Brama do MGM była imponująca. Spencer rozglądał się wkoło niczym turysta. Strażnikowi, który ich zatrzymał, wyjaśnił, że chce się spotkać z Crystal Wyatt. Podał mu tytuł filmu, który kręcono z jej udziałem. Wartownik oświadczył, że wstęp na plan tego filmu jest dozwolony tylko za specjalnymi przepustkami. Ale kiedy Spencer powiedział mu, gdzie spędził ostatnie trzy lata, strażnik się zawahał. W Korei zginął jego syn i mężczyzna gotów był zrobić wszystko dla każdego powracającego stamtąd żołnierza.

– Proszę nikomu nie mówić, że pana wpuściłem – powiedział, po czym pozwolił im przejechać.

Spencer podziękował mu. Taksówkarz skierował się do studia, które wskazał im wartownik. Po drodze mijali ich aktorzy w barwnych kostiumach. Byli wśród nich kowboje, Indianie, gangsterzy oraz piękne dziewczyny w kostiumach kąpielowych i obcisłych sukniach. Był to zupełnie inny świat niż nocny klub Harry'ego w San Francisco. Spencer zapłacił taksówkarzowi, zatrzymał się na chwilę i rozejrzał wkoło, po czym ostrożnie skierował się w stronę studia. Mieściło się w olbrzymim budynku, wielkości niemal hangaru lotniczego. Już z daleka dostrzegł grupkę ludzi stojących w świetle reflektorów. Jakiś mężczyzna wykrzykiwał coś, a pozostali słuchali go w skupieniu. Spencer stał cichutko, a kiedy dziesięć minut później ogłoszono przerwę, podszedł bliżej. Wtem ujrzał Crystal. Stała tyłem do niego, ale nawet z tej odległości natychmiast ją poznał. Zapragnął podbiec i ją objąć. Nie chciał jednak nikomu przeszkadzać, więc zbliżał się ostrożnie. W pewnej chwili Crystal, jakby wyczuwając jego obecność, odwróciła się i oboje znieruchomieli. Była taka jak dawniej, tylko jeszcze piękniejsza niż trzy lata temu. Nie znalazł w niej już nic z dziecka, na jego miejscu pojawiła się niezwykła kobieta. Włosy miała zaczesane do tyłu i upięte w kok, ubrana była w białą suknię bez ramiączek i białe atłasowe pantofelki. Na sukni i na butach skrzyły się malutkie gwiazdeczki. Wyglądała jak postać z bajki. Do oczu napłynęły mu łzy. Wolno ruszyła w jego stronę. Nie powiedziała ani słowa, tylko stała i wpatrywała się w Spencera. Nagle poczuł ją w ramionach. Całowała go, a jemu omal serce nie wyskoczyło z piersi. Nigdy nie kochał Crystal bardziej niż w tej chwili. Przeżył wojnę, by wrócić i znów trzymać ją w ramionach. Tego właśnie szukał w San Francisco, lecz nie znalazł. Dopiero tu odnalazł szczęście, zresztą tak jak się tego spodziewał.

– O, mój Boże… nie masz nawet pojęcia, jak bardzo za tobą tęskniłem… – Tuląc ją przypomniał sobie wszystkie udręki, całe osamotnienie, wszelkie nieszczęścia. Po policzkach płynęły im łzy. Crystal uświadomiła sobie, co zrobiła, i serce pękało jej z bólu. Powiedziała sobie, ze Spencer nie wróci, tymczasem przyjechał, a ona mieszkała z Erniem Salvatore. Ale nie chciała teraz myśleć o Erniem. Nie chciała myśleć o nikim. Liczył się tylko Spencer. Tulił ją i obsypywał pocałunkami, a ona dotykała jego twarzy spragnionymi ustami. – Najdroższa, kocham tylko ciebie… – Oderwał się od niej i spojrzał.

– Jesteś taka piękna. – Uśmiechnął się do niej czule, niczym dumny ojciec. – Zostałaś gwiazdą filmową?

Speszyła się trochę. Znów go pocałowała.

– Jeszcze nie, ale pewnego dnia zostanę. Film, w którym teraz występuję, jest moją wielką szansą – Powiedziała Spencerowi, u boku jakich aktorów gra. Był pod wrażeniem. A więc podczas jego nieobecności zrealizowała swoje dziecięce marzenia. Wyjechała do Hollywood i zaczęła grać w filmach.

W pewnej chwili Crystal położyła palec na ustach i szepnęła: – Szykują się do kręcenia następnego ujęcia. Chodź do mojej garderoby. – Poszedł za nią na palcach do pokoju, w którym przebierała się, jadła i godzinami studiowała rolę. Było to małe pomieszczenie, ale czyste i posprzątane. Jakaś kobieta przygotowywała kostium Crystal do następnej sceny. Crystal uśmiechnęła się do niej i poprosiła, by zostawiła ich samych, po czym zwróciła się do Spencera: – Jestem wolna przez najbliższą godzinę. – Przyjrzała mu się uważnie, chcąc wyczytać z jego twarzy, czemu przyjechał, gdzie był, kiedy wrócił do kraju, czy nadal jest żonaty. – Czy to nie sen? Czy to naprawdę ty? – Spojrzała na niego z lękiem i przypomniała sobie długie miesiące jego milczenia. Usiedli. Trzymając Crystal za ręce próbował jej wszystko wytłumaczyć – samotność, ból, wewnętrzne rozdarcie, rozpacz, uczucie, że już nic się nie liczy poza tymi nie kończącymi się cierpieniami i zniszczeniami, których był świadkiem.

– Wydawało mi się, że to, co zostawiłem w kraju, stało się nierealne… przez jakiś czas nawet ty przestałaś dla mnie istnieć naprawdę. Bałem się, że już nigdy tu nie wrócę. Nie umiałem z nikim o tym rozmawiać. A listy, jakie otrzymywałem, tylko potęgowały nastrój beznadziei. Wszyscy pisali do mnie o normalnym, beztroskim życiu, co jeszcze pogłębiało kontrast między ich położeniem a moim. Wydaje mi się, że nie ja jeden cierpiałem na podobne załamanie. Podczas lotu do kraju rozmawialiśmy na ten temat. Wcześniej nikt nie chciał mówić o swoich uczuciach. Wszyscy ukrywali stan depresji, w przeciwnym razie nie wiadomo, czy wytrzymalibyśmy w Korei. Nigdy nie byłem taki zobojętniały, zdesperowany i nieszczęśliwy. Myślę, że to już historia… tyle że trudno zapomnieć, co tam przeszliśmy. – Mówiąc to, patrzył na nią poważnie.

– Doszłam do wniosku, że postanowiłeś skończyć naszą znajomość – powiedziała cicho. To przekonanie doprowadziło do wielkich zmian w jej życiu. Sprowadziło ją do Hollywood i popchnęło w ramiona Erniego. Uważała, że nie ma nic do stracenia, a Salvatore był dla niej taki dobry. Tyle dla niej zrobił, czuła się wobec niego zobowiązana. Przy nim wszystko stawało się proste.

– Nie zerwałbym z tobą tak bez słowa wyjaśnienia. Zupełnie wtedy nie wiedziałem, co robić… listy, które otrzymywałem od Elizabeth, wywoływały we mnie poczucie winy. Spodziewała się, że wrócę do niej, że wszystko będzie tak jak dawniej. A ja zdawałem sobie sprawę z tego, że nie potrafię tak żyć. Spotkaliśmy się parę razy w Tokio, ale po powrocie do Korei czułem się jeszcze gorzej. Zupełnie, jakbym spędził weekend z nieznajomą. Teraz jest tak samo. Wróciłem dwa tygodnie temu i czuję, że jeszcze trochę, a zwariuję. – Spojrzał na Crystal, ale odwróciła wzrok. Teraz ona czuła się winna. Miała wobec Erniego dług wdzięczności.

– Po powrocie próbowałem cię odszukać – ciągnął Spencer. – Poszedłem do domu pani Castagna, ale powiedziano mi, że się wyprowadziłaś. Udałem się więc do klubu Harry'ego, ale był już nieczynny… – Składając jej tę relację, poczuł na nowo rozpacz, która go wtedy ogarnęła.

Crystal nie zdziwiła się, że domem pani Castagna zarządza teraz ktoś inny. Na swój ostatni list do staruszki, wysłany kilka miesięcy temu, otrzymała w odpowiedzi pocztówkę od jej syna. Informował w niej, że jego matka umarła. Crystal z żalem przyjęła tę wiadomość. Lubiła panią Castagna.

– W końcu Pearl dała mi numer do ciebie. Zadzwoniłem natychmiast po przylocie do Los Angeles. Twoja gospodyni powiedziała mi, gdzie cię szukać. I oto jestem. – Uśmiechnął się. Crystal nie powiedziała mu, że telefon odebrała nie jej gospodyni, tylko pokojówka, a dokładnie rzecz biorąc – pokojówka Erniego.

– Jakie są twoje zamiary względem Elizabeth? – Serce waliło jej jak młotem, gdy zadawała to pytanie. Częścią swego "ja" modliła się, by Spencer postanowił się nie rozwodzić. Ułatwiłby jej tym zadanie, przynajmniej na jakiś czas. Nie mogła tak po prostu rozstać się z Erniem, nie po tym, co dla niej zrobił. Choć podobnie jak między Spencerem i Elizabeth, między Crystal i Erniem. nie było miłości.

Spencer przygotował sobie odpowiedź na to pytanie podczas lotu. Zamierzał powiadomić Elizabeth o swojej decyzji zaraz po przyjeździe do Waszyngtonu. Potem chciał spakować swoje rzeczy – a przynajmniej to, co mu zostało – i pierwszym samolotem wrócić do Kalifornii. Zresztą i tak nie miał pracy. Równie dobrze jak w Waszyngtonie czy Nowym Jorku, mógł spróbować poszukać jakiegoś zajęcia w Los Angeles. Dla prawnika wszędzie znajdzie się praca. Kiedy tylko gdzieś się zaczepi i otrzyma rozwód, zamierzał poślubić Crystal, jeśli oczywiście go zechce. Było to takie proste.

Uśmiechnął się do niej. Był zbyt szczęśliwy, by odczuwać wyrzuty sumienia.

– Chcę rozwieść się z Elizabeth. Myślę, że już dawno powinienem to zrobić. Wydaje mi się, że wiedziałem, iż to nieuniknione, już trzy lata temu, jeszcze przed wyjazdem do Korei. Ale wtedy wydawało mi się to czymś okrutnym wobec niej. Przecież dopiero co się pobraliśmy. Sam nie wiem. Lecz byłem skończonym głupcem, że nie rozwiodłem się z nią od razu wtedy. Nie jestem w stanie dłużej znosić tej szopki. Wiem, że zachowam się jak skończony łobuz, tak długo przecież na mnie czekała… – Przypomniał sobie, co mu powiedział ojciec na motorówce. – Choć nawet nie wiem, czy jej na mnie zależy. Jedyne, co się dla niej liczy, to praca i te cholerne przyjęcia. – Oczywiście upraszczał nieco, ale niewiele, sądząc po tym, co zobaczył po powrocie z Korei. – Jest teraz nad jeziorem, za kilka dni lecimy do Waszyngtonu. – Spojrzał Crystal prosto w oczy. – Nasze małżeństwo prawie się skończyło. Mogę tu być za tydzień lub dwa. Jak tylko znajdę pracę, wystąpię o rozwód… i zaraz potem możemy się pobrać. – Był pewien, że Elizabeth nie będzie stawiała specjalnych przeszkód.

Nagle spojrzał zaniepokojony na Crystal. A jeśli ona zmieniła zdanie? Choć sądząc po tym, jak go powitała, nie podejrzewał, by się rozmyśliła. Na wszelki wypadek dodał jednak: – Jeśli oczywiście nadal chcesz ze mną być. – No i jeżeli Elizabeth da mu rozwód. Ale nie wątpił, że Elizabeth wyrazi zgodę, gdy jej powie, co sądzi o ich związku.

Crystal patrzyła na niego przez dłuższą chwilę w milczeniu. Do oczu napłynęły jej łzy. Czekała na ten moment, marzyła o nim podczas nieobecności Spencera, wreszcie zwątpiła, czy kiedykolwiek nastąpi. Doszła do wniosku, że Spencer wybrał Elizabeth i nawet nie pokwapił się, by ją o tym powiadomić.