– Chciałabyś, bym trochę przygasił światła? Muszę ci się przyznać do pewnego dziwactwa: nie cierpię spodenek kąpielowych. Będziesz mi musiała to wybaczyć.

– Nie ma sprawy. – Starała się zachowywać tak, jak według jej wyobrażeń zachowują się gwiazdy filmowe, ale peszyła ją nagość Salvatore'a. Zanim zdążyła mu odpowiedzieć, maksymalnie przygasił światła w pomieszczeniu. Pozostawił włączone jedynie słabe lampki w basenie i żaróweczki pod sufitem, wyglądające jak świeczki.

– Lepiej?

– Znacznie – skłamała.

Wypił łyk szampana i znów zanurzył się w wodzie. Tym razem podpłynął prosto do Crystal i ujął ją mocno w pasie. Znieruchomiała. Spoglądała na niego szeroko otwartymi oczami.

– Co chcesz mi zrobić? – Była przerażona.

– Uczynić z ciebie gwiazdę filmową – szepnął.

Pomyślała czego w zamian za to od niej zażąda. Może te opowieści o Hollywood są jednak prawdziwe, choć modliła się w duchu, by tym razem okazało się inaczej… Boże, proszę… niech tym razem… – Nie skrzywdzę cię, Crystal. Zaufaj mi. – Skinęła głową, bo nie była w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa. Nie puszczając jej, wolniutko, bardzo wolniutko podpłynął bliżej i pocałował ją – Jesteś prześliczna… jesteś chyba najpiękniejszą kobietą, jaką spotkałem. – Znów ją pocałował. Crystal rozpłakała się.

– Proszę… nie… proszę… – Drżała na całym ciele. Wzruszyło go to.

– Przepraszam, moja mała. Nie chciałem cię przestraszyć. Pragnę jedynie, byś była szczęśliwa. – Puścił ją, podpłynął do krawędzi basenu, wyszedł z wody i owinął się ręcznikiem. Ze zdumienia aż otworzyła buzię. Lubił ją, podziwiał i wcale nie zamierzał zgwałcić. Nagle Crystal zrobiło się strasznie głupio. Wyszła z wody i usiadła obok Erniego, popijającego szampana.

– Bardzo przepraszam… – Wiedziała, że musi wytłumaczyć swoje zachowanie. – Cztery lata temu zostałam zgwałcona… obawiam się, że wydaje mi się… – Wybuchnęła płaczem.

Delikatnie otoczył ją ramieniem i szepnął:

– Tak mi przykro Nie bój się mnie. Jeśli będziesz wobec mnie uczciwa, nigdy cię nie skrzywdzę. – W stwierdzeniu tym kryła się zawoalowana groźba, której Crystal nie zauważyła. Z wdzięczności przytuliła się do niego. Napiła się trochę szampana z kieliszka, który Ernie jej podsunął.

– To wszystko jest dla mnie takie nowe. I stało się tak niespodziewanie. Często sama nie wiem, co myśleć. Przepraszam, że zachowałam się jak kretynka.

– Nie ma o czym mówić. – Uśmiechnął się łaskawie. – Jesteś bardzo miłą kretynką i lubię cię. – Wzruszył ją swoją wyrozumiałością. – Chcesz już wrócić do siebie, Crystal? Wiem, że musisz rano wcześnie wstać. A może masz ochotę jeszcze trochę popływać?

Czuła, że musi się odprężyć po tym głupim incydencie. Spojrzała na niego swymi niebieskimi oczami i powiedziała:

– Szczerze mówiąc, chciałabym jeszcze popływać. Mogę? Czy też gdzieś się spieszysz?

– Nigdzie się nie spieszę.

Tym razem nie była już taka spięta i kiedy Ernie odwinął ręcznik i znów wskoczył do wody, nie widziała już w tym nic niepokojącego. Przez jakiś czas pływała żabką, a później położyła się na wodzie na plecach. W pewnej chwili zauważyła, że Ernie jest obok niej. Żeby jej nie krępować, pływał na brzuchu. Delikatnie zbliżył się do niej i znów ją pocałował. Tym razem mu się nie opierała. Czuła, że jest mu to winna jako zadośćuczynienie za swoje wcześniejsze niemądre zachowanie. Całując dziewczynę, zaczął delikatnie pieścić jej piersi. Ku swemu zdumieniu Crystal stwierdziła, że sprawia jej to przyjemność. Odpłynęła nieco dalej, ale dogonił ją. Płynął obok, dotykając jej ciała. W pewnej chwili znów pocałował Crystal i wsunął jej rękę pod kostium kąpielowy. Chciała go powstrzymać, ale uświadomiła sobie, że nie może tego zrobić. Podpłynęła do drabinki, chcąc złapać oddech. Nagle poczuła go z tyłu, jak wolno ściąga z niej mokry kostium. Chciała się odwrócić, by na niego spojrzeć, ale przywarł do niej całym sobą, wprawnie przebiegając palcami po ciele Crystal. Odrzuciła głowę do tyłu i jęknęła cicho,

– Ernie, nie… – Ale tym razem bez przekonania. Nie przestawał jej pieścić, lekko muskając palcami. Był mistrzem, a ona nowicjuszką. Nawet nie wiedziała, kiedy dała się złapać w sidła. – O, Boże… nie… proszę… – Przestał ją pieścić, tak jak chciała. Drżąc na całym ciele odwróciła się w jego stronę, jakby czekając na coś. Bez jednego słowa objął dziewczynę i wszedł w nią. Oczy Crystal zrobiły się wielkie ze zdumienia, ale po chwili poczuła narastające podniecenie. Miłość w jego wykonaniu przypominała symfonię. I w miarę jak napięcie rosło, Crystal przyciskała Erniego mocno, pragnąc, by ta chwila trwała wiecznie. Kiedy już było po wszystkim, ogarnęło ją zakłopotanie. Nie mogła mieć do niego pretensji o to, co zrobił, pragnęła tego. Nie kochała go, ale jeszcze nie przeżyła czegoś wspanialszego. Nawet ze Spencerem.

– Jesteś na mnie zła? – spytał wyraźnie zaniepokojony, widząc jej zagniewaną minę. Nie była zła na niego, tylko na siebie.

– Nie – szepnęła ochrypniętym głosem. – Nie wiem, co się ze mną stało… jeszcze nigdy…

– Pochlebiasz mi. – Pocałował ją delikatnie i dotknął piersi dziewczyny. Chwilę później Crystal znów zapragnęła mu się oddać. Spędzili w basenie kilka godzin. O północy Ernie zaniósł ją na górę. Sypialnia była wybita białym aksamitem, na podłodze leżały grube skóry lisie i niedźwiedzie. Położył Crystal na łóżku, przykrytym futrem z białych norek, i zaczął dokładnie wycierać ręcznikiem, którym był owinięty wokół bioder. Nie pominął żadnego zakamarka, potem ponownie zaczął ją pieścić i całować. Kiedy łaskotał Crystal językiem, czuła się tak, jakby chodził po niej rój robaczków świętojańskich. Zaczęła krzyczeć z rozkoszy. Przez całą noc oddawali się namiętnemu uniesieniu. Nigdy dotąd nie przeżyła czegoś podobnego. Ze Spencerem wyglądało to zupełnie inaczej. Ernie wzbudzał w niej lęk, ale bez względu na to, ile razy ją posiadł, Crystal pragnęła oddać mu się ponownie. Pomyślała, że działa na nią niemal jak narkotyk. Ale była w tym jedynie niezwykła siła, z którą potrafił omotać dziewczyny, doświadczenie i chęć nauczenia ich czegoś nowego. Kiedy w końcu przestali się kochać, Crystal otrzeźwiała.

– Co ty ze mną wyczyniasz? – Była kompletnie wyczerpana, a za pół godziny musiała jechać do pracy.

– Wszystkie moje ulubione sztuczki, moja śliczna. – Uśmiechnął się do niej figlarnie. – Jeszcze raz?

– Nie… nie… – Potrząsnęła głową. Nie potrafiła tego sobie wytłumaczyć. Wiedziała, że musi się stąd wyrwać. Bała się, że jeśli tu zostanie, znów mu ulegnie. Wzięła najpierw gorący prysznic, a później zimny. Kiedy ubrała się i zeszła na dół, czekała już na nią parująca kawa i gorące bułeczki. Spojrzała na niego i spytała: – Czemu robisz to wszystko?

Roześmiał się, a potem dotknął palcem policzka Crystal.

– Bo jesteś moja. Przynajmniej tak długo, jak zechcesz. Jak ci się to podoba?

Wcale jej się nie podobało. Choć przecież z drugiej strony dzięki niemu robi karierę, o jakiej zawsze marzyła. Dbał, by co wieczór zapraszano ją na kolację, dawał pieniądze na nowe stroje. Podarował jej też noc, jakiej nie przeżyła dotąd z żadnym mężczyzną. Czy było w tym coś złego? W głębi duszy wiedziała, że tak. I miała okropne wyrzuty sumienia. A na wspomnienie Spencera mało nie pękło jej serce. Odnosiła wrażenie, że wszystko, co istniało między nimi, zostało w jakiś sposób zbrukane. Tamto było czystą, niewinną miłością, to – czymś zupełnie odmiennym. Czuła się jak dziwka. Nie kochała tego mężczyzny, ale okazał się dla niej taki dobry, że jeśli od czasu do czasu zechce się z nią przespać, czy powinna to traktować jako coś nagannego? Czy naprawdę było w tym coś złego? Jedni powiedzieliby, że igra z ogniem, inni orzekliby, że Ernie to dobry facet. I jedni, i drudzy mieliby rację. Salvatore zdolny był do różnych rzeczy. W tej chwili nie chciał jej skrzywdzić. Pocałował Crystal delikatnie i powiedział, by pojechała do pracy jego rolls-royce'em.

– A jak ty wrócisz?

– Poproszę, by przyjechał po mnie kierowca. Nie martw się, moja mała. Poradzę sobie. – Znów ją pocałował i sam dotyk ust Erniego przypomniał Crystal, co robili razem przez całą noc. Zupełnie nie można było tego porównać z historią, jaka wydarzyła się kiedyś w ciemnej stajni… ale nie przypominało również tego, co łączyło ją ze Spencerem… Nie czuła miłości, ale Ernie starał się spełniać wszystkie jej marzenia… Zresztą jakie to miało znaczenie?… Spencer wyjechał. Na zawsze.

Rozdział dwudziesty siódmy

Kiedy tamtego popołudnia Crystal wróciła do hotelu, czekała na nią jakaś paczuszka. Na górze ostrożnie odpieczętowała pakiecik. Oczy zrobiły jej się wielkie ze zdumienia. W środku była brylantowa bransoletka od Erniego. Nie wiedziała, co z nią zrobić. Bała się założyć ją na rękę. Siedziała trzymając bransoletkę w drżącej dłoni. Wciąż nie mogła dojść do siebie po tym, co zrobiła ostatniej nocy. Jeszcze nigdy nie zachowała się podobnie i postanowiła więcej nie spotykać się z Erniem. Ale kiedy zadzwonił do niej wieczorem, był wyjątkowo miły i delikatny, jakby domyślał się, co Crystal czuje.

– Podoba ci się bransoletka? – spytał niczym mały chłopczyk, który przyniósł matce kwiaty.

– Jest… tak… Ernie… jest niezwykła. Ale nie mogę jej zatrzymać. – Gdyby przyjęła ten prezent, czułaby się jak prostytutka. Owe zdumiewające rzeczy, które wyczyniał z jej ciałem, nie wypływały z miłości.

– Dlaczego? Piękne dziewczyny zasługują na piękne prezenty. – Przynajmniej nie powiedział, że zarobiła na nią. – Czy mogę do ciebie wpaść?

– Nie… lepiej nie… – Zaczęła bezgłośnie łkać. Bała się jego i siebie samej. Nie rozumiała, co się z nią stało ubiegłej nocy. Przez cały dzień na planie gnębiło ją poczucie winy i starała się nie myśleć o Spencerze.

– Nie bój się mnie, mała – powiedział smutnym tonem.

Crystal zrobiło się go żal. To ona zachowała się nieodpowiednio, myślała. Do niczego jej wprawdzie nie zmuszał, lecz zniewolił wymyślnymi pieszczotami.