– Możesz ze mną spędzić trochę czasu czy też byłoby to dla ciebie zbyt niezręczne? – Doświadczył tego na własnej skórze, bawiąc nad jeziorem z Elizabeth i Barclayami.

– Obawiam się, że to niemożliwe. – Spojrzała na niego smutno. Pocałował ją, a Crystal zapragnęła, by jej nie opuszczał.

– W takim razie wrócę do San Francisco. Zadzwonię do ciebie za kilka dni. I proszę, pośpiesz się, dobrze? – dodał z uśmiechem. Był bardzo nieszczęśliwy, ale na razie nie ma wyboru. W jakiś sposób sam się przyczynił do tego i choć nie podobało mu się to, co usłyszał, nie potępiał Crystal. Mógł się spodziewać gorszych rzeczy. Mogła się zakochać w kimś innym i wyjść za mąż. Do diabła, zdążyłaby do tego czasu urodzić dwójkę dzieci. To, co się stało, nie sprawiło mu przyjemności. Ale przynajmniej nadal go kochała.

Przed wyjściem złożył na jej ustach długi i namiętny pocałunek. Nie mogła znieść myśli, że znów go traci, choć tym razem nie na długo. I wiedziała, gdzie go szukać. Mogła do niego zadzwonić, a on także obiecał zatelefonować. Planował, że po rozmowie z Elizabeth wróci do Kalifornii i zacznie się rozglądać za pracą. Film będzie już wtedy prawie na ukończeniu. Spencer miał nadzieję, że Crystal zdoła też do tego czasu dojść do porozumienia z Erniem. Znajdą sobie jakieś lokum. Czeka ich teraz dużo spraw do załatwienia. Znów ją pocałował i przytulił mocno, pragnąc zapamiętać słodki zapach ciała Crystal.

– Nie chcę się znów z tobą rozstawać – powiedział cicho.

– Ja też nie. – Uśmiechnęła się. Ale tym razem ich rozłąka nie potrwa długo, a kiedy znów się spotkają, pozostaną ze sobą już na zawsze.

– Niedługo wrócę – obiecał, a Crystal skinęła głową. W ciągu najbliższego miesiąca czekało ich dużo pracy, będą musieli pokonać jeszcze wiele przeszkód, nim zaczną wspólne życie.

Crystal wyszła ze Spencerem z garderoby i patrzyła za nim z czułością. Jej wzrok zdradzał wszystko. Nie zauważyli Erniego, który obserwował ich z pewnej odległości.

Rozdział trzydziesty

Spencer wrócił do hotelu i jeszcze tego samego popołudnia wyjechał. Nie tak wyobrażał sobie ten weekend. Nadal trudno mu było uwierzyć, że Crystal żyje z innym mężczyzną Choć prawdę powiedziawszy, przecież on też wciąż mieszkał z Elizabeth. I zdawał sobie sprawę, że częściowo ponosi winę za to, iż Crystal straciła nadzieję i związała się z Erniem. Pragnął, by Crystal jak najszybciej zerwała z Salvatore. Niepokoił się również kontraktem, który podpisała ze swym menedżerem. Podejrzewał, że Ernie dużo przed Crystal ukrywa.

Jeszcze tego samego wieczoru poleciał do San Francisco, tam wypożyczył samochód i nie zdając sobie sprawy z tego, co robi, ruszył na północ. Głowę zaprzątały mu myśli o Crystal. Łączyło ich to samo uczucie co dawniej, tyle że teraz okrzepło.

O dziesiątej dotarł do Napa. Pomyślał, czy nie zatrzymać się w jakimś motelu, ale postanowił jechać dalej. Dopiero wtedy uświadomił sobie, co go właściwie tu przywiodło. Składał daninę przeszłości i krainie, w której spotkał kiedyś Crystal. O jedenastej zatrzymał się przed bramą do ranczo. Była zamknięta, nie widział stąd domu, ukrytego za drzewami. Spencera intrygowało, czy nadal w ogrodzie jest tamta huśtawka. Nie był tu sześć lat. A od ich pierwszego spotkania upłynęło już siedem lat.

Wstąpił do motelu i próbował odszukać w książce telefonicznej Websterów, ale nie byli wymienieni, a nie pamiętał już ich adresu. Zresztą nie przyjechał, by się zobaczyć z nimi. Przyjechał tu dla Crystal, takiej, jaką była kiedyś. Przed Hollywood, przed wojną, przed Elizabeth, przed tym mężczyzną, z którym teraz żyła, przed tym wszystkim… kiedy ujrzał ją po raz pierwszy w białej sukience na ślubie jej siostry. Wtedy, na początku, wszystko było takie proste.

Długo siedział w samochodzie, nim ponownie uruchomił silnik. Nadszedł czas, by się zastanowić nad własnym życiem. Dał im obojgu miesiąc. Teraz ten termin nie wydawał mu się zbyt odległy. Zatrzymał się gdzieś i zjadł kolację. Dojazd z tego nieznanego miasta nad jezioro Tahoe zajął mu sześć godzin. Akurat kiedy przejeżdżał przez przełęcz Donner, wzeszło słońce. Jego myśli zaprzątała wyłącznie dziewczyna, którą zostawił w studiu MGM, kobieta, którą kochał i zamierzał pojąć za żonę.

Zaparkował samochód, wszedł do domu i na paluszkach udał się na górę, do sypialni, którą dzielił z Elizabeth. Kiedy się rozbierał, poruszyła się na łóżku i spojrzała na niego zaspanymi oczami.

– Wróciłeś? – spytała sennym głosem.

Skinął głową, bojąc się cokolwiek powiedzieć. Był zbyt zmęczony na jakiekolwiek rozmowy. I obiecał sobie, że nic jej nie powie, póki nie wyjadą znad jeziora Tahoe.

– Śpij dalej – rzucił jedynie. Elizabeth usiadła i przyjrzała mu się uważnie.

– Myślałam, że wrócisz dopiero w niedzielę wieczorem.

– Udało mi się załatwić sprawę szybciej. – Za szybko, a zarazem niewystarczająco szybko. Zamierzał spędzić cały weekend z Crystal.

– Gdzie byłeś? – Elizabeth obserwowała go, jak się rozbierał. Unikając jej wzroku, wsunął się pod koc.

– Mówiłem ci. W Los Angeles. Miałem tam coś do załatwienia.

– I załatwiłeś? – spytała chłodno. Zupełnie się rozbudziła.

– Mniej więcej. Nie udało mi się spotkać ze wszystkimi, z którymi chciałem się zobaczyć, dlatego wróciłem wcześniej.

Skinęła bez przekonania głową. Od kilku dni wyczuwała w nim coś dziwnego, właściwie od chwili jego powrotu do kraju. Zastanawiała się, co to takiego może być.

– Chcesz o tym porozmawiać?

– Niespecjalnie. Całą noc jechałem. – Zamknął oczy, łudząc się nadzieją, że Elizabeth da mu spokój, ale się omylił.

– Czemu nie zostałeś na noc w San Francisco?

– Chciałem jak najszybciej wrócić tutaj.

– Bardzo ładnie z twojej strony. – Zastanawiał się, czy powiedziała to z sarkazmem. Ale za nic by jej o to nie spytał. – Polepszyło ci się trochę samopoczucie? – Rozmawiała z nim, jakby był środek dnia. Spencer jęknął i spojrzał na Elizabeth, siedzącą na łóżku.

– Na litość boską, Elizabeth, czy nie moglibyśmy o tym porozmawiać rano?

– Właśnie jest rano. – Słońce już wzeszło i ptaki rozpoczęły swoje trele.

– Tak, lepiej się czuję.

– Chciałbyś o tym porozmawiać? – Wyraźnie czegoś szukała i jeśli się uprze, miała wszelkie szanse znaleźć.

– Nieszczególnie. Właściwie nie ma o czym mówić. – Jeszcze nie teraz. Nie w tej chwili, kiedy w sąsiednich pokojach są ich rodzice. Przez dwa tygodnie nie udało im się spędzić ani chwili sam na sam. A chciał, żeby byli sami, kiedy powie jej, że pragnie rozwodu.

– Nie zgadzam się z tobą. Wiesz, że nie jestem głupia.

Nagle Spencer zaniepokoił się, czy Elizabeth przypadkiem nie domyśla się czegoś. Usiadł na łóżku. W żaden sposób nie mogła się dowiedzieć o nim i Crystal, chyba że go kazała śledzić.

– Wiem, że trudno ci dojść do siebie. Kilka dni temu rozmawiałam o tym z twoim ojcem. Zdaję sobie sprawę z tego, że powroty z wojny nie są łatwe. Mnie też nie jest lekko.

Zrobiło mu się żal Elizabeth. Zastanawiał się, co jej powiedział ojciec. Żałował, że wtajemniczył go w swoje sprawy.

– Przez wszystkie te lata byłaś wspaniałym kompanem. – Sięgnął po papierosa. Ubolewał, że nie może jej powiedzieć nic więcej, na przykład że wciąż ją kocha. Jeśli w ogóle kiedykolwiek ją kochał. Nawet teraz tego nie wiedział. Uczucie do Crystal usunęło wszystko w cień. Zresztą jego stosunki z Elizabeth zawsze były dość specyficzne.

– Znów się do siebie przyzwyczaimy – powiedziała cicho, patrząc na niego łagodnie. Sprawiła tym, że poczuł się, jakby ją zdradził. I rzeczywiście zdradził ją, ale już dawno, dawno temu. Teraz nie miał wątpliwości, że nigdy nie powinni się pobierać.

– Jesteś pewna, że tego chcesz? – Ich rozmowa zmierzała w nieodpowiednim kierunku, ale Elizabeth wyraźnie ciągnęła go za język i jeszcze chwila, a będzie jej musiał powiedzieć to, z czym chciał zaczekać, póki stąd nie wyjadą.

– Tak. Właśnie dlatego tyle na ciebie czekałam. Uważałam, że jesteś tego wart. – Uśmiechnęła się. Tymi słowami jeszcze wzmogła w nim poczucie winy. Ojciec miał rację. Był jej coś dłużny. Ale nie całe swoje życie. To za wiele. Zbyt wysoka cena za te lata, podczas których czekała na niego.

– Jesteś wyjątkową kobietą, Elizabeth. – Wyjątkową i zanadto wymagającą, jak na jego gust. Miała swoje własne poglądy, własny sposób postępowania, własny dom, żyła w otoczeniu swych bliskich, z którymi musiał wiecznie rywalizować. Nie było tu miejsca dla niego, przynajmniej takie odnosił wrażenie. Z Crystal mógł zbudować nowe życie. Gotów był dla niej zrobić wszystko. Chciał razem z nią cieszyć się początkiem jej kariery, rozpocząć wszystko od nowa, mieć z nią dzieci. Słowem robić to, co uważał za najważniejsze.

– Nie wiem, co ci powiedzieć. – Odwrócił się w jej stronę i wszystko wyczytała z jego twarzy. – Wydaje mi się, że nie jestem w stanie dłużej ciągnąć naszego związku. Myślę, że nigdy nie powinniśmy się pobierać.

– Nie sądzisz, że dość późno doszedłeś do tego wniosku? – Była dotknięta i zła, ale ani trochę zaskoczona. Spodziewała się czegoś podobnego. Jeszcze przed rozmową z jego ojcem wiedziała, na co się zanosi. Sędzia Hill powiedział, że Spencer czuje się trochę "wytrącony z równowagi" i że Elizabeth musi okazać wiele cierpliwości. Według niej wykazała już wystarczająco dużo wytrwałości podczas tej wojny.

– Nie było mnie trzy lata. Przedtem spędziliśmy razem zaledwie dwa tygodnie. Zmieniliśmy się obydwoje. Mamy inne poglądy na życie. Uważasz, że najważniejsza jest twoja praca. Kiedy wyjeżdżałem do Korei, mało się znaliśmy, a podczas ostatnich trzech lat staliśmy się sobie zupełnie obcy.

– Nic na to nie poradzę. Ale po trzech latach czekania na ciebie nie zamierzam się poddać i powiedzieć, że z nami koniec. – Patrzyła na niego lodowato. Serce w nim zamarło.

– Dlaczego? Dlaczego nie? Dlaczego mamy to ciągnąć? Tylko się nawzajem unieszczęśliwimy. – Próbował przemówić Elizabeth do rozsądku, ale po jej minie zorientował się, że nie przyjmuje do wiadomości żadnych argumentów.