– Skoro więc miłośnicy skał nie potrzebują usług agencji PR, nie pozostaje nam nic innego, jak jednak poznać się na jakimś przyjęciu. Mój dobry znajomy pracuje w jednej firmie z twoim przyjacielem i tak się złożyło, że któregoś razu znaleźliśmy się na tym samym przyjęciu.
– Zostańmy przy tej wersji, brzmi w miarę prawdopodobnie, a zweryfikować jej nie sposób. Nawet Kate nie ma tyle tupetu, by spytać o nazwiska i adresy.
– Mogę jej za to zrelacjonować, jak zacząłeś mi opowiadać o skałach oraz o procesach geologicznych, które mają decydujący wpływ na moje życie i siła twojej pasji poraziła mnie.
Popatrzył na nią z humorem.
– Ach, więc ty też zakochałaś się we mnie od pierwszego wejrzenia?
Na chwilę odebrało jej mowę.
– Na to wygląda – odparła wreszcie.
Dzwonek budzika wyrwał ją z głębokiego snu. Nie wiedziała, gdzie się znajduje i nie rozumiała, skąd tyle słońca w pokoju, jakby był środek dnia.
Powoli zaczęły napływać do niej obrazy – dłonie zaciśnięte na kierownicy i upiornie kręta droga bez barierek ochronnych, triumfalny uśmiech Clary, która zdołała jej coś udowodnić, Rhys… Rhys!
Thea usiadła gwałtownie. W co ona się znowu wpakowała? Retsina już wyparowała jej z głowy, więc dotarło do niej wreszcie, że bez namysłu zgodziła się przez całe dwa tygodnie udawać narzeczoną zupełnie obcego człowieka, praktycznie skazując siebie i Clarę na jego nieustanne towarzystwo. Co Nell by na to powiedziała?
Pocieszyła ją jedynie myśl, że Rhys – chociaż nie miał za sobą długiej podróży i nieprzespanej nocy – pewnie też uciął sobie drzemkę w czasie sjesty, a gdy się obudził, zastanowił się nad wszystkim na spokojnie i podobnie jak ona ujrzał cały bezsens ich planu.
W pokoju było gorąco i Thei zamarzyła się kąpiel w basenie. Tak, to by ją orzeźwiło. Czuła się nieco skacowana, przesadziła z tą retsiną. Wstała, a ponieważ nie miała siły ubrać się porządnie, wyciągnęła z walizki swój ukochany, stary jak świat sarong i owinęła się nim. Najpierw wyjrzy i dyskretnie sprawdzi, czy ci straszni Paineowie już wrócili. Jeśli nie, pójdzie popływać. Za nic nie chciała, by Kate ujrzała ją po raz pierwszy w stroju kąpielowym, który bezlitośnie odsłaniał jej pulchną figurę.
Zeszła na dół, ostrożnie uchyliła drzwi wejściowe.
– Thea!
Niemal podskoczyła z wrażenia. Rozpaczliwie przytrzymała sarong, by nie rozwiązał się i nie spadł z niej w najmniej stosownym momencie, po czym obróciła się. Ujrzała Rhysa w towarzystwie nieskazitelnie eleganckiej blondynki. Pewnie to ta osławiona Kate. No, to udało jej się wywrzeć dobre pierwsze wrażenie, nie ma co! Nie wystąpiła co prawda w kostiumie kąpielowym, za to pokazała się owinięta jedynie kawałkiem bawełnianej tkaniny, tak spranej, że prawie rozłaziła się w palcach. Na głowie jak zwykle miała siano i pewnie oczy podpuchły jej od spania. Odruchowo przeciągnęła pod nimi palcem i zamarła ze zgrozy, gdy ujrzała na nim ciemne ślady.
W drodze powrotnej ogarnęła ją przemożna senność, więc myślała już tylko o tym, by zwalić się na łóżko i odespać zarwaną noc. Gdy weszła do domu, byle jak wepchnęła zakupy do lodówki, ściągnęła z siebie sukienkę i zapominając o zmyciu makijażu, padła jak długa na łóżko. Z rozmazanym tuszem musiała wyglądać jak panda… Coraz lepiej!
Patrzyła na tamtych dwoje, zastanawiając się, czy po prostu nie wycofać się z powrotem do domu. Rhys i Kate z kolei wyglądali na zaskoczonych jej nagłym pojawieniem się, więc cała trójka przez długą chwilę przyglądała się sobie w milczeniu.
Co się tak dziwią, to ja powinnam się dziwić, pomyślała z lekką irytacją Thea. W końcu to mój taras!
Pierwszy oprzytomniał Rhys.
– Dobrze, że jesteś, kochanie. – Zbliżył się i objął ją z uśmiechem. – Przyszedłem sprawdzić, czy już się obudziłaś. Jak się czujesz?
– Trochę dziwnie, jeśli mam być szczera – wykrztusiła z trudem.
Trochę? Mało powiedziane!
Otaczało ją ramię obcego mężczyzny, podczas gdy ona była prawie naga – dzielił ich tylko jej cieniuteńki sarong, co okazało się niespodziewanie… podniecające. Ale jak Rhys mógł działać na nią w podobny sposób? Przecież spotkała go ledwie kilkanaście godzin wcześniej, właściwie go nie znała. Mimo to żywiła przekonanie, że nie ma nic naturalniejszego niż dotyk Rhysa.
– Właśnie opowiadałem Kate, jak mnie zaskoczyłaś dziś rano swoim przyjazdem. – Leciuteńko uścisnął ramię Thei, na wszelki wypadek przypominając jej o ich umowie.
Jakże mogłaby zapomnieć, skoro przyciskał ją do siebie, jakby faktycznie stanowili parę?
– Wspomniałem ci o rodzinie wynajmującej trzeci domek – ciągnął niewinnym tonem. – Poznaj więc Kate Paine. Spędza tu wakacje ze swoim mężem Nickiem i z dwoma synami.
– Hugonem i Damianem – doprecyzowała Kate.
Wyglądała tak świeżo, jakby ją przed chwilą wyjęto z lodówki. Śnieżnobiała bluzka, nienagannie zaprasowane beżowe spodnie, wypastowane buty, fryzura modna i praktyczna zarazem, jasnoniebieskie oczy, które krytycznie zmierzyły Theę od stóp do głów. Thea nie mogła jej winić za sceptyczną minę, gdyż wiedziała, jak wygląda tuż po wstaniu z łóżka. Nie był to szczególnie piękny widok…
Zdobyła się na blady uśmiech.
– Miło mi – rzekła.
– Kate, pozwól, to moja narzeczona, Thea Martindale.
W głosie Rhysa brzmiała radość, a w jego oczach widniał zachwyt, jakby nie miał przy sobie pulchnego śpiocha z rozmazanym tuszem do rzęs, tylko naprawdę piękną kobietę. Thea nigdy by nie przypuszczała, że z geologów są tacy świetni aktorzy.
– Zostaliśmy zaproszeni na dziś wieczór do naszych sąsiadów – ciągnął, znów ostrzegawczo ściskając jej ramię.
– Och, to bardzo miłe…
Nie zdążyła dodać „ale”, a potem jakiegoś wykrętu, gdyż Kate przerwała jej zdecydowanie:
– Rhys mówi, że to dla was specjalny dzień, lecz my też chcemy uczcić wasze zaręczyny. Nie zatrzymamy was długo, zapraszamy tylko na drinka. Najpierw musisz się odświeżyć, umówmy się więc na szóstą.
ROZDZIAŁ CZWARTY
– Czemu nie wymówiłeś się jakoś od tej wizyty? – spytała Thea, gdy tamta oddalała się, donośnie stukając obcasami.
Rhys poczekał, aż Kate zniknie im z oczu, i dopiero wtedy puścił Theę. Dziwne. Przez cały czas, gdy ją obejmował, chciała, by się odsunął, a gdy to wreszcie zrobił, poczuła rozczarowanie.
– Od czasu do czasu jakieś zaproszenie musimy przyjąć, od oficjalnego powitania ciebie i tak się nie wywiniemy, więc lepiej miejmy to z głowy – wyjaśnił. – Zobaczyłem z tarasu, jak Kate pruje do twojego domu jak po sznurku, więc pospieszyłem z odsieczą, bo nie chciałem, żeby cię kompletnie zaskoczyła. Zdążyłem jej opowiedzieć wzruszającą historię naszych zaręczyn, zaraz potem wyjrzałaś. W sumie dobrze wyszło.
– No, świetnie – skwitowała z ironią i wskazała na swój sarong. – Strój w sam raz do zawierania znajomości.
– Nie rozumiem. Bardzo ładnie wyglądasz. Zarumieniła się.
– Nie musisz udawać, Paineów tu nie ma.
– Kiedy ja mówię szczerze.
I znowu nastąpił jeden z tych momentów, gdy zapadła między nimi kłopotliwa cisza. Thea próbowała odwrócić wzrok od twarzy Rhysa, lecz pierwszy raz w życiu nie mogła zmusić oczu do posłuszeństwa. Zwilżyła wargi koniuszkiem języka.
– No tak, przecież spędziłeś parę lat na pustyni, pozbawiony towarzystwa kobiet. To wiele wyjaśnia.
Roześmiał się, a Thea nieoczekiwanie pożałowała, że nie był dalej taki antypatyczny jak rano. Wtedy jego obecność stwarzałaby o wiele mniejsze problemy…
– Cóż – rzekła dziarskim tonem. – Chwilowo i tak jesteś na mnie skazany, bo Kate chyba uwierzyła w naszą bajeczkę.
– Na to wygląda. Aha, i nie myśl, że zupełnie nie zadbałem o nasze interesy. Tak naprawdę przyszła z zaproszeniem na kolację, lecz delikatnie napomknąłem o naszych nieco innych planach na wieczór. Na szczęście zrozumiała, że nie wytrzymamy długo bez rzucenia się na siebie i zdarcia z siebie ubrań, więc ustąpiła. Ale i tak zdąży nas nieźle wymaglować.
Thea wolała czym prędzej zapomnieć o opcji rzucania się na siebie i zdzierania ubrań. Spojrzała na zegarek.
– Och, szósta jest już niedługo! Chciałam popływać i ochłodzić się, ale teraz nie zdążę, szkoda. Przy okazji zamierzałam sprawdzić, co robi Clara, miała bawić się przy basenie. Widziałeś ją może?
– Tak, cały czas miałem oko na dziewczynki. Pod wpływem twojej siostrzenicy mali Paineowie w ciągu pięciu minut zmienili się z doskonale ułożonych chłopców w dwóch urwisów, którzy latają dookoła basenu, wskakują, wyskakują, wskakują z powrotem, wrzeszcząc jak opętani. Kate jest zdegustowana takim zdziczeniem.
– Czy mam porozmawiać z Clarą?
– Nie, nie rób tego. Ci troje boczyli się na siebie przez cały tydzień, a teraz wreszcie zaczęli się ze sobą bawić. Nauki Kate zdecydowanie przegrywają z pomysłami Clary. I niech tak zostanie.
Roześmiała się.
– Masz rację. W takim razie idę wziąć prysznic, a potem zejdę nad basem i sprawdzę, jak dzieciaki sobie radzą.
– Zatem spotkamy się tam i razem pójdziemy do Paine’ów. Skinął jej dłonią i zbiegł po schodach, zaś Thea została z poczuciem dziwnego rozczarowania. Nawet jej nie pocałował na pożegnanie… Chwileczkę, co też ona myśli? Czy nie za bardzo wczuła się w rolę? Przecież miała złamane serce z powodu Harry'ego, który ciągle nie potrafił wybrać między nią a Isabelle.
Pospiesznie zawróciła do domku, mając nadzieję, że zimny prysznic uleczy ją z niestosownych zachcianek. W łazience rzuciła okiem w lustro i zmartwiała. Wyglądała jak z horroru! Czarne obwódki wokół oczu, każdy włos w inną stronę. Nic dziwnego, że nie wywarła na Kate dobrego wrażenia.
Wskoczyła pod prysznic, umyła głowę, nie żałowała odżywki, a potem kremu, który pomagał opanować niesforne loki, wreszcie wysuszyła włosy suszarką, zamiast jak zwykle dać im wyschnąć na powietrzu. Hm, wyszło nie aż tak źle. Oczywiście nie udało jej się osiągnąć modnego efektu gładziuteńkiej, spływającej lśniącą kaskadą fryzury, lecz chmura miękkich loczków mimo wszystko prezentowała się lepiej niż ta nieszczęsna kopa siana, z jaką pokazała się Rhysowi i Kate.
"Gwiazdkowi nowożeńcy" отзывы
Отзывы читателей о книге "Gwiazdkowi nowożeńcy". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Gwiazdkowi nowożeńcy" друзьям в соцсетях.