Jakub Coeur wrócił i od razu podbiegi do niej, ujął jej obie ręce i skłonił ją do powstania.
- Moja biedna przyjaciółko! Jak dotarła pani aż tutaj? W mieście jest pełno szpiegów, a zdrada czai się w każdym zakątku. Ale lepiej chodźmy stąd. W moim pokoiku będzie się nam lepiej rozmawiało. Subiekci są w magazynie. Wrócą tu niebawem, aby wszystko poukładać.
Łagodnie ujął młodą kobietę pod rękę, pomógł jej wstać i przejść na tył sklepu. Była tak zmęczona, że zachwiała się i upadła w podtrzymujące ją mocne ramiona.
- Dobry z pana przyjaciel, że nie kazał mnie pan wygonić.
Spojrzała na niego szczęśliwa, że znów mogła widzieć tę twarz o wyrazistych, nieco surowych rysach, ten wydłużony nos i wąskie, ale mocno zarysowane wargi. Szerokie, wysoko sklepione czoło i brązowe oczy, szeroko otwarte i szczere, lecz władczo spoglądające znamionowały inteligencję. Zmarszczka przy ustach świadczyła o tym, że niepozbawiony był zmysłowości, co ujawniało się też w zarysie nozdrzy i w ciepłym, nieco ochrypłym brzmieniu głosu.
Mężczyzna zniknął za drzwiami i Katarzyna znowu została sama.
Odchyliła zmęczoną głowę na oparcie fotela. Czuła, jak się rozluźnia, wycisza. Wreszcie dobiła do portu. Skończyły się czasy wędrówek na drogach dużych i małych, zimna, strachu, deszczu i wiatru, bezkresnych nocy podróży, kiedy nie wiedziała, czy znajdzie jakieś schronienie o świcie. Krtań zacisnęła się jej na myśl o Arnoldzie siedzącym w więzieniu, wiedziała jednak, jak niewzruszona jest jego odwaga, jego duma. Poza tym miała bezgraniczne zaufanie do tego człowieka, który tak po prostu przyjął ją w swoim domu i ofiarował schronienie.
Mistrz Jakub Coeur wrócił po dłuższej chwili, ostrożnie niosąc dymiącą filiżankę, którą podał Katarzynie. Z rozkoszą zacisnęła zmarznięte palce wokół rozgrzanego fajansu. Z naczynia wydobywał się zapach pikantny i zarazem krzepiący.
- To wino z cynamonem - rzekł kuśnierz. - Proszę to wypić, póki gorące. Potem opowie mi pani wszystko... Proszę być spokojna o służących, są w kuchni, gdzie moja stara Mahaut zajęła się nimi.
Katarzyna umoczyła usta w palącym napoju i od razu poczuła się lepiej. Jakub Coeur przyglądał się jej, wsparłszy twarz na rękach. Kiedy skończyła, odstawiła filiżankę. Policzki jej zaróżowiły się nieco i próbowała się nawet uśmiechnąć.
- Zaraz panu wszystko opowiem. To długa historia, ale czuję się dużo lepiej.
Objęła kolana rękami i zaczęła swoją opowieść. Mówiła spokojnie, a jej cichy głos był dziwnie wzruszający. Coeur słuchał, nie poruszając się i nie spuszczając oczu z opowiadającej. Jego nieco przygarbiona postać ostro odcinała się od łagodnych płomieni świec, przypominając nieruchomy drewniany posąg.
Katarzyna kończyła swą opowieść, kiedy na dole dały się słyszeć jakieś głosy, a zaraz potem - coś przypominającego huk piorunu. Ktoś ciężko wchodził po schodach. Kuśnierz wstał i odwrócił się do drzwi, uśmiechając się do Katarzyny, która już chciała naciągnąć kaptur.
- Niech się pani nie lęka! Myślę, że nadchodzi ktoś, kogo przed chwilą zaprosiłem. Do pani.
W ciemnym prostokącie drzwi pojawiła się wysoka postać mężczyzny: miał szerokie ramiona pod czarną peleryną do jazdy konnej, niedbale odrzuconą do tyłu, by uwydatnić krótki, zamszowy kaftan i pludry tego samego koloru. Nad tym wszystkim widniała twarz twarda, ale zarazem wesoła, żywe brązowe oczy i niesforny kosmyk czerwonorudych włosów.
Z okrzykiem radości Katarzyna skoczyła na równe nogi i podbiegła do nowo przybyłego. To był Xaintrailles! Rudowłosy Xaintrailles! Wierny towarzysz Joanny, najlepszy przyjaciel Arnolda!
Gdy ją poznał, wydał z siebie prawdziwy ryk. Następnie, niezbyt łagodnie unosząc ją z ziemi, ucałował Katarzynę kilkakrotnie i postawił z powrotem, nie wypuszczając jej jednakowoż z ramion. I wykrzykiwał: - Na flaki Ojca Świętego! Skąd wyszłaś, Katarzyno? Wyglądasz jak zmokły kot, ale - do kata! Dobrze cię widzieć znowu. Co zrobiłaś z Montsalvym?
- To ty nic nie wiesz?
Ręce kapitana zacisnęły się na ramionach kobiety, a jego twarz wykrzywiła się z gniewu.
- Co mam wiedzieć? Jakie idiotyczne edykty rozpowszechniane są przez króla? Że Montsalvy przeszedł na stronę angielską? On? Uosobienie honoru i lojalności? Bohater spod Azincourt? Jeden z ludzi Joanny? Mój przyjaciel?
Najwyraźniej ten ostatni tytuł, zdaniem Xaintrailles'a, przysparzał Montsalvy'emu najwięcej chwały. Ale Katarzynie nie było do śmiechu.
- Są tacy, co w to wierzą. Wielmożny pan de Rais...
- Niech go pokręci, jego i jego przeklętego kuzyna La Tremoille'a! Z bronią w ręku zrywam te przeklęte zniewagi z murów miast i wypruwam flaki wszystkim, którzy usiłują mi w tym przeszkodzić. Ci zaś, którzy próbują to czytać bez mego pozwolenia, obrywają pochwą miecza. Co za niewiarygodna głupota! Że taki człowiek jak on mógł zdradzić, skłoniony do tego przez kobietę, której nienawidzi. .
- To nieprawda! On mnie kocha! - wzburzyła się Katarzyna. Między nami nie istnieje już żadna bariera, żaden cień. Nic oprócz wielkiej miłości, a jeśli pragnie pan dowodu, to spójrz na mój brzuch!
Gwałtowność tego ataku wprawiła Xaintrailles'a w zupełne osłupienie. Szybko jednak przyszedł do siebie i wybuchnął śmiechem.
- Na rany Chrystusa! To ci dopiero dobra nowina! Mały Montsalvy!
Będziemy mieli dużego chłopaka, a ja zostanę ojcem chrzestnym. Winna mi to jesteś, Katarzyno, i...
Przerwał raptem, spojrzał na Jakuba Coeura, który siedział cały czas z poważną miną, chrząknął i kontynuował: - Ta... myśli pan, mistrzu Coeur, że nie ma teraz czasu na radość, kiedy ta nieszczęsna dziewczyna jest ścigana jak zwierzę i kiedy Arnold. .
no właśnie, a gdzie on się podziewa? Czy wiesz, Katarzyno? Odkąd król zapłacił za mnie okup i wyszedłem z więzienia, naprawdę przyjemnego, doprawdy, w którym trzymał mnie hrabia Arundel, rozpytuję o niego wszędzie.
- A jednak nie jest daleko stąd, przyjacielu, lecz nie uda się go panu odnaleźć. Jest więźniem La Tremoille'a w zamku Sully-sur-Loire.
- Do jas...
Xaintrailles zrobił się purpurowy z wściekłości. Zacisnął pięści i szczęki. Brązowe oczy zapłonęły z oburzenia, które nagle głośno wybuchło, zapełniając pomieszczenie stentorowym rykiem.
- Ten zdechły pies ośmielił się uwięzić Montsalvy'ego? Ośmielił się dać do zrozumienia, że zdezerterował? Śmiał. .
- Śmiał w imieniu króla! - uciął chłodno Jakub Coeur. - Niech się pan uspokoi, wielmożny panie, i przypomni sobie, że jeśli pan atakuje La Tremoille'a, atakuje pan króla!
- Król nie wie o takich postępkach.
- Król nie chce o nich wiedzieć - sprostował kuśnierz. - Proszę mi wierzyć, znam go dobrze. Nasz król nienawidzi komplikacji i zmartwień.
Co więcej.. jest bardzo zakłopotany; jego ulubieniec daje mu odczuć, że otrzymał koronę z rąk czarownicy!
- Nie myśli pan tego serio? - krzyknęła Katarzyna.
- Oczywiście, że nie! Ale La Tremoille zręcznie wykorzystuje sąd z Rouen.
- Sąd angielski...
- Nie... sąd kościelny! To nieskończenie bardziej kłopotliwe.
Pięść Xaintrailles'a opadła na stół, aż wszystko, co się na nim znajdowało, podskoczyło do góry.
- Co mnie to wszystko obchodzi? Arnold nie zostanie dłużej w więzieniu, daję wam na to moje słowo. Chyba że nie nazywam się już Xaintrailles. Biegnę...
Ręka Jakuba Coeura opadła na ramię porywczego Gaskończyka, powstrzymując jego zapędy.
- Dokąd biegniesz, panie? Paść do nóg króla? Straci pan i własny czas, i życie przyjaciela. Jego Wysokość zdziwi się, wezwie swego ulubieńca, który przysięgnie na wszystkie świętości, że to odrażające kłamstwo. . i zanim zliczysz do trzech, ciało kapitana Montsalvy'ego rozbije się o jakąś rozpadlinę albo z kamieniem u szyi uda się na zwiedzanie dna Loary.
Jęk Katarzyny skłonił mężczyzn do oględniejszego zachowania.
Xaintrailles rzucił w jej stronę niespokojne spojrzenie, które Jakub Coeur natychmiast zrozumiał.
- Proszę się nie obawiać. Pilnuję jej. Tutaj jest bezpieczna.
Z piersi kapitana wydobyło się głębokie westchnienie, które mogło wyrażać zarówno ulgę, jak i zdenerwowanie. Następnie wolno wyciągnął z zamszowej pochwy ciężki miecz, który zwisał u jego biodra. Ostrze miecza zalśniło w płomieniu świec. Xaintrailles podstawił miecz pod nos kuśnierza.
- Niech i tak będzie! Zostaje mi zatem tylko to! Mistrzu, niech pan dobrze mu się przyjrzy - rzekł, rozchylając usta w złowróżbnym uśmiechu - I przypomni sobie moje słowa: jeśli nie wydostanę Montsalvy'ego całego i zdrowego z tego przeklętego zamku, podaruję temu mieczowi zgniły kałdun La Tremoille'a. Przysięgam to Bogu!
Włożył z powrotem miecz do pochwy, odwrócił się do Katarzyny i obejmując jej ramiona, ucałował ją w oba policzki.
- Módl się za mnie, piękna pani! Postaram się, by twoje dziecko miało ojca.
Przywarła doń, wspięła się na palce, by musnąć ustami ogolony policzek i odetchnąć zapachem werbeny i konia.
- Uważaj, Janie. . Boję się o ciebie!
- Ba! - rzekł kapitan, któremu wrócił dobry humor na myśl o czekającej go batalii. - Mam paru dobrych kompanów, którzy chętnie mi pomogą podstawić nogę temu tłustemu prosięciu. A ponadto La Hire ma zwyczaj mawiać, że jeśli ktoś pragnie ustrzec się strachu, powinien pierwszy zadać ciosy. To właśnie mam zamiar uczynić i to zalecam ci na przyszłość. Gdyby królowa Jolanta była tutaj, pociągnąłbym cię do jej stóp, ale w pałacu jest tylko jej córka, ta nieszczęsna królowa Maria, która umie jedynie się modlić i rodzić bachory.
Śpiewając romancę, Jan Poton de Xaintrailles zbiegł ze schodów tak szybko, jak po nich wszedł. Jakub Coeur odwrócił się do Katarzyny. Stała przy oknie i patrzyła, jak na ulicy kapitan wskakuje na konia. Jej oczy połyskiwały radością, której nie zaznały już od dawna.
"Katarzyna Tom 3" отзывы
Отзывы читателей о книге "Katarzyna Tom 3". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Katarzyna Tom 3" друзьям в соцсетях.