Spencer nigdy nie zrozumiał, czemu właściwie nadal mieszkał w domu w Georgetown. Może dlatego, że był zbyt zajęty, by szukać sobie nowego mieszkania? Zresztą Elizabeth mu się nie narzucała. Chodziła z nim na przyjęcia, pomagała podejmować gości, ale poza tym miała swoje własne życie, własne towarzystwo, no i studia prawnicze. Nigdy nie uskarżała się na istniejący stan rzeczy i po kilku miesiącach Spencer uświadomił sobie, że małżeństwo z nią jest mu nawet na rękę. Wyrzucał sobie, że ocenia swój związek w taki sposób, ale Waszyngton to dziwne miasto, a politycy to dziwni ludzie. Okazało się, że małżeństwo z córką sędziego Barclaya miało wiele plusów.

Nadeszła jesień. Spencer już sześć miesięcy pracował dla senatora i był tak zajęty, że nie miał czasu na życie osobiste. Z Elizabeth widywał się tylko na oficjalnych przyjęciach. Nie miał nawet czasu, by dzwonić do Crystal. Nadal traktowała go ozięble. Mówiła, że świetnie sobie radzi, opowiadała mu, co słychać na ranczo, ale nie ukrywała, że nie chce go widzieć w dolinie. Odesłała go do Elizabeth, do Waszyngtonu, i znowu znalazł się w pułapce. Instynkt podpowiadał Crystal, że właśnie takie życie jest dla niego najlepsze i właśnie o czymś takim zawsze marzył.

W czasie Święta Dziękczynienia spotkał się z rodziną Elizabeth wydała wspaniały obiad. Przyjechali jego rodzice z Nowego Jorku. Zatrzymali się u nich. Ojciec Spencera gratulował sobie, że kilka lat temu nad jeziorem Tahoe przekonał syna, by został z Elizabeth. Barclayowie też wydawali się zadowoleni. Nie pytali, kiedy młodzi zamierzają mieć dzieci. Oboje byli przecież tacy zajęci. W czerwcu Elizabeth miała ukończyć studia.

– Spróbujcie tylko wyobrazić sobie dwóch prawników pod jednym dachem – zażartował ojciec Spencera. – Możecie założyć wspólną firmę adwokacką.

To jedyna rzecz, która by nas łączyła pomyślał Spencer. Elizabeth wspaniale odgrywała rolę idealnej żony, była jak zwykle czarująca i dowcipna. Każdy kto ją ujrzał, nie mógł się jej nachwalić. Mieli przed sobą świetlaną przyszłość. Sędzia Barclay zaproponował, by Spencer po jakimś czasie współpracy z młodym senatorem pomyślał o własnej karierze. Podobnie jak Elizabeth uważał, że zięć powinien ubiegać się o miejsce w Kongresie. Ale na razie było na to jeszcze za wcześnie. Spencera pochłaniała praca dla senatora. Oddawał się jej bez reszty, by uciec przed samotnością. Miał trzydzieści sześć lat i daleko zaszedł. Ale jednocześnie stracił to, czego pragnął najgoręcej… nie chodziło o żonę… tylko o dziewczynę, którą spotkał dziewięć lat temu na pewnym ranczo. Stracił Crystal.

Rozdział trzydziesty dziewiąty

Crystal również wydała uroczysty obiad z okazji Święta Dziękczynienia. Był nadziewany indyk i żurawiny, i bataty. Świeżo odmalowaną kuchnię udekorowała malutkimi kłosami zboża. Na obiad przyszli Hiroko, Boyd i Jane. Wspólnie zasiedli do stołu, Jane zmówiła na głos modlitwę. Rozwiązanie miało nastąpić lada dzień. Boyd domyślił się bez pytania, że Spencer nadal nie wie, iż wkrótce zostanie ojcem. Serce mu się ściskało z żalu, kiedy patrzył na Crystal. Z jej oczu czytał, jak bardzo czuje się samotna. Ale od samego początku była nieugięta i trwała przy swej decyzji, nie patrząc, ile ją to kosztowało. Opowiedziała im, jak wiele Spencer zdziałał w Waszyngtonie jako doradca senatora, ale poza tym nie była zbyt rozmowna. Dom na ranczo wyglądał teraz zupełnie inaczej niż dawniej. Wszystko lśniło czystością, świeżo odmalowane. Crystal dokupiła wiele nowych drobiazgów. Siedzieli wokół wielkiego dębowego stołu w przytulnej kuchni, pomalowanej na żółto. Boyd, podobnie zresztą jak Crystal, nie potrafił sobie wyobrazić tu Olivii. Podczas długich spacerów często wspominała ojca. Do czasu rozwiązania lekarz zabronił jej jeździć konno. Zresztą Crystal nie miała zbyt dużo wolnego czasu. W sypialni Jareda urządziła pokój dziecinny. Ściany pomalowała na jasnoniebiesko, w oknie powiesiła białe firanki.

– A jeśli to będzie dziewczynka? – przekomarzał się z nią Boyd.

– Na pewno nie. – Uśmiechnęła się do niego łagodnie.

Kiedy nazajutrz Hiroko wpadła do Crystal, by sprawdzić, co u niej. słychać, zastała przyjaciółkę z dziwnie skupioną miną. Widok ten poruszył w niej strunę wspomnień. W pewnej chwili zobaczyła, jak twarz Crystal wykrzywia się z bólu.

– Zaczęło się?

– Tak. – Mimo bolesnego skurczu Crystal się uśmiechnęła. Ale w następnym momencie zacisnęła ręce na poręczach fotela. Nie była w stanie nic powiedzieć.

Hiroko pobiegła do Boyda, by wezwał lekarza. Od miesięcy nalegali, aby Crystal pojechała do szpitala, ale uparła się, że urodzi dziecko w domu. W kinach wciąż wyświetlano filmy, w których zagrała. Kiedy była w mieście, przechodnie często zatrzymywali się i oglądali za nią, zastanawiając się, czy to ona jest tą aktorką. Nie chciała, by ktokolwiek dowiedział się o dziecku – ani prasa, ani radio. Wiadomość o tym należało ukryć przed całym światem. Gdyby wyszło na jaw, że Crystal jest w ciąży, wybuchłby nowy skandal, o wszystkim dowiedziałby się Spencer. Pragnęła za wszelką cenę tego uniknąć. Ale nikt nie wiedział lepiej niż Boyd i Hiroko, że tą ceną mogło być życie noworodka. Przecież właśnie dlatego, że Hiroko rodziła w domu, stracili swoje drugie dziecko, straciliby i Jane, gdyby nie Crystal. Doktor Goode wprawdzie twierdził, że Crystal jest młoda i silna, więc nie ma przeciwwskazań do porodu w domu, jeśli przyszła matka sobie tego życzy. Boyd zadzwonił po doktora Goode'a. Kiedy godzinę później pojawił się na ranczo, Crystal z trudem chwytała powietrze między bolesnymi skurczami. Twarz pokrywały jej kropelki potu. Hiroko siedziała przy niej i trzymała przyjaciółkę za ręce, tak jak kiedyś Crystal trzymała ją. Boyd wyszedł z Jane na dwór i pozwolił córeczce bawić się w ogrodzie. Tymczasem Crystal rodziła.

Późnym popołudniem Hiroko wyszła na kilka minut na świeże powietrze. Była niespokojna i spięta. Powiedziała mężowi, by wrócił z ich córeczką do domu. Według doktora Goode'a poród mógł jeszcze potrwać kilka godzin.

– Jeszcze się nie urodziło? – zaniepokoił się Boyd. Poród trwał już tak długo, że aż trudno było sobie wyobrazić, iż dziecko nie przyszło jeszcze na świat.

– Lekarz mówi, że jest bardzo duże. – Spojrzeli sobie w oczy. Pamiętali ciężkie chwile, które przeżyli, kiedy rodziła się Jane. Hiroko uśmiechnęła się, kierując się w stronę domu. – Może już niedługo.

Te same słowa powtórzyła kilka minut później Crystal, która parła z całych sił. Stary doktor Goode wprawnymi dłońmi wspomagał wysiłki rodzącej. Był to ten sam doktor Goode, który siedem i pół roku temu odmówił opieki nad ciężarną Hiroko, ponieważ w czasie wojny zginął jego syn. Ale kiedy teraz ją obserwował, zdumiały go łagodność, współczucie i mądrość Japonki. Emanowało z niej jakieś wewnętrzne światło, coś bardzo ciepłego i dobrego. Przez ułamek sekundy chciał kobietę nawet przeprosić za to, że odmówił jej kiedyś pomocy. Wiedział, że drugie dziecko Websterów umarło, i zastanawiał się, czy gdyby odbierał poród, przeżyłoby. Hiroko dodawała Crystal otuchy. Skurcze stawały się coraz dłuższe i bardziej bolesne.

– Chyba będziemy musieli zabrać ją do szpitala – powiedział lekarz i zaczął rozważać na głos ewentualność przeprowadzenia cesarskiego cięcia, ale kiedy Crystal o tym usłyszała, uniosła się nieco i spojrzała na niego z taką mocą, że aż się zdumiał.

– Nie! Zostanę tutaj! – Rok temu oskarżono ją o morderstwo. Wiadomość o jej nieślubnym dziecku niechybnie zniszczyłaby karierę Spencera. Gdyby ktoś się domyślił, że to on jest ojcem, nazajutrz rozpisałaby się o tym cała prasa. – Nie! Urodzę je tutaj… o Boże… – Urwała, bo ciało jej przeszył nieznośny ból. Ale wiedząc, co zamierza zrobić doktor, zebrała siły i zaczęła mocniej przeć. Poczuła, że tym razem płód przesunął się nieco. Doktor z zadowoleniem skinął głową.

– Jeszcze trochę Crystal, a wkrótce będzie po wszystkim. – Uśmiechnęła się słabo między jednym skurczem a drugim. Doktor wyszedł, by zadzwonić do pielęgniarki. Uprzedził ją, że może przydać się ambulans. Nadal nie wykluczał, że będą musieli odwieźć Crystal do szpitala w Napa. Nie chciał narażać jej życia, gdyby poród miał się przedłużać. Pielęgniarka obiecała czekać w pogotowiu i na wszelki wypadek powiadomić kierowcę karetki. Kiedy ponownie pojawił się w pokoju Crystal, zobaczył, że główka dziecka znów się trochę przesunęła. – Jeszcze raz!… dobrze… teraz przyj mocniej!… mocniej!…

Ale Crystal nie mogła już mocniej przeć, oczy mało jej nie wyskoczyły z orbit, twarz miała czerwoną, wszystkie mięśnie tak naprężone, że bała się, iż za chwilę jej ciało rozerwie się na kawałki. Czuła wewnątrz rozdzierający ból. Parła cały czas, a Hiroko obserwowała ją oczami wielkimi ze zdumienia. Między udami Crystal pojawiła się mała czerwona główka, pokryta czarnymi, jedwabistymi włoskami. Kiedy doktor Goode delikatnie obrócił ciałkiem dziecka, noworodek zaczął głośno płakać. Po chwili dziecko leżało już na brzuchu matki. Crystal była tak wyczerpana, że ledwo mogła mówić. Uśmiechnęła się przez łzy, a potem wybuchnęła głośnym śmiechem.

– Jaki śliczny… och, jaki śliczny… – Nawet Hiroko zauważyła, że dziecko jest uderzająco podobne do Spencera.

Kiedy lekarz odciął pępowinę, Crystal uśmiechnęła się do niego zwycięsko. Hiroko wytarła ją i owinęła noworodka w czysty, biały kocyk.

– A nie mówiłam, że sama dam radę?

– W pewnej chwili zacząłem się już niepokoić. Ten twój zuch musi ważyć z pięć kilogramów. – Zważyli go na wadze kuchennej i okazało się, że lekarz niewiele się pomylił. Syn Spencera miał cztery kilogramy siedemdziesiąt dekagramów. Kiedy przynieśli go z powrotem matce, znów się uśmiechnęła. Był to dar prosto z rąk Boga. Postanowiła go nazwać Zebediah. Dar Boga. Uważała, że to odpowiednie imię dla dziecka zrodzonego z miłości, którą od tak dawna obdarzała jego ojca.

Wkrótce matka i syn usnęli po tak ciężkim dniu. Doktor Goode został jakiś czas przy położnicy. Kiedy opuścił jej pokój, zastał Hiroko siedzącą w salonie. Zaproponowała mu gorącą herbatę. Po krótkim wahaniu wziął z jej ręki filiżankę z parującym napojem. Nawet teraz rozmowa z nią sprawiała mu trudności. Ale dziś Hiroko zyskała sobie jego szacunek i na swój sposób żałował, że nie poznał jej lepiej trochę wcześniej.