W połowie pracy nad filmem zadzwonił do niej Ernie.

– Dobrze się bawisz?

– Co wieczór gdzieś wychodzę. – Roześmiała się radośnie.

– Więc jakim cudem zastałem cię w domu?

– Czułam się taka zmęczona, że odwołałam dzisiejsze spotkanie. Bałam się, że nie będę miała siły się ubrać. – Korciło go, by to odpowiednio skomentować, ale pomyślał, że jeszcze za wcześnie na takie uwagi.

– Nawet dla mnie?

– Och, panie Salvatore… – Była kompletnie wyczerpana. Musiała codziennie wstawać o czwartej rano, a o wpół do szóstej być już na planie.

– O, to już nie jestem "Ernie"? Czyżbym coś przeskrobał?

– Nie, nie, skądże. – Był taki miły i tyle mu zawdzięczała, że wiedziała, iż nie może mu odmówić. Wolałaby tylko, żeby w ogóle nie zadzwonił. Czuła się naprawdę wykończona.

– Wybaczam ci więc, tylko na drugi raz nie rób takich błędów. Co powiesz na kolację gdzieś w spokojnym miejscu? Tak, żebyś nie musiała się nawet specjalnie stroić?

Westchnęła z ulgą. Ładnie z jego strony, że zadzwonił. Uśmiechnęła się, patrząc w stronę okna.

– Mogę iść w dżinsach?

– Oczywiście. I weź kostium kąpielowy, jeśli masz.

– Dokąd pójdziemy? – Była zaintrygowana i tylko troszeczkę zaniepokojona.

– Do Malibu. Znam tam jedno bardzo spokojne miejsce, gdzie można wspaniale odpocząć. Obiecuję, że odwiozę cię do domu wcześnie.

– Świetnie. – Ubrała się pośpiesznie w dżinsy i jedną ze starych koszul, przywiezionych jeszcze z domu, ściągnęła włosy w gładki węzeł, na nogi włożyła buty kowbojskie, które nosiła od lat. Spojrzała w lustro i ujrzała w nim siebie taką, jaką znała z przeszłości. Jak dobrze, że nie musi się dziś wieczorem stroić i malować. Dziesięć minut później wsiadła do rolls-royce'a Erniego. Zobaczyła, że Salvatore też jest w dżinsach. Roześmiał się na jej widok.

– Ale ludzie są głupi. Pragnąłbym, byś zagrała w filmie w takim stroju, ale nikt by'się na tym nie poznał. – Zauważył, że buty są oryginalne, podobnie jak dżinsy. Przypomniał sobie jej opowieści o życiu w dolinie. Czuła się z nim swobodniej niż poprzednio. Miał na to wpływ fakt, że nie była ubrana w drogą suknię i nie siedziała w eleganckiej restauracji, gdzie wszyscy się na nią gapili. Nawet jej nie przyszło do głowy, by spytać Erniego, dokąd jadą. W czasie drogi snuli wspomnienia z dzieciństwa – Ernie wychowywał się w Nowym Jorku. W pewnej chwili Crystal zobaczyła, że zatrzymali się na podjeździe przed domem, wzniesionym tuż nad brzegiem oceanu.

– Gdzie jesteśmy?

– W moim domu w Malibu. Wzięłaś kostium kąpielowy? Mam kryty basen. Woda w oceanie jest za zimna. – Wstrząsnął nią dreszcz grozy, choć w zachowaniu Erniego nie było nic, co mogłoby wzbudzić niepokój. Ale nadal został w niej uraz psychiczny po gwałcie, którego dopuścił się kiedyś Tom. Nagle pomyślała, co powiedziałby Spencer, gdyby zobaczył ją tu z Erniem. Ale jakie to miało teraz znaczenie? Zresztą Spencer był przecież żonaty. A ona miała prawo żyć tak, jak chce. Zmusiła się do wyrzucenia Spencera z pamięci i poszła za Erniem do drzwi wejściowych. Otworzył je pojedynczym kluczem. W środku nie było nikogo. Crystal przestraszyła się.

– Nie bój się, mała. – Uśmiechnął się do niej łagodnie. – Nie zrobię ci krzywdy. Pomyślałem sobie, że potrzebny ci wolny wieczór. – Miał rację, ale wcale nie była pewna, czy jest tu bezpieczna. Instynkt podpowiadał jej, by nie wchodzić do środka, lecz poczuła się głupio, że robi takie ceregiele. Salvatore okazał się taki miły i dobry.

Przekroczyła próg domu i znalazła się w pięknym, wysokim pomieszczeniu ze szklanymi ścianami, grubymi, białymi dywanami na podłodze, długimi kanapami, obitymi białą skórą. Dzięki zmyślnemu wykorzystaniu luster pokój wydawał się jeszcze większy niż w rzeczywistości. A za oknem na całą szerokość ściany czerwieniło się słońce, chylące się wolno ku zachodowi. Było piękne i sprawiało, że wszystko zdawało się prawdziwsze. Przypomniały jej się zachody słońca, które oglądała na ranczo razem z ojcem dawno, dawno temu.

– Napijesz się czegoś? – Podszedł do barku i otworzył lodówkę, ukrytą za szklanymi drzwiczkami. Potrząsnęła głową. Miała szczery zamiar pozostać trzeźwa.

– Nie, dziękuję.

– A może wody sodowej? – Poprosiła o colę. Uśmiechnął się. W tym wspaniałym ciele rzeczywiście kryło się dziecko. Nigdy jeszcze nie widział tak ślicznej dziewczyny. Nadal się nie mógł nadziwić, jakim cudem ją znalazł. – Nie pijesz czy nie ufasz mi?

Zawahała się, a potem wybuchnęła śmiechem.

– Chyba jedno i drugie.

– Mądra dziewczyna. – Nalał sobie wódki z tonikiem i poprosił, by usiadła na kanapie.

Próbowała sobie wyobrazić, gdzie może być basen. Kiedy znaleźli się w środku, dom sprawiał wrażenie większego. Z zewnątrz wydawał się zupełnie mały.

– Zamówiłem dla nas kolację. Jestem pewien, że jest gdzieś dobrze schowana. Przychodzi tu codziennie służący. Ja sam nie przyjeżdżam tu często. Mieszkam w Beverly Hills. – Wiedział, że Crystal nadal zajmuje apartament hotelowy. – Crystal, możesz korzystać z tego domu, kiedy tylko zechcesz. Przyjeżdżaj tu, by się odprężyć. Po ciężkim dniu na planie przyda ci się taki relaks. – Wzruszył ją swoją dobrocią. Tyle już dla niej uczynił. Trudno jej było zrozumieć, czemu to wszystko robi. Oczywiście dla pieniędzy, ale nie tylko. Kupował jej kwiaty i drobne upominki, troszczył się, by pokazywała się w towarzystwie odpowiednich osób, a teraz to zaproszenie do domu nad oceanem. Właśnie marzyła o czymś takim. A Ernie świetnie znał się na ludziach i potrafił odgadywać ich najskrytsze pragnienia. Pozwoliła, by głowa opadła jej na kanapę, i westchnęła uszczęśliwiona.

– Dziś mam najlepszy dzień od chwili przyjazdu do San Francisco.

– Cieszę się. Chcesz teraz popływać, czy wolisz po prostu posiedzieć? A może wybierzemy się na spacer wzdłuż plaży?

– Z największą przyjemnością przejdę się trochę. – Odstawił drinka i otworzył drzwi na taras. Do pokoju wtargnęła fala chłodnego powietrza. Zeszli po schodach na brzeg. Zaczęła biec, czując na twarzy i we włosach wiatr. Po raz pierwszy od bardzo dawna była naprawdę szczęśliwa. Kiedy zdjęła buty i zanurzyła stopy w wodzie, wyglądała jak dziecko. Salvatore szedł za Crystal, obserwując ją z zadowoleniem, niczym dumny rodzic. W końcu podeszła do niego z rozpromienioną twarzą. Policzki miała zaczerwienione od chłodnego wiatru.

– Zimno ci?

– Nie. – Ale widział, że Crystal dygocze na całym ciele. Zarzucił jej na ramiona swoją marynarkę, która pachniała wodą kolońską. Bardzo jej się podobał ten zapach. Zastanawiała się, czy Ernie był kiedykolwiek żonaty, czy ma dzieci, jaki jest naprawdę. Nigdy o tym nie mówił. Zdawał się istnieć po to, by jej dogadzać. Kiedy wrócili do domu, zaczął szukać przygotowanej dla nich kolacji. Czekał na nich świeży homar z delikatnym majonezem oraz wielki półmisek szpinaku. W srebrnym wiaderku z lodem chłodził się szampan, obok stały jajka z kawiorem.

– Czy jadłaś już kiedyś kawior? – Potrząsnęła głową. Uśmiechnął się do niej po ojcowsku. – Z początku może ci nie smakować. Tak już bywa z niektórymi potrawami. – Chciała mu sprawić przyjemność i powiedziała, że nie jest taki zły. Ale o wiele bardziej rozsmakowała się w homarze i szampanie. Piła niewiele, a Ernie nie nakłaniał jej do picia. Miał czas, mnóstwo czasu, i czekał, aż Crystal sama zapragnie mu się oddać. Wiedział, że nastąpi taka chwila. Crystal będzie się czuła wobec niego zbyt zobowiązana, by tego nie zapragnąć.

Rozmawiali o dolinie, w której mieszkała, o jej ojcu, o wszystkich sprawach, które uważała za ważne. Słuchał tak, jakby istnienie całego świata zależało od tego, co Crystal powie. Pół godziny po kolacji zaproponował z ciepłym uśmiechem, by popływała.

– Pozwoli ci się to odprężyć.

– Jeśli odprężę się jeszcze trochę, to usnę na podłodze. – Miała za sobą ciężki dzień pracy. A świeże, nadmorskie powietrze sprawiło, że ogarnęła ją senność. – Może i dobrze byłoby popływać, ale tak się objadłam tym homarem, że boję się, iż utonę.

– Nie martw się, uratuję cię.

Spojrzała na niego z wdzięcznością, nie zdając sobie sprawy, jak pięknie wygląda w niebieskich dżinsach, kowbojskich butach i starej koszuli.

– Wydaje mi się, że już to zrobiłeś.

– Mam nadzieję. – Jej dobroczyńca uśmiechnął się do niej łagodnie i powiedział, gdzie może się przebrać. Sam poszedł, by włączyć światło wokół basenu. Po chwili pojawiła się w białym kostiumie kąpielowym. Na jej widok zaparło mu dech w piersiach. Nie miała pojęcia, jaka jest olśniewająca. Właśnie to mu się w niej najbardziej podobało. I widzom też się spodoba. Nie zapominał o tym ani na moment.

– Myślę, że woda jest wystarczająco ciepła. – Obserwował ją, jak zanurza się, a potem poszedł się też przebrać.

Basen był olbrzymi, woda cieplutka. Pomyślała, że nigdy w życiu nie było jej tak dobrze. Kiedy Salvatore wrócił owinięty w pasie w miękki, biały ręcznik, spojrzała na niego uszczęśliwiona. Gdy go odwinął, wydała cichy okrzyk. Ernie był kompletnie nagi. Dyskretnie odwróciła się, nie chcąc wprawić go w zażenowanie. Usłyszała jego śmiech.

– Nie bój się, Crystal. Nie zgwałcę cię. Jeszcze nigdy nie byłem oskarżony o coś takiego. – Ale oskarżano go o inne rzeczy, o czym Crystal nie miała najmniejszego pojęcia. Wszedł do wody. Crystal pływała, bojąc się, że zobaczy coś, czego nie powinna ujrzeć. Kiedy znalazł się koło niej, uśmiechnął się i zapytał: – Nie chciałabyś zdjąć kostiumu? Woda jest taka ciepła, że możesz się czuć jak w wannie. – Zdawał się nie kierować żadnymi ukrytymi pobudkami, po prostu czuł się swobodnie. Nie próbował jej dotknąć. Uśmiechnęła się, starając się przybrać obojętną minę. Ale czuła skrępowanie wiedząc, że Ernie jest nago.

– Nie, wolę zostać w kostiumie.

– Jak chcesz, moja droga – zgodził się. Nigdy się nie spieszył – wszystkie w końcu i tak do niego przychodziły. Chwilę później wyszedł z wody i stanął obok basenu. Crystal chcąc nie chcąc musiała przyznać, że Ernie jest wspaniale zbudowany. Był szczupły, wysoki i wysportowany – codziennie pływał. Zaproponował jej jeszcze trochę szampana. Podziękowała, starając się na niego nie patrzeć. Znów przebiegło mu przez myśl, czy Crystal nie jest przypadkiem dziewicą. Trochę by mu to pomieszało szyki, ale nie takie przeszkody już pokonywał. Gotów był dla niej nawet na takie poświęcenie. Patrząc na nią, nie mógł powstrzymać uśmiechu. Trzepotała się w wodzie jak ryba, starając się z całych sił ukryć zdenerwowanie.