– Nic na to nie poradzę, w marzeniach zawsze byłeś moim rycerzem.

– Co za określenie w stosunku do mnie!

– Tak, jak mogłabym nienawidzić swego rycerza? Ale, Wasia, ja nie rozumiem, dlaczego postępujesz tak okrutnie. Musisz? Nie mogę o tym słuchać! Za każdym razem serce na nowo pęka mi z bólu! Dłużej tego nie wytrzymam!

Położył się na wznak i objął ją ramieniem. Lisa czuła, jak drgają jego muskuły, czuła jego silne ciało pod cienką koszulą. Nienawidziła samej siebie za to, że tak bardzo ją pociąga.

W izbie było duszno. Na domiar wszystkiego wielki piec, który zajmował znaczną część pomieszczenia, buzował ciepłem. Na górze pod samą powałą znajdowała się półka, na której także spali goście. Lisa nie pojmowała, jak wytrzymują takie gorąco.

Naraz znów doszedł ją szept Wasyla.

– Pamiętasz, Liso, nasze pierwsze spotkanie?

Od razu zapomniała o całym świecie. Odwróciła lekko głowę i przytuliła się policzkiem do jego ramienia.

– Tak…

– Nigdy nie doznałem ciepła. My, Kozacy, by przeżyć, zawsze musieliśmy rabować i kraść. Tatarzy czynili nasze życie gorzkim i niepewnym. Car Rosji zaś zabrał nam wszystko, co posiadaliśmy. Szukaliśmy pociechy w pijaństwie i w tańcach. Już wtedy byłem twardy i cyniczny, wręcz brutalny. Zresztą, sama wiesz.

Wasia umilkł. Jego twarz znalazła się przy twarzy Lisy. Widziała profil: wyrażające zdecydowanie rysy, przymknięte powieki, rzęsy i usta, poruszające się, gdy mówił. Był taki prawdziwy i tak blisko.

– A potem, Liso, przeżyłem coś pięknego i ulotnego. Spotkałem ciebie. Najpierw zachowywałem się grubiańsko, tak jak do tego przywykłem. Uważałem, że jesteś beznadziejnie naiwnym dzieciakiem. Ale z upływem dni, kiedy tak leżałem samotny, zacząłem za tobą tęsknić. Byłaś światłem w mym życiu, byłaś taka czysta i szlachetna i ofiarowałaś tylko dobro. Wcześniej nie znałem nikogo takiego, nie miałem odwagi ci zaufać. Bo druga strona mojej duszy była na wskroś przesiąknięta złem. Pragnąłem zranić, zniszczyć tę dobroć, która wydawała mi się fałszywa.

– Ale pokonałeś te uczucia, Wasia. Pamiętam, jak prosiłeś, bym odeszła. Nie chciałeś narażać mnie na niebezpieczeństwo. Nie byłeś całkiem zły!

– Och, Liso, nie rozumiesz, jak działała na mnie twoja bliskość – jęknął.

– Nie – powiedziała powoli. – Nie rozumiem. Miałam wtedy niespełna piętnaście lat. Byłam jeszcze dzieckiem.

– Ale jakim pięknym! Twoje oczy przyciągały jak magnes. Wiesz, że już wtedy widok twoich ust doprowadzał mnie do szaleństwa?

– Masz bardzo gorącą krew, zupełnie jak twoja siostra – rzekła Lisa z przekąsem.

– Nie dlatego. Pragnąłem ciebie, jasnowłosa dziewczyno… I przez to zniszczyłem wszystko, co było takie piękne między nami. Zniszczyłem twoje życie na wiele lat.

Wasia długo milczał, udręczony wspomnieniami.

– Och, jak gorzko żałowałem mego postępku. Chciałem wszystko naprawić, ale ty nie pojawiłaś się następnego wieczoru. Tej nocy przeżyłem prawdziwy koszmar. Rankiem wyczołgałem się na step i tam znalazł mnie jeden z mych druhów, który wyjechał na poszukiwanie. Kiedy wróciłem do Przepastnego Jaru, w pośpiechu zebrałem najpiękniejsze dary. Miałem w głowie tylko jedną myśl, zobaczyć cię znowu radosną, usłyszeć twój dziecinny śmiech, ujrzeć podziw dla mnie w twych cudownych oczach. Wszystkie upominki, jakie dla ciebie zgromadziłem, wysłałem do twojej osady przez pasterza Kindrata.

Wasia pogładził jej czoło, odgarnął włosy i dotknął skroni.

– Kindrat przywiózł wszystko z powrotem, Liso. Zniknęłaś, powiedzieli mu, że nie żyjesz. Jak to się stało, że dostałaś się do niewoli tatarskiej?

– Nie przyszłam do ciebie pierwszej nocy, bo byłam rozżalona, przeżyłam straszny zawód. Ale nie mogłam bez ciebie żyć, Wasylu. Rozpaliłeś we mnie coś, co jako dziecko uważałam za obrzydliwe. Tyle że nie byłam już dzieckiem, choć daleko mi było jeszcze do dorosłości.

– Czy zostałaś surowo wychowana?

– Tak już u nas jest. Uważa się, że kobieta powinna zachowywać się powściągliwie aż do końca swych dni.

Uśmiechnął się.

– Raczej kiepska rada dla ciebie!

– Co masz na myśli?

– Wiesz, Liso, choć sprawiasz wrażenie dziewicy z lodu, to w porównaniu z twoim blednie nawet ognisty temperament Nataszy.

Uniosła głowę zdumiona.

– Co ty możesz o tym wiedzieć? – spytała z gniewem.

– O, zdradza cię wiele drobiazgów! Drżysz, kiedy znajdziesz się zbyt blisko mnie. W twoich oczach pali się ogień, serce bije jak szalone, na przykład teraz. A poza tym, kiedy wczorajszej nocy wypiłaś zbyt dużo i odrzuciłaś surowe zasady, w jakich cię wychowano…

Lisa odsunęła się od niego.

– Odeszliśmy od tematu – rzekła chłodno. – Następnej nocy szłam do ciebie uzbrojona w nóż, na wypadek gdybyś znów próbował mnie dotknąć, ale ciebie nie było. Ogarnęła mnie taka rozpacz, że niemal straciłam rozum. Biegałam wzdłuż brzegu w tę i z powrotem, nawołując ciebie. Wtedy pojawili się Tatarzy.

– Och, Liso – westchnął. – Nie miałem pojęcia, że trafiłaś w jasyr przeze mnie. – Obrócił się do niej i skulił, jak gdyby teraz on potrzebował jej pociechy. – Zdusiłem maleńki ognik, jaki zapłonął w mym ubogim świecie. To tak, jakbym…

– Czy dlatego stałeś się taki dziki i okrutny?

– Tak. Zacząłem pić na umór. Za każdym razem, kiedy o tobie myślałem, a myślałem często, widziałem przed sobą twe ufne, przyjazne oczy i uświadamiałem sobie, że cię już nie ma… Ludzie różnie reagują na wódkę, ty na przykład wesołością. Ja staję się brutalny i prymitywny.

– No, a kiedy byłeś trzeźwy?

– Wtedy zachowywałem się normalnie.

– Ty, Wasia, potrafisz być czasem bardzo ludzki – rzekła Lisa z przekonaniem.

Przycisnął ją mocno w odruchu wdzięczności, a potem znów ułożył się na wznak.

– Te kobiety, o których słyszałaś… Nie przejmuj się nimi.

– Łatwo ci powiedzieć – mruknęła Lisa i odsunęła się.

– Uważasz, że byłoby lepiej, gdybym wykorzystywał młode niewinne dziewczyny?

– Ależ nie! Tego bym ci nigdy nie wybaczyła!

– I ja sobie. Zrozum, dla mnie niewinność jest czymś świętym! Pojąłem to po tym, gdy tak bardzo cię skrzywdziłem.

Lisa pokiwała głową. Pamiętała, co opowiadał jej Dima. Czuła, że Wasyl mówi prawdę.

– Właściwie po co mi było żyć? – rzekł rozgoryczony. – Za każdym razem, kiedy się upiłem, czułem jeszcze większą tęsknotę, a przecież piłem po to, by zapomnieć. Wylewałem gorzkie łzy, no a gdy w pobliżu była jakaś kobieta…

– Nic nie mów! – prosiła zrozpaczona Lisa.

– Próbowałem sobie wyobrazić, że to ty. Ale nie udawało mi się.

Odwróciła się urażona.

– Liso – wyszeptał z lękiem w głosie.

– Zostaw mnie!

– Nie przejmuj się tym, nie powinienem ci o tym wspominać, wybacz mi!

– Są granice tego, co możesz mi wmówić – rzuciła ze złością. – Gotowa jestem ci uwierzyć, że myśl o tym, iż skrzywdziłeś dziecko, sprawiała ci ból. Ale utrzymywać, że tęskniłeś za mną fizycznie wtedy… i przez następne cztery lata. Nie, Wasyl, w to nie uwierzę.

Odwrócił ją do siebie i przycisnął jej głowę do piersi.

– Ależ to prawda! Dla mnie nikt inny poza tobą nie istniał. Nie możesz tego zrozumieć? Przecież sama mówiłaś, że nie myślałaś o innych mężczyznach.

Lisa starała się odsunąć go od siebie.

– To nie to samo. Ja żyłam w całkowitej izolacji, a przy tym byłam bardzo młoda.

Potężny Kozak, który spał obok, poruszył się przez sen. Bali się, że go obudzą, leżeli więc przez chwilę całkiem nieruchomo, prawie nie oddychając. Wasyl, pochylony nad Lisa, obejmował ją mocno.

Dziewczyna dostrzegła naraz komizm sytuacji i zaśmiała się bezgłośnie.

Wasia podniósł głowę i spojrzał na nią i również wybuchnął cichym śmiechem. Położył się z powrotem na plecach.

– Czy musimy się ciągle kłócić? – zastanawiała się Lisa.

– Owszem – powiedział z nagłą powagą. – Póki sobie wszystkiego nie wyjaśnimy.

– Kiedy to będzie?

– Wszystko zależy od ciebie. Bo tylko ty możesz mi pomóc.

– Powiedz, w jaki sposób, a chętnie pomogę.

Uniósł się na łokciach.

– Zostań ze mną – poprosił. – Sama widzisz, że nie piję i z całych sił próbuję zachowywać się przyzwoicie. Dla ciebie mógłbym uczynić wszystko…

Lisa poczuła, jak powoli ogarnia ją wewnętrzny chłód.

– A jeśli nie będę chciała i odejdę… zaczniesz znów pić na umór i zachowywać się jak zwierzę?

– Nie wiem – rzekł znękany. – Może.

– Jesteś tchórzem, Wasylu – wyszeptała ze złością. – Chcesz mnie zmusić, bym została z tobą. Całą odpowiedzialnością za swe postępowanie obarczasz mnie…

Potrząsnął głową. Słaby blask lampki oliwnej rzucał drżące cienie na jego silne ramiona.

Lisa spróbowała raz jeszcze:

– No dobrze. Miałeś swoje mrzonki, ja także miałam. Spotkaliśmy się teraz po kilku latach i przeżyliśmy rozczarowanie. Rzeczywistość nie wytrzymała konfrontacji ze światem marzeń.

Odwrócił się gwałtownie.

– Co ty mówisz? – szepnął nachylając się nad nią, a jego ciemne oczy błyszczały w półmroku. – Rzeczywistość nie dorównuje marzeniom? Liso, nie rozumiesz, że musimy walczyć, aby odnaleźć na nowo drogę do siebie? Wiem, że marzyłaś o rycerzu, a spotkałaś demona. Ale ja… Liso, nie śmiem powiedzieć, co czuję, żeby cię nie przerazić. Kiedy cię spotkałem przed czterema laty, byłaś niczym pąk róży, który zaczynał się rozwijać. Teraz jesteś dorosłą kobietą, o wiele piękniejszą, gorętszą i bardziej pociągającą niż wówczas. Gdybyś zdawała sobie sprawę, ile wysiłku mnie kosztuje, by panować nad sobą w twojej obecności, wtedy wiedziałabyś, że moje uczucia są szczere!

Lisa była oszołomiona, w głowie jej dudniło.

Wasia delikatnie przyciągnął ją do siebie.

– Nie – szepnęła i odsunęła go.

– Dlaczego? – spytał zachrypniętym głosem. – Przecież wiem, że tego pragniesz.

– Boję się…

Jęknął zrozpaczony i odwrócił twarz.