– Co to znaczy?
Poruszyła go jej ciekawość.
– No… przecież wiesz – rzekł z uśmiechem. – Ale odświeżę ci pamięć.
Połączyli się ustami. Całował ją gorąco, pieszcząc jej wargi.
– Mniej więcej chodziło mi o coś takiego.
Wyczuwał, że poddała się jego namiętności. Serce Victorii biło mocniej, z każdą chwilą oddychała coraz szybciej. Pod tkaniną sukienki czuł rozpaloną skórę ukochanej. Gdy całował jej szyję, odchyliła głowę do tylu.
Wiedział, że jej opór słabnie.
Przesunął dłoń po plecach dziewczyny i mocno przycisnął ją do siebie. Nie mógł już dłużej ukrywać swojego fizycznego podniecenia, a ponieważ nie odsunęła się, przyjął to jako znak milczącej zgody. – Chodźmy na górę – szepnął jej do ucha. – Chodźmy, będziemy się kochać.
Nie struchlała w jego ramionach, ale w nienaturalny sposób pozostawała bez ruchu.
– Victorio – szepnął cicho.
– Nie proś mnie o to – powiedziała, odwracając głowę. Zaklął w duszy.
– Jak długo mam jeszcze czekać? Nic nie odpowiedziała. Przycisnął ją mocniej.
– Jak długo?
– Nie jesteś ze mną uczciwy. Wiesz, że nie mogę tak po prostu… To nie w porządku.
Puścił ją tak gwałtownie, że aż się zdziwiła.
– Victoria, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Tylko ty nie chcesz tego dostrzec. – Spojrzał na nią z resztką pożądania, ale czuł się zbyt zagniewany i rozzłoszczony, aby zauważyć udrękę na jej twarzy. A potem odwrócił się plecami i wyszedł.
19
Victoria zamknęła oczy, ale nie mogła zamknąć uszu. Po domu rozniósł się odgłos pośpiesznych kroków Roberta, po których rozległo się głośne trzaśniecie drzwiami do pokoju.
Oparła się o kuchenną ścianę. Czego ona tak się boi? Przecież nie może dłużej zaprzeczać, że zależy jej na Robercie. Nic tak nie raduje jej serca jak jego uśmiech. Ale kochanie się z nim to poważna sprawa. Nic nie mogła poradzić na to, że pozostała w niej odrobina urazy żywionej przez tak wiele lat. W pewnym momencie uraza ta stała się cząstką jej samej, a nic jej tak nie przerażało jak utrata poczucia własnej tożsamości. Właśnie dzięki temu poczuciu przetrwała ostatnie lata. „Jestem Victoria Lyndon”, powtarzała sobie po szczególnie ciężkim dniu. „I nikt mi tego nie zabierze”.
Zakryła dłońmi twarz i ciężko oddychała. Miała zamknięte oczy, ale nadal widziała szczerą twarz Roberta. Nadal słyszała jego głos powtarzający „kocham cię”. A potem poczuła jeszcze, że dłonie pachną tak jak on – mieszaniną skóry i drewna sandałowego. Przeżywała rozterkę.
– Muszę stąd wyjść – powiedziała cicho i ruszyła w stronę drzwi prowadzących do ogródka na tyłach domku. Gdy znalazła się na dworze, głęboko odetchnęła świeżym powietrzem. Uklękła na trawie i dotknęła kwiatów.
– Mamo – szepnęła. – Słyszysz mnie?
Nieba nie przecięła błyskawica, ale szósty zmysł kazał jej się odwrócić i ujrzała Roberta w oknie. Siedział na parapecie plecami do niej. Garbił się ponuro.
Zraniła go. Kurczowo trzymała się swojej urazy, bo tylko na niej mogła polegać. Ale w ten sposób raniła jedyną osobę, którą…
Złamała kwiat na dwoje. Czy chciała powiedzieć „kocha”?
Poczuła, że jakaś niewidzialna siła zmusza ją do wstania. W jej sercu pojawiło się nowe uczucie. Nie była pewna, czy to miłość, ale było delikatne i dobre, a przede wszystkim zagłuszało urazę. Czuła się teraz bardziej wolna niż dotychczas.
Podniosła wzrok do okna. Robert wciąż siedział z twarzą w dłoniach. To nie w porządku. Nie powinna przysparzać mu cierpienia. On jest dobrym człowiekiem. Czasami bywa zbyt dominujący, pomyślała z uśmiechem, ale jest dobry.
Wróciła do domku i po cichu wymknęła się do swego pokoju.
Przez całą minutę siedziała nieruchomo na łóżku. Czy zdobędzie się na ten krok? Zamknęła oczy i skinęła głową. Potem wzięła głęboki oddech i sięgnęła do zapięcia sukienki.
Ubrała się w jedwabną koszulę nocną i wygładziła ją po bokach. Czuła się odmieniona.
W końcu sama przed sobą przyznała się do tego, o czym wiedziała od początku – że pragnie Roberta. Pragnie go i chce mieć pewność, że on także jej pragnie. Miłość wiązała się z cierpieniem, ale pożądała Roberta i temu zaprzeczyć nie mogła. W pełni świadoma tego, na co się decyduje, przekręciła klamkę drzwi pokoju Roberta. Drzwi były zamknięte na klucz.
Żeby się upewnić, jeszcze raz przekręciła klamkę. Naprawdę zamknięte.
Wprost nie mogła w to uwierzyć. To ona podejmuje jedną z najdonioślejszych decyzji w życiu, a on zamyka za sobą drzwi na cholerny klucz.
Przemknęło jej przez myśl, że powinna zrezygnować i dalej cierpieć w samotności. Nie dowie się, co stracił, łajdak jeden. Ale wtedy uświadomiła sobie, że ona także się nie dowie, co straciła. A poza tym chciała znów czuć się kochana.
Podniosła rękę i zapukała do drzwi.
Zaskoczony Robert podniósł głowę. Wydawało mu się, że ktoś porusza klamką przy drzwiach, ale doszedł do wniosku, że to po prostu skrzypi stary budynek. W najśmielszych marzeniach nie wyobrażał sobie, że to z własnej woli idzie do niego Victoria.
Ale po chwili usłyszał coś dziwnego. Pukanie. Czego ona może chcieć?
Szybkim krokiem przeszedł przez pokój i otworzył drzwi.
– Co ty jeszcze… – Wstrzymał oddech. Sam nie wiedział, czego się spodziewał, ale na pewno nie tego. Stała w powabnej koszuli, którą jej podarował, i tym razem nie okrywała się kocem. Niebieski jedwab uwydatniał wszystkie kształty, głęboki dekolt ukazywał rowek między piersiami, a długie rozcięcie na boku odsłaniało nogę.
Ciało Roberta zareagowało natychmiast. Jakimś cudem udało mu się wypowiedzieć jej imię. Nie przyszło mu to łatwo, bo w ustach miał kompletnie sucho.
Stała przed nim Z dumną miną, ale trzęsły jej się ręce.
– Podjęłam decyzję – odezwała się cichym głosem.
Pochylił głowę, nie był pewien, czy uda mu się przemówić.
– Ja ciebie też pragnę – powiedziała. – O ile nie zmieniłeś zdania.
Zamarł w bezruchu. Nie wierzył własnym uszom i to go sparaliżowało. Ona opuściła głowę.
– Przepraszam – szepnęła, źle interpretując jego zachowanie. – Zachowałam się jak nieokrzesana. Zapomnij o…
Urwała w pół zdania, bo nagle przycisnął ją do siebie i nerwowo głaskał po całym ciele. Chciał mieć ją całą, chciał przytulić do siebie i nigdy nie wypuścić. Powstrzymywała go tylko obawa, że przestraszy ją swoją gwałtownością. Oddychając nierówno, odsunął ją kilka centymetrów od siebie.
Patrzyła na niego wielkimi, błękitnymi, niepewnymi oczami.
Zdobył się na uśmiech.
– Oczywiście, że cię pragnę – powiedział.
W pierwszej sekundzie nie zareagowała. A po chwili się roześmiała. Jej głos brzmiał jak muzyka i bardziej poruszył duszę Roberta niż najpiękniejsza modlitwa. Z nabożną delikatnością ujął w dłonie jej twarz.
– Kocham cię, Torie. I zawsze będę kochał.
Przez dłuższą chwilę nic nie mówiła. Wreszcie stanęła na palce i łagodnie pocałowała go w usta.
– Nie chcę mówić „zawsze” – wyszeptała. – Proszę cię, nie…
Przerwał jej namiętnym pocałunkiem. Nic nie przeszkadzało mu, że ona jeszcze nie jest gotowa na „zawsze”. Wkrótce będzie. On ją przekona, że ich miłość jest uczuciem, które przetrwa wieki. Uczyni to dłońmi, ustami i słowami.
Przesuwał dłońmi po całej długości jej ciała, pod jego palcami uginał się cienki jedwab.
– Pokażę ci, czym jest miłość – szepnął. Pochylił się i przyłożył usta do miękkiej skóry jej piersi. – Będę kochać się tutaj.
Przesunął usta na jej szyję.
– I tutaj.
Ścisnął dłońmi jej pośladki.
– I tutaj.
Zareagowała zmysłowym, niskim jękiem wydobywającym się z głębi serca. W jednej chwili Robert wziął ją na ręce i zaniósł do łóżka. A kładąc na pościeli, powiedział:
– Będę cię kochał wszędzie.
Victoria wstrzymała oddech. Czuła na sobie ogień jego oczu i miała wrażenie, że one widzą jej duszę. Potem położył się obok i zatraciła się w cieple jego ciała i chwilowym uniesieniu. Robert był silny, twardy, rozgrzany i zniewalający. Czuła się jak odurzona.
– Chcę cię dotknąć – szepnęła, ledwie wierząc w swoją śmiałość.
Ujął jej dłoń i położył na swym torsie. Miał rozpaloną skórę, pod palcami czuła bicie jego serca.
– Dotykaj – mruczał. – Dotykaj, czego tylko chcesz.
Porwana ciekawością usiadła na podwiniętych nogach.
W oczach Roberta dostrzegła niepewność, uśmiechnęła się i powiedziała:
– Ciii.
Przesunęła palce po jędrnej skórze brzucha, reakcja jego mięśni ją hipnotyzowała. Wiedziała, że Robert z całych sił stara się zachować kontrolę nad swoim ciałem. Ogarnęło ją dziwne poczucie, że oto nad nim panuje, że może doprowadzić go do stanu takiego podniecenia – oddychał nierówno i ciężko, napinał wszystkie mięśnie.
Poczuła się ośmielona, a jednocześnie ogarnęła ją dzika beztroska. Nagle zapragnęła zdobyć cały świat. Pochyliła się do przodu, podniecając Roberta swoją bliskością, a potem wyprostowała się, ledwie utrzymując równowagę. Przesunęła rękę dalej, aż natrafiła na pasek bryczesów. Robert westchnął i położył jej dłoń na ręce.
– Jeszcze nie – wymamrotał z trudem. – Nie opanowałbym… Jeszcze nie…
Zabrała rękę.
– Powiedz, co mam robić. Co tylko chcesz.
Patrzył na nią i nie mógł wykrztusić ani słowa.
Pochyliła się nad nim.
– Cokolwiek chcesz – szepnęła. – Wszystko.
– Pogłaszcz mnie jeszcze raz – udało mu się w końcu wydusić. – Obiema rękami. Wyciągnęła dłonie i zatrzymała je centymetr przed jego ramionami.
– Tutaj?
Skinął głowę, wstrzymał oddech, a ona przesunęła dłoń po jego ręce. Zatrzymała się na bicepsie.
– Silny jesteś.
– Przy tobie jestem silny – rzekł. – Wszystko, co we mnie dobre, mam dzięki tobie. Z tobą staję się kimś więcej, niż jestem. – Bezradnie wzruszył ramionami. – Mówię bez składu. Nie wiem, jak to wyjaśnić. Brakuje mi słów. Do oczu Victorii napłynęły łzy. Emocje ścisnęły jej serce. Przesunęła dłoń na kark Roberta. – Pocałuj mnie – poprosiła. Spełnił jej życzenie. I to jak! Na początku był delikatny i drażnił się z nią bezlitośnie, gdy jej całe ciało prosiło o więcej. A potem, kiedy Victoria już wiedziała, że nie wytrzyma tej zmysłowej tortury ani chwili dłużej, objął ją rękami i przyciągnął stalowym uściskiem.
"Gwiazdka Z Nieba" отзывы
Отзывы читателей о книге "Gwiazdka Z Nieba". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Gwiazdka Z Nieba" друзьям в соцсетях.