– Malwowy.
– Ach, oczywiście. Ciekawe, dlaczego kobiety wymyślają tyle dziwnych nazw kolorów. Nie wystarczyłby różowy?
– Można powiedzieć, że czymś musimy zająć czas, gdy mężczyźni rządzą światem.
Uśmiechnął się.
– Pomyślałem, że do nowej sukienki przyda ci się jakiś drobiazg. Nie byłem tylko pewien, czy będzie pasować do malwowego… – Wyjął zza pleców puzderko i otworzył je. – Ale powiedziano mi, że brylanty pasują do wszystkiego.
Victoria otworzyła usta. Służąca otworzyła jeszcze szerzej. Robert miał wypieki na twarzy i wyglądał na nieco zmieszanego.
– Och, Robert! – Z niepewnością wyciągnęła rękę w stronę błyszczącego naszyjnika w komplecie z kolczykami. – Jeszcze nigdy nie widziałam czegoś równie cudownego.
– Ja widziałem. – Pogładził ją po policzku.
Dyskretna służąca, Francuzka, opuściła pokój.
– Muszą być niezwykle drogocenne – powiedziała Victoria i dotknęła ich z zachwytem w oczach.
Robert wyjął naszyjnik z pudełka i założył jej na szyję.
– Mogę? – Skinęła głową, a on stanął za nią. – A na cóż innego miałbym wydawać pieniądze?
– Nie… nie wiem – wyjąkała. Mimo protestów dobrze się czuła z drogocennymi kamieniami na szyi. – Na pewno jest wiele ważniejszych rzeczy.
Podał jej kolczyki do założenia.
– Victorio, ty jesteś całym moim życiem. Lubię kupować ci prezenty. W przyszłości możesz spodziewać się następnych.
– Ale ja nie mam nic dla ciebie.
Ukłonił się wytwornie i pocałował ją w dłoń.
– Wystarczy mi twoja obecność – rzekł. – Chociaż…
– Chociaż? – Ona również chciała mu dać to, czego pragnie.
– Mogłabyś mi podarować dziecko – powiedział nieśmiało.
Zaczerwieniła się.
– Cóż, przy tym tempie nie powinno być większych problemów.
– Świetnie. A jeżeli można dalej prosić, to przydałaby się dziewczynka, taka podobna do ciebie…
– Na to nie mam wpływu – odparła ze śmiechem. Nagle spoważniała. Na końcu języka miała wyznanie miłości.
Jednak nie chciała, aby pomyślał, że łączy miłość z wdzięcznością, więc postanowiła odłożyć wyznanie na później. Zapali pachnącą świeczkę, poczeka na odpowiedni nastrój…
– Nad czym się tak nagle rozmarzyłaś? – zapytał, biorąc ją pod brodę.
Uśmiechnęła się tajemniczo.
– A tak, bez powodu. Tylko przygotowałam na wieczór małą niespodziankę.
– Naprawdę? – W jego oczach pojawił się błysk. – Podczas balu czy później?
– Później.
Popatrzył zmysłowo spod wpółprzymkniętych powiek.
– Nie mogę się doczekać.
Godzinę później czekali na wejście do pałacu Lindworthych. Pani Brightbill i Harriet stały tuż za nowożeńcami. Postanowili, że wszyscy czworo przyjadą jedną karetą.
Robert spojrzał zatroskany na żonę.
– Jeszcze się denerwujesz? Popatrzyła zaskoczona.
– Skąd wiesz, że się denerwowałam?
– Gdy wczoraj ciocia Brightbill oznajmiła, że idziemy na bal, zbladłaś.
Uśmiechnęła się nieznacznie.
– Tak bardzo było widać?
– Tylko ja zauważyłem. – Uniósł jej dłoń do ust i złożył długi pocałunek. – Ale nie odpowiedziałaś, czy jeszcze się denerwujesz.
Lekko pokręciła głową.
– Nie byłabym człowiekiem, gdybym się trochę nie denerwowała. Ale nie, nie boje się.
W tej chwili Robert był z niej tak bardzo dumny, że zastanawiał się, czy rodzina widzi, jak wypina pierś.
– Skąd ta zmiana nastawienia? Spojrzała mu prosto w oczy.
– Dzięki tobie.
Mógł się zdobyć tylko na to, aby jej natychmiast nie uściskać. Boże, jak on ją kocha. Miał wrażenie, że kocha ją od początku świata.
– Jak to? – zapytał. Wiedział, że z jego oczu można wyczytać stan serca, ale wcale się tym nie przejmował.
Nerwowo przełknęła ślinę.
– Wiem, że jesteś ze mną – mówiła cicho. – Wystarczy mi, że jesteś przy mnie. Ty nie pozwolisz, żeby coś mi się stało.
Gorączkowo ścisnął jej dłoń.
– Torie, życie bym za ciebie oddał. Przecież wiesz.
– Ja za ciebie też – odparła. – Ale po co tak mówić. Jestem pewna, że mamy przed sobą szczęśliwe i spokojne życie.
Popatrzył na nią uważniej.
– Mimo to, chciałbym…
– Hrabia i hrabina Macclesfield!
Oboje aż podskoczyli, gdy odźwierny Lindworthów ich wywołał. Stało się. Jeszcze przez wiele lat będzie się mówić w towarzystwie o tym, że gdy Victoria i Robert pokazali się wielkiemu światu, praktycznie nie byli w stanie oderwać od siebie wzroku. W tłumie zapanowało milczenie. W pewnym momencie odezwał się czyjś śmiech:
– Oto małżeństwo z miłości. O ile takie istnieją!
Robert uśmiechnął się i objął żonę ramieniem.
– Chyba moglibyśmy mieć gorsze wejście. Uśmiechnęła się kącikiem ust.
I tak zaczął się wieczór.
Trzy godziny później Robertowi nie było już tak wesoło. Dlaczego? Bo całe trzy godziny upłynęły mu na obserwowaniu, jak towarzystwo lustruje jego żonę. A zwracali na nią baczną uwagę wszyscy. Szczególnie mężczyźni.
Jeżeli jeszcze jeden przeklęty fircyk przyjdzie pocałować ją w rękę… Mruknął do siebie i powstrzymał się przed rozluźnieniem krawata. Przeżywał piekło, gdy musiał stać z przyklejonym uśmiechem, podczas gdy książę Ashbourne – powszechnie znany hulaka – prawił Victorii komplementy.
Poczuł na ramieniu dłoń ciotki Brightbill.
– Staraj się hamować – szepnęła.
– Widzi cioteczka, jak on na nią patrzy? – syknął. – Mam ochotę…
– I poprzestań na ochocie – odpowiedziała pani Brightbill. – Victorii idzie znakomicie, a Ashbourne nigdy nie zadaje się z mężatkami. Poza tym kręci się koło jakiejś Amerykanki. A teraz przestań psioczyć i uśmiech na twarz.
– Przecież się śmieję – powiedział przez zaciśnięte zęby.
– To ma być śmiech? Strach człowieka oblatuje na taki śmiech.
Robert słodko wyszczerzył do niej zęby.
– Przestać się martwić. – Ciocia poklepała go po ramieniu. – Idzie nasz drogi Basil. Namówię go, żeby poprosił Victorię do tańca.
– Ja z nią będę tańczył.
– Nie. Ty już z nią tańczyłeś trzy razy. Zaraz zacznie się gadanie.
Zanim Robert zdążył odpowiedzieć, obok nich pojawił się Basil.
– Cze, mama, cze, kuzyn – przywitał się.
Robert skinął głową, nie odrywając wzroku od Victorii.
– Dobrze się bawisz na pierwszej potańcówie z nową śliczną żonką? – zagadnął Basil.
Robert zmierzył go wzrokiem. Zupełnie zapomniał, że od zawsze Basil był jednym z jego ulubionych krewniaków.
– Zamknij się, Brightbill – wypalił. – Dobrze wiesz, że krew mnie zalewa.
– No tak, to przez piękną żonę. Czy to nie dziwne, że uwodziciele rezygnują z panien ze względu na ich niewinność, a nie mają skrupułów względem mężatek, które ślubowały przed Bogiem wierność jednemu mężczyźnie?
– Do czego zmierzasz, Brightbill?
Robert spojrzał na dłonie, jakby chciał sprawdzić, czy będą zdolne zacisnąć się na szyi kuzyna.
– Do niczego – rzeki Basil, wzruszając ramionami. – Ale twój plan wycofania się na jakiś czas z towarzystwa wydaje się całkiem słuszny. Zauważyłeś, jak faceci na nią patrzą?
– Basil! – upomniała go pani Brightbill. – Przestań drażnić kuzyna. – I zwróciła się do Roberta: – On tylko żartuje.
Robert wyglądał tak, jakby za chwilę miał eksplodować. Ciocia Brightbill wykazywała się niezwykłą odwagą, nadal trzymając mu dłoń na ramieniu.
Basil uśmiechał się pod nosem wyraźnie zadowolony, że udało mu się rozdrażnić Roberta.
– A teraz przepraszam, ale muszę złożyć wyrazy szacunku swojej najlepszej rodzinie.
– Myślałem, że ja jestem twoją najlepszą rodziną – rzekł szyderczo Robert.
– Nawet się nie równasz – odparł niespiesznie Basil i z żalem pokręcił głową.
– Basil! – odezwała się przyjaźnie Victoria, gdy kuzyn męża pojawił się obok niej. – Miło cię spotkać.
Robert stracił panowanie nad sobą i w dwóch krokach dopadł Victorii.
– Robert! – powiedziała, a jemu się zdawało, że odezwała się dwa razy mniej przyjaznym głosem niż do Basila.
– Bawiłem właśnie towarzystwem twoją żonę – rzekł Basil.
– Żebyś za bardzo nie zabawił – warknął Robert.
Victoria otworzyła ze zdziwienia usta.
– Robert, jesteś zazdrosny? – zapytała.
– Nie, skądże – skłamał.
– Nie ufasz mi?
– Tobie ufam. Ale jemu nie.
– Mnie? – Basil zrobił niewinną minę.
– Żadnemu z nich nie ufam – mruknął.
Harriet, która do tej pory stała w milczeniu obok Victorii, szturchnęła ją i powiedziała:
– Widzisz, mówiłam, że cię kocha.
– Dosyć tego! – powiedział Robert. – Ona o tym wie. Możesz mi wierzyć.
– Wszyscy ją kochamy – rzekł z szerokim uśmiechem Basil.
Robert prychnął.
– Rodzina to zaraza.
Victoria położyła mu dłoń na ramieniu.
– Jestem potwornie zmęczona – powiedziała. – Masz coś przeciwko temu, abym wyszła na chwilę i odpoczęła?
Natychmiast spojrzał zatroskanym wzrokiem.
– Jesteś chora? Jeśli tak, trzeba wezwać…
– Nie jestem chora – odparła spokojnie. – Chcę tylko pójść do toalety. Chciałam się uprzejmie wymówić.
– A. Odprowadzę cię – rzekł Robert.
– Nie przesadzaj. To na końcu korytarza. Wrócę, zanim zauważysz, że mnie nie ma.
– Zawsze zauważam, gdy cię nie ma. Pogładziła go po policzku.
– Mówisz takie słodkie rzeczy.
– Nie dotykaj go! – zawołała pani Brightbill. – Ludzie pomyślą, że się kochacie!
– A cóż w tym złego? – zapytał Robert, odwracając głowę.
– W zasadzie nic. Ale miłość wyszła z mody.
Basil zachichotał.
– Wdepnąłeś w niezłą farsę, kuzynie.
– I nie ma szans na ucieczkę – dorzuciła Harriet.
Victoria wykorzystała tę wymianę zdań, żeby się wymknąć.
– Przepraszam – mruknęła i idąc wzdłuż poręczy okalającej salę balową, dotarła do podwójnych drzwi prowadzących na hol. Bez trudu znalazła toaletę, bo pani Brigntbill już wcześniej jej pokazała odpowiednie drzwi.
Damska toaleta składała się z dwóch części. Victoria minęła pomieszczenie z lustrami, weszła do właściwej umywalni i zamknęła za sobą drzwi. Usłyszała, że ktoś wszedł do łazienki za nią, więc spieszyła się, aby ustąpić miejsca następnej kobiecie. Szybko wygładziła spódnicę i Z przyjaznym uśmiechem otworzyła drzwi.
"Gwiazdka Z Nieba" отзывы
Отзывы читателей о книге "Gwiazdka Z Nieba". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Gwiazdka Z Nieba" друзьям в соцсетях.