Tego wieczoru zadzwonił do Elizabeth i do swej pracy z informacją, że podjął się obrony w procesie Crystal. Szefa niezbyt ucieszyła ta wiadomość, a Elizabeth była wprost wściekła. Świetnie pamiętał jej wcześniejsze pogróżki, ale nie miały one teraz dla niego żadnego znaczenia. W grę wchodziło życie Crystal i postanowił go bronić.
– Jak długo to wszystko będzie trwało, Spencerze? – spytała, kiedy oświadczył, że wystąpi jako oficjalny adwokat Crystal.
– Jeszcze nie wiem. Mamy prawo domagać się, by rozprawa rozpoczęła się w ciągu trzydziestu dni, ale proces może trwać tygodnie. Sądzę, że zostanę tutaj dwa miesiące, może nawet dłużej. – Westchnął i wyciągnął się na kanapie. To był bardzo męczący dzień i poza tym, że udało mu się wydobyć z Crystal wszystkie szczegóły wydarzenia, nie osiągnął nic.
Elizabeth nie ukrywała swej wściekłości, kiedy dowiedziała się, jak długo Spencer zamierza pozostać w Kalifornii.
– Widzę, że nie nosisz się z zamiarem powrotu do domu na Gwiazdkę. – Do świąt Bożego Narodzenia pozostał zaledwie miesiąc. Mieli jak zwykle spędzić je wspólnie z Barclayami w Palm Beach.
– Sądziłem, że nie będę mile widzianym gościem.
– I nie myliłeś się. Ale co, u diabła, mam powiedzieć swoim rodzicom? – No właśnie. Zachowanie pozorów nadal wydawało jej się ważniejsze, niż ratowanie ich małżeństwa. Choć właściwie nie mieli już czego ratować. W końcu się dowiedział, czym rok temu kierowała się Crystal, nie chcąc się z nim więcej spotykać.
– Myślę, że jakiekolwiek tłumaczenia okażą się zbędne. O tym procesie będą się rozpisywały wszystkie gazety. – Kiedy opuszczał budynek aresztu, kilku reporterów zrobiło mu zdjęcia. Następnego ranka spodziewał się ujrzeć swoją fotografię w prasie.
– Wspaniale. A co z twoją pracą? Odnoszę wrażenie, że nie pomyślałeś o tym. – Zawdzięczał swoją posadę teściowi. Wyglądało na to, że wszystko ma dzięki niemu, nie wyłączając żony.
– Powiedziałem, że muszę wziąć urlop. Myślę, że rząd da sobie radę i beze mnie. Jeśli mnie zwolnią, to trudno, będę sobie musiał poszukać innego zajęcia. – Jeśli w ogóle wróci. Ale jeszcze nie pora, by sobie tym zaprzątać głowę.
– Sądząc z twoich słów, wszystko jest dziecinnie proste.
– Cóż, wcale tak nie jest. Ale próbuję zrobić, co w mojej mocy. Elizabeth, zagrożone jest życie tej dziewczyny. I nie zamierzam odwrócić się teraz do niej plecami.
– Nawet rozumiem, dlaczego. – Zawahała się przez chwilę. – Mogłaby cię jeszcze zabić. – Spencer westchnął ciężko.
– Dobranoc, Elizabeth. Zadzwonię do ciebie za kilka dni.
– Nie trudź się. Będę na uczelni, a w następny weekend jadę ze znajomymi na narty. Święto Dziękczynienia zaś spędzę u rodziców.
– Pozdrów ich ode mnie – poprosił nieco sarkastycznie, co nie spodobało się Elizabeth. Za daleko się posunął i prawie postanowiła, że nie pozwoli mu wrócić, nawet gdyby chciał.
– Niech cię piekło pochłonie.
– Dziękuję. – Może wreszcie tam połączy się z Crystal.
Kilka następnych dni minęło im na wspólnych rozmowach. Spencer sprawdzał prawdziwość słów Crystal, pytając ją w kółko o to samo, ale za każdym razem uzyskiwał identyczne odpowiedzi. Pod koniec trzeciego dnia nabrał niezłomnej pewności, że Crystal nie kłamie. Był obecny na kilku przesłuchaniach, wynajął też pomocnika do sprawdzenia wszystkich faktów. Jednak tak jak sądziła Crystal, nikt nie widział jej wyjeżdżającej z Malibu. Jedynym świadkiem był ów sąsiad, który patrzył, jak Crystal rzuciła się z kijem na Erniego. W swoich zeznaniach zaświadczył nawet, że Crystal wcale się nie przejęła, kiedy dostrzegła, że Ernie krwawi. Nie stawiało jej to w korzystnym świetle. Pozostawało również niezbitym faktem, że miała zarówno motyw, jak i możliwość dokonania zabójstwa, nie potrafiła natomiast udowodnić, co robiła owej fatalnej nocy.
Z każdym dniem stawała się chudsza. Spencer odnosił wrażenie, że jej oczy robią się coraz większe. Zdawała się oszołomiona wszystkim tym, co się działo. Spencerowi serce ściskało się z bólu na myśl, że Crystal spędzi Boże Narodzenie w areszcie, dzieląc się ze swymi współtowarzyszkami z celi plasterkiem prasowanego indyka. Nie mieli jeszcze odwagi wyznać sobie, co czują. Ale trzymał ją za rękę, a ich spojrzenia mówiły wszystko. Niepotrzebne były deklaracje, zresztą zawsze doskonale rozumieli się bez słów.
Rozprawę kilka razy odraczano, ostatecznie ustalono termin na dziewiątego stycznia. Spencerowi zależało na tym, by jak najszybciej zakończyć sprawę. Zdecydowali się utrzymywać podczas procesu, że Crystal działała w obronie własnej. Była to jedyna możliwa do przyjęcia linia obrony. Spencer postanowił, że postara się, by w ławie przysięgłych zasiadło jak najwięcej kobiet.
W Wigilię zadzwonił do Elizabeth do Palm Beach, ale nie chciała podejść do aparatu. Priscilla Barclay rozmawiała z nim dość oficjalnie, chłodno poinformowała, że czytała o nim w prasie. Próba wytłumaczenia czegokolwiek byłaby daremna. Sprawa z jego rodzicami okazała się jeszcze bardziej beznadziejna. Zadzwonił do nich w pierwszy dzień świąt.
– Cóż ty, u diabła, robisz? – bez osłonek spytał sędzia Hill. – Przecież nie jesteś specjalistą od prawa karnego. Przegrasz sprawę tej biednej dziewczyny. – Właśnie tego Spencer najbardziej się obawiał.
– Nie mogłem w tak krótkim czasie znaleźć żadnego odpowiedniego adwokata.
– To nie powód, by brać takie ryzyko na siebie.
– Tato, robię, co w mojej mocy.
– Elizabeth chyba nie jest tym specjalnie zachwycona.
– To prawda.
– Nie rozumiem cię. – Spencer złożył im życzenia wesołych świąt i szybko się rozłączył. Sędzia Hill nieraz zastanawiał się, czy to właśnie tę dziewczynę Spencer miał na myśli, kiedy rozmawiali nad jeziorem Tahoe. Coś mu mówiło, że tak. Gdyby okazało się, że przeczucie go nie myli, konflikt z Barclayami będzie nieunikniony. Zastanawiał się, czy Spencer wie, co robi. Mimo to raz czy dwa, kiedy syn zadzwonił do niego, prosząc o radę, starał się maksymalnie mu pomóc. Uważał, że jedyną szansę powodzenia da im zdecydowane obstawanie przy tym, że Crystal działała w obronie własnej.
Kompletowanie ławy przysięgłych trwało dziesięć dni, ale ostatecznie Spencer dopiął swego. W ławie zasiadło siedem kobiet i pięciu mężczyzn. Wszyscy oni z przerażeniem będą słuchali opowieści o tym, jak Salvatore wykorzystywał Crystal. Spencer posunął się nawet do tego, że poszedł na miasto i kupił dla Crystal rzeczy, które miała nosić w czasie procesu. Chciał, by wyglądała na sali rozpraw tak jak wtedy, kiedy ujrzał ją po raz pierwszy, czysto i niewinnie. Nie musiała udawać, że się boi, była wprost sparaliżowana strachem, siedząc za stołem obrony. Oskarżenie postawiło sprawę jasno i otwarcie. Przedstawili Crystal jako dziewczynę, która przyjechała do Hollywood gotowa zrobić wszystko, by się wybić, nie wyłączając sypiania z mężczyzną dwukrotnie od siebie starszym, który posiadał podejrzane znajomości. Nie próbowali ukrywać, kim był Ernie, wprost przeciwnie, postanowili to wykorzystać. Prokurator okręgowy dobrze przygotował się do sprawy. Wskazał na oskarżoną, siedzącą w drugim końcu sali rozpraw. Z jego słów wynikało, że Crystal jest dziwką, kolekcjonerką drogich strojów, futer i brylantowych bransoletek. Podkreślili, jakie wygodne życie wiodła przy boku Erniego. Zawdzięczała mu również karierę. Dzięki mężczyźnie, którego zamordowała z zimną krwią, stała się gwiazdką. Wymienili wszystkie filmy, w których role załatwił jej Ernie. Opisali całe jej życie, obfitujące w przemoc, historię rodzinnej wendety, w wyniku której zginął jej brat, a ona sama uciekła z domu w wieku siedemnastu lat, występy w trzeciorzędnym nocnym klubie w San Francisco, a potem przyjazd do Los Angeles z zamiarem omotania kogoś, kto pomógłby Crystal się wybić. Kiedy Salvatore przestał jej już być dłużej potrzebny, pragnąc się uwolnić od zobowiązań, wynikających z podpisanego z nim kontraktu, po prostu go zabiła.
Ale Spencer też się dobrze przygotował. Nie szczędził grosza, by sprowadzić wszystkich, którzy mogliby okazać mu się pomocni. Pearl mówiła o ciężkiej pracy Crystal, o jej nienagannym prowadzeniu się i skromności. Harry opisał nie piosenkarkę z trzeciorzędnego klubu, lecz młodą, słodką istotę. Podczas ich zeznań Crystal płakała, spoglądając na nich z wdzięcznością. Detektyw wynajęty przez Spencera, dotarł do każdego kelnera, każdej pokojówki, każdej garderobianej w Hollywood, którzy byli świadkami tego, jak Salvatore wykorzystywał Crystal. Spencer nie pominął niczego: gwałtu w domu w Malibu, kontraktu, którego warunków Crystal nigdy nie rozumiała, bicia, zniewag i wszelkiego rodzaju znęcania się Erniego nad Crystal. Opowiedział również o tym, jak zgwałcono ją, kiedy była jeszcze młodą dziewczyną. Crystal słuchała ze spuszczoną głową, na nowo przeżywając to, co ją spotkało w stajni. Okazała się dziewczyną boleśnie doświadczaną przez los, pracowitą, dobrą, która nigdy nikogo nie skrzywdziła. Dopiero kiedy Ernie znów próbował ją zgwałcić, doszło między nimi do bójki. Crystal, działając w obronie własnej, zabiła Salvatore. Nie miało sensu utrzymywać, że go nie zastrzeliła. Spencer wiedział, że wtedy na pewno przegrałby sprawę. Dlatego to postanowił przedstawić Erniego jako potwora próbującego zniszczyć tę dziewczynę bez rodziny, bez przyjaciół, bez nikogo, kto mógłby stanąć w jej obronie. Słowa obrońcy sprawiły, że sędziowie przysięgli znienawidzili Erniego za to, co zrobił Crystal. Ostatniego dnia na miejscu dla świadków zasiadła oskarżona. W prostej, szarej sukience wyglądała tak młodo i niewinnie, że sędziowie przysięgli nie mogli od niej oderwać oczu. Kiedy zakończono przesłuchania, Spencer miał cichą nadzieję, że zdobył sobie ich sympatię.
Przysłuchiwali się rozprawie ze ściśniętymi sercami, ale mimo to przez dwa dni naradzali się, jeszcze raz zapoznając się z dowodami i spierając się między sobą. Dwaj mężczyźni twardo obstawali przy tym, że Crystal jest winna morderstwa z premedytacją. Czekając na werdykt przysięgłych Spencer chodził wzdłuż korytarza, nie mając odwagi spojrzeć na Crystal. Przegrana oznaczała koniec jej życia. Crystal prawie się nie odzywała, patrzyła tylko na niego swymi wielkimi niebieskimi oczami. Kiedy woźny sądowy wezwał wszystkich z powrotem na salę, Crystal tak się trzęsły nogi, że ledwo mogła iść. Sędzia kazał jej wstać, a potem zwrócił się do przewodniczącego ławy przysięgłych z prośbą o werdykt. Crystal słuchała z zamkniętymi oczami. W głowie czuła pustkę. Oskarżono ją o morderstwo z premedytacją i miała tylko następującą alternatywę: uniewinnienie albo wyrok skazujący. Czy zaplanowała sobie wszystko? Czy chciała go zabić? Czy zdawała sobie sprawę z tego, co robi, gdy strzelała do niego z zimną krwią? Czy też walczyła, śmiertelnie przerażona, o własne życie, i to Ernie zmusił ją do pociągnięcia za cyngiel? Jeśli tak, jest niewinna, chociaż cały świat będzie przekonany, że zabiła Salvatore. Na myśl o tym przechodził ją dreszcz.
"Gwiazda" отзывы
Отзывы читателей о книге "Gwiazda". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Gwiazda" друзьям в соцсетях.