co za pomysł!
- Tutaj... - bełkotał żołnierz, zapomniawszy języka w gębie - bo naszkapitan powiedział, że wybiera się z wizytą do nadobnej pani... ażebyzobaczyć, jak się czuje...
- No to wiedz, że tu go nie znajdziesz! Szukajcie gdzie indziej!...
Widziałam go przed chwilą, jak zmierzał do owczarni za jedną dziewką!
Katarzyna słuchała tej wymiany zdań z bijącym sercem. Jej dłońzacisnęła się odruchowo na dłoni Waltera. Czuła, jak drży. Wiedziałajednak, że to nie ze strachu.
Zza drzwi słychać było oddalające się kroki i hałaśliwe rozmowy.
Sara postanowiła towarzyszyć żołnierzom, chcąc mieć pewność, że będąprowadzić poszukiwania we wskazanym miejscu, tak aby Walter mógłniepostrzeżenie umknąć przez okienko.
- Odeszli! - westchnęła z ulgą Katarzyna. - Teraz możesz uciekać!
Tym razem Walter usłuchał, przełożył przez okno jedną nogę, leczzanim zniknął zupełnie, odwrócił się i spojrzał na Katarzynę pytającymwzrokiem.
- Na pewno cię ujrzę? Przysięgasz?
- Jeżeli będziemy żyli, przysięgam! A teraz zmykaj! - I przebaczyszmi?
- Jeśli w tej chwili nie znikniesz z mych oczu, nie przebaczę ci dokońca życia!
Nieśmiały uśmiech zakwitł na ustach Waltera, który ze zwinnościąkota, zadziwiającą u takiego olbrzyma, prześlizgnął się przez wąskieokienko, zsunął po dachu na ziemię i chwilę potem jego potężna sylwetkana koniu już tylko majaczyła w oddali. Na szczęście głęboki śniegzagłuszył odgłosy ucieczki.
Katarzyna zamknęła okienko i drżąc z zimna, zabrała się dopodsycania ognia. Jej zmęczenie i przygnębienie zniknęły, a obecnośćnieruchomego ciała rozciągniętego na łóżku nie napełniała jej sercastrachem. Umysł miała niezwykle jasny i spokojnie zaczęła sięzastanawiać, co należało teraz zrobić. Najpierw usunąć trupa z pokoju. Niemoże tutaj zostać. Z pomocą Sary wyniosą go przez okno i porzucą wpobliżu oberży, na przykład nad brzegiem wody. Szkoci znajdą gonajwcześniej nad ranem, co da Walterowi całą noc przewagi nadpościgiem, gdyż nie należało mieć złudzeń: Szkoci ruszą w pościg zamordercą ich komendanta. . Śmiertelna rana zadana toporem zbyt jasnodowodziła, kto zadał śmiertelny cios.
Sara zastała Katarzynę ubraną.
- No i... - rzuciła niecierpliwie, odwracając głowę w stronę Cyganki.
- Udało mi się ich przekonać, że Maclaren umizga się w owczarni dojednej z dziewek służebnych. Wrócili do stołów. A my? Co teraz zrobimy?
Katarzyna przedstawiła swój naprędce obmyślony plan. Sarasłuchała, otwierając usta ze zdziwienia.
- Sądzisz, że takie wielkie ciało zmieści się w wąskim okienku? Tosię nam nie uda!
- Musi się udać! Wystarczy chcieć! A teraz idź poszukać brataStefana. Musimy go o wszystkim uprzedzić. Będzie nam potrzebny.
Sara zaniechała wszelkiej dyskusji. Kiedy Katarzyna mówiła w takisposób, wiedziała, że jej opór na nic się nie zda. Posłusznie wyszła zpokoju i po chwili wróciła z mnichem, któremu po drodze opowiedziałacałą historię. Brat Stefan, który w swym życiu widział niejedno, nie okazałzdziwienia i nie tracąc czasu, zabrał się do realizacji planu Katarzyny.
Pośpiesznie zmówił kilka pacierzy nad zabitym, po czym, zakasawszyrękawy, powiedział:- Ja wyjdę na dach, a wy podacie mi ciało. Potem opuszczę je na dół.
- Ale on jest duży i ciężki pomimo swej chudości - zaniepokoiła sięSara.
- Mam więcej siły, niż możesz sądzić, moja córko! Dosyć tejgadaniny! A teraz do dzieła!
Najpierw pomógł obu kobietom przenieść ciało w pobliże okienka,po czym sam prześlizgnął się na zewnątrz. Noc była spokojna, lecz mrózściskał tęgi. Z dołu nie dochodziły żadne odgłosy; widocznie winouderzyło Szkotom do głów i wszyscy się pospali. Ciało nieszczęsnegoMaclarena było już sztywne i Katarzyna z Sarą dokonywały nadludzkichwysiłków, aby przecisnąć je przez okno. Pomimo mrozu obydwie byłyzlane potem, a ich serca waliły ze strachu. Gdyby ktoś ich zobaczył, samPan Bóg wie, co by się stało! Rozwścieczeni Szkoci powiesiliby ich nanajbliższym drzewie, bez żadnego sądu... Ale wokół zalegała głęboka ciszai nie widać było żywego ducha.
Brat Stefan chwycił ciało i zsunął je na brzeg dachu.
- Niechaj jedna z was przyjdzie do mnie i przytrzyma trupa, podczasgdy ja będę schodził na dół - syknął.
Katarzyna bez wahania wsunęła się w wąski otwór i ostrożnie zeszław stronę mnicha. Przytrzymała ciało, aby duchowny mógł dosięgnąćziemi.
- Gotowe! Opuszczaj go teraz powoli! Powoli!... Dobrze, trzymamgo! Możesz wrócić do pokoju, ja zajmę się resztą.
- A którędy wrócisz?
- Zwyczajnie, przez drzwi. Mój habit nie wzbudzi niczyjegopodejrzenia.
Katarzyna powoli ruszyła z powrotem, podciągając się na rękach. Wkońcu chwyciły ją silne ręce Sary i wciągnęły do środka. W pokoju byłoprawie tak zimno jak na dworze. Cyganka zaprowadziła Katarzynę dołóżka, posadziła ją na brzegu i przyłożyła do jej wilgotnego czoła drżącądłoń.
- Poszukam czegoś na rozpałkę i przyniosę ci trochę zupy powiedziała, zapalając świecę i przyglądając się z obrzydzeniemzakrwawionej pościeli. - Trzeba ją spalić... A oberżyście cichcem zapłacisię za straty.
Katarzyna milczała. Jej myśli były teraz przy pędzącym wciemnościach nocy Walterze, a serce wypełniał niepokój. Jak sobie da radębez jego silnego ramienia? Dlaczego traci kolejno tych, których kocha?
Znowu jest sama z wierną Sarą. Jednak to, co się stało, stało się wyłączniez jej winy. Gdyby przepędziła Maclarena, kiedy pochylał się nad nią,wszystko to by się nie wydarzyło. Młody Szkot żyłby, a Walter niemusiałby uciekać.
Kiedy Sara powróciła z naręczem polan i miską zupy, wydała sięKatarzynie bardzo zadowolona.
- Na dole pijanice leżą pokotem, jedni na stołach, inni na ławach.
Przed Walterem cała noc. Na razie wszystko idzie pomyślnie.
- Łatwo ci mówić! Powiedz raczej, że wszystko idzie na tyle dobrze,na ile w ogóle cokolwiek może dobrze iść w podobnym nieszczęściu!
* * *
Dalszy ciąg wypadków przebiegał dokładnie tak, jak przewidziałySara z Katarzyną. O świcie jeden ze Szkotów odkrył ciało Maclarenależące w śniegu w pobliżu owczarni. Natychmiast pobudził śpiącychkamratów i jeden z nich, najstarszy wiekiem, niejaki Alan Scott, objął nadresztą dowództwo i powiadomił troje wędrowców o woli żołnierzy.
- Przykro mi - rzekł zwracając się do Katarzyny - ale musimypomścić śmierć naszego komendanta!
- Na kim, na czym? Jaką możecie mieć pewność, że zabójcą jest. .
- ...twój koniuszy, pani? Co do tego nie ma żadnej wątpliwości! Cioszostał zadany toporem!
- Tutejsi ludzie także posługują się toporami - odparła nerwowoKatarzyna. - Sara powiedziała wam, że widziała Maclarena zmierzającegoz dziewką służebną w stronę owczarni!
- A kim była owa dziewka? Nie, pani, to próżna rozmowa i na nic sięnie zda! Jesteśmy gotowi rzucić się w pościg za tym człowiekiem! Śladyna śniegu są wyraźne, a zresztą, gdyby był niewinny, toby nie uciekał!
- A czy dalibyście mu szansę obrony?
- Z całą pewnością nie! Dlatego słusznie zrobił, że uciekł, a naszymobowiązkiem jest go dopaść. Ruszajcie więc sami w dalszą drogę!
- Czy to tak spełniacie rozkazy kapitana Kennedy'ego? - nie dawałaza wygraną Katarzyna.
- Gdy się dowie, co się stało, przyzna nam rację! A poza tym, wydajesię, że ty, pani... nie przynosisz szczęścia... Moi ludzie nie chcą więcej cisłużyć...
"Katarzyna tom 4" отзывы
Отзывы читателей о книге "Katarzyna tom 4". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Katarzyna tom 4" друзьям в соцсетях.