Otworzyły się. W progu stanął łysy facet z siwiejącą bródką. Łypnął na nią groźnie.
– Czego?
– Nazywam się Shanna Whelan. Podobno mnie szukacie? Wybałuszył oczy, złapał ją za rękę i wciągnął do środka.
– Ależ głupia suka – sapnął z cudzoziemskim akcentem i zatrzasnął drzwi.
Cofnęła się. Za jasno tu, światło wpada przez okno nad drzwiami. Zobaczyła drzwi na bocznej ścianie i znalazła się w niedużym saloniku. Wytarty dywan, stare, zniszczone meble. Światło słoneczne sączyło się spomiędzy wiekowych żaluzji.
Rosjanin szedł za nią.
– Dziwne. Albo ci życie niemiłe, albo to jakiś podstęp. – Rozpiął marynarkę i odsłonił kaburę pod pachą. Shanna podeszła do okna.
– Żaden podstęp, po prostu nie mam już siły uciekać. Schował broń.
– Wiesz przecież, że Petrovsky cię zabije.
– Dogadam się z nim. – Podeszła do okna. – Widzisz, byłam w domu Romana Draganestiego i wiem sporo o jego zabezpieczeniach.
Zmrużył oczy.
– Życie za informacje.
– Taki mam plan. – Opuściła żaluzje.
– Daj torbę, muszę ją przeszukać.
Odstawiła ją na krzesło. Rosjanin szedł w jej stronę, ona tymczasem szybko opuściła rolety.
– No proszę – powiedziała głośno. – Jak tu ciemno i przytulnie.
Zajrzał do torebki, wyjął komórkę.
– A co to? – Zamknął aparat i przerwał połączenie.
Ale Romanowi wystarczyło jedno zdanie; już zmaterializował się w pomieszczeniu. Z wampiryczną szybkością odebrał Rosjaninowi broń i zdzielił go w szczękę. Mężczyzna runął jak długi.
Shanna wyjęła z torebki zwój liny i podała Romanowi. Związał ochroniarza.
– Dobrze idzie – szepnęła. – Jak się czujesz?
– W porządku. – Podał jej broń Rosjanina. – W razie czego, strzelaj.
Skinęła głową.
– Zaraz wracam. – Oddalił się.
Wiedziała, że inni śmiertelni strażnicy, jeśli tu są, skojarzą, co się dzieje. Powali ich, zwiąże i będzie szukał chemika. Wzięła telefon, zadzwoniła do rezydencji.
– Howard? Jesteś tam?
– Tak. Jak idzie?
– Radzimy sobie, niedługo wracamy. – Odłożyła aparat koło torebki.
Nagle drzwi się otworzyły. Odruchowo podniosła pistolet Rosjanina. Kroki w holu, i po chwili w progu stanęło dwóch mężczyzn w czarnych garniturach z pistoletami w dłoniach.
Otworzyła usta z wrażenia. Zamrugała szybko.
– Tata?
Sean Dermot Whelan wyglądał tak samo, jak rok wcześniej, gdy go widziała po raz ostatni. Może w złotorudych włosach było nieco więcej siwych kosmyków, ale w spojrzeniu, jak zawsze, kryła się czujność. Opuścił broń.
– Shanna, nic ci nie jest? – Wszedł do saloniku, rozejrzał się, zmarszczył brwi na widok nieprzytomnego mężczyzny na podłodze.
– Tato! – Upuściła pożyczoną broń obok torebki. Podbiegła do niego, uściskała.
– Kochanie. – Jedną ręką trzymał broń, drugą ją objął. – Śmiertelnie mnie przeraziłaś, wchodząc do tego domu Co ty tu robisz?
Odsunęła się.
– Mogłabym zadać ci to samo pytanie. Myślałam, że jesteś na Litwie.
– Wróciłem jakiś czas temu. – Dotknął jej twarzy. – Dzięki Bogu, jesteś cała i zdrowa. Bardzo się o ciebie martwiłem.
– Nic mi nie jest. – Objęła go. – Myślałam, że już nigdy cię nie zobaczę. Co u mamy i…
– Później – wpadł jej w słowo. – Teraz musimy wydostać się stąd. – Spojrzał na jej torebkę. – Zabieraj swoje rzeczy.
Do saloniku wszedł drugi mężczyzna, młody.
– Hol jest czysty. – Wskazał korytarz.
Zerknęła na torebkę. Telefon leżał na krześle. Jak może stąd wyjść bez Romana? I jak wyjaśni ojcu, co tu robi? Bardzo ją ucieszyło spotkanie, zastanawiała się jednak, skąd on się tu wziął.
– Widziałeś, jak wchodziłam?
– Od tygodni obserwujemy dom Petrovskiego. Draganestiego też. – Wskazał towarzysza ruchem głowy. – To Garrett.
– Cześć. – Przywitała się z nim i szybko wróciła wzrokiem do ojca. Wreszcie zrozumiała. – To wy byliście w czarnym SUV-ie po drugiej stronie ulicy.
– Tak. – Machnął ze zniecierpliwieniem ręką. – Chodź już, w tym domu może być jeszcze z tuzin rosyjskich żołnierzy mafii. Nie możemy tak sobie tu gawędzić.
– Ja… nie jestem sama. Zmrużył niebieskie oczy.
– Weszłaś sama, ale był z tobą kierowca…
– Rzuć broń! – Phil stał w drzwiach i celował do Seana i Garretta. Odwrócili się w jego stronę.
– Nie strzelaj! – krzyknęła Shanna.
Phil nie opuszczał pistoletu. Podejrzliwie przyglądał się facetom w czerni.
– Nic ci nie jest? Chodź już. Sean zastąpił jej drogę.
– Nigdzie z tobą nie pójdzie. Kim ty w ogóle jesteś?
– Ochroniarzem – odparł Phil. – Odpowiedzialnym za jej bezpieczeństwo. Proszę się usunąć, pozwolić jej przejść.
– A ja jestem jej ojcem. Nigdzie nie pójdzie.
– Och, wiem aż za dobrze, coś ty za jeden. – Phil skrzywił się pogardliwie. – CIA, projekt „Trumna”.
– Co? – Garrett i ojciec Shanny wymienili spojrzenia. – Skąd oni wiedzą?
CIA? Wodziła wzrokiem od jednego do drugiego i usiłowała się zorientować, o co w tym wszystkim chodzi. Ojciec zawsze twierdził, że pracuje w Departamencie Stanu, ale jedno można powiedzieć – teraz nie zachowywał się jak dyplomata. I co to jest projekt „Trumna”?
– To pewnie dzienny strażnik Draganestiego. – Głos Seana ociekał pogardą. – Zdradziłeś ludzkość. Pracujesz na rzecz wampira.
Sapnęła głośno. Ojciec wie o wampirach?
– Rzuć broń. – Za plecami Phila stanął kolejny facet w czerni. Phil odwrócił się i z przekleństwem na ustach upuścił broń.
– Dobra robota, Austin – mruknął Sean. Podszedł do Phila, zabrał mu pistolet.
– Jesteś człowiekiem, więc pozwolę ci odejść. Wracaj do potwora, któremu służysz, i powiedz mu, że jego dni, a właściwie noce, są policzone. Likwidujemy wampiry, i nic nie może na to poradzić.
Phil spojrzał na Shannę niespokojnie.
– Nic mi nie będzie. Idź. – Odprowadzała go wzrokiem. Jezu, co za bałagan. Jej ojciec przywódcą zabójców wampirów?
Garrett zdawał się potwierdzać jej podejrzenia. Wyjął kołek z kieszeni.
– Skoro już tu jesteśmy, może załatwimy kilka wampirów?
– Na pewno mają ochronę. – Do saloniku wszedł mężczyzna o imieniu Austin, młody blondyn o niesfornej czuprynie. Spojrzał na Rosjanina na podłodze. – Zazwyczaj w ciągu dnia w tym domu jest dziesięciu, dwunastu mężczyzn uzbrojonych po zęby. Nie widziałem, żeby wychodzili, więc gdzie są?
Sean skinął głową.
– Za cicho tu. – Spojrzał na Shannę. – Mówiłaś, że nie jesteś sama?
Z trudem przełknęła ślinę; mówiła, zanim się dowiedziała, że jej ojciec jest zabójcą wampirów. Jeśli on i jego ludzie zaczną sprawdzać dom w poszukiwaniu wampirów do zabicia, mogą skrzywdzić Romana albo Laszlo.
– Myliłam się. Chodźmy już. – Schyliła się po torebkę. Telefon nadal działał. Podniosła głos. Oby Howard Barr ją usłyszał.
– Idę z tobą, tato.
Sean porwał telefon, odczytał numer, podniósł aparat do ucha.
– Halo? Kto tam? – Spojrzał na córkę. – Rozłączył się.
– Złożył telefon i wsunął do kieszeni. – Co tu się dzieje, Shanno?
– Nic. – Nonszalancko zarzuciła torebkę na ramię. – Jestem gotowa. Idziemy? – Nie szkodzi, że ojciec zabrał aparat. Roman może skorzystać z innego, żeby wrócić do domu, a tam Phil i Howard Barr powiedzą mu, co się z nią stało. Teraz najważniejsze, to zabrać ich stąd, jak najdalej od Romana.
– Idziemy – ruszyła do drzwi.
– Chwileczkę. – Sean powstrzymał ją ruchem ręki. – Nie zdziwiłaś się, słysząc o wampirach. – Przyglądał się jej uważnie.
– Spędziłaś sporo czasu w domu Draganestiego. Wiesz, że to potwór, prawda?
– Wiem, że musimy zmykać, zanim nas tu zdybie mafia. Odgarnął jej włosy, oglądał kark.
– Czy ten potwór cię ukąsił?
– To nie potwór. – Shanna się cofnęła. – Skoro obserwowaliście i jego, i Petrovskiego, wiecie, że są zupełnie inni. Roman to dobry człowiek.
Ojciec skrzywił się z niesmakiem.
– To drań z piekła rodem.
– Nieprawda! Ryzykował życiem, żeby mnie chronić.
– Syndrom sztokholmski – mruknął Garrett. Sean skinął głową. Zmrużył oczy.
– Wpuściłaś go, Shanno?
Do umysłu? Tak. Do serca i ciała także, ale nie powie tego ojcu. Chciał go zabić, a gdyby się dowiedział, Roman stałby się celem numer jeden. Musi ostrzec ukochanego przed nowym niebezpieczeństwem. Ale może już wie o projekcie „Trumna”. Phil wiedział.
– Wszystko, co zrobiłam, zrobiłam z własnej woli.
Sean przekrzywił głowę. Przyglądał się jej.
– Zobaczymy.
Pokój wypełnił się ruchem. Roman zatrzymał się gwałtownie, taszczył na plecach Laszla.
– Słyszałem głosy. Co tu się dzieje?
Sean, Austin i Garrett z pistoletami w dłoniach wpatrywali się w niego.
Posłał Shannie pytające spojrzenie.
– Znasz ich? Wskazała głową ojca.
– Mój tata uznał, że potrzebuję wsparcia. Sean zamrugał.
– To niemożliwe. Wampir za dnia?
– I taki szybki – sapnął Austin. – W ogóle nie wiem, kiedy się tu zjawił.
Roman zmarszczył brwi.
– Sean Whelan? Sean skinął głową – A to pan Draganesti. Obrzydliwy potwór, który uwięził moją córkę.
Roman zacisnął usta w wąską kreskę.
– Ona jest innego zdania, prawda, Shanno? Zobaczyła, że Garrett staje za Romanem. Miał kołek w dłoni.
– Musisz stąd wyjść.
– Bez ciebie się nie ruszę.
– Drań. – Sean wyjął drewniany kołek z kieszeni. – Nie wiem, co zrobiłeś mojej córce, ale słono za to zapłacisz.
Podbiegła do ojca w nadziei, że jej bliskość nie pozwoli mu zaatakować Romana.
Biedak stał wpatrzony w nią, narażony na ciosy.
– Idź!
– Widzisz? – Sean objął córkę. – Zostaje ze mną. Ba, wstąpi do mojej drużyny.
Roman wyglądał, jakby było mu niedobrze.
– To prawda, Shanno? Chcesz mnie zabić? Jej oczy zaszły łzami.
Za tobą jest facet z kołkiem.
Roman zerknął za siebie, zobaczył Garretta. Posłał Shannie jeszcze jedno udręczone spojrzenie i pobiegł na górę.
"Jak poślubić wampira milionera" отзывы
Отзывы читателей о книге "Jak poślubić wampira milionera". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Jak poślubić wampira milionera" друзьям в соцсетях.