– Nie udawaj. Clara ciągle mi opowiada, że Sophie to, a wujek Rhys tamto… Słyszałam o waszych zaręczynach.

– Nie było żadnych zaręczyn, my tylko udawaliśmy i Clara doskonale o tym wie!

– Udawanie uczucia to niebezpieczna zabawa – zauważyła rozsądnie Nell. – Często zmienia się w rzeczywistość, nawet nie wiadomo kiedy.

– Czemu mi tego nie powiedziałaś przed moim wyjazdem na Kretę? – jęknęła Thea.

– Bo myślałam, że będziesz zajmować się moją córką, a nie zaręczać się z zupełnie obcymi ludźmi – zażartowała Nell, lecz Thea nawet nie próbowała się uśmiechnąć. – W czym właściwie problem? Na zdjęciach wygląda na bardzo sympatycznego, Clara za nim przepada i uważa, że jest stworzony dla ciebie.

– Ja też tak uważam, ale w drugą stronę to nie działa. Ja nie jestem stworzona dla niego! – Głos jej się załamał, łez nie dało się już dłużej powstrzymywać i Thea rozpłakała się rozpaczliwie.

Nell zerwała się z krzesła, w mig znalazła się przy siostrze, przytuliła ją mocno.

– Aż tak źle? – spytała ze współczuciem.

– Gorzej! – wyszlochała Thea. – Co jest ze mną nie tak?

– Nic!

– To czemu zawsze zakochuję się bez wzajemności? Nell podała jej paczkę chusteczek.

– Skąd wiesz, że Rhys cię nie kocha? Thea głośno wytarła nos.

– Bo mi powiedział, że nie ma czasu na angażowanie się w związek Sceptyczna mina Nell mówiła sama za siebie.

– Praktycznie nie rozstawał się z tobą przez te dwa tygodnie. To nie wygląda na niechęć do angażowania się.

– Ale wakacje rządzą się własnymi prawami i wszystko wygląda inaczej! W dodatku nic między nami nie zaszło. Przyjaźniliśmy się i już. Och, Nell, nie masz pojęcia, jak ja za nim tęsknię! – Po tych słowach nastąpił kolejny wybuch płaczu.

– Zadzwoń więc do niego.

– Nie mogę!

– Czemu nie? Przecież się przyjaźnicie, sama tak powiedziałaś, a przyjaciele mają prawo do siebie dzwonić.

– To nie do końca tak – powiedziała niewyraźnie Thea, siąkając w chusteczkę. – On wrócił do Anglii, by zajmować się córką, ma tyle do nadrobienia… Czułby się winien, gdyby ją znów zaniedbał, tym razem nie ze względu na pracę, lecz na inną osobę.

– Po pierwsze, poświęcanie na siłę całego czasu dziecku jest niezdrowe. Po drugie, skoro twoje towarzystwo sprawiało mu przyjemność, a wyraźnie tak było, to będzie mu go brakować niezależnie od tego, czy Rhysowi to na rękę, czy nie. Wcale się nie zdziwię, jeśli on zadzwoni do ciebie.

– Nawet mnie nie poprosił o numer telefonu.

– Sądząc po zdjęciach i po relacji Clary, to bardzo przytomny człowiek – zauważyła spokojnie Nell. – Zdobycie twojego telefonu nie powinno przedstawiać dla niego trudności.

– Gdyby zatęsknił, już by zadzwonił. – Chlipnęła po raz ostatni. – Skoro nie odezwał się do tej pory, to nie ma już na co liczyć.

Następnego dnia Thea wróciła z supermarketu, lecz po raz pierwszy jej sobotnie zakupy nie przedstawiały się imponująco, zapełniła nimi lodówkę ledwie w trzeciej części, czując, że i tak nie ma najmniejszej ochoty na jedzenie. Zupełnie straciła apetyt, ale nie cieszyło jej nawet to, że może wreszcie straci parę kilo. Jakie to miało znaczenie?

Nalała sobie szklankę wody niegazowanej, bo nic innego nie zdołałaby w siebie wmusić. Zauważyła, że na telefonie pulsuje dioda automatycznej sekretarki, z roztargnieniem stuknęła palcem w przycisk.

– Witaj, Theo, tu Rhys. Dostałem twój numer…

Aż podskoczyła na dźwięk znajomego głosu. Wylała na siebie całą wodę, wdusiła przycisk jeszcze raz, by usłyszeć wiadomość od początku.

– Witaj, Theo, tu Rhys. Dostałem twój numer dzięki Sophie i Clarze, przez które skontaktowałem się z twoją siostrą, a ona wyświadczyła mi tę grzeczność. Chciałbym cię prosić o pewną przysługę. Czy mogłabyś do mnie oddzwonić, gdy wrócisz? – Podyktował swój numer i zakończył prostym: – Do usłyszenia.

Musiała odsłuchać wiadomość jeszcze trzy razy, nim zdołała zapisać numer, gdyż ręce tak jej się trzęsły, że nie nadążała z pisaniem cyfr. Wreszcie spojrzała na kartkę z koślawo wypisanym numerem, a serce w niej śpiewało: To on! To on! Zadzwonił do mnie!

Usiadła, gdyż nogi się pod nią ugięły i zadzwoniła do Nell.

– A nie mówiłam, że zadzwoni? – spytała siostra bez żadnych wstępów. – To naprawdę szalenie sympatyczny człowiek, bardzo miło sobie pogawędziliśmy.

– Ale chyba nie zdradziłaś mu…

– Nie obawiaj się. Powiedziałam, że słyszałam o nim od Clary, dodałam tylko, że na pewno będzie ci bardzo miło, gdy do ciebie zadzwoni. I co? Rozmawiałaś z nim już?

– Nie, strasznie się boję – wyznała Thea. – Palnę coś głupiego i wszystko zepsuję.

– Daj spokój, nie możesz nic zepsuć. Sam cię prosi o przysługę i o telefon, nie narzucasz więc mu się. Zadzwoń, spytaj, o co chodzi, jeśli jego prośba okaże się rozsądna, spełnisz ją, a jak nie, to nie. Oczywiście obstawiam to pierwsze, bo gdyby to był jakiś nieodpowiedzialny człowiek, w ogóle byś się z nim nie zadawała. Dzwoń. Przecież o to ci chodziło, prawda?

Prawda, tylko siostrze łatwo było tak mówić, bo to nie jej serce łomotało w piersi, a żołądek ściskał się w supeł ze zdenerwowania. Po zakończeniu rozmowy z Nell Thea parokrotnie wyciągała rękę w stronę słuchawki i za każdym razem wpadała w panikę. Wreszcie, po serii bardzo głębokich oddechów, zebrała się na odwagę i wybrała numer. Usłyszała jeden sygnał… drugi… trzeci… Pewnie nie było go w domu.

– Rhys Kingsford, słucham.

Słuchawka omal nie wyleciała jej ze spoconej dłoni.

– To ja – powiedziała mało inteligentnie i w sumie mało grzecznie, po czym zreflektowała się i wyjaśniła: – Thea.

– Thea!

Usłyszała po jego głosie, że się uśmiechnął.

– Dziękuję, że zadzwoniłaś – ciągnął. – Co u ciebie?

– W porządku, dziękuję – skłamała. – A u ciebie? Przez kilka chwil wymieniali podobne grzeczności. Thea spytała o to, jak Sophie zniosła powrót do szkoły i czy mają już odbitki, podczas gdy w rzeczywistości pchały jej się na usta pytania, czy tęsknił za nią, czy pamięta, jak się całowali na werandzie i czy nie mógłby jej pokochać.

– Wspomniałeś coś o przysłudze – rzekła wreszcie.

– Tak… To trochę kłopotliwa sprawa, wolałbym omówić ją w cztery oczy, gdyby to było możliwie. Ale ty w weekend pewnie jesteś zajęta?

To nie był dobry moment, by podbijać swoją wartość, stwarzając trudności. Zresztą nigdy nie należała do osób, które mówią o sobie: „Mam swoją dumę”.

– Akurat nie za bardzo. A kiedy by ci pasowało?

– Dziś wieczorem? – spytał ostrożnie.

– Dobrze, mnie też pasuje.

Umówili się na siódmą w winiarni znajdującej się w połowie drogi między nimi, co dawało Thei sześć godzin na zadbanie o wygląd i zdecydowanie, w co ma się ubrać. Rhys co prawda nie sprawiał wrażenia zakochanego i nie wyglądało na to, by zamierzał się oświadczyć albo co najmniej ją uwieść, ale gdyby rozwój wypadków doprowadził do tego ostatniego…

Po długim namyśle zrezygnowała z krótkiej spódniczki na rzecz dopasowanych czarnych spodni, które dzięki jej utracie apetytu prezentowały się na niej lepiej niż kiedykolwiek. Do nich włożyła bladoróżowy sweterek, kupiony za bezcen na wyprzedaży, tak mięciuteńki, że aż się prosił o dotknięcie.

Zauważyła Rhysa, gdy tylko weszła do lokalu, a na jego widok poczuła tę samą pewność, co w Agios Nikolaos. To on, mężczyzna jej życia. I czekał właśnie na nią.

Na jej widok jego twarz rozjaśniła się przepięknym uśmiechem. Wstał.

– Thea! Wyglądasz cudownie.

Przez moment nie wiedzieli, w jaki sposób powinni się przywitać, wreszcie Thea pocałowała go w policzek.

– Miło cię znów widzieć, Rhys.

Och, to było mało powiedziane! Pożerała go wzrokiem i musiała zmobilizować wszystkie siły, by nie wtulić się w niego i nie zacząć go całować, jak wtedy na Krecie. Na szczęście Rhys podsunął jej krzesło, a sam poszedł po wino dla niej, co dało jej czas na przynajmniej częściowe pozbieranie się.

– Dużo o tobie myślałem – zaczął, gdy wrócił do stolika i postawił przed nią kieliszek wina.

Serce jej podskoczyło. Czyżby jednak?

– Tak?

– Zastanawiałem się, czy Harry zadzwonił do ciebie.

– Tak, ale… – Zawahała się. Jak mu to wyjaśnić? – Nic z tego nie wyszło – odparła w końcu, nie wchodząc w szczegóły.

– Przykro mi z tego powodu – rzekł i zabrzmiało to szczerze.

– Właściwie nic się takiego nie stało. Nell mówi, że tak będzie dla mnie lepiej i ja też jestem tego zdania.

Wiedział już więc, że jest wolna i jeśli chciał, mógł uczynić jakiś ruch… On jednak milczał, toteż Thei po paru chwilach oczekiwania nie pozostało nic innego, jak zacząć nowy temat:

– Cóż to za tajemnicza przysługa, o której wspomniałeś? Tylko mi nie mów, że dopadła cię Kate, a ty nie zdołałeś wyrwać się z jej szponów i musimy iść na wizytę, by oglądać zdjęcia.

– Nie, tym razem kłopotu narobiła Sophie. – Uśmiechnął się nieco krzywo. – Kate powiedziała o nas Lyndzie, ta wypytała o wszystko Sophie, która stwierdziła bardzo poważnie, że jesteś moją narzeczoną, ona bardzo cię lubi, ja zamierzam ci kupić pierścionek i mamy się pobrać na Gwiazdkę. Widać dziewczynki usłyszały więcej, niż nam się wydawało, co gorsza, od pewnego momentu zaczęły traktować to serio.

– I jak zareagowała Lynda? – spytała ostrożnie Thea.

– Zadzwoniła do mnie, by to wszystko potwierdzić. Gdybym zaprzeczył, Sophie wyszłaby w jej oczach na kłamczuchę, a za nic bym tego nie chciał. Postanowiłem więc poudawać jeszcze trochę, w końcu to nikomu nie szkodziło, i za tydzień czy dwa powiedzieć, tak jak to ustaliliśmy na Krecie, że pogodziłaś się ze swoim poprzednim partnerem i wróciłaś do niego.

Thea patrzyła na niego badawczo.

– Czuję, że jest jakieś „ale”.

– Ale nie przewidziałem, że Lynda koniecznie będzie chciała cię poznać.

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

– Uparła się przy tym, a mnie już brakuje wymówek – ciągnął. – Pomyślałem więc, że może byłabyś tak miła i wpadła ze mną do niej któregoś dnia, udając moją narzeczoną? Niezręcznie mi cię o to prosić, zwłaszcza teraz, gdy na pewno przykro ci z powodu Harry’ego, ale nie proszę o dużo, w sumie jakąś godzinę, najwyżej dwie.